Używasz adBlocka Witaj, z tego co zauważyliśmy używasz
adBlocka.
Nasza strona zawiera nie inwazyjne reklamy kontekstowe oraz graficzne, nie wyświetlamy żadnych pop-up'ów, a wszystkie bannery sa odpowiednio wtopione w tekst.
Jeśli możesz, prosimy wyłącz blokadę, serwis się z tego utrzymuje oraz organizuje konkursy.
Jak wyłączyć tylko dla fnin.eu?
Wystarczy kliknąć strzałkę znajdującą się obok ikonki adBlocka i kliknąć "Zablokuj na fnin.eu" Ta informacja wyświetli się tylko raz.
Zakonnica ponownie się uśmiechnęła, tym razem obrzydliwe słodko.
- Mina ci zrzedła, dziecko. Jeszcze masz szansę ich uratować. Wyznaj swe grzechy. Nie chcesz przecież, by kolejna osoba cierpiała przez twą bezmyślność. A może właśnie tego chcesz? Może lubisz, gdy inni przez ciebie cierpią? Dlatego oddałaś się sodomii? By ściągnąć Jego gniew na swoją rodzinę? Na swoją siostrę? Czy jesteś takim człowiekiem, Apolonio?
***
- Ej, Kasia?
- No co tam Ania.
- Zamknęłyśmy tego Dębka w miniaturce, co nie?
- Tej przerażająco małej celi? No tak.
- Wypuszczałaś go?
- Przecież wiesz, że nie. Przełożona zabroniła.
- No właśnie.
- No właśnie co?
- No właśnie go tam nie ma.
- ...
- ...
- Jak to go nie ma Ania.
- Zwyczajnie. Otwieram drzwi, a w środku pusto.
- Ania, zostawiłam cię samą na pięć minut.
- Wiem.
- Miałaś jedno zadanie.
- Wiem...
- ...
- ...
- Zdajesz sobie sprawę, co zrobi Siostra Herkulesa jak dowie się, że zgubiłaś dzieciaka?
- Jezu Kasia nie zgubiłam go przecież no. Uciec musiał.
- Z miniaturki.
- No wiem...
- Miniaturowego pokoju z dosłownie jednym wejściem.
- ...no wiem...
- Ania, jakim cudem niby.
- ...
- Ty mówisz o tym Herkulesie.
Pola zobaczyła czerwień. Będziesz tego żałować!
Trudno, ona pożałuje pierwsza!
Zerwała się z ziemi i z całym impetem wbiegła w zaskoczoną zakonnicę, uderzeniem głowy podbijając jej brodę.
Na poprzednim koncie przebiłam Kage w postach w opku, więc będę się teraz tym flexować.
Gdy akolitki dotarły pod drzwi prawdziwej celi, z wewnątrz dobiegały nieludzkie okrzyki. Anna zbladła, jednak pod ciężkim spojrzeniem Katarzyny otworzyła wrota.
- Siostro Herkuleso, jest pewien prob... - koło jej głowy przeleciał stołek.
- Nie stójcie jak te słupy soli, tylko złapcie tę szatanicę! - wrzasnęła kobieta. Jej twarz barwą przypominała bakłażana. Rudowłosa skakała po celi jak opętana, ścigając się wokół chyba-kozła z trzecią akolitką. Anna i Katarzyna spojrzały po sobie, niepewne czy mają wystarczające doświadczenie by brać udział w egzorcyzmie, ostatecznie jednak ruszyły koleżance na pomoc. W trójkę udało im się osaczyć i unieruchomić dziewczynę, choć nie było łatwo.
- Ała! Ona gryzie! - Anna spojrzała z niedowierzaniem na ślad na swoim ręku.
- Już niedługo - sapnęła Herkulesa. Podeszła do zawieszonej pod sufitem za nadgarstki dziewczyny, wyraźnie kuśtykając. Ewidentnie bolało ją jeszcze kilka innych rzeczy. - Nie bez powodu święta Apolonia jest także patronką dentystów. Podczas tortur brutalnie wybito jej wszystkie zęby. Myślę że jeden czy dwa będą akceptowalne w tym przypadku.
