<
+ Odpowiedz w tym wątku
Strona 282 z 595 PierwszyPierwszy ... 182 232 272 280 281 282 283 284 292 332 382 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 2,811 do 2,820 z 5941
  1. #2811
    Zaciekawiony FNiN Awatar Julien
    Dołączył
    May 2021
    Płeć
    Wiek
    24
    Posty
    1

    Domyślnie Odp: ZS2 Irregular Christian Camp

    Nie wierzę, że to mówię, ale tęsknię, naprawdę. Brak ciebie... Mnie... Tego, co mówi mi, co dobre i złe, bez mydlącego poznanie ciała. Skąd mam wiedzieć, że moje słowa to dobry sposób na powstrzymanie tego pędu?
    Skąd mam wiedzieć, że... Nie ranię. Że za moment nie zniszczę dosłownie wszystkiego słowami i czynami.+
    Jak się powstrzymywać? Oh, i ty, Oli... Nie dziwię się, że nigdy nie mówiłeś, że to proste. To wszystko okazało się znacznie trudniejsze. Jak długo jeszcze będę u kontroli? Jak długo będę wiedzieć, że to moje decyzje, a nie ciała?
    Jestem szaleńcem.
    Julien westchnął, podnosząc wzrok. Powoli drzewa stawały się rzadsze, odkrywając budynki w oddali.
    Nie powstrzymasz nas na miejscu.~
    Czuję coraz mocniejszy chłód. Nie chcę go czuć. Chcę uciec. Niech coś mnie powstrzyma.+
    Dłoń jakoby automatycznie poleciała w stronę blondyna, próbując przepleść palce obu chłopców.
    Andrzej, złap mnie mocno i nie pozwól mi uciec.+
    Zaczynam się chyba strasznie bać. Tylko czy... Braku kontroli czy zbliżającej się zguby?
    Ostatnio edytowane przez Julien ; 03-06-21 o 07:40

  2. #2812
    Zaciekawiony FNiN Awatar excepto3
    Dołączył
    May 2021
    Płeć
    Wiek
    22
    Posty
    0

    Domyślnie Odp: ZS2 Irregular Christian Camp

    Z zamyślenia wyrwał go dotyk szorstkiej dłoni, która próbowała opleść jego palce. Julien! Abort! A może on tego potrzebuje...? Nie. Pola. Granice.
    - Julien... - westchnął i ciągnął cichym głosem - ...nie. Powiedziałem nie. - Wyswobodził palce z uścisku. - Jeśli potrzebujesz, możemy się zatrzymać.
    No to co, kolejne konto? Może do trzech razy sztuka?

  3. #2813
    Zaciekawiony FNiN Awatar Julien
    Dołączył
    May 2021
    Płeć
    Wiek
    24
    Posty
    1

    Domyślnie Odp: ZS2 Irregular Christian Camp

    Widzisz? Już teraz ulegasz napięciu. Ulegasz nam. Dziękujemy ci!~
    Martwe dłonie szybko uciekły do kieszeni, mimo bólu temu towarzyszącemu.
    Walcząc z tym jeszcze bardziej wpadam w szaleństwo? Oli, czemu to inaczej wyglądało z tobą?
    Tak zimno...+
    - Przepraszam. - Szepnął chłopak, przyspieszając i wyprzedzając blondyna. - Przestraszyłem się. Nieważne. Spójrz, zaraz i tak będziemy na m-
    Auć. Czemu znalazłem się na ziemi? Jeszcze nie oszalałem na tyle, by plątać swoje nogi...
    Ostatnio edytowane przez Julien ; 03-06-21 o 11:29

  4. #2814
    Zaciekawiony FNiN Awatar mimbla.tres
    Dołączył
    May 2021
    Płeć
    Wiek
    23
    Posty
    0

    Domyślnie Odp: ZS2 Irregular Christian Camp

    Ma rację.
    Nie ma racji.
    Zaraziłam go gejozą i dlatego teraz śpi?
    Siedź cicho Pola, bo wszystkim zaszkodzisz.
    Nie odpowiedziała. Zacisnęła tylko zęby i uniosła wyżej brodę. Dotarły do kaplicy. Rozejrzała się. To nie było pomieszczenie w którym odprawiane były msze. Było mniejsze i skromniej urządzone. Pola uklękła i pochyliła głowę.
    Cześć Boże, dawno nie gadaliśmy...

  5. #2815
    Zaciekawiony FNiN Awatar Julien
    Dołączył
    May 2021
    Płeć
    Wiek
    24
    Posty
    1

    Domyślnie Odp: ZS2 Irregular Christian Camp

    TW: rodzice, zdrady, narkotyki, przemoc, horniness, bluźnierstwa religijne, slury

