Witam wszystkich bardzo serdecznie
A zatem, jak widać, postanowiłem znów zaspamić forumowy Kącik Artystyczny swoją grafomanią - tak, wiem, nie mam życia No cóż, dla mnie, pisanie o FNiNie okazało się o wiele bardziej wciągające, jak pisanie o czymkolwiek innym. Cóż - to moja ulubiona seria, czytam ją chętniej niż pozostałe, i po prostu równie chętnie wykraczam poza tylko czytanie. Za fan-arty nawet się nie biorę, gdyż doskonale znam swoje "możliwości" plastyczne, które w połączeniu z mą wadą wzroku zawsze dawały mi na lekcjach plastyki okrągłe "dopuszczający", ewentualnie "dostateczny", więc krótko mówiąc - zostało mi tylko pisanie.
Mam tylko nadzieję, że jeżeli w tekście będą pojawiać się (rzadko) nawiązania do mych poprzednich prac, nikogo to nie odrzuci. No i jeszcze jedna uwaga - możliwe, że fragmenty tego ficka będą pojawiać się nieco wolniej, niż pozostałych, gdyż od jakiegoś zcasu próbuję wymyślić coś własnego - i póki co na próbach się kończy :/
W każdym razie - Enjoy!
I.
Internet tego dnia urządzał najwyraźniej strajk generalny - Net z coraz większym zdenerwowaniem i poirytowaniem obserwował wolno zapełniający się pasek pobierania, informujący użytkownika, że do pobrania pliku zostało jeszcze 218... pomyłka, 221 minut. Z przeświadczeniem o niesprawiedliwości wszechświata chłopak udał się do jadalni by przygotować sobie kanapkę. Coraz bardziej żałował, że nie wybrał się z rodzicami na kolejne przyjęcie u profesora Jastrzębskiego. Nawet całodzienne zajmowanie się Kajtusiem i Balbinką wydawało mu się bardziej ekscytującym przeżyciem niż ciągnięcie z torrentów Half Life'a mając do dyspozycji internet o średniej prędkości zapewne około 40kb/s. Chłopak musiał pobrać ten plik gdyż Manfred, - niemal na pewno zupełnym przypadkiem i całkowicie nie w związku z tym, że chłopak po ostatniej awarii komputera zmienił procesor na znacznie słabszy, - skasował kilka jego ulubionych gier. Chłopak co prawda zaklinał się, że jest to tylko tymczasowe i do niedzieli wykombinuje procesor normalnej jakości, lecz program AI nie uwierzył mu. Jak się okazało, słusznie. Owa niedziela minęła bowiem niemal równy tydzień temu. W tej chwili jedynym przyjemnym wydarzeniem w najbliższej przyszłości wydawało mu się popołudniowe spotkanie z przyjaciółmi i wieczorek filmowy. Net przygotował już na tę okazję kilka swoich ulubionych horrorów klasy Z. Miał nadzieje, że Felix i Nika chociaż w Halloween będą chcieli wczuć się w klimat. Zjadł i powłóczył się z powrotem do pokoju. Spojrzał na monitor. 264 minuty. Wykonał klasycznego facepalma.
- Gorzej być nie może.
Właśnie w tej chwili zastrajkować postanowiła również elektryczność.
******
Brunet popatrzył na swoich przyjaciół błagalnym spojrzeniem.
- Naprawdę chcemy to robić? - upewnił się.
- Hej, stary, nie przesadzaj - zaoponował Felix - Ze wszystkich pomysłów, na które wpadł Stokrotka, ten nie wydaje się wcale taki zły.
- Zresztą, spełnisz dobry uczynek. - dodała Nika Mickiewicz.
Net przypatrzył się krytycznie swojemu workowi
- Inne klasy na pewno dostały większe - zawyrokował - Zresztą... ja jestem młodym dorosłym - wypiął dumnie pierś - Nie mogę chodzić ludziom po domach i wykrzykiwać „Słodycze albo pikuś... psikus!”
- Zbieramy słodycze dla dzieci z domu dziecka - przypomniał Felix - A klasa, która zbierze najwięcej wygra wycieczkę.
- Do muzeum hydrauliki?
- Nie marudź już - westchnęła Nika - Chodźmy, bo zimno.
