<

Zobacz wyniki ankiety: Jak oceniasz opowiadanie

Głosujących
8. Nie możesz głosować w tej sondzie
  • No matko, no nie... no... No matko, co to niby jest!? (1)

    0 0%
  • Boże, co za grafoman! Mój pies lepiej pisze. (2)

    0 0%
  • No, nie jest tak źle (3)

    1 12.50%
  • Dobre, ale... (4)

    0 0%
  • Bardzo dobre (5)

    7 87.50%
+ Odpowiedz w tym wątku
Strona 2 z 5 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 11 do 20 z 41
  1. #11
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    Dec 2013
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    147

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika: Światło i Cień

    Hah, widzę że spodobała wam się scenka ze starszą kobietą Cóż, w dużym stopniu wzorowana jest na moim autentycznym przeżyciu, tylko, że w moim przypadku staruszka zaczepiła mnie na ulicy pytając, czy nie widziałem nigdzie jej wnuczki. Przez bite dziesięć minut nie byłem w stanie namówić jej, by chociaż opisała, jak ta wnuczka wygląda, a na koniec, po tych dziesięciu minutach wnuczka - na szczęście - sama się znalazła.

    Cóż, drugi fragment/rozdział udało mi się dokończyć dość szybko, ponieważ sporą część miałem już zapisaną, gdy wstawiałem tu pierwszy. Trzeci jednak raczej nie ukaże się tak szybko, ponieważ mam zapisane chyba niecałe pół strony, które i tak mi się nie podoba, a na dodatek od jutra wracam do szkoły.