    Rzeczy trójki dziewczyn smutno spoczęły ze stukotem wśród traw i ziemi, dając dzięki temu miejsce na przearanżowanie pomieszczenia. Po paru chwilach poduszka pufnęła o podłogę, gdy Magda uklęknęła na niej, składając zarazem dłonie do modlitwy. Na jednym z łóżek pojawił się całkiem duży krzyż, opierający się o ścianę. Smutne oczy uwięzionej figurki spoglądały na materac.
    Przykro mi, że tyle przeżyłeś, mój synku. Okropne cierpienie na twych rękach, nogach, boku, głowie... W sercu. Niosłeś w nim całość grzechu naszego rodzaju. To tak okrutne. Czy to ci się w ogóle należało? To życie wśród pyłu i biedy. To olbrzymie poświęcenie. To, że mimo tego dalej grzeszą. Tak bardzo mam nadzieję, że twoje kolejne przyjście nie będzie wyglądać podobnie. Tym razem będziesz jednak przywitany odpowiednio. Obiecuję ci to. Twoja pierwsza rodzicielka zaledwie wskazała drogę innym i zadbała o twoje martwe ciało. Ja... Ja zadbam o to, by wierni godnie cię przywitali. By sąd przebiegł sprawnie. Byś rządził po wsze czasy, wraz ze swoją matką. Przykro mi, Mario. Niech ktoś bardziej kompetentny zajmie twe miejsce, dla dobra nas wszystkich. Tak. Tak, to jest moja rola. Być lepszą matką dla Syna. To pewne, że temu podołam. Mario, upadła Mario, pozwól jednak, bym odmówiła za ciebie modlitwy. Skąp się w mym, naszym blasku.
    Jedna ręka chwyciła po różaniec z szyi, założony w czasie sprzątania, druga masowała napięty brzuch.
    Ojcze, Synu, upadła matko. To dla was. Deklaracja mojej wartości. Przekazanie mojej słuszności. Testament tego, że zawsze nadawałam się do tej roli.

    ***

    Wierzę w jednego Boga, Ojca wszechmogącego.
    Ojcze nasz, któryś jest w Niebie.

    - I chuja mnie obchodzi, czy twoi ludzie będą mieli za co opłacać swoje jebiące gównem rodziny, do you understand? - Otyły mężczyzna wypuścił olbrzymią chmurę dymu w stronę trzęsącego się, żylastego mężczyzny w garniturze, siedzącego naprzeciwko.
    - Ale... Umowa miała być inna...
    - No i chuja.
    - Bez naszej zgody nie będziecie mogli zbudować nowej fabryki krzyż-
    - A pokażę ci, you stupid piece of shit, że zbuduję, i to gdziekolwiek zechcę, i to bez ciebie.
    - (To koniec, Virginia. Groź sobie, groź. Masz co chciałeś. Nie podpiszemy umowy, zachowaj honor, ale wiedz, że skarbówka już na tobie siedzi.) A-ale... Przepraszam, panie Virginia. Podpiszemy umowę.
    - Wypierdalaj out of here. - Warknął ojciec dziewczyny, gładząc resztki swoich siwych włosów pod kopułą łysiny.
    Nogi Magdy wesolutko kiwały się w powietrzu, korzystając z nóg pana Virginii jako siedziska. Jej oczy spoglądały to na konwersację mężczyzn, to na olbrzymie okno wychodzące w stronę Warszawy, oblanej mżawą listopadowego popołudnia. Ogień zapałki rozpalił tytoń na nowo, napełniając pomieszczenie szarością.
    - Jesteś najlepszy! - Ośmioletnia dziewczynka uśmiechnęła się szeroko w stronę ojca, gdy tylko nieznajomy zatrzasnął drzwi. - Pokazałeś mu gdzie jego miejsce.
    - I to jest najważniejsze, Maddie. Pokazywanie miejsca pieprzonym miernotom. - Mężczyzna zdawał się być cały czerwony, biorąc duże hausty z cygara, świńskimi oczkami przelatując od punktu do punktu. (Chyba jest zdenerwowany...) Ekscytuje się ze szczęścia!
    - Na pewno się ciebie przestraszył!
    - (Przestań, dziecko. Może wrócić, by znowu podpisać umowę.) Na pewno. Jestem pewien, że wróci, by znowu podpisać umowę.
    - Wow, naprawdę?
    - (Choć raczej mam nadzieję. Do kurwy... zjebałem. Jestem zbyt nieostrożny. Madziu, nie dawaj się emocjom, naprawdę. To co teraz zrobiłem było zbyt niepewne. Musisz być ostrożna, nie zjebuj tak jak ja, okej?) A jak myślisz? To jest w tym wszystkim najlepsze, for God's sake. Trzymanie ich na uwięzi na tyle daleko, by czuli się niepewni twych intencji, i na tyle blisko, by zawsze wracali.
    - (... Mogę się pobawić?) Wow!
    Dziewczynka ponownie spojrzała na szarość stolicy, na światła samochodów, na ludzi ginących pod parasolami. (Tyle obaw w ich ruchach, tak jak u tatka... Czy ja też będę tak niepewna? Czy też będę reagować jak szalona, gdy tylko dorosnę, krzykiem, ryzykiem, rozbieganiem?) Tyle ludzi... Tyle, by jedni byli blisko, drudzy daleko, ciągle na zmianę... Ciągle w manii. Ciągle nieoswojeni. Lecz... Ciągle przy mnie.

    ***

    Zdrowaś Mario, łaskiś pełna, Pan z Tobą, błogosławionaś Ty między niewiastami.