- Winter is coming - przyznał Net - Rzeczywiście, ruszajmy, miejmy to już za sobą.
Niespełna kwadrans później dotarli do obszaru, którym miała „Zająć się” klasa 3A. Pierwszym domem, do którego się wybrali był raczej zaniedbany domek jednorodzinny z ogródkiem, w którym dominującą część roślinności zajmowały chwasty. Net wszedł na trzy schodki przed drzwiami i spojrzał na zabite deskami okno po swojej prawej stronie. Poczuł, jak powoli opuszcza go pewność siebie.
- Ten dom wygląda, jakby od kilkunastu lat był nieczynny - mruknął.
- Zapukaj, to się dowiemy. - powiedziała stojąca za nim przyjaciółka
- Ale czy okno zabite deskami to nie synonim słowa „ zamknięte”?
- Zapukaj, to się dowiemy - powtórzyła.
- Dobra, Okej. - chłopak stanął przed drzwiami, zacisnął dłoń i zamarł w połowie gestu. - A może jednak ty spróbujesz? - spojrzał na Felixa
- Nie dzięki - chłopak pokręcił z rozbawieniem głową - nie odmówię ci tej przyjemności.
- Ależ proszę, nie krępuj się - Net zaprezentował drzwi takim sposobem, jakim zwykle prezentuje się niezwykle atrakcyjne nagrody w teleturniejach.
- Nieee, jednak ci ustąpię.
- Naprawdę się nie obrażę. Proszę, drzwi są całe twoje.
- Śmiało. Zapewniam cię, że się nie obrażę. Ty byłeś pierwszy, więc do ciebie należy otwarcie drzwi.
- Nie mogę! Będzie mi z tym później ciężko do końca życia, jeśli teraz nie pozwolę przyjacielowi otworzyć tych drzwi.
- Muszę nalegać, abyś jednak ty to zrobił.
- W czym mogę pomóc?
Cała trójka podskoczyła jak oparzona. W drzwiach stał dość młody, ubrany na czarno mężczyzna z przylizanymi do tyłu włosami. Net w ułamku sekundy znalazł się zarówno za Felixem, jak i Niką. Wybity z rytmu blondyn dopiero teraz oprzytomniał. Wyciągnął w stronę gospodarza worek i powiedział:
- Słodycze albo psikus.
- Wybieram słodycze - uśmiechnął się gospodarz, po czym wsadził rękę do worka i zaczął gmerać.
- Eeeeee... - zaprotestował inteligentnie Felix
- Przecież tu nic nie ma. - zauważył mężczyzna
Nika przejęła inicjatywę, zauważając, że Net otwiera usta by coś powiedzieć.
- To nie tak, proszę pana. To pan powinien nam teraz dać słodycze.
- Co!? - oburzył się - A niby z jakiego powodu mam wam dawać słodycze?
- Jest Halloween.
- Co mnie obchodzi jakieś Helołcośtam!? Gdzie są moje słodycze!?
Przyjaciele powoli zaczęli się wycofywać. Popatrzyli na siebie niepewnie. Net zebrał się w sobie i rzucił:
- Mamy przy sobie czosnek!
- Ja chcę słodycze - gospodarz wyraźnie już nad sobą nie panował. - Nie? To wynocha! - Zatrzasnął drzwi. Przyjaciołom nie trzeba było dwa razy powtarzać. Pędem wypadli na ulicę i spojrzeli na siebie.
- Co to było!? - Nie wytrzymał Net
- Nie co, tylko kto. - poprawił go spokojnie Felix. - Człowiek.
- Chyba chory na wampirzycę.
- Nie ma czegoś takiego - poprawiła go Nika
- Teraz już jest.
- Szybciej! - Mężczyzna wyjrzał przez okno - Bo was pogryzę!
- No właśnie... - Net przyspieszył kroku - Słowo daję, że przed chwilą to okno było zabite deskami...
******
Sytuacja, kolokwialnie mówiąc, nie przedstawiała się najlepiej. Po przejściu dwóch ulic i zajrzeniu do kilkunastu domów, worek ani jednego z przyjaciół nie był zapełniony nawet do połowy. Przyjaciele nie informowali, że zbierają na potrzeby domu dziecka, zapewne słusznie uważając, że ludzie zażądali by jakiegoś dowodu. O załatwieniu upoważnienia dyrektor już bowiem zapomniał. Teraz Felix, Net i Nika zatrzymali się przed kolejnym domem, a doświadczenia dnia podpowiadały im, by za wiele nie oczekiwać.