    II.
    Dyrektor magister inżynier Juliusz Stokrotka wyglądał przez okno. Tak przynajmniej mógł pomyśleć ktoś, kto nie wiedział, co dzieje się w dyrektorskiej głowie. Nieee, dyrektor magister inżynier Juliusz Stokrotka obserwował. Do szkoły wchodziło coraz to więcej uczniów, a przed bramą, pod opieką wychowawców klas pojawiało się coraz więcej wypełnionych słodkościami worków. Szczerze mówiąc, ilość słodyczy, jakie przynieśli ze sobą uczniowie poruszyła go zarówno pod względem pozytywnym, jak i negatywnym. Z jednej strony, wyglądało na to, że wreszcie udało mu się zmotywować uczniów do podjęcia oddolnej działalności społecznej, co próbował uzyskać od dawna. Z drugiej zaś dyrektor przygnębiony był tym, że mimo iż szkoła już któryś rok z rzędu wspierała sierociniec Eleonory Chrubieszczak - którą, notabene, dyrektor poznał i uważał za bardzo sympatyczną, ciepłą osobę. Z pewnymi Zasadami, ale naprawdę sympatyczną. - uczniowie zmobilizowali się do przynoszenia tak wielu rzeczy dopiero, gdy w zamian została im obiecana nagroda. Oznaczało to, że nie czuli się w obowiązku do pomagania innym, jeżeli nie płynęła z tego korzyść także dla nich. Dyrektor podrapał się po łysinie. Z tym całą pewnością należało coś zrobić, uświadomić uczniom, jak ważna jest bezinteresowna pomoc. Może wdrożyć jakiś projekt? Chociaż Stokrotka aż drgnął, gdy przypomniał sobie reakcję uczniów na próbę wdrożenia projektu Okropnie Dobra Szkoła przed kilkoma miesiącami. Skończyło się to protestami uczniów oraz buntem przeciw władzy szkolnej. Jednak był gotów podjąć wszystkie możliwe kroki. Nawet zadzwonić do muzeum hydrauliki i odwołać zaplanowaną wycieczkę dla zwycięskiej klasy. To należy przemyśleć. A na razie... dyrektorowi właśnie zapaliła się nad głową jarząca lampka okrążona napisem "Geniusz€".
    ******
    Pani Pumpernikiel krążyła między olbrzymią wagą, a marznącym tłumem uczniów przy bramie szkoły.
    - Klasa 1C zebrała 15,6 kilograma słodyczów. - oznajmiła i zapisała dane w notesie.
    - Zimno! - odparła chórem 1C.
    Stojący niedaleko Cyryl Borkowski popatrzył na klasę z niechęcią i nachylił się do, tym razem ubranej na zielono, plastyczki.
    - Co za mięczaki.
    - Och, nie strofuj ich tak, Cyrylu. - Nauczycielka uśmiechnęła się - Nie każda dusza wytrzymuje nacisk materializmu płynącego z otaczającego świata.
    - Nonsens, Zuz...anno. Zapewniam, że nie chodzi tu o żaden... materializm. To zwykłe mięczaki są, i tyle. Dwie godziny treningu pod moją opieką szybko by ich rozgrzały.
    Tymczasem Felix, Net i Nika stali nieco dalej, i jak większość uczniów przytupywali już z zimna. Pani Pumpernikiel nie spieszyła się tymczasem, i załadowała na wagę dopiero połowę worków klasy drugiej a.
    - Czy wszyscy są na dworze? Nie brakuje nikogo? - pytała ich wychowawczyni.
    - Nie wszyscy. Proszę spojrzeć tam - Net dyskretnie wskazał stojącego w oknie dyrektora Stokrotkę.
    - To nieuczciwe - niespodziewanie poparł go Gerald - Dlaczego my wszyscy musimy tu stać i marznąć, a dyrektor siedzi sobie w ciepłym gabinecie?
    - No wiesz... - Pani Chaber chwilę się zastanawiała, po czym nagle oświadczyła - Nie wiem. Czasami po prostu brak mu wyczucia sytuacji. Klaudia, co ty teraz robisz?
    Dziewczyna uniosła wzrok i przez chwilę zdawała się nie wiedzieć, gdzie w ogóle jest.
    - Maluję paznokcie. - odpowiedziała krótko i wróciła do zajęcia.
    Nauczycielka pokręciła głową i przeszła na koniec szeregu. Felix spojrzał na zegarek. Net również chciał się nachylić, lecz przypomniał sobie, że nic nie rozumie z masy wskazówek tykających z różną częstotliwością.
    - Jest 8:32 - zauważył blondyn - Pani Pumpernikiel dopiero kończy z klasą 2C, więc raczej przepadnie nam dzisiaj pierwsza lekcja.
    - To informatyka, więc osobiście nie narzekam - odparł jego przyjaciel - Wolę stać tutaj jeszcze choćby i pół godziny niż spotkać się z przedstawicielem gatunku ameby informatycznej.
    - Ekhem. - Nika szturchnęła go w ramię i wskazała na Eftepa, przechodzącego zaledwie kilkanaście kroków dalej w tę i z powrotem i patrzącego na uczniów z wyższością, a nawet delikatną pogardą.
    - Trzecia A, worki przed siebie. - oznajmiła wreszcie pani Pumpernikiel. Po kilku minutach okazało się, że klasa Felixa, Neta i Niki uzbierała w sumie 23,5 kilograma i prowadziła w tabeli. Teraz wyprzedzić ich mogła już tylko 3B.
    - Widzisz mała? - uśmiechnął się Net - Czyli 10 kilogramów od Aurelii jednak się na coś przydało.
    - Wyprzedzamy drugą klasę tylko o cztery - odparła sucho dziewczyna
    Eftep tymczasem wyprężył dumnie pierś, i oczekiwał ogłoszenia wyników. Również przedstawiciele obydwu klas konkurowali w zakresie bardziej zwycięskich min. Kobieta dopchała wszystkie słodycze, spojrzała na wagę i oznajmiła.
    - Klasa 3B zebrała 23,4 kilograma słodyczów.
    Uśmiechy uczniów klasy 3B szybko zeszły, a klasy 3A jeszcze się rozszerzyły.
    - Jak to!? - zapytał głośno Eftep. - Jestem pewien, że coś jest nie tak z tym wynikiem. Musi być inny.
    Pani Pumpernikiel westchnęła teatralnie, podeszła do urządzenia, poprawiała chwile to i owo, ułożyła worki nieco inaczej i przyznała nauczycielowi rację:
    - Faktowo. Teraz jest 23,3 kilograma.
    - Ale...ale - Informatyk rozpaczliwie bronił się do ostatka - może coś jest nie tak z tą wagą!? Niby dlaczego wyświetla dwa różne wyniki?
    - Nie, jest sprawnicza. Sam chciał, to niech teraz nie histeryje. Rozejsć się do klas!
    Uczniowie nie czekali, aż powtórzy. Cały tłum jednocześnie poszedł ku wejściu do szkoły. Net kroczył z dumą, niby przypadkiem przecinając drogę wściekłemu nauczycielowi.
    ******
    Dyrektor wpadł do pokoju nauczycielskiego z miną, która mogła sugerować skrajne oburzenie. Lub obustronny paraliż twarzy. W każdym razie, udało mu się zwrócić na siebie uwagę grona pedagogicznego. Udał, że nie zauważa, jak Cyryl Borkowski chowa do kieszeni karty. Większość nauczycieli popatrzyła na niego z ciekawością zmieszaną ze znużeniem. Tego typu napady zdarzały się dyrektorowi zwykle raz na dwa tygodnie, czasem rzadziej. Zwykle też zaczynał jąkać się w ciągu drugiego zdania swojej wypowiedzi, w ciągu trzeciego wyraźnie się gubił, a po czwartym wymyślał sobie wymówkę typu „zapomniałem coś powiedzieć sekretarce”i czym prędzej wychodził z pokoju. Cecylia Bąk patrzyła za to na niego z wyraźnym uwielbieniem. Cedynia spał.
    - Należy nauczyć dzieci pomagania innym. - powiedział oficjalnym tonem.
    - Przecież pomagają - odezwał się Czwartek - przynieśli w sumie prawie sto osiemdziesiąt kilo słodyczy dla domu dziecka. To absolutny rekord, odkąd prowadzimy zbiórkę.
    - Wiem, ale - dyrektor oparł się o biurko i powiódł zdecydowanym spojrzeniem po podwładnych. Zgodnie z "€žPoradnikiem naturalnego przywódcy" okazywał im właśnie wyższość i wzbudzał szacunek - chodzi o to, że zrobili to wszystko nie bezinteresownie, ale żeby wygrać nagrodę w postaci wycieczki. Właśnie, która klasa wygrała?
    - Moja - odezwała się powoli pani Jola - Klasa 3A. O co chodzi?
    - Doszedłem do wniosku, że najlepiej będzie, jeżeli zorganizujemy dla uczniów warsztaty - dyrektor z zaciętą miną zaczął przechadzać się po pokoju nauczycielskim, wokół złączonych stołów przy których siedziała reszta ciała pedagogicznego. Nauczyciele co chwilę obracali głowy, by utrzymać go w polu widzenia. Stokrotce, nie wiedzieć dlaczego, bardzo się to spodobało. - Dotyczące tego tematu. Początkowo uznałem, że powinni je przeprowadzać nauczyciele. Jednakże do głowy przyszedł mi pewien pomysł, i postanowiłem, że najsprawiedliwiej będzie, jeżeli przygotuje je klasa, która wygrała wycieczkę do muzeum hydrauliki.
