Hiszpan dosłownie pławił się w blasku ich zwycięstwa, nawet jeżeli były to raczej marne promienie. Szczęśliwy rozsiadł się przy stole, koło Andrzeja i Aleksa. Widział, jak cudownie to rozegrałem? Musiał. Sí, claro, przesadził trochę, dał się ponieść, ale... to był jego żywioł. A robiąc to, co kochał, błyszczał najpiękniej. Miał nadzieję, że brunet dostrzeże ten blask.
Obserwował twarze współobozowiczów, wyłapywał pojedyncze spojrzenia padające w ich stronę. Byli wdzięczni, niektórzy nań patrzyli wręcz z podziwem. Pewnie, kilka osób drwiło cicho, ale to nigdy go nie szczególnie nie ruszało. Inna kwestia zajęła teraz jego myśli - nigdzie nie widział Juliena.