    - Nie, jeszcze nie możesz. - Zaśmiała się czterdziesto-letnia kobieta o lśniących, brązowych włosach, wznosząc kieliszek w stronę córki. - Ale możesz wypić soczek w toaście.
    - Mogę legalnie uprawiać seks, a nie mogę napić się wina w domowym zaciszu? - Prychnęła Magda, chowając się głębiej w sofę, mierząc matkę udającym nienawiść wzrokiem. - Okrutne prawo.
    - A jednak prawo, którego masz się słuchać. Powiedz mi jednak, co oglądamy? Nie ma ojca, więc możemy w końcu puścić coś innego niż przemówienia Trumpa.
    - Cokolwiek, mommy. Miło będzie po prostu siedzieć razem, nieprawdaż?
    - Z najlepszą córką? Jak najbardziej.
    - I jedyną. - Uśmiechnęła się delikatnie dziewczyna, wyciągając zarazem język w przód.
    - Dalej najlepszą. Wybierz coś zatem, ja za ten czas skoczę do toalety.
    Magda odprowadziła matkę wzrokiem, nie zdejmując miłego grymasu z twarzy.
    Wielu by mi zazdrościło tej relacji, szczególnie w tym wieku. Dwie bratnie dusze, dwie sojuszniczki, dwie przyjaciółki w tym szybkim i niebezpiecznym świecie. Czy przetrwałabym tak długo, gdyby nie jej wsparcie? Cóż, na pewno tak, jednakże... Byłoby ciężej.
    Kolejne pozycje platformy streamingowej znikały za ekranem, nie trafiając w gust dziewczyny. Po chwili stawało się to nużące, z otępienia jednak wyrwały ją wibracje telefonu, bez przerwy się powtarzające. Szybko zlokalizowała ich źródło, widząc świecący ekran jej matki, pozostawiony na oparciu sofy.
    "Słodki chłopiec".
    Napis jaśniał z każdą wibracją, narastając ciekawość Magdy.
    Czemu ta nazwała kontakt z ojcem? Ciekawe co chce od mamy w środku zawierania kolejnej umowy. Przekażę jej jak najszybciej, by jak najszybciej zacząć oglądanie.
    - Hey, daddy! - Mruknęła dziewczyna do telefonu.
    - Kocha- Barbara? To ty? - Odpowiedział nieznajomy, melodyjny głos.
    ------------
    Łzy spływały po policzkach Magdy, dłonie uderzały to w ramiona matki, to w mebel, krzyk wydzierał się w pierś kobiety.
    - Madzia, spokojnie... Nic się nie dzieje. - Głos nad jej głową był nieprzekonywujący, wręcz załamany. - Po prostu...
    - Po prostu zdradziłaś tatę... - Coraz mocniejszy szloch z jej ust
    - Ja... Kochanie, to nie tak. Słuchaj.
    - Nie.
    Nie mogę jej słuchać. Czy ona właśnie... Zniszczyła nasze życie? Tymi zdradami? Tym odpałem, który rzuci nas na próg, na skraj, na pole pełne cierpienia? Muszę uciec, muszę powiedzieć, muszę... Muszę... Boże, co mam zrobić?
    - (Błagam, nie mów tego ojcu. Błagam, jeśli jeszcze w ogóle chcesz żyć porządnie, rozumiesz?) On o wszystkim wie. Popiera to.
    - Ja...
    - (Jeszcze zrozumiesz. Zrozumiesz też to, czemu to się stało. Twój ojciec... To obrzydliwy, cuchnący potwór, który bez przerwy jest głodny na swoje potrzeby. Błagam cię, nie wchodź nigdy do takiego związku, by twoje dzieci tego nie przeżywały, rozumiesz? Miłość... Ciężko znaleźć miłość w tych czasach. Dlatego czekaj, nie daj się wizji luksusu, rozumiesz? Tak cię przepraszam, dziecko...) On wręcz cieszy się, że jest ze mną. Że to on, mimo innych w moim wnętrzu, jest moim mężem. To mu wystarczy. Uwielbia czuć to, że mogę wszystko. Mężczyźni od tego są, wiesz? Zawijasz ich wokół palca, tak by z jednej strony mieć luksus, z drugiej rozkosz, a może kiedyś miłość, a oni i tak cię pragną. Pamiętaj o tym, córeczko. Wszystko dla celu. Twojego celu.
    Magda powoli pokiwała głową, ocierając zarazem łzy.
    Wszystko dla dobrego życia, tak? Boże, cóż za szaleństwo...

    ***

    Tajemnica radosna.

