Hm...
Efen zastygł z łyżeczką w połowie drogi do ust.
Czołg minął go o włos.
- Panie czołgisto! Uważniej, proszę!
Hm...
Efen zastygł z łyżeczką w połowie drogi do ust.
Czołg minął go o włos.
- Panie czołgisto! Uważniej, proszę!
W odpowiedzi na to czołgista walnął pięścią w pancerz:
- Cholera jasna! Mówiłem ''Naprzód!'' że jedziemy, a nie, że do przodu! Wycofaj się!
Czołg zazgrzytał, a dżem przyjął konsystencję rzadkiego kisielu, kiedy wycofywał się z powrotem na ulicę.
There are no atheists in foxholes
Ernie Pyle
Lotnisko Rhein-Main we Frankfurcie. Ląduje angielski samolot. wyhamowuje, staje i stoi. Wieża każe mu kołować do terminala, Anglik stoi. Wreszcie przyznaje się, że nie wie, w którą to stronę. Wieża tłumaczy mu drogę, przy okazji rzuca uwagi pod adresem Brytyjczyka, kończąc pytaniem: Nigdy nie byłeś we Frankfurcie?
Anglik odpowiada: Byłem, w 1944 roku. Ale wtedy tylko coś zrzucałem i nie lądowałem tutaj.
Indywiduum powoli podniosło wzrok na dziurę powstałą w wyniku wparowania czołgu, sucho stwierdził że to się zaraz zawali, powoli wstał, zapłacił, dał napiwek i wyszedł.
^A to przez zasady na za dużą sygnaturę.
Serniczek i cola dla mnie
Wpadam z wielkim plecakiem, z którego wystaje manipulator robota. Podbiegam do lady.
-CIASTKO CZEKOLADOWE! Szybko nim Kompopoz będzie chciał odzyskać rękę.
A tu nagle jak nie Serpens tentegnie do środka. Wiadomo, stylowo, przez dach. I bez spadochronu. Ale z liną bungee.
- Barman! Cokolwiek, byle z dużą ilościa kremu. Może być sam krem. Aha. I czekoladę. I jeszcze jakieś narzędzie mordu. - Po czym znów zassało go do góry przez dziurę... I czy z tej kawiarni cokolwiek zostanie? Dziura w ścianie, w dachu i zniszczenia spowodowane przez rewolucję... Tia, to zdecydowanie za dużo jak na jeden budynek.
^A to przez zasady na za dużą sygnaturę.
FeliksP spojrzał na zakurzoną szybę karczmy. Pomieszczenie była zaciemnione. Stoły i krzesła pokrywał wyraźny kurz. Na jednym krześle była widoczna pajęczyna. Na parapetach stały doniczki z zwiędłymi kwiatami. Na ścianie za ladą wisiał kalendarz który zatrzymał się na przełomie 2014 i 2015 roku. Na ladzie stały kubki jakby właściciel odszedł tylko na chwilkę. Walnął kilka razy pięścią. Krzyknął:
- Czy właściciel "Zbędnych Kalorii" żyje? Chciałbym kupić tę karczmę, jeśli właściciel nie może prowadzić jej!- FeliksP spojrzał w górę, na okna na pierwszym piętrze kamienicy. Odgarnął śnieg z parapetu, postawił na nim plecak i wyjął kartkę i długopis. Napisał na niej "Kupię tę karczmę. Zapłacę każdą sumę. Kontakt: 555 434 876" Wcisnął ją w szczelinę między drzwiami a framugą. Odszedł zadowolony.
Aktualnie 4 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 4 gości)