Pola zacisnęła szczękę aż do bólu. Uwiesiła się na łańcuchach i z całej siły kopnęła nadchodzącą zakonnicę. Po jej rękach pociekła krew z nadwyrężonych nadgarstków. Kopniak dosięgnął celu, ale bez stalowych nosków ani punktu oparcia dziewczyna była znacznie mniej groźna. Herkulesa dała sygnał trzeciej z akolitek, która przytrzymała Polę w pasie, skutecznie ją unieruchamiając. Zakonnica spojrzała na rudą z nienawiścią.
- Katarzyno, podaj mi skrzyneczkę z najwyższej półki - powiedziała, wskazując głową na szafę.
Młodsza kobieta wykonała polecenie i ustawiła się obok wiszącej dziewczyny, gotowa asystować podczas zabiegu.
Herkulesa wprawnym ruchem zatkała Poli nos, a gdy ta otworzyła usta by zaczerpnąć tchu, wsunęła jej między zęby metalową płytkę, by uniemożliwić ponowne zaciśnięcie szczęki. Użyła dwóch haków, by powiększyć rozwarcie i ostatecznie zablokowała dziewczynę w tej pozycji wsuwając pręty pomiędzy jej policzki a zęby. Wszystko to szybko i sprawnie, ani razu nie narażając się na ugryzienie. Ile razy już to robiła? Przemknęło Poli przez myśl. Kobieta wyciągnęła solidnie wyglądające szczypce, których widok sprawił, że Poli zakręciło się w głowie. Kobieta nachyliła się nad ustami dziewczyny.
- Entliczek, pętliczek, czerwony stoliczek... - Słowa dziecięcej wyliczanki sprawiły, że Polę przeszedł dreszcz. - ...na kogo wypadnie, na tego bęc!
Szarpnięcie. Obrzydliwy trzask. Ból tak ostry, że wrzask szybko przeszedł w skamlenie. Najwyraźniej zdrowy ząb nie chciał wyjść tak łatwo, bo zakonnica musiała szarpnąć po raz drugi. Odrzuciła ząb na bok i wyciągnęła z ust dziewczyny wszystkie narzędzia tortur. Pola obficie splunęła krwią.
- No dobrze. - Herkulesa wytarła ręce o habit. - O czym chciałaś mi powiedzieć, Anno?
Ostatnio edytowane przez mimbla.tres ; 07-06-21 o 20:27
Na poprzednim koncie przebiłam Kage w postach w opku, więc będę się teraz tym flexować.
- A... W tej sprawie... - Anna wyraźnie zbladła. Widok Herkulesy bez najmniejszego oporu wyrywającej zęby jeszcze bardziej zniechęcił ją do podpadania. Subtelne kopnięcie ze strony Katarzyny dodało jej jednk kurażu. Nachyliła się do starszej stażem siostry i przez chwilę szeptała jej do ucha.
Przez twarz Herkulesy sprawnie przeszedł gradient. Zacisnęła usta. Spojrzała na Polę, potem na Annę. Znów na Polę. W końcu skinęła akolitce głową i razem opuściły pomieszczenie.
- CO TO ZNACZY ŻE UCIEKŁ - wrzask dotarł do uszu rudowłosej, zaledwie przytłumiony przez grube metalowe drzwi.
Po dłuższej chwili ciszy zakonnica wróciła do celi. Akolitki nie było nigdzie w zasięgu wzroku.
- Zmiana planów - rzuciła oschle w stronę pozostałych kobiet. - Spakujcie Ziółkowską i ładujcie się do samochodu. Zaczekamy na nich w obozie.
Uciekł? Kto uciekł? Aleks? Andrzej? Obaj? Czy oni wszyscy mieli plan, ale mnie w nim nie uwzględnili? Pytania kłębiły się w przytępionym bólem umyśle Poli. Gdy akolitki rozpieły kajdany upadła bezwładnie na podłogę.
Bolała ją szczęka.
Bolały ją nadgarstki.
Bolały ją pięty.