    - Magda! Magda! Magda! - Zakrzyknęli wszyscy zebrani w salce, wypuszczając zarazem konfetti w powietrze.
    - Oh? To dla mnie? Nie wierzę! Nie spodziewałam się, dziękuję! - Odpowiedziała nieszczerym okrzykiem dwunastolatka, uśmiechając się jednak szeroko. I tak odczytają to jako czysta radość. Bardzo dobrze. Niech radują się z nią. W końcu... To tak wspaniała okazja.
    - Głośniej! - Ksiądz ponowił wiwat, odkręcając butelkę szampana, oczywiście bezalkoholowego. Korek nie przebił się dźwiękiem przez okrzyki, rozbawiając zebrane dzieci jeszcze bardziej. Jedyny szlany kieliszek pełen żółtawej cieczy trafił do ręki Magdy, kolejni zebrani natomiast zaczęli przejmować plastikowe kubeczki. W końcu wszyscy zebrani ustawili się dookoła dziewczyny i księdza, wznoszącego naczynie w górę. - Dla naszej wspaniałej solistki, która pokonała mistrza diecezji katowickiej, Oliwiera Acymana! Brawo, brawo!!! - Krzyki ponownie rozhuczały się po sali, a napój poleciał do ust zebranych. - A teraz, pomódlmy się za naszą koleżankę, by dalej odnosiła takie sukcesy!
    Usta i dłonie chórzystów z czasem złączyły się w niemrawą harmonię, skierowaną ku dziewczynie.
    Tyle ust, proszących Boga o łaskę dla mnie. Najpierw czułam w tym nieszczerość... A jednak mnie uwielbiają. Czuję to. Czuję jak przepełnia mnie błogosławieństwo. Jakie to jest... Piękne. Moje serce rośnie. Tak, mówcie więcej! Niech Ojciec to usłyszy! Niech raduje się ze mną i z wami! Niech raduje się tak, że wpuści mnie do siebie, blisko, bym mogła patrzeć na wszystkich z góry, tak jak teraz. Należy mi się to! Ah, należy!
    Złączone dłonie zacisnęły się nawet mocniej, a rumieniec zaatakował policzki Magdy.
    Tak, tak, tak! Więcej! Jestem wybrana, więc mówcie o mnie więcej! Jak wspaniale! Kąpcie się w mym blasku! To dowód, czysty dowód, że jestem mu równa! Że mogę wszystko! Że wszystko będzie moje! Że będę władać waszymi sercami!

    ***

    Tajemnica światła.

