Gah. No umrem no...
Ten projekt miał powstać w całości w Twine, z czterema grywalnymi postaciami, ale #kagezaleniwa. No to mata. Od razu z góry zaznaczam, że miesiące przerwy między kolejnymi odcinkami nie będą niczym dziwnym, a jedynym sposobem na danie mnie weny jest popędzanie, komentowanie itp.
Jak ktoś nie czytał poprzednich, to tu linki:
1 - http://forum.fnin.eu/showthread.php/...N-by-Kage-Sama
2 - http://forum.fnin.eu/showthread.php/...9Bw.-Machlojki
3 - http://forum.fnin.eu/showthread.php/...-po-raz-trzeci.
4 - http://forum.fnin.eu/showthread.php/...ast%C4%99pstwo
Jednopartówka - http://forum.fnin.eu/showthread.php/...%C3%B3wka-FNiN
Także tego.
W życiu każdego człowieka, dziecka, czy zakonnicy w którymś momencie zupełnie nagle pojawia się dysonans poznawczy pomiędzy "chcieć" a "móc".
Dawno, dawno temu, gdy poszukiwała własnej tożsamości, ktoś powiedział jej, że biblia zawiera odpowiedzi na dręczące ją pytania. Dobrze pamiętała ten dzień, gdy razem z siostrą przełożoną siedziały w celi, do której przyjął ją zakon. Słowa przeoryszy, z początku naiwne, z czasem nabrały sensu. I pojawiła się biblia. Czarna książeczka, która, przynajmniej na początku, prowadziła ją przez nowe życie. Dotąd lektura tej książeczki dawała jej spokój ducha, pewność, że będzie lepiej⌠Jednak w obliczu życia wiara nie rozwiązuje wszystkich problemów.
- Strzeżcie się mamony... - mruczała pewna zakonnica łażąc po swojej kaplicopodobnej kwaterze z biblią w dłoni i starając się nie zerkać na podświetlone złowrogo biurko - Panie, ty zawsze wiedziałeś co dla nas najlepsze... Z dala od mamony, bo to zło. Święta prawda!
- Eda! - spokój pomieszczenia zakłóciła Iza wkraczając do środka. Z jej ramienia fioletowy kot Beton ciężkim wzrokiem ogarniał okolicę - Wypełniłaś już tego PIT-a, czy nie?!
- No, kurna, mówiłam, że nie umiem, no! - odkrzyknęła pseudozakonnica miotając książeczką podłogę i z irytacją wskazując zawalone papierami i pustym PIT-em biurko - Ty zawsze to robiłaśâŚ!
- Koniec dobroci dla pingwinów - ucięła dziewczyna - Nie oddam ci szlugów, póki nie wypełnisz tych śmieci, jasne?
- Niewdzięcznicę wychowałam... Krucyfiks ci w oko!
Pała została przegięta. Iza sięgnęła do swych znoszonych dresów, a z przepastnej niczym polska dziura budżetowa kieszeni wyjęła pistolet na wodę. Z mlekiem. Szybkim strzałem obsiurała zakonnicę, a drugą rękę, tę z fioletowym kotem, wyprostowała bezpośrednio wskazując ofiarę.
- Beton, bierz ją.
Życie w sierocińcu św. Machlojki toczyło się własnym, leniwym rytmem. Libacje, wizytacje, imprezy, surrealistyczne odpowiedniki edukacyjnych zajęć⌠To wszystko było codziennością dla tej rozwydrzonej, ale mającej swój specyficzny urok bandy przedsiębiorczych i wyluzowanych (albo lepkorękich i upalonych/pijanych/obżartych pierniczkami) dzieci i nastolatków.
Minęło już koło roku, odkąd do plemienia trafiła Nika "Medium" Mickiewicz. Dzięki nadprzeciętnej błyskotliwości i słabej głowie szybko zjednała sobie innych, zyskała przyjaciół, a nawet taką jedną gotkę.
Która to aktualnie doprowadziła ją do szewskiej pasji.
- Regina, do jasnej cholery!!!
Mrocznowłosa podniosła wzrok znad kotła, który rozstawiła na samym środku pokoju, a z którego dobywała się złowróżbna para, o eklektycznym zapachu nie wspominając.
- Co to, kurczątko pieczone, jest?!
- To eliksir, który zwiększy mą moc! - zakrzyknęła gotka z właściwym sobie wewnętrznym spokojem - Będę niepokonana!!!
- Gaś i wylewaj ten syf! Śmierdzi...