- Mówiłem, że to nie ma sensu - marudził Net - Bolą mnie nogi.
- Za dużo siedzisz przy komputerze. - spokojnie podsumowała Nika - Odzwyczaiłeś się od wysiłku.
Blondyn podszedł do drzwi i zastukał mosiężną, staromodną kołatką. Rozległ się odgłos, jakby ktoś z trudem wstawał z fotela i rozdygotany, cienki głos.
- Idę.
Felix wskazał Nice, by podeszła do drzwi. Skinęła głową. Po chwili kroki zatrzymały się pod drzwiami.
- Martusia? - zapytała staruszka
- N-nie, proszę pani. - odparła Nika, spoglądając niepewnie na przyjaciół.
- Jest Martusia z tobą?
- Obawiam się, że nie ma.
Chwila ciszy.
- A gdzie ona?
- Niestety, nie wiem. Proszę pani, czy zechciałaby...
- Słuchaj, dziecko.
- Taaak?
- Ty mie weź wyjmij telefon, zadzwoń do Martusi, powiedz żeby przyszła.
Net machnął ręką i zszedł na ulicę
- Ja od rana na nią czekam, od rana się niecierpliwię, od rana nie śpię.
- Przykro mi, ale...
- No.
- Słucham?
- A jeszcze mie dziś w krzyżu łamie okropnie. Ty zadzwoń do Martusi, powiedz, że ja jestem, że ja jestem i czekam na nią od rana.
- Proszę pani, nie mam nawet do niej numeru!
Nika oderwała się od rozmowy ze staruszką i znów odwróciła się do przyjaciół. Ale Felix i Net dusząc śmiech wzruszyli tylko ramionami. Net pokazał jej uniesiony w górę kciuk. Odetchnęła więc głęboko i postanowiła wyjaśnić sytuację kobiecie, która zdążyła zmienić już opinię o Martusi, sądząc z doboru słów.
- A bo ta bip ma lenia w bip i jej się w sobotę na kawę do starej ciotki Kryśki wpaść nie chce. Ty do niej zadzwoń, ty jej powiedz żeby się więcej nie pokazywała!
- Kiedy nie mogę!
- Słyszy?
- Słyszę, ale...
- Powiedz jej, że ją z rodziny wyklęłam. Tak jej powiedz, tej łobuziarce tej!
Nika chciała dalej tłumaczyć kobiecie sytuację ale Net klepnął ją w ramię i odsunął na bok. Dziewczyna ustąpiła, choć patrzyła na drzwi z niewyraźną miną.
- Głupio tak zostawiać starszą panią w taki sposób - westchnęła, odwracając się przez ramię.
- Może i głupio - przyznał Felix - Ale gdybyśmy jej tak nie zostawili, ona też nie pozwoliłaby nam odejść.
- Myślę, że od dawna jej nikt nie odwiedzał - dodała dziewczyna - Zaczekajcie.
- Co ty... - zaczął Net, ale Nika już wracała do domku.
- Macie kartkę i długopis?
Felix ściągnął plecak i zaczął przegrzebywać.
- Mam pióro wieczne i notes. Tyle, że wiesz... - powiedział, zawieszając znacząco głos.
- Och, po prostu - Net wyrwał mu z rąk przedmioty i podał koleżance - Masz. Tylko nie dociskaj - dodał równocześnie z przyjacielem.
Blondyn przyglądał się z zaniepokojeniem, jak Nika manewruje piórem po notesie, a Net przedrzeźniał go, wykonując gesty i miny prezentujące skrajne przerażenie. Dziewczyna skończyła notować i widząc to parsknęła śmiechem. Wyrwała zapisaną stronę, podeszła i oddała nieco urażonemu zachowaniem przyjaciela Felixowi jego własność. Blondyn dla pewności przyjrzał się jeszcze stalówce, ale nie zauważył nic złego, więc odetchnął i zakręcił pióro. Net podniósł leżący na ziemi naostrzony kijek i przyjrzał się końcowi z wytrzeszczonymi oczyma z odległości kilku centymetrów, udając że dyszy z wrażenia. Podmuchał na niego i ostrożnie wsadził do kieszeni.