    - Dokąd? - pani Jola zrobiła wielkie oczy. - No nie wiem. Moja klasa najbardziej się postarała i zebrała najwięcej słodyczy. Niby w jaki sposób sprawiedliwe wobec nich ma być dołożenie im kolejnego obowiązku?
    - Nonsens, droga Jolu - wyszczerzył się Eftep - Twoja klasa ma, widać, największe wyczucie i wiedzę w takich kwestiach. Zdecydowanie to ona powinna zorganizować takie warsztaty, by wyedukować reszcie nieuświadomionych uczniów, jak ważne jest bezinteresowne niesienie pomocy słabszym.
    - Myślałem, że to my jesteśmy od tego, żeby edukować młodzież, a nie inni uczniowie. - zauważył chłodno Czwartek
    - Jerzy ma rację - Stwierdziła Konstancja - Nie możemy rezygnować ze swoich godzin lekcyjnych. Po pierwsze, ledwo się wyrabiamy z programem, a po drugie oni i tak nie chcą się uczyć i dostają beznadziejne oceny. Ci lenie nawet nie znają podstawowej wiedzy geograficznej. Nie to, że ci wypominam, Jolu, ale żaden uczeń z twojej klasy nie zaliczył ostatniego sprawdzianu z poziomu urbanizacji w Japonii i Chinach.
    - Możemy zawsze zorganizować te warsztaty po lekcjach. - zauważył Czwartek.
    - Nie ma mowy - tym razem to Borkowski się odezwał - My też chcemy mieć czas wolny. Ciągle go marnujemy, pomagając im jak możemy, a te ciamajdy mają go aż nadto, i wychodzą z nich ciepłe kluchy, nie potrafiące zaliczyć biegu z przeszkodami na dwa kilometry po szkolnych korytarzach. Niby dlaczego mamy jeszcze się dla nich poświęcać?
    Czwartek chciał chyba jeszcze coś powiedzieć, ale uprzedziła go pani Jola.
    - Dobrze, zgadzam się. Zrobimy to. Ale żeby było uczciwie, proszę o czas do przygotowań. Jestem gotowa zostawać z nimi po lekcjach.
    - Niech będzie. - Zastanowił się dyrektor - Od poniedziałku do środy na ósmej lekcji jest wolna sala gimnastyczna. Możecie przychodzić tam ćwiczyć. Warsztaty zorganizujemy na koniec miesiąca. - Stokrotka otworzył drzwi. - Ach, zapomniałem. Robię update szkolnej sieci, i przy okazji wezwałem komputerowców by sprawdzili komputery w sali informatycznej - Eftep wydał z siebie ciche kwęknięcie - Możliwe, że mogą wystąpić drobne kłopoty. Jeżeli zauważycie na korytarzu coś niezwykłego, to pamiętajcie, że to najprawdopodobniej tylko zbłąkane piksele.
    *******
    W domu państwa Polonów panowała dziwna atmosfera, którą można by określić jako nerwowo-radosną. Net przegrzebywał stosik z horrorami, Felix i Laura przygotowali jedzenie w kuchni, a Nika nakrywała do stołu i przenosiła gotowe jedzenie. Caban krążył między wszystkimi, wciąż domagając się miziania. Dobrze stało się, że akurat na ten dzień tata Felixa zaprosił mamę i rodziców Neta do jakiejś restauracji
    - Nasi starzy wrócili do pracy w IBN-ie i Herman powierzył im coś, co nazywają „projektem życia”. - mruknął Net w kierunku Niki - Poszli to oblewać, więc Felix ma wolną chatę.
    - Cieszę się, że się cieszysz, ale to nie tłumaczy, dlaczego wszyscy pracują, a ty się obijasz - odparła przyjaciółka, stawiając na stole miskę z popcornem.
    - O czym ty mówisz, kobieto!? - Net całkiem dobrze udał wzburzenie - Ja się obijam!? Ja wykonuję bardzo ważną misję wybrania filmu na wieczór.
    - Pokaż. - Dziewczyna nachyliła się nad płytami. - No tak. "€žPiła", "€žObcy"€, "Paranormal Activity 3"€... przecież oglądaliśmy w sobotę, "€žEgzorcysta"€, "€žAmityville Horror" i - nachyliła się bliżej - "€žMordercza Opona"€!?
    - Klasyk niezależnego pastiszu horroru - zachwalał Net - Opona o zdolnościach paranormalnych prześladuje Francuską kobietę i jest gotowa zniszczyć każdego, kto jej w tym przeszkodzi.
    Nika popatrzyła na niego, spodziewając się, że wybuchnie śmiechem.
    - Brzmi głupio - powiedziała - Nawet jak na horror.
    - Ej! - Net wycelował w nią groźnie palec - Nie obrażaj horrorów, kobieto, dobra!?
    Laura weszła do pokoju, niosąc wazon z zupą.
    - Oj! - podniosła się Nika - Zapomniałam.
    - Nie szkodzi - uśmiechnęła się Laura - Dam radę.
    - Nie, czekaj, już ci pomogę.
    Dziewczyny wyszły z pokoju, a Net, nie mając pomysłu, co robić, wzruszył ramionami i poszedł za nimi. W kuchni zastali Felixa, przyglądającemu się jednej z kilkunastu chyba maszyn kuchennych stojących na blatach szafek.
    - Strasznie piszczy przy działaniu.
    - Ale przecież dasz radę to naprawić, prawda? - spytała Laura.
    - Mój mąż jest wszystko w stanie naprawić, prawda, Henry? - Szepnął teatralnie Net
    Felix spojrzał na niego ciężko. W tej samej chwili rozległo się pukanie do drzwi. Nika, która była najbliżej wyjścia, poszła i otworzyła drzwi. Po chwili wróciła do kuchni, razem z Gilbertem i Zosią.
    - Wszystkiego najlepszego - Gilbert uścisnął dłoń Felixa tak, że aż tamten się skrzywił, i wręczył mu malutki pakunek - To dla ciebie. Wspólny prezent ode mnie i od Zośki. Sorki, że nie przyszła.
    - Przecież tu jestem. - zauważyła stojąca za nim Zosia
    Gilbert odwrócił się.
    - Faktycznie. - Przyznał - Kiedy przyszłaś?
    - Cały czas szłam obok ciebie.
    - Naprawdę? - Chłopak wydawał się szczerze zdumiony - Nie zauważyłem cię.
    Zosia spuściła tylko wzrok i podeszła do Felixa. Objęła go delikatnie.
    - Najlepszego - powiedziała cicho.
    - Dzięki - uśmiechnął się Felix.
    Zosia powiedziała cicho jeszcze coś, ale tego już chłopak nie zrozumiał. Odeszła, obdarzając Laurę krótkim spojrzeniem i schowała się z powrotem za Gilberta.
    - Idźcie do pokoju - uśmiechnęła się Nika - Zaraz dołączymy.
    - Aha! - zreflektował się Net i wyjął coś z kieszeni - Płyta z muzyką - powiedział
    Felix tymczasem otworzył prezent od Gilberta i Zosi i uśmiechnął się szeroko.
    - Co to? - spytał Net - Papier do kasownika?
    - Naboje do pióra wiecznego - odparł - W piętnastu różnych kolorach. Kosztowały pewnie sporo.
    - E, tam - Gilbert wychylił głowę przez framugę drzwi - Ojciec znalazł całe pudło na drodze, wypadło z samochodu firmy kurierskiej, to zaniósł do domu. Pomyślałem: przyniosę, co się mają marnować.
    Rozległ się dzwonek do drzwi i Nika wprowadziła do salonu Oskara i Wiktora. Chłopcy wręczyli Felixowi gruby tom zatytułowany€ž"Wielka księga robotyki"
    - Wszystkiego najlepszego z okazji nieurodzin - rzekł Oskar, a Felix spojrzał na niego zdziwiony, więc dodał - Daj spokój, domyśliliśmy się, że chcecie po prostu dopiec Aurelii. I dobrze, należy jej się, wyjątkowo grubiańsko się ostatnio zachowuje. Nawet jak na nią. Zresztą, już raz miałeś w tym roku urodziny, prawda?
    - To były imieniny. - Mruknął tylko Felix, nie licząc w ogóle, że chłopak wreszcie to przyjmie do wiadomości.
    - Zapamiętaliśmy inwazję tych konstrukcji, co ożyły i wyszły z piwnicy podczas twojej ostatniej imprezki, i tak pomyśleliśmy, że cię to zainteresuje i damy ci z okazji nieurodzin. A Aurelia przy okazji się wścieknie. - powiedział Wiktor - Właśnie - ściszył głos - Nie to, żeby coś, ale tym razem wszystko wyłączyłeś?
    - Słusznie - powiedział Felix, przeglądając z zainteresowaniem ilustracje - Dzięki. I spoko, dwa razy sprawdzałem, tym razem nie będzie żadnej inwazji.
    - Też się domyśliłem - rzucił Gilbert, znów wystawiając głowę przez framugę - przecież urodziny w drugiej klasie obchodziłeś w innym terminie, a nie sądzę, żeby przez rok zmieniła się ich data.