Bolały ją obite podczas walki z zakonnicami twarz i brzuch.
Najbardziej natomiast bolało ją przeczucie, że znowu została zupełnie sama.
Ktoś niezbyt delikatnie naciągnął jej na stopy skarpetki i buty. Razem z kimś innym złapał pod ręce i powlókł po posadzce. Po schodach. Po żwirze dziedzińca. Ktoś otworzył drzwi i wrzucił ją do samochodu.
Leżała twarzą na siedzeniu starając się nie jęczeć z bólu.
Na poprzednim koncie przebiłam Kage w postach w opku, więc będę się teraz tym flexować.
- Nie, nie wszystko, ale też chyba nigdy nie ma się ułożonego wszystkiego, co nie? Inaczej osoby na emeryturze byłyby zawsze szczęśliwe czy coś - odpowiedział unikając trochę tematu o sobie. W miarę się teraz trzymał, a nie wiedział czy mógł to powiedzieć o tych w klasztorze, a przecież dlatego wyszli. - Jak się trzymasz? Możemy iść dalej ratować naszych?
No to co, kolejne konto? Może do trzech razy sztuka?
Delikatny uśmiech pojawił się na twarzy chłopaka.
- Nie wiem. W sumie ten wybuch nic nie zmienił. Przepraszam. - Julien odsunął się delikatnie, nie ściągając jednak milszego grymasu z twarzy. Nie było w nim jednak obłudy. - Kolejna cegiełka do myślenia o mnie dziwnie, co? Ale tak, powinniśmy już iść.
Czarnowłosy zsunął swe zdrowe ręce w dół, czując jednak ich swoistą lekkość.
Czy ja...
Nie chciał tu być.
Kolejne uderzenia w drzwi nie dawały skutku. Nie wytrzymywał. Nie dawał już rady. Dusił się, on tu umrze, pomocy, pomóżcie.
Nie. Sam stąd wyjdzie. Da radę.
Nie da rady. Nie miał jak otworzyć zamka, nie był w stanie wyważyć drzwi.
Tam. Tam jest wolność. Po drugiej stronie tych drzwi jest wszystko, czego chcesz.
Nie daj się znowu zamknąć w klatce, Aleks. Wyjdź z niej.
Jak? Przecież to niemożliwe?
Stał po drugiej stronie drzwi.
Oddychał ciężko, poczuł zawroty głowy, które prawie zgięły go wpół. Co się przed chwilą stało? Co się stało, do cholery?
Kolejny nawrót zawrotów głowy zarzucił nim o przeciwległą ścianę. To nie był sen. Czuł tą ścianę. Ona istniała. Jego kark był zdrętwiały jak nigdy wcześniej w życiu, ledwo stał na nogach, ale zmusił się do wyprostowania. Był w stanie to zrobić. Odwrócił się, patrząc na drzwi, za którymi był zamknięty. To one. Wyszedł z pokoju przez zamknięte drzwi. To niemożliwe.
Usłyszał głosy nadchodzące z oddali. Kobiece głosy. Coraz głośniejsze, zbliżały się w jego stronę.
Bardzo niepewnym, kuśtykającym krokiem zaczął iść w drugą stronę. Skręcił w lewo na przecięciu korytarzy, gdzie zobaczył drewniane drzwi, podobne do tych, za którymi był zamknięty. Otwarte.
Chyba trafił do kolejnego schowka, ten jednak był pełen, nie został przerobiony na celę. Aleks nie miał czasu się zastanawiać, schował się do środka i przymknął drzwi. Nie mógł ryzykować zamknięcia ich, kroki zakonnic były zbyt blisko. Wstrzymał oddech i skupił się na dźwiękach. Zakonnice otworzyły drzwi, pewnie do jego celi. Chwila ciszy, potem zaczęły przejęte rozmawiać o jego ucieczce. Nie wiedział, kim jest Herkulesa, ale chwilę po zakończeniu rozmowy drzwi znów się zamknęły, a kroki zaczęły się oddalać. Aleks wysunął na korytarz, nie zamykając drzwi. Powoli wychylił się za róg korytarza. Dwie zakonnice były odwrócone do nieco plecami, po chwili jednak skręciły. Aleks najciszej jak potrafił ruszył do przodu, podążając za kobietami.