- Powietrza się nie czuje, póki ktoś go nie popsuje, co? - tamta uśmiechnęła się - No dajże spokój... Skończę gotować, dolejemy do wódki, będzie fajnie..
- Ja nie piję.
Regina spojrzała na Medium, Medium na Reginę i obie wybuchły śmiechem.
- Ale serio, jak to niby zadziała? - Nika uspokoiła się jako pierwsza
- Nie wiem. Na końcu przepisu pisało żeby się skontaktować z księdzem lub zakonnicą...
- Brzmi legalnie, ale Eda odpada. Więc ty pierwsza pijesz.
- Karoool!!! Medium mi grooozi!!! - wystarczył ten jeden krzyk, by chłopak zjawił się w drzwiach
- Hodor - oznajmił zrezygnowanym głosem
- Medium nastaje na mą wolność osobistą! - poskarżyła Regina
- Znowu wygrałaś zakład w "kto więcej wypije"...? - Nika ledwie obrzuciła nowoprzybyłego wzrokiem, na co tamten odpowiedział kolejnym "hodorem" - Regina, rozmawiałyśmy już przecież o zasadach kultury względem warstw niższych, tak?
- Założył się, jego wina - gotka podbiegła do Karola, zaciągnęła go na środek pokoju, ustawiła pomiędzy kotłem a Niką i zaśmiała się triumfalnie - Nie masz tu żadnej władzy, Gandalfie Rudy! Karol, powiedz jej!
- Hodor - chłopak posłał Nice tak błagalne spojrzenie, że ta niemal padła ze śmiechu
W pionie utrzymały ją resztki gniewu na współlokatorkę i zapewne cała sprawa zakończyłaby się po męsku (tzn. bitwą na poduszki, fochem i wspólnym piciem), gdyby nie wizyta posłańca z góry.
- Ave, bachorzątka - Eda wmaszerowała do apartamentu budząc tym faktem powszechne zdumienie. Dotąd niezwykle rzadko zniżała się do osobistego odwiedzania ofia... To jest, podopiecznych. No ale odkąd do steru władzy dorwała się Iza... Cóż, sprawy przybrały niespodziewany obrót - Medium, do gabinetu pozwól...
Nika westchnęła teatralnie, posłała Reginie uniwersalny gest "widzę cię i nie podoba mi się to, co widzę", po czym grzecznie udała się za matką. Korytarz do pustych nie należał, w końcu piątek, imprezy, te sprawy, ale nie powstrzymało to rozmowy. Nieoficjalnie każdy wiedział, że Nika jest córką pseudozakonnicy. I nikt nie miał z tym problemu, ba, po wyjściu na jaw nietypowych zdolności rudej takie pochodzenie uznano za powszechnie ochronne dla okolicy. Głównie ze względu na Reginę.
- Mamo, weź nie mów do mnie "Medium", co...? - zaczęła Nika - Znając ciebie niedługo zapomnisz jak się nazywam...
- Szacunku dla matki! Jeszcze nie jestem taka stara, by zapominać. Więcej wiary, Marysiu! - Eda uśmiechnęła się, za co została obdarowana kuksańcem
- Ja ci dam Marysię... - Medium uśmiechnęła się szeroko - Eee... A do kaplicy to nie w drugą stronę?
- Do gabinetu miałyśmy - kobieta skrzywiła się. Nadal nie mogła przeboleć tego, że Iza wyrzuciła ją do maleńkiej kanciapy koło krainy opiekowania się dziećmi zwanej adekwatnie piekiełkiem - Ja i Wielka Pani Przełożona mamy do ciebie biznes.
- Nie przewidzę wam znowu numerów totolotka. Już przepiłyście poprzednią wygraną?
- No przepraszam! A remont, laptopy, ogólnosierocińcowe wifi, mięso znajomego pochodzenia i masa innych to co?!
- Nie zapominajmy o siedmiu nowych kubłach na śmiecie przed bramą - dziewczyna uśmiechnęła się z przekąsem - Na puszki po piwie, butelki po winie, po wódce, po szampanie, po whisky...
- To się nazywa "ekologia", dzieciaku bez szkoły! Trzeba dbać o świat, który dał nam Pan...
- Przylepię ci taką karteczkę na twoim harleyu.
Przyjazną kłótnię przerwało dotarcie przed wrota gabinetu Istoty z Kotem.
Gabinet nie zmienił się mocno od czasu odejścia Edy. Ot, inne plakaty na ścianach. Ale Iza zachowała wszechobecnego ducha syfu, tak więc każdy krok pseudozakonnica i jej córka musiały poprzedzić uważnymi oględzinami podłogi.
