Tylko dlatego, że nie było okazji.
- Czyli nie zaprzeczasz. Ale i tak nie biegłem w środek zagrożenia by pomóc Julienowi.
Tylko dlatego, że nie było okazji.
- Czyli nie zaprzeczasz. Ale i tak nie biegłem w środek zagrożenia by pomóc Julienowi.
Nie czuję, że jest lepiej. Nie. Jest gorzej. Jego reakcja... Miał krzyknąć. Miał uderzyć. Miał ukarać i wyrzucić. Zmusić mnie do dalszych starań lub ucieczki. Czemu tego nie zrobił.
- Aleks... - Serce Moniki jeszcze mocniej chciało uciec z jej ciała. - Aleks... Co ty planujesz?
***
Dziwny stan. Po uderzeniach klarowność umysłu, a zarazem klatki. Urywane klatki, jak na taśmie filmowej.
Julien szamotający się po korytarzu.
Smutno.
Ognista czaszka w odbiciu ramki na zdjęcia.
Determinacja.
Przetrząsanie pokoju młodszego dziecka. Zeszyt i kredki. Mały plecak.
Determinacja.
Myśl o prowiancie. Niepotrzebne. Nie musi przecież jeść.
Skończy wszystko zanim znowu poczuje głód.
Droga ku garażu.
Tu zaatakowałem Idę.
Szybkie spojrzenie na drabinę.
Przepraszam, Fran.
Kapiący o beton deszcz. Ubrane brudne adidasy, znalezione w zakamarku.
Zakończę to.
Fran, wrócisz do wiary.
Pola, wrócisz do siostry.
Magda... To będzie twój koniec.
Mój też.
Nie patrząc na wilgoć, chłopak ruszył biegiem na zachód.
Uniosła brwi.
- No właśnie zaprzeczam. A Fran zagrażał najwyżej sobie. Gdybyś się nie wtrącił, to może Julien nie musiałby pozbawiać go przytomności. - Spojrzała gniewnie na chłopaka. - Z resztą w ogóle nie o to chodzi. Nie mam sześciu lat, żebyś decydował co mogę, a czego nie mogę robić. A potem wymuszał to na mnie siłą.
Nie chciał, by notatka od razu rzuciła mu się w oczy, ale zależało mu na tym, by ją znalazł. Rozejrzał się po pomieszczeniu. Poduszka wydawała się bezpiecznym miejscem - zajrzy tam pod wieczór, może później. Tak, to dobry pomysł.
Odłożywszy list sięgnął po przyniesiony tu dzień wcześniej plecak. Spakował do środka Pismo i magnetyczne litery. Pojęcia nie miał, czy cokolwiek z tego będzie mu potrzebne, ale tak tworzył przynajmniej iluzję przygotowania.
Możliwie cicho przemknął się na dół. W przedpokoju wciąż leżały buty prawie w jego rozmiarze. Gdy skończył je sznurować ostatni raz odwrócił się w kierunku wnętrza domu. Było cicho, zupełnie jakby nigdy tu nie przyszli. Cóż. To tyle, jeśli chodzi o dramatyczne pożegnanie.
Westchnął ciężko i uchylił drzwi. Na zewnątrz wciąż padał deszcz. W ostatniej chwili wziął z wieszaka jakąś kurtkę i zarzucił ją na ramiona. A potem nie zauważony przez nikogo wyszedł z domu i ruszył wzdłuż drogi, na północny wschód
- Idę tam - powiedział krótko - Idę zobaczyć się z Magdą i zmusić ją żeby zostawiła nas w spokoju. Daj mi moja bluzę.
- Aleks... Nie. Błagam, nie. Nie teraz. - Monika wstała, zaciskając dłonie w pięści, oddychając ciężko. - Nie chcę... Nie chcę by tobie stała się krzywda. A stanie się tam bardziej. Aleks, sam mówiłeś...
- Powiedziałem, że was ochronię. A nie chce czekać, aż ona tu przyjdzie. Wtedy będzie za późno. Oddaj mi ją, albo pójdę bez niej i tyle.
- Aleks... Nie bądź głupi. - Dziewczyna zbliżyła się do chłopaka, patrząc mu w oczy z przerażeniem. - Zostań. Ze mną. Nakrzycz na mnie. Błagam, przekuj to na coś innego. Zrób cokolwiek innego. Aleks... Nie idź. Ja... Wolę przeżyć tu wszystko co złe, albo i być sama, bylebyś ty dalej był. Dalej dbał.
- Przecież tu wrócę - chłopak wzruszył ramionami - Jak tylko upewnię się, że jesteście tutaj bezpieczni. Wszyscy.
- Fran zagrażał najwyżej sobie? Widziałaś jak wyglądał Julien? Tam było więcej ran niż zdrowej skóry! - zrobił krótką pauzę.
- Gdyby nie umiał się leczyć to już by umarł - dodał ciszej. - A ty i tak nie chciałabyś skorzystać z jego leczenia jakby coś się stało.
Aktualnie 14 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 14 gości)