- To wcale nie jest śmieszne. - burknął Felix- Naprawdę dobre pióro wieczne może kosztować od ponad pół tysiąca nawet do ponad dwóch tysięcy tysięcy złotych.
- Co ty w ogóle notowałaś? - brunet udał, że nie dosłyszał słów przyjaciela
- Zapisałam sobie adres. Przyjdę do niej kiedyś.
Obaj chłopcy spojrzeli na nią zaskoczeni.
- No co? - wzruszyła ramionami - Starszym ludziom trzeba pomagać.
- Słyszałaś ją - odrzekł Net - Ma przyjść Martusia, czy jakoś tak
- Miała - poprawiła go - Może staruszka jest chora i nikt nie chce z nią spędzać czasu i się nią zajmować.
- Niby na co miałaby być chora?
- Nie wiem - Nika zaczęła już się irytować niedomyślnością chłopaka - Pomyślmy, na co mogą chorować starzy ludzie? Może, na przykład, na Alzheimera?
- OK, OK! - Net uniósł ręce w obronnym geście - Dżiss, nie krzycz na mnie, wiesz jak ja reaguję na przejawy agresji.
- Wiem - zaśmiała się - piszczysz jak mała dziewczynka i uciekasz, byle dalej.
- Ja nie piszczę jak mała dziewczynka! - Pisnął jak mała dziewczynka Net.
Felix i Nika roześmiali się i spojrzeli na Neta, który poczerwieniał i postanowił nie kontynuować dyskusji. Przyjaciele postanowili nie wchodzić już nigdzie po słodycze, lecz wrócić do domów i porównać zdobycze zresztą klasy w poniedziałek. Konkretnie to chcieli pójść do Felixa, by obejrzeć film. Felix nastawiał się na obejrzenie „Mechanicznej pomarańczy”, a Nika miała nadzieje, że obejrzą „Pianistę”. Net za to pewien był, że Felix i Nika ulegną i tym razem uda się obejrzeć „Paranormal Activity 3”. Za następnym zakrętem wpadli na Aurelię i Lucjana.
- O, cześć! - Zaskoczone dziewczyny na sekundę zapomniały, że za sobą nie przepadają. Po chwili uśmiechy znikły jednak z ich twarzy.
- Jak idą zbiory? - spytał Felix.
W odpowiedzi Lucjan uśmiechnął się i pokazał dwa zapełnione worki.
- Tyle zebraliśmy. - Powiedział. Po chwili zastanowił się i dodał - No, po prawdzie to Aurelia zadzwoniła do ojca i poprosiła, żeby kupił dziesięć kilo cukier... Au! - skrzywił się, bowiem wyżej wymieniona nastąpiła mu boleśnie obcasem na palce u nóg.
- A jak wam idą? - zapytała (raczej samozwańcza) piękność klasowa, trzepocząc rzęsami w kierunku Neta.
Przyjaciele spojrzeli po sobie, i nieśmiało wyciągnęli worki, czując, jak czerwienieją im twarze.
- Ale u nas przynajmniej nikt nie oszukiwał! - powiedziała Nika.
- Jak to „u nas”? - spytał Net, a Nika wwierciła się w niego spojrzeniem - Gramy do jednego koszyka, nie? Wszyscy pojedziemy na wycieczkę.
- Właśnie! - dodała Aurelia, uśmiechając się do niego - Powinnaś się cieszyć. W końcu inaczej w ogóle nie byłoby cię na nią stać.
- Mieliśmy zbierać słodycze, a nie je kupować!
- I co? - zadrwiła druga dziewczyna - Grasz uczciwą i sprawiedliwą, a szkoda ci pieniędzy na dzieci z domu dziecka? Ach, nie! - udała olśnienie - Zapomniałam. Nie masz ich!
- Ej, weź z niej zejdź, co? - Lucjan podniósł głos - Oboje wiemy, że ty też nie dała byś ani grosza na dom dziecka, gdyby nie ta cała wycieczka.