    - Em...
    - To co - Oskar zatarł ręce - Odpalamy muzę?
    - Jasne! - Net chwycił płytę i pędem pobiegł do salonu. Po drodze zahaczył nogą o stół, przez co na ziemię spadła miska z dipem. Nika spojrzała na niego karcąco, więc uśmiechnął się niewinnie.
    - Zaraz posprzątam - mruknął Felix - Skonstruowałem ostatnio robota specjalnie do takich akcji. Włączaj tą muzykę.
    Net skinął głową. Podłączył wieżę do prądu, włożył płytę i nacisnął play. Coś strzeliło, błysło, a w całym domu zgasło światło. W związku z tym, że na dworze się ściemniało, zostali niemal w całkowitej ciemności.
    - Stary - Net zwrócił się nieśmiało w stronę Felixa - Wiem, jak to wygląda, ale przysięgam ci, że tym razem to naprawdę nie ja.
    - Pewnie jakaś awaria . - odparł w zamyśleniu tamten - W piwnicy mam zapasowy agregat prądotwórczy. Net?
    - Co!? - oburzył się brunet - Niby dlaczego to ja mam iść?
    - Nie mogę przecież zostawić gości w takiej sytuacji.
    - Ale... ale Nika...
    - Muszę pomagać Felixowi w przyjmowaniu gości - odparła spokojnie dziewczyna - Zapewne jeszcze ktoś przyjdzie.
    Chłopak zauważył na sobie rozbawione spojrzenia kolegów z klasy
    - Nie,no spoko, pójdę. Nie myślcie sobie, że ja jestem jakiś tchórz, czy coś. Gdzie niby jest ten agregat?
    - Stoi pod stolikiem, naprzeciw mojego biurka.
    - A jakaś latarka?
    - Nie znajdę przecież teraz. Świeć sobie telefonem.
    Net już-już miał zaprotestować, ale przypomniał sobie, że dziwnie będzie to wyglądało przed kolegami z klasy. Pokiwał niechętnie głową i ruszył w kierunku zejścia do piwnicy. Wyjął z kieszeni swojego smartfona i przyjrzał się mu dokładnie.
    - Świeć sobie telefonem, też mi coś - sarknął cicho.
    Podszedł do drzwi i otworzył je. Schody prowadzące w dół wydawały się w tej ciemności nie mieć końca, niknęły w ciemności.
    - Przepraszam, czy ma pan pożyczyć kilo prądu? - zażartował, by dodać sobie odwagi
    Westchnął i postąpił na pierwszy stopień. Zaskrzypiało, i chłopak miał wrażenie, że zaraz wszystkie stopnie się zawalą, a on spadnie w przepaść.
    - Znalazłeś już ten agregat? - Usłyszał Felixa
    - Dopiero schodzę! Nie poganiaj mnie, człowieku, bo się zestresuję! - odkrzyknął.
    Używając smartfona jako latarki, powoli i ostrożnie stawiał kolejne kroki na skrzypiących, drewnianych schodach. Wreszcie dotarł na sam dół. Wtulił nieco dół twarzy w bluzę, bo tu, na dole było mu zdecydowanie zimniej niż na górze. Poczuł też dziwny zapach, przypominający odór nieświeżej kapusty, choć też nie do końca. Zanotował sobie, by po imprezce wypomnieć Felixowi, że należy po sobie sprzątać, i rozejrzał się po pomieszczeniu. Piwnica wydawała mu się kilkukrotnie większa niż za dnia, a konstrukcje Felixa, te dokończone i te niedokończone, obserwować go i czyhać na niego. A na większym z dwóch znajdujących się w pokoju stołów leżała... głowa. Chłopak niemal krzyknął, gdy to zobaczył. Podszedł bliżej, i zauważył, że głowa nie należała do człowieka, a raczej do robota. Felix miał przecież dokończyć montowanie nowej dla Golema-Golema, bowiem poprzednia została zniszczona w dość nieprzyjemnych okolicznościach. Odetchnął z ulgą. Starając się nie potknąć o leżące tu i ówdzie części maszyn, skierował się w stronę stolika, pod którym miał leżeć agregat. Przykucnął i zajrzał. Agregat był tam, lecz leżał pod samą ścianą, co oznaczało, że będzie musiał wejść pod stół, by do niego sięgnąć. Spojrzał niechętnie najpierw na podłogę, potem na swoje spodnie i wsunął się pod stolik. Kiedy sięgał po urządzenie, niechcący zahaczył barkiem o spód stolika. Coś potoczyło się i pacnęło miękko obok niego na ziemię. Syknął i obrócił się, by zobaczyć co spadło, i odłożyć to z powrotem. Wtedy właśnie zobaczył to coś. Najprościej byłoby chyba powiedzieć, że to cień, z tym że nie był to cień na ścianie lub na podłodze, lecz stojący na dwóch nogach, tak jak człowiek, przy biurku Felixa. Rozglądał się, jakby szukając czegoś, lub będąc zagubionym. Na szczęście odwrócony był tyłem to chłopaka. W całym pomieszczeniu było już ciemno, lecz sylwetka tego stworzenia była całkowicie czarna, wydawało się, że gdyby spróbować zaświecić w nią latarką, światło nie przeszłoby na drugą stronę, tylko ugrzęzło w ciemności. Stwór wyglądał praktycznie jak człowiek i można by go nawet za niego uznać, gdyby nie ta całkowita ciemność, którą wydawał się być, i niepokój, który odczuwało się, patrząc na niego. Choć przecież nie robił nic złego, jego wrogie zamiary jakby pulsowały w powietrzu. Przerażony Net wjechał głębiej pod stolik. Najgorsze było to, że doskonale znał to uczucie swędzenia w nosie. Przypatrywał się stworzeniu, które zbliżyło rękę do Felixowego komputera. Jego dłoń przeniknęła przez peceta, i natychmiast ją cofnęło. Zachowywało się tak, jakby coś badało. Odeszło od komputera i zaczęło przyglądać się wynalazkom. Z podniesieniem teleskopowej drapaczki do pleców nie miało już problemu.
    - APSIK!
    Stworzenie w mgnieniu oka odwróciło się do niego. Przez może niecałą sekundę wpatrywało się w niego dwoma małymi, czerwonymi punkcikami po czym pisnęło głośno i chyba w ułamek sekundy pokonało dystans dzielący je od południowej ściany piwnicy, po czym po prostu w nią wbiegło. Dziwny zapach panujący w powietrzu zniknął, i a temperatura zaczęła jakby gwałtownie rosnąć. Net zerwał się spod stolika, przy okazji przewracając go i wszystkie leżące na nim gadżety, i w równie zaskakującym tempie dopadł do schodów, nie dbając już nawet o agregat. Zdawało mu się, że ta istota zaraz wróci tu ze wsparciem i wszystkie się na niego rzucą. Dobiegł do drzwi i szarpnął. Były zamknięte.
    - Mamusiu Boska... - zaczął walić w nie pięściami - Felix! Felix! Otwieraj! To nie jest śmieszne!
    Drzwi otworzyły w chwili, gdy znów miał walnąć w nie pięścią, tak, że z rozpędu nieomal się przewrócił.
    - Co jest? Znalazłeś agregat? - zapytał zaskoczony blondyn
    - Tam w piwnicy był jakiś potwór! - krzyknął Net
    Wszyscy popatrzyli na siebie z dziwnymi minami.
    - Żaden mój projekt nie spadł ci na głowę? - zapytał Felix.
    - Mówię poważnie! Nawet nie mogłem otworzyć drzwi! Szarpałem , i nic.
    - Otwiera się w tę stronę - Felix zademonstrował.
    - Ale... ale... coś tam było - upierał się Net.
    - Zdawało ci się - Nika objęła go delikatnie - W ciemności mózg czasami płata różne figle. Mnie też ostatnio wydawało się, że ktoś stoi w nocy nad moim łóżkiem i na mnie syczy. Zakryłam się kołdrą ze strachu, a jak się odkryłam, okazało się, że nic tam nie ma.
    - Nie. - odparł zdecydowanie chłopak - Tam ktoś... coś było. Oglądało wynalazki. Wiem, co widziałem. Hej... światło wróciło?
    - Przyszło na krótką chwilę przed tym, jak wybiegłeś z piwnicy - odparł Felix - Miałem do ciebie schodzić tam na dół.
    - Przyszło, bo on odszedł.
    - To niedorzeczne. - Odezwał się Oskar - Światło zniknęło, bo w domu pojawił się jakiś cieniowaty potwór, i wróciło, bo zniknął?
    - No, przecież mówię. Zresztą, skoro to takie niedorzeczne, to dlaczego pobladłeś? Hej, zaraz - Net wycelował w niego palec - Skąd wiesz, że potwór był... cieniowaty? Nie opisywałem go w ogóle.
    Oskar spojrzał na niego.
    - Nie mówiłem niczego takiego.
    - Jak to nie? - zapytała tym razem Laura - Dwadzieścia sekund temu.
    - Bardzo mi przykro - Oskar rozłożył ramiona - Ale naprawdę nie pamiętam.
    Ostatnio edytowane przez T-rex ; 06-01-15 o 21:12

