- A ja mam - rzucił beztrosko - więc jeśli to podstęp twój i twoich koleżków, to możecie sobie od razu odpuścić.
- A ja mam - rzucił beztrosko - więc jeśli to podstęp twój i twoich koleżków, to możecie sobie od razu odpuścić.
- Jestem sam - odparł chłodniej, opuszczając ręce. - Nikt nie wie o tym, że odszedłem.
TW: slury
Ha! Ciekawe, pedalstwo się rozlazło.
- W takim razie dobrze, że trafiłeś do nas. - Oparł pałę na ramieniu i zachęcająco skinął głową. - Magda ucieszy się, że przyszedłeś.
- Na osłodę dodam, że ten duży blondyn... Cóż. Nie byłby zadowolony, gdyby cokolwiek widział, nie sądzisz? - Magda ponowiła uśmiech, odsuwając się od chłopaka. - Przygotuj się. Najlepiej rób patrole co dwie godziny. Z twoją mocą nie będąc zbyt długie.
Nie wnikał. Wierzył, że sprawa była ważna.
- Dwa na jednego... Mniej fair, ale ja nie mam obiekcji
[kilka godzin wcześniej]
- Tak jest, Matko. - Zasalutował nieco kpiąco, ale odszedł wykonać polecenie.
***
- Myślę, że nie ma co liczyć, że nie będzie przy niej Janka.
Zmarszczył brwi. Dlaczego miałaby ucieszyć się z jego powrotu?
Chyba się nie boisz? Zadrwił głos z tyłu głowy. Wywrócił oczami. Oczywiście, że się bał. Wiedział, co ta dziewczyna zrobiła Monice.
Tak czy inaczej, teraz się już nie wycofa. Podjął decyzję i zamierzał był jej wierny.
Zamiast odpowiedzieć, jedynie skinął głową. Nie wiedział, co może powiedzieć i szczerze mówiąc nie chciał wchodzić w dłuższą konwersację z tym chłopakiem. Widział, jak na niego patrzył. Zbyt wiele razy mierzył się z tym spojrzeniem.
- Prowadź - odparł cicho, mimowolnie zaciskając pięści. Pokora. Będzie potrzebował duuużo pokory.
- Nie liczę na to, ale będę się starał znaleźć taki moment. Jeśli będzie szansa. Ale masz rację, trzeba się na to przygotować - westchnął - Znowu musimy wymyślić, jak obezwładnić Janka. Najlepiej trochę sprawniej, niż ostatnio.
- Idź się pomodlić, Lauro. - Rzuciła jeszcze dziewczyna, ignorując ewentualną odpowiedź.
Wszystko szczęśliwie układało się zgodnie z planem. Ogon i paszcza węża, tak od siebie różne, a jednak wychodzące z jednego ciała, w końcu na siebie nachodziły, całkiem symbolicznie. A skoro mowa o wężach...
Czy powinna przez jakiś czas głodzić Robertę?
Kosma szedł pogwizdując. Rzucał chłopakowi ukradkowe spojrzenia. Blondyn wyglądał bardzo niepewnie. Dobrze.
Dotarli do domku stojącego w centrum obozowiska. Kosma załomotał do drzwi.
- O, Matko! - zawołał - Mam kogoś dla ciebie.
***
- Nie wierzę, że to mówię, ale przydałby się Julien - westchnęła.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)