- Dziękuję, Kosma. - Mruknęła dziewczyna, z uśmiechem patrząca na przybyłego. Nie widziała, czy i on uzyskał błogosławieństwo... Aż do teraz. Łuski, oczy i zęby były przyjemnie wymowne, tak samo jak znajome rysy twarzy, potwierdzające przemyślenia jeszcze mocniej. Satysfakcja wręcz rosła jej wzdłuż kręgosłupa, wstrzymała jednak zwycięskie westchnienie, w zamian wskazując dłonią na krzesło po drugiej stronie. - Skąd taki ton, Franciszku? Proszę, usiądź. Chcę porozmawiać. I uwierz mi, na trochę lepszych warunkach niż poprzednio.