Znowu się nie postawiłeś, prawda? Znowu dałeś się tym zasadom, tym powinnościom, tym... Czymś, co jest już tak głęboko w tobie zakorzenione. Nie dasz rady tego powstrzymać już nigdy, prawda? Prawda?
Nie wiem, odpowiada sam sobie Julien, grzebiąc się głębiej w swym fotelu, delikatnie wibrującym na wybojach lubelskich ulic. Wielce powątpiewał, że ta wycieczka przyniesie mu cokolwiek dobrego - ot, dobre spojrzenie rodziców, plusik w kościelnym chórze, zwolnienie z pytania z polskiego w liceum. Wszystko to mógłby uzyskać bez zapisania się na religijny obóz, a jednak jest już w drodze. Może bał się reakcji starszych? Może patrzyliby na niego gorzej? Może zwiększyli by kontrolę nad nim, nie widząc jakichkolwiek jego relacji?
Ha, kontroli. Tego mają już ponadto, on sam z resztą też. Władza nad jego życiem należała do... Do nich? Czy na pewno, skoro on nawet się nie stawia? Czy może do niego? Może to jest to czego chcesz, Julien? Może ty właśnie jesteś swoją własną kontrolą. Tylko kontrolą. Czego chcesz, tak wewnętrznie? Rozebrać się i wyskoczyć przez okno do rzeki? Głupie, prawda? A może jednak chcesz spełniać rozkazy, zasady, obowiązki. Czy to daje ci satysfakcję? Czy rola nie-siebie jest tobą? Odpowiedz mi. Odpowiedz samemu sobie. Nie-samemu nie-sobie. No dawaj. Nie wyciszaj tego, mów, odpowiedz swojej jaźni. A może jednak spojrzysz na innych i zobaczysz, jak reagują na twoją introspekcję? Znowu głośniej oddychasz? Znowu wariujesz? Znowu muskasz swe nogi? Chcesz ściągnąć uwagę innych, zakonnic, towarzyszy?
Julien wyprostował się i westchnął, prostując nogawkę swoich szortów, poprawiając również kołnierz koszuli. Spokojnie. Nikt na ciebie nie patrzy, a za oknem masz fajny widok. Przetrwasz to i zapamiętasz jedynie dobre wspomnienia. Nie myśl o sobie.