Zeskoczył na podłogę spiżarni, nie przejmując się drabiną. Zobaczył bruneta siłującego się z bramą. Pociągnął nosem. Zapach krwi. Nie zastanawiając się dwa razy skoczył ku chłopakowi.
- Julien! Co się dzieje?
Zeskoczył na podłogę spiżarni, nie przejmując się drabiną. Zobaczył bruneta siłującego się z bramą. Pociągnął nosem. Zapach krwi. Nie zastanawiając się dwa razy skoczył ku chłopakowi.
- Julien! Co się dzieje?
Brama ponownie otworzyła się, ukazując...
Chwila. To przecież tych dwóch z obozu.
O, to wy, miała ochotę powiedzieć. Ale nie, to przecież byłoby dziwne. Przecież się nie znali. Pewnie jej nawet nie kojarzyli.
Poza tym brunet wyglądał, jakby miał ją zaraz zamordować. W fioletowych oczach iskrzyła żądza krwi.
Fioletowych? Dziwnie wyglądają. Czy to... czy to jego moc?
Nadal stała bez słowa. Czy powinnam unieść ręce do góry, żeby pokazać, że jestem bezbronna? A co jeśli ruch ich sprowokuje?
Uuuch.
Nieznajoma, której nawet się nie przyjrzał, prowokowała samą obecnością. Mocnym odepchnięciem Julien posłał wrota ku górze, nie mając nic na swej przeszkodzie. Nic nie słyszał. Widział tylko cel.
Muszę pokonać tych, którzy nam zagrażają. Muszę. Muszę. Muszę. Dla ciebie, Fran. Dla mnie i mej satysfakcji. Dla nas.-
Dłoń wystrzeliła w przód, celując w szyję. Tym razem nie zamierzał traktować celu jak Janka... Po macoszemu.
Julien pachniał strachem i adrenaliną. Wywołało to podobną reakcję u Frana. Za bramą stał ktoś obcy. Blondyn wyszczerzył kły. To byłby dobry moment na drapieżniczy impuls, przemknęło mu przez myśl. Nie, opamiętaj się! Przemoc nie jest wyjściem. Zdał sobie sprawę, że czuje jeszcze jeden zapach. Dziewczyna, teraz był pewien, pachniała potem, obozem i strachem. Ona nie jest zagrożeniem, zrozumiał. Było już jednak za późno.
Ostatnio edytowane przez Franciszek ; 01-07-21 o 10:49
Moce.
Ciekawe, czy sama jakąś mam... Popatrzyła na swoje dłonie. Jak Magda to robiła? Jak Janek to robił? Spróbowała się skupić. Zebrać... energię? Wyłuskać z siebie iskrę zdolności.
Hm. Nie, chyba nie działało. Nic nie czuła.
Westchnęła. Najwyraźniej Bóg wybrał swoich, a Ida była po prostu... zbyt nijaka. Ponowne poruszenie w obozie zwróciło jej uwagę. O, wrócił samochód z klasztoru.
O Boże. O *****.
***
Pisnęła z przerażenia, gdy brunet rzucił się w jej stronę. Niewiele myśląc, zamachnęła się własną ręką. Ich dłonie uderzyły o siebie i wtedy...
Uczucie podobne do prądu przeskakującego z jego ciała na nią.
Wytrącona z równowagi, zachwiała się i wylądowała tyłkiem na kostce. Zaskakująco, nie zabolało prawie wcale.
Czemu było jej tak gorąco?
I czemu czuła...
Wściekłość. Żądzę zemsty. Zapierdolę cię, gówniarzu. -
Pola poderwała głowę, gdy jej uwagę zwrócił niespodziewany hałas. Dobiegał chyba z garażu. Fuck! Znalazł nas leśny zombie? Rzuciła się do biegu.
Szybko zorientowała się, że nie miała racji. W garażu stał Fran, a za otwartą bramą Julien atakował jakąś dziewczynę. Wyglądała na przerażoną. Kim ona jest i co tu robi? Nie ważne, tym zajmiemy się później. Dziewczyna upadła. Pola podbiegła do niej i zasłoniła przed chłopakiem, podczas kiedy nieznajoma zbierała się z ziemi.
- Do reszty cię popierdoliło? - warknęła. Wokół jej zaciśniętych pięści tańczyły błękitne płomyczki.
Ostatnio edytowane przez mimbla.quatro ; 01-07-21 o 11:09
W jego oczach płonęła śmierć.
Szczerze nie myślał o Poli za wiele od poranka poprzedniego dnia. Była, cóż jednym z wielu elementów świata, które go nienawidziły. Potrafił to zaakceptować. Potrafił zrozumieć. Nie pierwsza, nie ostatnia taka osoba, nie mająca tak naprawdę większej wartości dla niego, z wyjątkiem bycia kimś ważnym dla Frana. Nawet fakt jego uczucia do niej był wręcz nieważny. Była dla niego nikim... Aż do teraz.
Była wrogiem. Była tym, co chroni kolejnego psa Magdy. Zdrajczyni. Suka. Pieprzona suka. Zabiję ją. Zabiję. Fran będzie spokojny. Zostawię jej ciało, by skosztował posoki.-
Ręka zdawała się błyszczeć fioletem, gdy ruszyła w jej stronę... Nagle jednak się zatrzymała. Julien poczuł silniejsze od jego ramion ręce, trzymające go mocno w pasie.
- Julien, stop. - Rozkazał, siląc się na spokój. - NIE jesteśmy wrogami. - Czuł pod rękami spięte mięśnie chłopaka. Spojrzał na rozwścieczoną Polę i obcą dziewczynę. Jej oczy... ten kolor był znajomy. Zwiastował niebezpieczeństwo. - Pola, relajarse, proszę. - Spojrzał na nią błagalnie. - Nie musimy walczyć.
Ta ruda dziewczyna... też była jedną z nich! Czyli całą grupą uciekli tutaj?
Podniosła się i otrzepała.
"Nie jesteśmy wrogami", mówił blondyn.
Pff. Twój kolega przed chwilą prawie wyrwał mi krtań z gardła.
Ręce trzęsły jej się w niemej furii. Jeszcze nigdy w życiu nie była tak wściekła. Zerknęła przez ramię rudej...Pola? Tak? Nieważne. Jej wzrok napotkał spojrzenie drobnego bruneta. Widoczna w nim wrogość jeszcze bardziej ją rozjuszyła.
Na podjeździe leżała gałąź, najwyraźniej oderwana z któregoś drzewa podczas jednej z lipcowych burz. Ida złapała ją w ręce.
Zapierdolę. Cię. Tym. Jak. Psa. -
- Wściekłość. Zniszczenie. Pustka. -
Trzymane przez dziewczynę drewno zaczęło butwieć w zawrotnym tempie, żeby w końcu zamienić się w proch. Oniemiała przyglądała się procesowi rozkładu. Czuła, jak cała złość opuszcza jej ciało. Słyszała głosy pozostałych jak przez watę. Między drżącymi palcami przesypywał się pył. To nie były jej ręce. To nie były jej moce.
- Nie musimy - prychnęła - Pod warunkiem, że będziesz kontrolować swojego chłopaka. Ostrzegam cię, że może próbować zamienić mnie w kupkę pleśni, ale nie wyjdzie z tego cało. I tak samo, jeśli nie zostawi tego dzieciaka w spokoju... - Spojrzała przez ramię na dziewczynę, która właśnie zamieniła dotykiem gałąź w proch. - O chuju złoty!
Aktualnie 6 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 6 gości)