Najpierw musi znaleźć Polę, Frana i Ankę. Dopiero później może myśleć o ucieczce.
Powoli, Aleks.
***
Śledzenie zakonnic było najbardziej stresującym momentem w życiu Aleksa. Z jakiegoś powodu czuł strach większy niż kiedykolwiek, skupiał się na każdym swoim kroku, raz musiał schować się do, na szczęście, pustego pokoju, kiedy zakonnice, za którymi szedł, mijały się z innymi chrystusankami. Udało mu się jednak niezauważenie dostać do celu ich podróży. Kobiety chwilę stały w drzwiach, a potem rzuciły się do środka, nie zamykając nawet drzwi. Skorzystał z okazji i zajrzał do środka. Chwilę później pożałował tej decyzji.
Wierzgająca Pola. Trzy kobiety, jedną z nich widział pierwszy raz. Pola w końcu złapana. Skrzyneczka. Najstraszniejszy dźwięk, jaki słyszał w życiu. Wrzask dziewczyny. Aleks wycofał się i cofnął do pokoju obok, nie patrząc nawet, co było w środku. Miał dość tego miejsca. Czy jego też to czekało, jeśli go złapią? Czy skończy jeszcze gorzej?
Miał spalić ten klasztor. Po tym pokazie był nieskończenie przerażony. Z paniki wyrwał go dopiero krzyk, który rozległ się zaraz za drzwiami, o które się opierał.
- CO TO ZNACZY, ŻE UCIEKŁ?
On uciekł. O niego chodzi. Błagam, niech tu nie wchodzą. Błagam, tylko nie to. Nie tak. Nie tutaj.
Nie słyszał, co działo się dalej, do momentu, kiedy drzwi w pokoju obok szczęknęły. Wróciła. Chwilę później kilka bardzo cicho słyszalnych słów, z których zrozumiał tylko kilka:
"...zaczekamy...nich...obozie".
Nich?
Czy wszyscy oprócz Poli uciekli? Jak ma jej pomóc? Gdzie są Fran i Anka?
Słyszał kroki połączone z dźwiękiem szurania. Domyślał się, kto był ciągnięty po podłodze po drugiej stronie drzwi.
Rusz się, Aleks. Nie wiesz, co z nią zrobią.
Wyszedł długo po tym, jak zakonnice przeszły przed jego pokojem, ale dalej słyszał ich kroki. Częściowo zagadując, częściowo korzystając z nabytej znajomości terenu podążył za dźwiękiem, aż domyślił się, gdzie idą, po zobaczeniu dużych wrót i kilku obcych zakonnic. Biorą ją na zewnątrz. Do obozu. Czemu?
Nieważne, czemu. Ważne, że tędy nie wyjdziesz, a one mają samochód. Musisz znaleźć inne wyjście.
Które pewnie też jest obstawione. Myśl, Aleks.
Zaczął niechętnie cofać się w stronę, z której przyszedł. Próbował sobie przypomnieć kształt budynku, bez skutku. Wreszcie zaczął powtarzać proces nasłuchiwania przy drzwiach, sprawdzania, czy są otwarte i zaglądania do środka w poszukiwaniu ściany, która była skierowana w inną stronę niż wejście i miała okno. Po kilkunastu pokojach, pomijając te zamknięte lub te, w których wydawało mu się, że słyszał ruch, znalazł to, czego szukał. Pusta cela jakiejś chrystusanki, która zapomniała zamknąć drzwi. I miała małe, zakratowane okno.
Stanął przed nim, wyglądając na zewnątrz. Po godzinach spędzonych w zamkniętej klatce uczucie było niesamowite. Chciał się wydostać. Musiał zrobić tylko to samo, co zrobił wcześniej z drzwiami. No już, wyjdź na zewnątrz. Jakoś ci się już raz udało.
Czemu to nie wychodzi.
Tam.
TAM!