    Magda podała skręta chłopakowi, spoglądając zarazem na niebo, wyjątkowo gwieździste, mimo łuny Warszawy, agresywnie przejmującej przestrzeń między światłami. Jej nogi całkiem szybko zaczęły się trząść, powstrzymane jednak oparciem o maskę samochodu. Kopnęło, nie na tyle jednak, by zaczadzić umysł spowolnieniem jego funkcji. To byłoby conajmniej nieodpowiednie przy kimś takim jak Krzysztof.
    Oh, Krzysztofie Stopo. Nawet na randkę przyjechałeś w garniturze... Z Bytomia. Nienajlepiej, nienajgorzej. Zdajesz się starać, a zarazem czuję, że jesteś tu od niechcenia.
    Dziewczyna westchnęła cicho, pozwalając chłodnemu, nocnemu powietrzu odebrać pola dymowi, obejmującego jej płuca.
    A zarazem ja tutaj jestem od niechcenia.
    Brunet z ulizanymi włosami zaciągnął się mocno, trzymając się jednak znacznie lepiej od niej. Zdawał się być tak bardzo pewny siebie... Wręcz agresywny we wszystkim, w mimice, w ekspresji, w spojrzeniu, zimniejszym od tego powietrza. Magda wzdrygnęła się, starając zarazem zamaskować ruch. Jednak zauważył. Natychmiast zrzucił z siebie wierzchnią część stroju, mimo to oddał ją od niechcenia.
    - Dziękuję. - Mruknęła z uśmiechem brunetka, nakładając na siebie żakiet. - Miło z twojej strony. - To nie było drgnienie z zimna. To była niepewność.
    - Mhm.
    Ponowne milczenie. Dłonie Magdy złapały mocniej maskę samochodu, zaciskając się na metalu. Sekundy zdawały się płynąć znacznie wolniej, jakoby za karę zatrzymując spotkanie na dłużej.
    Czym na to zasługuję, Boże? To chyba oczywiste, że chcę dobrego życia. Jego cała rodzina to pieprzeni właściciele firmy parówkowej, mają konotacje w rządzie, jak mogłabym nie okręcać się wokół niego? Jak miałabym inaczej zadbać o siebie, ojca... I matkę? Sama byłaby dumna z moich czynów. Czemu więc ty nie chcesz być? Czemu wzbudzasz we mnie wątpliwość i niechęć do niego? Czemu chcę stąd uciec?
    Krzysztof westchnął i podniósł się z siedziska, zarazem zgniatając rzucony blant butem. Wyciągnięty telefon błyszczał ekranem w jego oczach, bez przerwy nieodgadnionych, zimnych jak lód.
    Dobrze wiem czemu. Strach jedynie to wzmacnia. Jego ruchy, jego słowa, jego milczenie... On może być taki jak ja. To przerażające. Nie może być więcej takich jak ja. Może oprócz Izydora, ale to wyjątek. Czemu on też zdaje się być przez ciebie wybrany? Czemu on też ma tę pieprzoną predyspozycję do władzy? Muszę mu ją odebrać, ale co jeśli przegram? Boże, czemu rzucasz mi kłody pod nogi? Po co mnie sprawdzasz?
    - Magdaleno. - Szepnął chłopak basem, zwracając się w jej stronę, wyrywając ją ze strumienia myśli.
    - Tak?
    - Wyjdziesz za mnie?
    Szybsze zabicie serca. Błyszczący w świetle Warszawy brylant na srebrze. Jego twarz, bez emocji, bez wyrazu.
    - Ja...
    - (Tak czy nie?) Kocham cię, Magda. Chcę z Tobą spędzić całe życie. - Powiedział, nie zmieniając tonu.
    - Krzysiek, mam dopiero 17 lat, ty 22...
    Moje policzki nagle spłonęły. Boże, co to ma być? To okropna farsa. Rzucasz na mnie demona, który nakłada swe sidła. Tak, to był mój cel, ale... Ale za szybko. Nie chcę już teraz być... W taki sposób z nim. Nie chcę. Dalej się go boję. To próba cierpliwości, serca czy logiki? A może to tylko walka tego, kto wyjdzie zwycięski, zabierając to czego pragnie? Oh, jeśli tak, to podejmuję rękawicę. Wygram ja, moja godność i moje miejsce przy tobie, Boże.
    - (I? Twój ojciec na pewno poprze moje oświadczyny. Nie mówił ci, że jego firma sobie nie radzi? Ciekawe. Wiedz więc, że za to małżeństwo dostanie propozycję rozłożonej w czasie fuzji z naszą spółką, zachowując częściową kontrolę i pieniądze. Wszystko czego potrzebuje. My natomiast, cóż... Ojcu zależy, by ktoś z rodziny miał znacznie większą firmę. I będę to ja po jego śmierci. Sama również dostaniesz dużo udziałów.) To nieważne, gdy tak mocno cię kocham. Pragnę cię. - Chłopak przybliżył się kilka kroków bliżej. Czuła jego oddech znacznie zbyt blisko twarzy. Uśmiechnął się krwiożerczo. Jednak ma emocje. Osaczał ją?
    - No już, ogierze. Jesteś za szybki. Znamy się ledwo od kilku spotkań. (To na pewno kłamstwa. Przecież wszystko jest w porządku. Czy... Czy to dlatego zacząłeś ze mną rozmawiać? Tylko dla pieniędzy? Nie chcę tego tak.) Nawet nie poznałeś moich rodziców. - Magda odsunęła się kilka centymetrów wzdłuż linii samochodu.
    - (Nie muszę ich spotykać, by ich znać. Tak samo znam ciebie. Wiem, że się zgodzisz. Tak bardzo kochasz złoto... A ja będę zadowolony również z największej szmaty w Warszawie. Nie interesujesz mnie jako człowiek, będąc szczery, za to twoje ciało...) Nie muszę, gdy mam ciebie. - Krzysztof przybliżył się równie blisko.
    - Nie, Stopa. Nie teraz. - Powiedziała stanowczo, spuszczając z ust uśmiech. - Może nawet nie z tobą. Nie znasz mnie, ani ja ciebie. (Co ja mówię, nigdy z tobą. Jesteś obrzydliwy. Nie chcę tego.) To nie wyjdzie.