- Co tak długo? - zabrzmiało miłe powitanie. Iza też niewiele się zmieniła. Wyglądała tylko na bardziej zmęczoną, niż w czasach, gdy oddolnie ogarniała cały sierociniec. Włosy miała w nieładzie, dresy w stanie opłakanym... Nice prawie zrobiło się przyjaciółki żal. Prawie, bo podczas kolejnego ostrożnego kroku w jej pierś wbił się Beton niemal zwalając ją z nóg. Wystarczyło jednak dwa razy kocura pogłaskać, by zamruczał i z bezecnego najeźdźcy stał się kochaną, puchatą kuleczką.
Niemniej Eda na widok kota odskoczyła.
Po przeprawie przez Morze Syfowe, które nijak rozstąpić się mimo machania przydziałowym krucyfiksem Edy nie chciało, nowoprzybyłe przebiły się do zasypanego papierami stołu.
- Nikogo nie zabiłam, nie zjadłam, nie zgwałciłam i nie wystraszyłam na śmierć puszczając znienacka Biebera - oznajmiła Nika porządkowo
- Ramen - dodała Eda
- Wiem, nie o to chodzi... - Iza pogmerała w śmieciach szukając odpowiedniego świstka - A propo, Eda... Ten PIT...
- No co?!
- Napisałaś w nim, że nazywasz się Asia Padopska, masz dwadzieścia dziewięć lat, a procent podatku odliczasz dla siebie i przeznaczasz na procenty!
- Chciałaś PIT, masz PIT. Odczep się.
- Zbaczamy z tematu - Nika zaczęła się niecierpliwić - Rega zaśmierduje mi pokój, więc chciałabym sprawę załatwić szybko...
- Sprawa nie jest szybka - Iza wręczyła jej pliczek papierów. Medium przyjęła, co z kolei zaowocowało upuszczeniem Betona i drapaniem okolicy - Beton! Deutschland! - kot wzdrygnął się i wskoczył swej pani na kolana, nagle spotulniały - A ty, Medium, czytaj.
Nika pobieżnie obrzuciła wzrokiem tekst.
- Czytam, czytam i nie wiem co czytam - oznajmiła - Urzędowy slang. Oświeć mnie.
- Konsultowałam się z wybitnymi specjalistami do spraw finansów, konkretnie twoją starą - Eda warknęła gniewnie, ale Iza się nie przejęła - Doszłyśmy do konkluzji, iż chodzi o kasę.
- Czyli to dlatego mama zrozumiała te krzaczki...
Eda zdzieliła je obie po głowach.
- Sprawa jest o spadek - podjęła spokojnie - Konkretnie twój spadek, Marysia. Po ciotce Amelii.
- Przestań z tą Mar... - Nika urwała, gdy dotarło do niej co matka mówi - Ale... Ale jak po cioci Amelii...? Przecież...
- Zapisała ci co miała - podjęła Iza - Przed wypadkiem, w którym... - skrzywiła się
- To było rok temu!
- Polska urząd wolna urząd - oceniła Eda - Masz domek w Krakowie, córuś.
Nika gapiła się to na jedną, to na drugą nie wiedząc co powiedzieć.
- I... - wydukała - I tak po prostu mi o tym powiedziałyście? Nie sprzedałyście tego domu i nie kupiłyście sobie wódki? - skrzyżowała ramiona - Dobra, co kombinujecie?
- Nikt nie chciał tego kupić - Iza nie zdążyła z uciszającym kuksnięciem, więc pseudozakonnica mogła mówić dalej - Nie pytaj czemu, bo nie wiemy. Ale coś z fantem trzeba zrobić. A po pierwsze to pojechać na miejsce i zrobić wywiad okolicowy.
- Chyba sobie żartujecie... - ruda cofnęła się od biurka kilka kroków - Ja... No... Cieszę się, że ciocia mi to zapisała, no ale... Nie sądzicie, że to dziwnie brzmi? Domek w Krakowie? Może jeszcze skarby w ukrytej piwnicy...?
Iza i Eda popatrzyły po sobie.
- Nom - potaknęły równocześnie
Był to moment, w którym Nika "Medium" Mickiewicz zrozumiała, że pozostało jej jedynie poddać się woli oprawczyń, które wysyłały ją nie wiadomo gdzie.
Był to moment, w którym rozpoczął się wyścig po całkiem nie zmyślony i na pewno bardzo realny skarb.