Cieszę się, że znów coś napisałam, choć do głowy przychodzą mi same grzeszne pomysły. Zobaczymy, czy wam też.
***
Wstęp
Pulchra enim sunt uberaFelix wszedł do domu mechanicznie, odłożył klucze na Cabana, pogłaskał szafkę (klucze upadły z donośnym hukiem na podłogę, bo Caban nie był dobrym meblem, za to szafka poczuła się wyjątkowo doceniona), zdjął kurtkę i pozwolił swojemu mózgowi na chwilę zawiechy. To, co zobaczył, nie było w żadnym wypadku nienaturalne, wręcz przeciwnie, objawiona mu prawda o wszechświecie i porządku rzeczy zdawała się być powszechnie znana i ceniona. Mimo wszystko, w momentach epifanii nawet umysł nastoletniego geniusza-wynalazcy nie potrafił prawidłowo funkcjonować. Mijały kolejne minuty, a Felix siedział sam w kuchni, dłońmi obejmując kubek z kawą (której szczerze nienawidził), i co kilkanaście sekund pociągał łyczek wrzącego napoju. Zmartwiony Caban ułożył swój włochaty łeb na stopie pana i skamlał cichutko w nadziei, że ten go pocieszy. Felix zdał sobie w końcu sprawę, że pity przez niego napój nie ma optymalnej temperatury, a co za tym idzie, parzy mu język i podniebienie. Zaklął cicho (acz nie skandalicznie wulgarnie) pod nosem i wrócił myślami do niezwykłego wydarzenia sprzed godziny. Kawa nie trafiła do ust, a rozdzierający uszy i serce pisk poparzonego zwierzęcia wybudził zanurzonego we wspomnieniach Felixa.
– O boże, Caban! – Blondyn zerwał się i dokonał wzorowej akcji ratowniczej na stworzeniu z poparzeniem pierwszego stopnia. Kiedy pies uspokoił się na tyle, by można go było zostawić samego, Felix zszedł do piwnicy, usiadł na krześle i bezwstydnie się zarumienił.
***
Leżąc na kanapie obok Neta, Nika rozmyślała o tym, jak zmieniła się ich przyjaźń z Felixem. Prawda, Laura okazała się naprawdę doskonałą partnerką i całkiem niezłą koleżanką, ale Nice brakowało takiego kontaktu z Felixem, jaki miała wcześniej. Gdyby ktoś włamał się do jej myśli, mógłby odnieść wrażenie, że jest zazdrosna. Jednak byłoby to mylne wrażenie. Nika martwiła się o niego tak, jak starsza siostra o młodszego braciszka albo nawet jak matka o syna. Mimo wszystko, doceniała czas spędzony tylko z Netem, bo im była starsza, tym bardziej potrzebowała popołudni i wieczorów tylko dla dwojga. Wtuliła się więc mocno w swojego chłopaka i delikatnie musnęła wargami jego szyję.
Leżąc na kanapie obok Niki, Net myślał tylko o tym, jak jej krągłości przylegają do niego i jak bardzo chciałby być typowym, nieodpowiedzialnym nastolatkiem.
– O czym myślisz? – wymruczała Nika, wodząc opuszkami palców po ustach Neta.
– Sięszko otpowiesieć jak mi łaskoczesz uszta.
– Och, jasne. – Nika uśmiechnęła się i zaczęła przeczesywać włosy Neta.
– Szukasz skarbów? – zażartował Net. – Możliwe, że znajdziesz tam parę chrupków z wczoraj.
– Nie wymigasz się – ucięła. – Gadaj, kto ci siedzi w głowie, bo inaczej fizycznie to stamtąd wyciągnę.
– No dobra, już dobra. – Net wydawał się więcej niż zakłopotany. – Czy jesteś zaznajomiona z procesem wymiany komórek?
Nika ściągnęła brwi w podejrzliwym spojrzeniu.
– Ekhm, więc tak – kontynuował – wiesz, że część komórek ludzkiego organizmu ulega wymianie podczas naszego życia, dając miejsce nowym, zdrowym komórkom. Niektórych komórek jednak wciąż przybywa i jest to tak fascynujący proces, że postanowiłem się mu bliżej przyjrzeć i poświęcić rozmyślania na dokładną analizę powstałego produktu.
– Że cycki mi urosły, tak? – mruknęła Nika, patrząc na niego uważnie.
– Nic ci nie umknie, moja ty dojrzewająca łaniu – odparł chłopak, wyraźnie zakłopotany.
– A jak tam twój produkt mitozy i mejozy? – zapytała fachowo Nika i jeszcze bardziej fachowo przygryzła usta.
– Ale że… – Net zmarszczył brwi, myśląc gorączkowo. – Nie mówisz chyba o…
Nie zdążył dokończyć, bo rude loki oplotły mu twarz, a grzeszne myśli zawładnęły umysłem.