    - (Chcesz doprowadzić do upadku dwojego starego?) Kochanie, błagam, zgodź się, będziemy szczęśliwi. - Lewa ręka zaczęła obejmować jej talię, druga dalej trzymała pudełko z pierścionkiem.
    Boże, czemu mi to robisz? Czemu on tak bardzo nachodzi? Wywiera na mnie presję. Nie. Nie. Nie. To wszystko jest nie fair. Nie pozwolę na to. Nie odbierze mojej władzy. TO MOJA WŁADZA. BĘDĘ RZĄDZIĆ SOBĄ, NIE ON MNĄ.
    - Nie. - Dziewczyna odskoczyła w przód, obracając się w jego stronę. - Nie, i koniec, Stopa. Nieważne co czujesz, co musisz zrobić, co chcesz zrobić. Spieprzaj.
    Nie dam mu się już nigdy. Zachowaj miejsce dla mnie, Boże.
    Dziewczyna spuściła z niego spojrzenie i ruszyła by wyminąć samochód.
    - Stój, do kurwy nędzy. To propozycja dla twojego dobra! - Zakrzyknął.
    - Spierdalaj. - Przyśpieszyła, słysząc jego kroki za sobą.
    - Stój.
    - Spie-
    Ciało dziewczyny spięło się pod jego lodowatymi dłońmi, obracającymi w żelaznym uścisku szczupłe ciało w drugą stronę. Palce chłopaka umiejętnie przedarły się przez burzę kasztanowych włosów, niczym pas zaciskając się na szyi, z każdą sekundą coraz to mocniej. Nie była zdolna wydrzeć z ust choćby jęknięcia. Nogi ugięły się, a brzuch wyrzucił z siebie w wewnętrznym okrzyku zew przerażenia... I rozkoszy.
    Boże... Czemu postawiłeś przeciwko mnie równego mi? Czemu? Chcesz mnie sprawdzić, na pewno. Dobrze. Pokażę ci. Wiedz, że nie ulegnę w żadnym stopniu. Powiem więcej. Nie dam się pokusom. Ba. Poniżę go. Wyjdę zwycięska.
    Wszystko dla celu.
    Szybka dłoń znalazła się na jego szyi, druga na pasku od spodni.
    Twoje spojrzenie mówi wszystko. (Nie słabniesz? Patrzysz na mnie z politowaniem? Mówisz mi "Jesteś godna swojego imienia. Magdalena. Jawnogrzesznica. Żałosne. Odwiozę cię i się zastanowisz". Boże, czy ja przegrałam?) Słabniesz.
    ------------
    "Więc? Zostaniesz moją żoną? Czy napisać twojemu staremu, że idzie na dno?"
    Blade światło nieprzyjemnie oświetlało pokój i twarz dziewczyny, z widniejącym grymasem pełnym emocji.
    Nie zostawi mnie nawet teraz, nawet po tych pocałunkach, nawet po powiedzeniu, że teraz nie dam odpowiedzi. Wyczuł, że kłamię.
    Dopiero po kilku minutach ekran zgasł, pozostawiając Magdę w ciemnościach.
    Boże. Boże! Czemu mi to robisz? Nie wiem co myśleć, mam tak cholerny mętlik w głowie. Czemu mam ten pieprzony wybór? Czemu nie mogłam zrobić tego po swojemu? Czemu wystawiłeś mnie na próbę?
    Jej oddech był niespokojny, głośny, kołdra bez przerwy gniotła się pod palcami.
    (Stawiasz przede mną tak ciężkie do przekroczenia przeszkody. Najpierw Izydor, potem matka, teraz Krzysztof. Nie chcesz mnie przy sobie? Nie jestem już godna? Oni są lepsi? Czego nie mam w porównaniu z nimi?)
    Magda skuliła się na boku do pozycji embrionalnej, obejmując mocno pościel.
    (Czuję, jak mi to odbierasz. Naciskasz na moją strefę. Odbierasz mi ojca, matkę, moje ciało, moje życie. Chcesz się mnie pozbyć? Nie chcesz bym miała dalej władzę?)
    Palce boleśnie zacisnęły się na materiale.
    (Boję się ciebie, Boże. Boję się, że to wszystko stracę. Jesteś okrutny. Jesteś obrzydliwy. Byłam ci tak wierna. Byłam idealna przy tobie. Byliśmy niemalże równi. Może to jednak ty jesteś tym mitycznym wężem, siejącym niezgodę.)
    Brunetka położyła się na plecy, rozkładając ramiona. Cisza zdawała się być przystanią dla jej niespokojnych myśli. Cisza, tak przyjemna, niczym bariera powstrzymująca przeciwny jej świat. W milczeniu jej oddech uspokoił się odrobinę.
    (Nie, chwila, co ja robię? Jestem Magdą. Naprawdę muszę myśleć o sobie jak o porzuconej? Czy ja naprawdę tak bardzo się zniżyłam? Jeśli ulegnę tej presji to rzeczywiście nie będę zasługiwać na Boga. Już samo to bluźnierstwo... Nie, to oczywiste, że mnie nie zostawił. Nie mógłby.) Jestem zbyt idealna. A przez to nie odszedłbyś i nie karałbyś mnie. Oh, what a silly God.
    Dziewczyna podniosła się z łóżka i chwyciła swój telefon, uśmiechając się szeroko. Oddech ponownie przyspieszył, teraz jednak nie z przerażenia, a ekscytacji.
    To przecież było oczywiste. Rozleniwiłam się i zapomniałam, kim jestem. A jestem przecież nałożnicą samego Boga, nie swojej wygody. Chyba jednak powinnam cię przeprosić i podziękować. Teraz... Teraz czuję, że jednak mogę mieć więcej wszystkiego. Dziękuję ci, Boże. Tak, teraz powróciła Magda. Teraz powróciła Magda. Będę mieć władzę nad wszystkim. Nad ojcem. Nad Krzysztofem. Nad sobą. Nad obozem. (Nie stracę jej, choć tak bardzo się o to boję.)
    "Nie, Stópko. Jesteś nikim. Już widzę jak zaraz sięgniesz po telefon i napiszesz do obu ojców. Powodzenia. Nie zamierzam ulegać tylko dlatego, że mój ojciec to porażka. Żegnaj."
    (Co ja zrobiłam. Może jednak wspólne życie nie byłoby złe. Może zmienimy zdanie za jakiś czas. Boże.)
    Nie stracę władzy.
    (Muszę mimo to odpocząć. Boże, jestem tak zmęczona. Muszę się wybawić. Przez moment nie myśleć. Czy ja szaleję?)
    Na obozie również nie stracę władzy.