  2. #12
    Zafascynowany FNiN Awatar Nubes
    Dołączył
    Mar 2013
    Płeć
    Posty
    271

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika: Światło i Cień

    Hej, to jest naprawdę świetne! Mam tylko jedną uwagę:
    niosąc wazon z zupą
    czy nie chodziło o wazę z zupą?
    Ja sobie poczytam, bo życie jest krótkie.

  3. #13
    Zainspirowany FNiN Awatar Beztroski Czwartoklasista
    Dołączył
    Jul 2014
    Płeć
    Posty
    125

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika: Światło i Cień

    T-rex, to jest genialne. Zapowiada się jeszcze lepiej niż twoje poprzednie dzieło "Projekt GROM". Koniecznie pisz dalej!

  4. #14
    Zaciekawiony FNiN Awatar Ninet
    Dołączył
    Nov 2014
    Płeć
    Posty
    40

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika: Światło i Cień

    No no no, Twoje opowiadania dorównują książkom (o KDM nawet nie wspomnę). To chyba najlepszy fanfick jaki czytałam na forum!

  5. #15
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    Dec 2013
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    147

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez Nubes Zobacz posta
    Hej, to jest naprawdę świetne! Mam tylko jedną uwagę: czy nie chodziło o wazę z zupą?
    Oczywiście że chodziło o wazę z zupą Znowu pomyliły mi się podobne słowa

  6. #16
    Super Moderator FNiN Awatar Jasti
    Dołączył
    Jun 2008
    Płeć
    Wiek
    31
    Posty
    2,728

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika: Światło i Cień

    Juz mialam ci wytknac, ze Net nic nie mowil o 'cieniowatosci', a tu sie okqzuje ze to jakis grubszy motyw no, no, historia zapowiada sie moim zdaniem naprawde ciekawie super wpasowujesz sie w styl i klimat FNiN, oby tak dalej

  7. #17
    Zainspirowany FNiN Awatar Złoty Jeż
    Dołączył
    Apr 2012
    Płeć
    Wiek
    24
    Posty
    89

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika: Światło i Cień

    Ej, to jest naprawdę przegenialne! I-z tempa w jakim rozwija się akcja- sądzę, że będzie dłuższe od innych, prawda?

  8. #18
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    Dec 2013
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    147

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika: Światło i Cień

    Cytat Zamieszczone przez Złoty Jeż Zobacz posta
    Ej, to jest naprawdę przegenialne! I-z tempa w jakim rozwija się akcja- sądzę, że będzie dłuższe od innych, prawda?
    Dziękuję Miło widzieć, że wielu osobom podoba się ten fanfik.
    A co do długości, to mam nadzieję, że podobnie jak poprzedni dojdzie do około 80 WORDowskich stron, może trochę więcej, lecz oczywiście zależy to w jakim tempie w późniejszych fragach potoczy się akcja główna i wątki poboczne - choć wiem już raczej, co się gdzie stanie, to może coś dodam, może coś odpadnie itd. Pierwsze dwa FF które napisałem mają około 40-50 stron, ale w ostatnich fragmentach zdecydowanie przyspieszałem akcję, bo się bałem, czy czytanie dłuższych forumowych opowiadań się wielu osobom po prostu nie znudzi, i jak teraz je przeglądam, to myślę że te "przeskoki" widać. Z drugiej jednak strony nie chcę też sztucznie przedłużać "życia" tego opowiadania niepotrzebnymi, wymuszonymi fragmentami, by było jak najdłuższe, i myślę, że jeżeli w pewnym momencie przeczucie podpowie mi, że doszedłem do jakiegoś punktu kulminacyjnego, że zrobiłem wszystko co zamierzałem a dalsze rozwijanie głównej fabuły tylko ją pogmatwa, to po prostu pozwolę mu się, że się tak wyrażę, prowadzić i zobaczę, co mi wyjdzie Czyli: mam nadzieję na opowiadanie może nawet trochę dłuższe niż poprzedniego, lecz czy takiej długości będzie - zależy to od tego jak bardzo natchnie mnie wena

  9. #19
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    Dec 2013
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    147

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika: Światło i Cień

    A zatem, przepraszam za raczej dość długą przerwę, ale jak mówiłem wcześniej - przede wszystkim szkoła. Zwłaszcza, że moi nauczyciele mają zwyczaj tym gorszego "przyciskania" im mniej jest dni nauki między dwoma wolnymi okresami. Dość powiedzieć, że na ferie z samego Niemieckiego mam 6 stron i referat... ekhem, sorry, zapędziłem się A zatem, nie przedłużając już - oto trzeci fragment opka.

