- Em... No, w sumie kratkę nam wyrwałam, ale troszkę się boję odsunąć od ściany, by ocenić zniszczenia rzeczy znacznie ważniejszych... - tamta odłożyła metal na bok, powoli się oddalając od muru, by ocenić szkody. O dziwo nadal nie bolało, choć piersi miała wyraźnie mocno otarte. Tyle, że nie na czerwono... A na czarno - Co do... Co oni, sadzę dali nie tylko na okna...? - obrzuciła okiem ścianę, ale ta w zasadzie była szara i nie nosiła żadnych śladów brudu. Za to w otarciach Judyta miała po prostu czarno. Zeto startego naskórka czy krwi. Tylko czarna tkanka - Em... Albo się niechcący dokopałam do raka, albo... No, nie wiem co to jest.