Upadł z wyższej odległości, niż przewidywał. Nie przewidział też, że zaraz po wstaniu na kolana zwymiotuje na trawę. Ale to wszystko nieważne. Wymioty, ból głowy. Był wolny.
Ze słów starej zakonnicy wynikało, że pozostali znaleźli jakiś sposób ucieczki. Planowała czekać na NICH w obozie. Nie na NIEGO.
Ruszył w kierunku linii drzew, uważając, żeby nie pokazać się zakonnicom z przodu i potencjalnie z tyłu budynku.
Musi znaleźć resztę i uratować Polę. A potem odpłaci chrystusance za to, co jej zrobiła.
***
Miał rację, po sprawdzeniu kilkunastu domów Izydor był bogatszy o trzy pary kluczyków. Sprawdzał tylko domy, przed którym stały zaparkowane samochody i tylko w najbardziej oczywistych miejscach, jeśli nic nie znalazł, szedł dalej. Kolejna sprawa, który wybrać. Jedno auto wyglądało, jakby miało się rozpaść. Drugie i trzecie były w lepszym stanie. Sprawdził stan paliwa w obu. Jeden z nich był prawie pusty. Nie znalazł jeszcze żadnego paliwa w garażach, a zależało mu na czasie. Samochód wybrał się sam.
Wnętrze różniło się trochę od samochodów jego rodziców. Szybko jednak, metodą obserwacji, prób i błędów, udało mu się wyjechać na główną drogę na wsi i ruszyć w kierunku faktycznie asfaltowej ulicy. W końcu ojciec uczył go jeździć na ich terenie. Nie miał możliwości nie dać sobie rady.
Planował sprawdzić wyjazd koło klasztoru. Może tam nie było niewidzialnej ściany.
Nie do końca pewnie, z prędkością sporo poniżej limitu wjechał na główną drogę i skierował się w stronę swojego celu.
Otworzył oczy.
Nic nie miało sensu. Po pierwsze, kanał kanalizacyjny był zdecydowanie zbyt wielki. Po drugie, nie zgadzał się zapach. Po trzecie, w ogóle nie czuł się jak we śnie. W zasadzie, tak klarownie nie myślał już od jakiegoś czasu.
Rozejrzał się po swoim otoczeniu. Kamienna podłoga i ściany. Sterta jakichś barwnych szmat, chyba prześcieradeł, albo może żagli? Zapach... Poli. Samej dziewczyny nigdzie jednak nie było.
Zrobił kilka kroków. Jak to możliwe, by pomieszczenie było tak wysokie? Owszem, bywał w wielu kościołach i widział wyższe sklepienia, ale gdy ktoś zadawał sobie trud zbudowania czegoś tak monumentalnego, zwykle miało to również walory estetyczne. A miejsce, w którym się znajdował, wyglądało jak obskurny pokój. Po prostu... większy.
Podszedł do szmat. Kojarzył te kolory. Zapach również był znajomy. Wziął tkaninę w dłoń. Splot był wyjątkowo duży. Nigdy nie widział czegoś takiego...
W tym momencie przeniósł uwagę na swoją rękę. Wciąż była czarna i zakończona pazurami, jednak... była inna. Taka miękka i krótka i... Boże, gdzie mój kciuk?
Podskoczył, gdy usłyszał kroki. Ktoś się zbliżał. Odruchowo skulił się w najciemniejszym kącie pomieszczenia. Nagle jedna ze ścian przesunęła się, otwierając przejście do ciemnego korytarza. Towarzyszył temu dziwnie znajomy dźwięk. Zgrzyt zawiasów?
Do środka weszły dwie... istoty. Fran wpatrywał się w absurdalnie wielkie stopy obleczone w równie olbrzymie sandały. Wisząca nad nimi ściana czerni podejrzanie przypominała habit. Przytulił się jeszcze bardziej do ziemi i z niedowierzaniem uniósł głowę. Stworzenia miały ręce, głowy i twarze. Miały nawet głos.