    III
    Klasa 3A z niedowierzaniem wpatrywała się w wielki szyld z napisem "Muzeum Hydrauliki Wita!" Chyba jeszcze większą konsternację wzbudzała przybita niżej do drewnianej tabliczki karteczka z napisem "Regulamin". Na regulamin składały się tylko dwa zdania, a w zasadzie to nawet jedno, siłą na te dwa rozbite:


    1. Nie robić niczego.
    2. Chyba że Dyrektor wyrazi na to zgodę na piśmie.


    Pani Jola próbowała ustawić uczniów w parach, by mogła przeliczyć czy wszyscy są obecni. A że gimnazjaliści byli pod wrażeniem miejsca, choć niekoniecznie w pozytywnym znaczeniu tego słowa, to pary, które ustawiła na początku szeregu rozpadały się, zanim zdążyła ustawić te na końcu. W konsekwencji stali pod budynkiem już prawie dziesięć minut. Wreszcie nauczycielka odpuściła i przeliczyła ich pojedyńczo.
    - Tylko tędy przechodzimy, prawda? - Net spojrzał na nią błagalnie - Sto metrów dalej jest nowo otworzony aquapark?
    Pani Jola uśmiechnęła się, ale jakoś tak smutno.
    - Obawiam się, że nie. Dyrektor Stokrotka sam wybrał to miejsce dwa tygodnie temu.
    - Niech go pani nie słucha - poprosił Wiktor - Dosłownie dwa zakręty dalej jest pizzeria. Chodźmy chociaż tam.
    - Nie mogę - odmówiła wychowawczyni - Dyrektor wspominał mi coś dziś rano, że muzeum prowadzi jakiś jego znajomy z czasów liceum, a on chce mu pokazać młodzież ze swojej szkoły. No dobrze - klasnęła w dłonie, uspokajając na chwilę co gadatliwszych - Pamiętajcie, że mimo wszystko to jest muzeum. Zachowujemy się, jak przystało na inteligentnych ludzi. Chodźcie za mną.
    Weszli przez eleganckie, szklane drzwi. Jak wkrótce miało się okazać, szyld i drzwi były jedynym przejawem elegancji w całym muzeum. Przy biurku okraszonym czerwonym napisem "Recepcja" siedziała utleniona blondynka. Pani Jola, a za nią cała grupa podeszli do niej. Ponieważ niesprowokowana najwyraźniej nie miała zwyczaju zauważania gości, zaczęła nauczycielka.
    - Dzień dobry. - Przywitała się z uśmiechem. - Przyszliśmy z Gimnazjum numer 13 imienia Stefana Kuszmińskiego. Klasa 3A. Mamy zarezerwowane zwiedzanie.
    - Hęę? - druga kobieta spojrzała na nią, najwyraźniej poważnie zmęczona pracą. Było dwadzieścia po dziewiątej rano.
    - Mamy zarezerwowane zwiedzanie - powtórzyła głośniej, już bez uśmiechu pani Jola - Na wpół do dziesiątej. Czyli za dziesięć minut.
    - Aha! - dotarło do drugiej po dobrych pół minuty - Wycieczka! Zaraz sprawdzę - wystawiła ręce w kierunku klawiatury, lecz nagle zatrzymała się w połowie gestu i wyglądała, jakby się zawiesiła. Wszyscy popatrzyli po sobie, najwyraźniej poważnie żałując, że tego dnia nie zasymulowali choroby. Pierwszy zrozumiał Net. Pociągnął przyjaciół delikatnie za rękawy i wskazał coś brodą. W postawionym kto wie w jakim celu na małej półeczce na tylnej ścianie pomieszczenia lustrze łazienkowym odbijał się monitor komputera, wyświetlający właśnie informację o krytycznym błędzie systemu.
    - Błę... błą... chwi... - zaczęła recepcjonistka.
    - Czy coś się stało? - zapytała zaniepokojona nauczycielka.
    - Błą... cho... Chwileczkę - otrząsnęła się blondyna - Jakiś błąd. Powiadomię szefa, zapowiem was przez interkom.
    Dotknęła przycisku, starając się nie patrzeć na nikogo.
    - No cześć, skarbie. Wieczorek aktualny? - dobiegło z drugiej strony. Blondyna zacisnęła usta.
    - Są tu. - powiedziała cicho, starając się nie wyglądać na zmieszaną, lub, jeszcze lepiej, w ogóle nie wyglądać.
    - Kto!? - krzyk usłyszeli chyba wszyscy - Znowu urząd skarbowy!? Przecież mówiłem im, że właśnie mnie nie ma! Jestem na konferencji Kolekcjonerów Kolanek Odpływowych we Wrocławiu!
    - To nie oni! - Odkrzyknęła kobieta - To jakaś wycieczka. Wiesz... wie pan, z tego gimnazjum.
    - Aha. - odparł po chwili tamten - Aha. Zaraz będę.
    Recepcjonistka rozłączyła się i zajęła papierami leżącymi na biurku, próbując w ogóle nie dostrzec blisko dwudziestu osób stojących przed jej biurkiem. Zza drzwi obok niej wyszedł za to rudy, blady mężczyzna z delikatnym, również rudym zarostem. Cały jego ubiór, od bluzy po buty był koloru czerwonego. Jego wzrok odszukał panią Jolę i uśmiechnął się delikatnie.
    - Michał Prąłkięwicz - ukłonił się i ucałował jej dłoń - Dyrektor i przewodnik tego muzeum. Witam w naszych skromnych progach. Pani to zapewne Jolanta Chaber?
    - Zgadza się. - pani Jola nagle poczerwieniała i uśmiechnęła się wstydliwie.
    - Juliusz opowiadał mi o pani. Mówił, że zatrudnienie pani to jedna z jego najlepszych decyzji dyrektorskich. - Michał uśmiechał się szeroko, nadal trzymając dłoń pani Joli.
    - Och - powiedziała tylko pani Jola - Och...
    - Nasi goście powinni już zacząć zwiedzanie - odezwała się nieco zbyt głośno recepcjonistka.
    - Oczywiście - mężczyzna puścił dłoń nauczycielki i odwrócił się do klasy. Zaczął zupełnie innym tonem. - Proszę teraz zanieść okrycia wierzchnie do szatni. Proszę też wyłączyć bądź wyciszyć telefony komórkowe. Za chwilę rozpoczniemy naszą wędrówkę po pasjonującej krainie hydrauliki.
    Gimnazjaliści spojrzeli na siebie, ale postanowili nie informować go, jak głęboko interesuje ich ten temat. Felix, Net i Nika wyciszyli swoje telefony po czym weszli do małego i wąskiego pomieszczenia.
    - To mój wieszak! - awanturowała się Klaudia
    - Nie gadaj głupot - skarciła ją Aurelia. - Te wieszaki są publiczne. A teraz się odsuń, bo nie mam gdzie zawiesić kurtki.
    - Ale ja byłam tu pierwsza!
    - I co z tego!? Twoja kurtka jest tańsza niż moja, więc może sobie poleżeć na podłodze.
    Rzeczywiście, w pomieszczeniu były zaledwie dwa rzędy po dwanaście wieszaków każdy, a część była już zajęta zapewne przez rzeczy należące do pracowników. Felix, Net i Nika stanęli z kurtkami w rękach, nie wiedząc co robić, widząc, że wszystkie są już zajęte. Nika westchnęła i złożyła kurtkę a następnie położyła ją na krótkiej ławce leżącej pod ścianą. Za nią uczynili to Felix i Net
    - O, właśnie - Aurelia ściągnęła z wieszaka kurtkę Klaudii - Tam sobie ją połóż.
    - No, co ty!? - druga dziewczyna spojrzała na nią z przerażeniem - Przecież to dla plebsu!
    - O co chodzi? - zapytał ostro Michał Prąłkięwicz, wystawiając głowę przez drzwi.
    - Dziewczyny nie mają gdzie powiesić kurtek - odparł Felix.
    - Połóżcie je na ławce.
    - Ale - obie dziewczyny popatrzyły na ławkę z odrazą.
    - Żadne ale - przerwał mężczyzna - Mamy już pięć minut spóźnienia, a mam inne zajęcia, niż oprowadzenie bachorów przez muzeum. Coś mi się widzi, że nie zobaczymy dzisiaj Sali Toaletowej i Kanalizacyjnej.
    "I dobrze", chciał powiedzieć Net, ale na szczęście nie zdążył, bo mężczyzna zniknął. Kiedy wyszli, okazało się, że gestykulując tłumaczył coś pani Joli, która śmiała się na głos. Za to recepcjonistka patrzyła na to wszystko ze zgorszeniem. Kiedy wszyscy wyszli z szatni, dyrektor-przewodnik przestał się uśmiechać i przybrał profesjonalny wyraz twarzy.
    - Tędy wchodzimy. - pchnął niskie, karmazynowe drzwi. - Jako pierwszą zwiedzimy Salę Zaworów Zwrotnych.
    Przez następne blisko dziesięć minut Michał Prąłkięwicz z pasją w oczach opowiadał o rewolucyjnych możliwościach zaworów zwrotnych, pokazując im określone modele, między którymi przyjaciele, jak zresztą wszyscy uczniowie nie widzieli niemal żadnej różnicy. Tym bardziej nie mogli więc zrozumieć zasad ich działania. No, może Felix co nieco się orientował, a przynajmniej jako jedyny kiwał głową ze zrozumieniem, gdy przewodnik opowiadał o różnicy ciśnień, a nawet odpowiedział na pytanie o układy pneumatyczne. Trzeba jednak było przyznać, że pan Michał mimo ewidentnie nieprzyjemnego charakteru opowiadał z pasją, i co najważniejsze, dość ciekawie. Mimo, iż nikogo nawet nie interesowały na co dzień poruszane przez niego tematy, przez pierwsze dwie sale nikt nawet nie mruknął, że mu się nudzi. Wchodzili właśnie do trzeciej z nich, gdy ich przewodnikowi zadzwonił telefon. Przeprosił więc ich na chwilę i wyszedł odebrać. Usłyszeli jeszcze pytanie "Sylwia? Jak tam, kochanie, jutro idziemy do tego teatru?", po czym zostali sami w sali wypełnionej dziwnymi przedmiotami, z którymi większość z nich miała kontakt co najwyżej nieświadomie, a nawet gdy zauważyli jakiś przedmiot, który kojarzyli z widzenia, nie byli w stanie go nazwać.
    - Rety - mruknął Oskar - Nie wiedziałem, że ta kupa żelastwa ma swoje nazwy. Myślałem, że hydraulik to co najwyżej naprawia hydrant.
    - Naprawia też rury w domu, jak ci się popsują. - zauważył Lambert.
    - Nigdy mi się jeszcze nie popsuły.
    - Może wczoraj ci się popsuły, a ty zapomniałeś? - zasugerował ironicznie Net
    Felix tymczasem podszedł do jednego z raczej większych urządzeń leżących na półkach i przypatrzył mu się uważnie, z bliska przez szybkę.
    - Uważaj bo zaraz tam wpadniesz. - rzucił Net
    - Napęd hydrauliczny - stwierdził tylko blondyn, ignorując kolegę
    - Niesamowita sprawa, stary. Pewnie nawet wiesz, jak działa?
    - Oczywiście, że wiem. Na podstawie prawa Pascala...
    - Nerd.
    Brunet rozejrzał się po pomieszczeniu i jego wzrok padł na sporej wielkości czerwony zawór przymocowany do ściany za nim. Zbliżył się. Zawór był przymocowany nieco powyżej wysokości jego głowy.