    ***

    Tajemnica bolesna.

    Dziewczyna kreśliła szlaczki na torsie chłopaka okrytym rozpiętą koszulą, obserwując jego twarz, delikatnie uśmiechniętą w półciemności.
    - O czym myślisz? - Spytała Magda, napawając się ciepłem ich stygnących ciał, parą wewnątrz domku, czerwonymi policzkami ich obu.
    - Nie będziesz zazdrościć, słodka? - Odparł Izydor, zaplatając włosy dziewczyny wokół palca w delikatny sposób.
    - Skądże.
    - Czemu Weronika tak często znika z zajęć grupowych?
    - Głupek, wiesz, że nie mogę ci mówić! - Brunetka podniosła się z łóżka, zarazem uderzając chłopaka poduszką, w duecie z uśmiechem. - To moja przyjaciółka i przysięgłam, że jej nie wydam.
    - Nie chcesz zaspokoić ciekawości swojego ukochanego?
    Jego uśmiech... Boże. (Jak mam być na górze, gdy sama jego obecność tak mnie zniewala? Czy powinnam odpuścić, dla własnej rozkoszy? Wybaczysz mi to? Mogę przez chwilę nie być dla ciebie?) Krok za krokiem i będzie mój. Nikt inny nie będzie wtedy mi równy.
    - Hm. - Dziewczyna przewróciła się na plecy, muskając stopami jego nogi w gładkim ruchu. - Jeśli to nie wyjdzie na zewnątrz... Zaspokojenie za zaspokojenie?
    - Plotka równa...?
    - Tak?
    Izydor natychcmiast pojawił się nad nią, łącząc ich usta w silnym uścisku. Dłoń pełna agresji plątała się wzdłuż szyi, bawiąc się zaciskaniem i popuszczaniem dotyku, niczym lew, mający głowę ofiary między swymi kłami. Jęk wyrwał się z pomiędzy tańca ich języków.
    Boże. (Czemu przed nim władza przestaje mieć znaczenie? Niech nie przestaje. Będę jego. Podziel się mną, choć na jakiś czas. Nie muszę być zawsze na górze, prawda?) Jeszcze wpadnie w moje sidła. To ja będę u władzy... Ale... Trochę rozkoszy nie zaszkodzi, prawda?
    Wszystko dla... Celu...
    - Kocham Cię, Izydor.
    - Wiem.

    ***

    Tajemnica chwalebna.

    - Lej więcej. - Mruknęła Magda, przesuwając od niechcenia palcem po ekranie telefonu, opierając się również o blat stołu.
    - Jesteś pewna? - Ela spojrzała na nią niepewnie, ważąc w dłoni butelkę wódki. - Odpadniemy za szybko.
    - Ty odpadniesz, jeśli sądzisz, że nie podołasz.
    - Nie no... Najwyżej się podzielimy z innymi. - Koleżanka westchnęła cicho, kontynuując rozlewanie alkoholu do drobnych buteleczek, pełnych wielokolorowym sokiem.
    - Widzisz? Dzielna dziewczynka. Zobaczysz, będziesz się dobrze bawić. Może nawet w końcu wyrwiesz swojego szaca. - Odparła dziewczyna, uśmiechając się kąśliwie.
    - Myślałam, że nie lubisz silezjanizmów, tak samo jak Janka.
    - To myśl tak dalej. A najlepiej patrz jak rozlewasz. To wódka starego. I nie poplam swojego przebrania!
    - Ah, do kurwy!
    Brunetka zachichotała, widząc starania dziewczyny, mające na celu powstrzymać alkoholowy potop kuchni, nie ruszając się jednak ku pomocy. Nie mogła zagrozić zniszczeniem swojego stroju. Mimo swej ogólnej miałkości, impreza z okazji Wszystkich Świętych miała w tym roku wyjątkowy element - konkurs na najpiękniejszego świętego i świętą. Jak można ominąć taką okazję, by zaaklimatyzować się w nowej szkole? By zdobyć serca innych uczniów? (By móc znowu poczuć... władzę, od tak dawna zapomnianą.) By wzmocnić swoją władzę? Pewnym jest, że to sama Maryja powinna zająć jej prawowite miejsce...
    Nagle jednak jej serce zatrzymało się na moment, a ręka zastopowała przesuwany feed.
    Oh nie. Oh nie, nie, nie. Nie to pieprzone kurwisko. Jak ona mogła wyglądać w taki sposób? Czemu ona mnie imituje? Nie dość, że obóz, nie dość, że jej ciało, to jeszcze to... Nie mogę na to pozwolić. Znowu, znowu mnie sprawdzasz, Boże! Czy już pastwienie się w wakacje nie było wystarczające? Ale nie, nie poddam się. To ja będę na pierwszym miejscu. TO JA zostanę świętą tej imprezy, nie ona. Marysia nie dosięgnie ważności swej imienniczki. TO JA BĘDĘ WŁADCZYNIĄ TEGO ŚWIATA.
    - Ela, ogarniaj się szybciej. - Warknęła Magda. - Ja idę po brylanty i apteczkę i jedziemy.
    Mój oddech jest szybki, ale zwiastujący burzę. (Tak bardzo boję się stracić coś, co mnie definiuje. Kim będę, jeśli nie będę idealna, jeśli znowu coś zniknie z mojego życia?) zbyt długo pozwalałam na twoje swawole. Już zbyt długo trwałam we własnym chaosie. Czas zapanować nad wszystkim.
    Wszystko dla celu.