- To... niemożliwe... - Z rąk jednej z istot wypadły liczne, trudne do zidentyfikowania przedmioty. Chłopak rozpoznał kolosalny skalpel i gargantuiczną strzykawkę. Dźwięk upadających utensyliów odwrócił uwagę gigantów w habitach. Trzymając się blisko ściany, Fran przemknął przez pomieszczenie i wypadł na korytarz.
***
Poruszał się szybko - dużo szybciej, niż pamiętał. Przemykał przez przepastne korytarze, zastygając w bezruchu lub zmieniając kierunek ilekroć usłyszał kroki. Był zagubiony. Jeśli był to sen, to przeraźliwie realistyczny i bardzo nietypowy.
W pewnym momencie pogrążył się w myślach i mało nie wpadł na grupę zakonnic. W ostatniej chwili dopadł uchylonych drzwi jakiegoś pomieszczenia. Pokój, jak wszystko w tym dziwacznym wszechświecie, był nieludzkich rozmiarów. Miał jednak łóżko, pod którym mógł się ukryć. Zadowolony, wślizgnął się pod stare deski i ulokował bezpiecznie w ciemnym kącie.
A potem zorientował się, że nie jest tam sam.
Bestia zdawała się być jego wzrostu, jak nie większa. Olbrzymie, pożółkłe zęby wystawały jej z paszczy. Czarne oczy zdawały się lśnić w ciemności. Szare futro było rzadkie i niezdrowe, łysy ogon był tak gruby, że nie dał by rady objąć go dłonią. Stworzenie wydało ostrzegawczy jęk, będący zarazem najstraszniejszym dźwiękiem, jaki chłopak kiedykolwiek usłyszał. Możesz z tym walczyć! Masz teraz kły i pazury, jeśli uderzysz w szyję, dasz radę... Qué es esta maldita idea*? Nie widzisz, jakie to ma zęby?
Spiął wszystkie mięśnie i również wydał z siebie ostrzegawczy wark, chcąc zdekoncentrować przeciwnika. Gdy tylko się udało, wyślizgnął się spod łóżka i puścił się biegiem, z powrotem na korytarz.
Miał wrażenie, że bestia go goni. Czuł się osaczony przez gigantyczne ściany. Jak głupiec biegł środkiem korytarza, zamiast przemykać gdzieś pod ścianą. Musi się wydostać, albo obudzić, cokolwiek przyjdzie pierwsze. Musi...
Znajomy zapach. Nie spodziewał się go tutaj. Jego nozdrza poruszyły się szybko. To brzmiało absurdalnie, ale czy gdzieś tu jest... Aleks?
Opamiętawszy się, zszedł z widoku i zaczął podążać za wonią. Był blisko. Tuż za rogiem.
Wyjrzał zza węgła. Nie widział chłopaka, za to dostrzegł uchylone drzwi. Nauczony doświadczeniem nie wparował do pomieszczenia, tylko wsunął się powoli do środka. Rozejrzał się po podłodze - żadnych potworów w zasięgu wzroku. Za to pod oknem stał...
- Aleks! - krzyknął, chcąc rzucić się w stronę chłopaka. I wtedy ten zniknął.
Fran zamrugał kilkakrotnie. Ten sen był coraz gorszy. Mierda, fóllame. Co mogło się z nim stać? Jakimś cudem wyskoczył przez okno?
Było zdecydowanie zbyt wysoko, by mógł przezeń wyjrzeć, ale nie zamierzał teraz się poddać. Zaczepił pazury o nierówności w kamiennej ścianie i z zadziwiającą łatwością zaczął się po niej wspinać. Po chwili wystawił głowę przez kraty. Nie miał pojęcia, jak chłopak się przez nie przecisnął, zwłaszcza że rozmiarem nie odbiegał od wszystkiego w tym dziwnym świecie, ale nie miał czasu zaprzątać sobie teraz tym głowy.
Mając nadzieję, że schodzenie idzie mu przynajmniej w połowie tak dobrze jak wchodzenie, ponownie użył pazurów, tym razem po zewnętrznej stronie muru. Po kolejnej zaskakująco sprawnej ewolucji jego stopy dotknęły ziemi. Nie tracąc czasu, pognał za znikającym już za horyzontem Aleksem.