    - A ciekawe dlaczego ten nie jest za szybką? - zapytał, wskazując na niego.
    Stanął na palcach, wysilił się i złapał go oburącz. Przeleciało mu przez myśl, że może to jednak nie jest dobry pomysł i należy się zastanowić. Zastanawiał się więc przez ćwierć sekundy, po czym zaczął nim kręcić.
    - Powinien być zabezpieczony tak jak pozostałe. Może służy do jakichś demonstracji?
    - Net - powiedziała pani Jola - To chyba wcale nie jest część ekspozycji. Lepiej to puść
    - Spokojnie, psze pani. - chłopak machnął jedną ręką - Co może być w muzeum, jak nie ekspozycja?
    - Net, rzeczywiście - odezwała się Nika - lepiej nie. Tylko będą kłopoty.
    - Mała, nie przesadzaj. Jeżeli jest to zawór demonstracyjny, to jest to zawór demonstracyjny. Co za różnica, czy kręcę ja, czy dyrektor przewodnik? Niby jakie mogą wystąpić kłopoty?
    Jakie mogą wystąpić kłopoty, Net dowiedział się zaledwie jeden pełny obrót zaworu później. Odpowiedź nadeszła jednocześnie z przeraźliwym dziewczęcym krzykiem z tyłu i strumieniem wody z impetem zalewającym mu twarz.
    ******
    Szli wstrząsani dreszczami, trzymając w rękach kurtki, z którymi ich wyrzucono. Michał Prąłkięwicz osobiście zrobił im grupowe zdjęcie telefonem komórkowym, by wiedzieć, kogo nigdy więcej nie wpuszczać do muzeum. Przyjaciele szli teraz na samym końcu grupy, co chwile biczowani - szczególnie Net - co najmniej wrogimi spojrzeniami kolegów i koleżanek.
    - No ten... sorry, no - odezwał się wreszcie, po prawie pięciu minutach marszu w milczeniu - Ale skąd miałem wiedzieć?
    - Co ci w ogóle odbiło, żeby przekręcać ten zawór? - Denerwował się Wiktor.
    - Myślałem, że to zawór demonstracyjny...No, mówię, sorry. A tak w ogóle po co w ogóle montować takie coś w muzeum?
    - Może do używania przez obsługę, a nie przez randomowych zwiedzających?
    - Niby po co?
    - Na przykład podczas czyszczenia sal?
    Felix ze złością wykręcał bluzę, na tyle na ile mógł wciąż mając ją na sobie.
    - Ale jak można nie zauważyć rury z otworem dwa centymetry od siebie!? - zapytał
    - No... - Net podrapał się po brodzie. - Coś mnie tak jakby drapało w twarz. Oesu,przecież ja nie umiem niczego nie sprowokować w takich sytuacjach.
    Gerald szybkim krokiem zbliżył się do niego na kilka centymetrów i wyprężył groźnie muskuły.
    - Może czas cię nauczyć? - zapytał, popychając go lekko.
    Net nie wiedział, co robić, ale postanowił przybrać taką samą pozę, jak jego przeciwnik. Teraz obaj stali i mierzyli się spojrzeniami. Nie wyglądało to tak efektownie, jak zamierzali, bowiem obaj cały czas drżeli z zimna.
    - Uspokójcie się obaj - pani Jola wkroczyła między nich. - Samosądy nic nie pomogą, co się stało to się nie odstanie. Net, nie powinieneś był tego odkręcać, zwłaszcza, że ci zabroniłam, ale dobrze, że przeprosiłeś. Po prostu następnym razem trzymaj się blisko grupy, nie odłączaj się, słuchaj przewodnika i opiekuna i nie zwracaj uwagi na nic prócz nich i twoich kolegów, i nie dotykaj niczego bez pozwolenia.
    - Dobrze, proszę pani - przytaknął potulnie chłopak.
    Z przodu marszu dobiegł wrzask nie mniej straszny, niż ten, który miał miejsce niecałe pół godziny wcześniej. Pani Jola ruszyła w tamtym kierunku.
    - Klaudia? Co się stało?
    - Mój tips! Złamałam tipsa.
    Wszyscy zatrzymali się z niedowierzaniem. A potem jak jeden mąż ryknęli śmiechem. Cała ta sytuacja miała jeden plus, szczególnie dla Neta - wszyscy przestali wyrzucać mu - na głos - to co zrobił, a w zamian skierowali swoją uwagę na złamanego tipsa Klaudii. Przynajmniej do czasu, gdy piętnaście minut później, gdy dochodzili już powoli do swojego gimnazjum, nie zatrzymało się przed nimi gwałtownie białe Volvo. Szyba powoli opuściła się...
    - Zalaliście muzeum hydrauliki!? - ni to zapytał, ni to krzyknął, dyrektor.
    Wszyscy, włącznie z Felixem i Niką, powoli odeszli kawałek od Neta, odsłaniając go przed Stokrotką. Spojrzał na nich ze złością, po czym zaczął niezdarnie tłumaczyć się przed dyrektorem.
    Ten jednak uniósł dłoń, zaznaczając, że nie chce słuchać wymówek.
    - Nie zamierzam tego wysłuchiwać, chłopcze. Pan Michał zadzwonił do mnie i opowiedział, co zrobiliście. Jest wstrząśnięty i stwierdził, że w życiu nie widział gorzej wychowanych, mniej kulturalnych ludzi. - westchnął - Przyjdę do was na godzinę wychowawczą. Ustalimy, co dokładnie się stało i pomyślimy o karze. A wierzcie mi, że taka będzie. Tymczasem zmuszony jestem poinformować o zaistniałej sytuacji waszych rodziców. A teraz wsiadajcie. - Zamilkł i spojrzał do tyłu, na jedynie trzy znajdujące się tam siedzenia. Przeniósł spojrzenie na uczniów i z powrotem na tył swojego samochodu. Niestety, siedzenia uparcie były tylko trzy. - To znaczy...
    - W porządku dyrektorze - zapewniła go ich wychowawczyni - Jeszcze z pięć minut i dotrzemy do szkoły na nogach. Nie musi nas pan podwozić.
    Stokrotka pokiwał głową, uradowany, że ktoś wyprowadził go z niezręcznej sytuacji, nawrócił i odjechał. Wszystkie spojrzenia powoli skierował się w stronę Neta. Powiedzieć, że chłopak się skurczył, to niedowartościowanie sytuacji. Wreszcie, po chyba równych pięciu minutach dotarli do szkoły. Z uwagi na to, że nadal byli mokrzy, zostali zwolnieni do domów. Klasa 3A rozstała się w ponurych nastrojach, a pani Jola obiecała im, że pójdzie do dyrektora, wynegocjować z nim darowanie im tym razem kary. Felix, Net i Nika powoli ruszyli do domów, podobnie jak reszta uczniów. Cały czas było im chłodno, lecz i tak częściowo im się poszczęściło - temperatura powietrza była znacznie wyższa niż przez ostatnie dni. Net pogmerał w kieszeni i wyciągnął trzy pięciozłotówki i parę mniejszych drobniaków. Uśmiechnął się.
    - Może chodźmy do "Zbędnych Kalorii"? Wiecie, w ramach przeprosin?
    - Musiałbyś przeprosić całą klasę. - powiedziała Nika.
    - Nadal jesteś zła? - spytał chłopak.
    - Nie, co ty. Stwierdzam tylko fakt.
    - No, to idziecie?
    Nika spojrzała na zegarek. Miała już na popołudnie inne plany. Z drugiej jednak strony, znała Neta i wiedziała, że jeśli teraz odmówi, chłopak uzna że się jednak obraziła i sam się obrazi. Albo, co jeszcze gorsze, wpadnie na jakiś wyjątkowo głupi pomysł przeproszenia jej, który wpędzi całą trójkę w zdecydowanie większe tarapaty.
    - OK. - zdecydowała - Niech będzie. Ostatecznie, mogę pójść jutro.
    - Niby gdzie chcesz jutro iść? - Net natychmiast zwrócił na nią całą swoją uwagę
    - Muszę coś załatwić. Nic ważnego.
    - OK. - brunet zamilkł, lecz co chwilę spoglądał na nią kątem oka.
    Weszli do ciepłego, przytulnego wnętrza kawiarni "Zbędne Kalorie". Ponieważ pani Basi nie było za ladą, usiedli przy swoim stałym stoliku i spojrzeli na menu. Szybko dotarło do nich, że nawet tutaj ostatnio ceny sporo podrożały i za 24 złote i 90 groszy, bo taką kwotą wspólnie dysponowali, nie stać ich już na rozrzutność. Dość powiedzieć, że teraz sam pojedynczy kawałek ich ulubionego sernika kosztował 4 złote, czyli o 80 groszy drożej, niż zwykle.
    - Mama ma ostatnio problemy ze swoją firmą - mruknął Felix - Nie może znaleźć zbyt wielu klientów, a paliwo też podrożało. Na dodatek zaczyna znowu bardziej zajmować się pracą niż rodziną. Ostatnio znów musiałem sobie sam zrobić kanapki do szkoły
    - Stary - Net spojrzał na niego - żebyś wiedział, co ostatnio dzieje się u mnie w domu, to byś przestał narzekać.
    - A co się dzieje?
    - Rewolucja. Mama ostatnio ma kryzys twórczy i stwierdziła, że nie umie malować. Kupiła najdroższą whisky i wypiła w jeden wieczór sama prawie pół butelki. Potem nawrzeszczała na tatę, za to że wziął nadgodziny, jak wrócił przed trzecią nad ranem z Instytutu. On na to, że pracuje teraz nad projektem życia i chyba ma jakieś zobowiązania wobec IBNu i Alexandra Hermana, skoro okazał mu aż tak duże zaufanie. Mama odpowiedziała, że owszem, ma zobowiązania, ale wobec niej i rodziny. Na to tata mówi, że zobowiązuje się wobec rodziny ciężką i sumienną pracą, za którą potem dostaje wynagrodzenie. Pewnie nie o to mu chodziło, ale mama zrozumiała to tak, iż on sugeruje, że malowanie to nie ciężka praca i nazwała go artystyczno-intelektualnym impotentem. Nazwała go też wieloma innymi rzeczami, których wolę teraz nie wymieniać. - chłopak westchnął i nabrał głęboko powietrza, bowiem to wszystko wyrzucił z siebie niemal jednym tchem - Z początku myślałem, że jak się prześpią to im przejdzie, szczególnie mamie... wiecie chyba, co się dzieje z ludźmi po tego typu... napojach. Niestety, następnego popołudnia posadziła go przy sztalugach i stwierdziła, że jeżeli jest taki mądry, to proszę bardzo, niech maluje. On odkrzyknął, że bardzo chętnie, a ona za ten czas niech się zajmie obliczeniami dla Instytutu. No i teraz atmosfera w domu w każdej chwili grozi wybuchem, bo ojciec nie umie namalować nić oprócz abstrakcji "Płótno oblane farbą" a mama nie wie, co to jest relacyjna baza danych. Najgorsze jest to, że prawie całkiem zapomnieli o bliźniakach, że o mojej skromnej osobie już nie wspomnę. Teraz boję się, co zrobią, jak zadzwoni dyrektor. - chłopak ukrył twarz w dłoniach, a Nika poklepała go delikatnie po plecach