Nika spojrzała na niego z wdzięcznością i przeniosła wzrok na swojego chłopaka. Net akurat czyścił chusteczką ekran smartfona i nic nie wskazywało na to, by zamierzał się odezwać. Prawdopodobnie w ogóle nie zwrócił uwagi na tekst Aurelii. Sama Aurelia zignorowała chłopaka i uśmiechnęła się szeroko, próbując naśladować profesjonalny uśmiech stewardessy, którą miała nadzieję w przyszłości zostać. Nice jednak ten uśmiech nieodparcie skojarzył się z modliszką uśmiechającą się do partnera na sekundę przed pożarciem go.
- W każdym razie, urządzam we wtorek takie małe coś. Urodziny.
- Co? - Net dopiero teraz powrócił do rzeczywistości.
- Urodziny. Imprezka. Wiesz, muzyka, taniec, tort, zabawa, fajni ludzie, prezenty - odparła Aurelia, kładąc szczególny nacisk na słowa „fajni” i „prezenty”. - Jak chcesz, możesz wpaść.
- Spo...
- Nawet nie myśl, że on do ciebie przyjdzie! - przerwała Nika
- Ty się lepiej nie wtrącaj, bidulo! - Aurelia spojrzała na nią z niechęcią. - Więc jak?
- Eemmm... - Net wodził wzrokiem od jednej do drugiej.
- Ty w sumie też możesz wpaść - Aurelia straciła zainteresowanie nim i podeszła do Felixa - jesteś wystarczająco fajny.
- Dzięki, nie. - odparł chłodno blondyn.
- Co!? - Aurelia po raz pierwszy była wyraźnie wybita z rytmu. - Dlaczego?
- Dlatego, że Felix też ma we wtorek urodziny. I też urządza imprezkę! - Nika objęła przyjaciela ramieniem
- Że niby ja? - zdziwił się chłopak
- No wiesz, w końcu jest trzeci listopada, nie? - Nika spojrzała na niego znacząco.
- Em... Ach, tak! Racja! Zapomniałem!
- Zapomniałeś o własnych urodzinach? - Net spojrzał na niego ze zdziwieniem, po czym skrzywił się, bo Nika stanęła mu na nogę. - Auć!
Tymczasem na twarz Aurelii wrócił już uśmiech Stewardessy\Modliszki.
- Spoko. Jak chcesz. A ty? - znów spojrzała na Neta.
- Net przyjdzie do mnie - odparł za niego Felix - Obiecał przynieść dobrą muzykę.
Net, sądząc po minie,raczej nie uważał, by kiedykolwiek obiecywał coś takiego przyjacielowi, jednak nie zdążył wyrazić protestu, bo uprzedziła go w wypowiedzeniu się dziewczyna Lucjana.
- Trudno. Wiesz, nie chcę, żeby ci było przykro, ale i tak nie masz ze mną szans.
- Niby w jakim sensie? - spytał Felix
- Normalnie. U mnie będzie więcej i fajniejsi ludzie,większy tort i lepsza muzyka. Tata rozmawia z paroma zespołami, żeby dały na moich urodzinach prywatny koncert. Także wiesz, o co chodzi. Nikt do ciebie nie przyjdzie, bo wszyscy będą u mnie. No, może poza nimi - wskazała na Neta oraz Nikę.
- Oni mi wystarczą.
- Jak tam sobie chcesz. Tak czy inaczej, moja imprezka będzie lepsza.
- Nieprawda! - krzyknęła Nika - Właśnie, że to imprezka u Felixa będzie lepsza!
Druga dziewczyna wybuchnęła śmiechem, ale zaraz spoważniała.
- Zobaczymy.
- Zobaczymy. - przytaknęła Nika.
Przez chwilę wpatrywały się w siebie nienawistnie, po czym Aurelia chwyciła Lucjana za rękę i odeszła, kręcąc barkami. Lucjan rzucił jeszcze przyciszone „sorry” i zniknęli za kolejnym zakrętem patyk jak gdyby nigdy nic uniósł się z kieszeni Neta i odleciał do tyłu, przy okazji zahaczając o jego ucho i niemal ściągając okulary.
- Au! No za co to, no!?
- Nic. Przypadek. - powiedziała Nika, zabijając go spojrzeniem. Czując, co się szykuje, Felix zajął się obserwowaniem lotu ptaków.