    ***

    Magda uśmiechnęła się delikatnie, otwierając oczy, spoglądając to na figurę krzyża, to na swój brzuch.
    Oddałam twej matce hołd, Synu. Mam nadzieję, że rozumiesz jej odejście... I przyjście nowej rodzicielki. Reflektując nad modlitwą ku mnie spojrzałam w tył, wiesz? Chyba już rozumiem, czemu tak wybrałeś. Od zawsze mnie sprawdzałeś, czy jestem godna, czy powinnam być u twoim boku. Nieważne jaki to był demon, czy sytuacja, już wiesz, że władza jest w mojej krwi. Dlatego jest to najlepsza krew. Radość, światłość umysłu, refleksja, chwała... To wszystko jest we mnie. Umiem to doświadczyć. Umiem wyciągać z tego wnioski. Umiem stworzyć odpowiednie środowisko dla ciebie. Jestem idealna dla ciebie. Jestem najwspanialsza. Boże, jeszcze raz, dziękuję. Nie mogę się doczekać twego przyjścia.
    Dziewczyna wstała, ignorując zastanie w kolanach i ciężar brzucha.
    Z tą pewnością czas budować to środowisko. Wszystko dla celu.

  6. #2816
    Zaciekawiony FNiN Awatar mimbla.tres
    Dołączył
    May 2021
    Płeć
    Wiek
    23
    Posty
    0

    Domyślnie Odp: ZS2 Irregular Christian Camp

    Cześć Boże, dawno nie gadaliśmy. Dla pełnej transparentności, wciąż uważam, że albo nie istniejesz albo jesteś strasznym chujem, ale to pewnie sam wiesz. Nie mniej Fran w ciebie wierzy i najwyraźniej jesteś dla niego ważny. Nie rób więc tego dla mnie tylko dla niego i pomóż mu, proszę. Przyjmij to, że klęczę tu i gram wedle twoich reguł jako ofiarę czy coś, chyba lubisz takie rzeczy. Dzięki.
    ...
    ...
    ...
    A, Boże... Gdybyś tak zupełnie uleczył Tosię, to może wybaczyłabym ci, że w ogóle zachorowała.

  7. #2817
    Zaciekawiony FNiN Awatar excepto3
    Dołączył
    May 2021
    Płeć
    Wiek
    22
    Posty
    0

    Domyślnie Odp: ZS2 Irregular Christian Camp

    Spojrzał na Juliena, który z nikąd znalazł się na ziemi, a potem przed siebie. Nic nie zauważył. Chwila, jednak coś... Światło się dziwnie załamywało, nie było tego widać dopóki się nie przyjrzał.
    - Julien, wszystko w porządku? - zapytał, a następnie wyciągnął ręce przed siebie i postąpił kilka kroku naprzód. W pewnym momencie jego ręce natknęły się na coś.
    Było to dziwne, zupełnie gładkie, w dotyku trochę jak szkło. Naparł trochę mocniej, równie dobrze mógłby pchać ścianę.
    - Tu COŚ jest.

  8. #2818
    Zaciekawiony FNiN Awatar Julien
    Dołączył
    May 2021
    Płeć
    Wiek
    24
    Posty
    1

    Domyślnie Odp: ZS2 Irregular Christian Camp

    - Jest w porządku. - Mruknął Julien, podnosząc się. - Czułem jakbym odbił się od szyby...
    Chłopak poszedł do Andrzeja, przyglądając się przestrzeni przed nimi. Rzeczywiście, nie zwracając uwagi nie było różnicy od powietrza za nimi, z bliska jednak widok zdawał się rozmywać w jednej linii, robiąc istotną różnicę.
    - To jakąś twoja ukryta moc...?

  9. #2819
    Zaciekawiony FNiN Awatar excepto3
    Dołączył
    May 2021
    Płeć
    Wiek
    22
    Posty
    0

    Domyślnie Odp: ZS2 Irregular Christian Camp

    - Nie, to nie ja... raczej? - zastanowił się. - Nie, nie ja - powtórzył. - Nic nie wiem o tym czymś, a też nie boli mnie głowa, więc to nie jest ze mnie.
    Ostatnio edytowane przez excepto3 ; 04-06-21 o 11:32

  10. #2820
    Zaciekawiony FNiN Awatar Julien
    Dołączył
    May 2021
    Płeć
    Wiek
    24
    Posty
    1

    Domyślnie Odp: ZS2 Irregular Christian Camp

    - Może... Ktoś jest obok nas? - Szepnął Julien, wznosząc ręce w górę. - Skoro Fran i Jan... Fran coś potrafi, to kto wie, czy nie ma innych z jakąś umiejętnością. Może ktoś nas zatrzymał w klatce...
    Twoje nogi się trzęsą. Proszą o ucieczkę. Długo jeszcze będziesz tak stać?~

+ Odpowiedz w tym wątku
Strona 282 z 595 PierwszyPierwszy ... 182 232 272 280 281 282 283 284 292 332 382 ... OstatniOstatni

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 4 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 4 gości)

     

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
Odwiedź nas na Google+!
wspiera nas:
©FNiN.eu 2006-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Developed by: Hern.as

Strona korzysta z plików cookies. Jeśli nie chcesz,
by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku
zmień ustawienia swojej przeglądarki.
Rekomendacje: Quizado.com - Symulator Familiady, zorganizuj swoją własną Familiadę