    - Co dla was, moi kochani? - pani Basia podeszła do ich stolika i wytrzeszczyła oczy na ich wciąż wilgotne ubrania. - Dobry Boże!
    - I tak by pani nie uwierzyła - odparł Net, nie podnosząc głowy - To co zawsze prosimy.
    - Ale dlaczego nie ubierzecie chociaż kurtek?
    Przyjaciele popatrzyli na swoje dłonie. Rzeczywiście, trzymali w nich kurtki, o których jakimś cudem zapomnieli.
    - Faktycznie moglibyśmy je ubrać - przyznała Nika - Dziękujemy.
    Kobieta spisała zamówienie i odeszła. Przyjaciele popatrzyli na siebie, teraz czując się dziwnie, że przez cały ten czas siedzieli w mokrych ciuchach. Net chyba zamierzał rzucić jakiś ironiczny tekst, by to skomentować, ale Nika nagle drgnęła i przyłożyła palec do ust. Przyjaciele spojrzeli na nią zaskoczeni, więc wskazała delikatnym ruchem głowy stolik rząd obok nich. Felix i Net zwrócili się w tamtą stronę. Siedziały tam dwie kobiety, czy też raczej dziewczyny, na oko koło 18-tki, żywo o czymś rozmawiające.
    - No i ja ci mówię, Kaśka - ciągnęła nieco chaotyczny monolog blondynka - Zrobiłam se kawkę, nasypałam parę biszkopcików na talerzyk , zapaliłam świeczkę i wracam do pokoju. A tam stoi cień i bawi się moją lokówką!
    - Jezus Maria! - Kaśka pobladła - I co zrobiłaś, Martusia?
    - No wchodzę do pokoju, siadam na kanapie i pytam go, czy chce biszkopcika. A on nagle jak nie krzyknie, jak nie rzuci tą lokówką, jak jakiś adehadeowiec normalnie. Wbiegł w ścianę, nawet się nie przedstawił ani nie pożegnał.
    - Chryste panie! - Kaśka trzymała się za serce
    - No właśnie. A ja myślałam, że ci cali Ludzie Cienie to wymysł mojej ciotki Kryśki, żeby mnie przestraszyć, jak byłam mała. Zanim się odezwałam, jeszcze zrobiłam mu zdjęcie komórką, ale...
    - Ale lokówka! Co z lokówką!?
    - Rozwalona! A ja nawet teraz nie wiem, na kogo mam wnieść skargę.
    - Przepraszam - Nika pojawiła się nagle przy nich - Czy mogłabym zobaczyć to zdjęcie?
    Obie dziewczyny spojrzały na nią tak, jakby myślały, że są tutaj same.
    - A co cię ono obchodzi, małolato!? - parsknęła Kaśka - Zjeżdżaj, bo nam imidż ruinujesz.
    - Obchodzi mnie - powiedziała siląc się na spokój - bo mój przyjaciel - tu siłą przyciągnęła Neta - Też widział Człowieka Cienia. Prawda?
    - Iii, tam - bagatelizował chłopak - Z perspektywy czasu jestem pewien, że mi się wydawało. Pani zapewne też. Zbiorowe halucynacje, ot, co.
    - Mimo tego, proszę nam jednak pokazać to zdjęcie. - wtrącił Felix
    - Nic na nim nie ma - Martusia wyciągnęła jednak telefon z kieszeni i zaczęła przeglądać fotografie. Wreszcie znalazła odpowiednią i pokazała przyjaciołom.
    - Nic na niej nie ma? - zapytała powoli Nika - a te drobne, szare kule to co?
    - Czy mogłaby nam pani przesłać to zdjęcie? - zapytał Felix, już wyciągając swojego smartfona.
    - A wy co, kurna? - warknęła Kaśka - W detektywów się bawicie?
    Martusia jednak nie miała żadnego problemu z udostępnieniem swojego zdjęcia. Felix odebrał je, zapisał i podziękował.
    - Jeszcze jedno. - Nika nabrała powietrza - Pani ciotka Krysia bardzo chciałaby, by ją pani odwiedziła.
    Obie dziewczyny jednocześnie zrobiły wielkie oczy, po czym Kaśka wybuchła:
    - Tego już, psia krew, za wiele! Wtrącacie się w nie swoje sprawy, pouczacie innych na tematy, o których nie macie pojęcia! Martusia, wychodzimy.
    Druga kobieta chwyciła za torebkę i ruszyła w stronę wyjścia.
    - Paranormal Investigators się znaleźli, normalnie!To takie modne! Takie Amerykańskie!
    - Zaraz! - Zawołał za nią Felix - Paranormal Investigators? Koleżanka powiedziała tylko, ze pani ciocia chce się z panią zobaczyć! Co w tym dziwnego.
    Martusia obróciła się w progu na pięcie
    - Moja ciotka Krysia nie żyje od pięciu lat!
    *****
    Oszołomiona oraz szczerze przestraszona Nika kierowała się teraz w stronę swojego mieszkanka w jednej z Praskich kamienic. Rozważała poproszenie Neta o odprowadzkę, ale szybko okazało się, że on sam wymaga odprowadzki. Felix zaproponował, że może odprowadzić i ją, ale coraz bardziej marzła i chciała czym prędzej znaleźć się w domu. Postanowiła więc, że mimo wszystko pójdzie sama. Przyglądała się wystawom, próbując odpędzić tę gonitwę myśli. Włożyła dłonie do kieszeni bluzki i szła dalej.
    - Nika Mickiewicz.
    Odwróciła się w ułamek sekundy.
    - Madame Josephine - uśmiechnęła się - Nie spodziewałam się pani tutaj zobaczyć.
    - Prawdę mówiąc, wyszłam ze względu na ciebie.
    - Na mnie?
    - Na ciebie. Coś kazało mi się z tobą spotkać, a nieraz widzę cię , jak o tej porze wracasz ze szkoły.
    Nika popatrzyła na nią z uśmiechem.
    - Ej! Naciągaczko jedna! - krzyknął przejeżdzający rowerzysta - Zostaw dziewczynę! Nie nabierze się!
    Madame Josephine uśmiechnęła się smutno
    - To nic. Przyzwyczaiłam się - powiedziała - Widzę po twojej aurze, że coś cię gryzie. Jeżeli zechcesz mi opowiedzieć, chętnie wysłucham.
    Dziewczyna zastanowiła się. Z jednej strony madame Josephine zawsze wzbudzała w niej zaufanie i starała się pomóc trójce przyjaciół, lecz z drugiej strony jej porady często były jednak niejakim preludium do ich późniejszych kłopotów. "Przecież my już w tym siedzimy" - uświadomiła sobie nagle.
    - Bo widzi pani...
    I opowiedziała wróżce z tyloma szczegółami, z iloma mogła wszystko, co stało się przez ostatnie kilka dni. Kiedy skończyła, wróżka nadal uśmiechała się dobrotliwie.
    - No cóż - zaczęła po chwili milczenia - Nie jesteś pierwsza, ani z całą pewnością nie jesteś ostatnia, która spotkała Ludzi Cienia. Zwłaszcza, że w ostatnich czasach ich aktywność nasiliła się i jest coraz więcej świadków.
    - Jak to?
    - Och, tak. Używasz internetu? - Nika przytaknęła - Wpisz sobie hasło "Ludzie Cienia" w wyszukiwarkę. Sama zobaczysz.
    - Ale kim oni są? Co robią?
    - Hmm... trudno powiedzieć. Istnieją. Byli, są i będą. Może kiedyś się z nami skontaktują, może nas zaatakują, a może nasze ścieżki nigdy się nie skrzyżują.
    - Ale dlaczego działają po ciemku?
    Staruszka zastanowiła się.
    - Niko Mickiewicz, czy rozmyślałaś kiedyś nad tym, dlaczego ewolucja , instynkt naturalny przystosowały ludzką rasę do aktywności w dzień, a nie w nocy? Przecież mogłoby tak być, prawda? Są takie stworzenia.
    Nika popatrzyła na nią uważnie.
    - Nie, szczerze mówiąc, nie. A pani myśli, że...?
    - Strach. Zwyczajny strach. Najbardziej prymitywny, pierwotny, ale zarazem potrzebny instynkt. Od zarania dziejów boimy się tego, co ciemne, i dążymy do tego co jasne. Widać to w mistycyźmie, religiach. Wymień mi kilka nocnych stworzeń i powiedz, jakie w pierwszym momencie wywołują w tobie uczucie. Pozytywne, czy negatywne?
    - No więc... nietoperze... zdecydowanie negatywne, sowy... w sumie też raczej negatywne, te ich oczy... ćmy... nie dość, że negatywne, to jeszcze obrzydliwe.
    - Wystarczy. Jak sama widzisz, nie tylko ciemność, ale i niemal wszystko co w niej żyje wzbudza u człowieka obawę.
    - Więc sądzi pani, że ludzkość przystosowała się do życia w dzień, bo bała się nocy, i tego co w niej jest?
    - Oczywiście. Przecież nawet gdy zasypiamy, zamykamy oczy.
    Staruszka owinęła się szczelniej płaszczem.
    - No, na mnie już czas. Pomogłam ci, jak mogłam.
    - Ale.. Madame Josephine, proszę wybaczyć, ale co ludzki strach przed ciemnością i instynkt mają wspólnego z moimi przyjaciółmi i naszymi problemami.
    Kobieta odwróciła się przez ramię i spojrzała na nią.
    - Chyba już wiesz.
    Nika nie pomyślała nawet, by zatrzymać ją ponownie. Była zbyt skołowana, najchętniej położyłaby się spać i przemyślała wszystko potem. Chociaż nie. Najchętniej położyłaby się spać, a rano obudziła w świecie, w którym nie ma pojęcia o Ludziach Cienia. Z tym większym zdziwieniem zauważyła, że staruszka nagle odwróciła się raz jeszcze. Madame Josephine popatrzyła na Nikę pustym, nieobecnym spojrzeniem, i zaczęła... śpiewać na melodię jakiegoś psalmu.
    - Zobacz by zapamiętać,
    Usłysz by zrozumieć!
    Otrząsnęła się, pomachała Nice na pożegnanie i zniknęła w tłumie ludzi. A nika stała na środku chodnika, już całkiem nie wiedząc, co myśleć.

  10. #20
    Zaciekawiony FNiN Awatar Ninet
    Dołączył
    Nov 2014
    Płeć
    Posty
    40

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika: Światło i Cień

    Jeju, to jest genialne! Świetny pomysł z tymi Ludźmi Cienia. Czuję się, jakbym czytała kolejną część FNINa
    Pisz dalej, już się nie moge doczekać co będzie dalej

+ Odpowiedz w tym wątku
Strona 2 z 5 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 ... OstatniOstatni

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

     

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
Odwiedź nas na Google+!
wspiera nas:
©FNiN.eu 2006-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Developed by: Hern.as

Strona korzysta z plików cookies. Jeśli nie chcesz,
by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku
zmień ustawienia swojej przeglądarki.
Rekomendacje: Quizado.com - Symulator Familiady, zorganizuj swoją własną Familiadę