- Ja? Przecież jest jeszcze Kosma... A ja i tak zajmuję się tylko tym cholernym lazaretem. - Spojrzał na Damiana ze zdumieniem. - Żeby się skończyło tylko na Marcinie i Kindze - dodał ponuro.
- Ja? Przecież jest jeszcze Kosma... A ja i tak zajmuję się tylko tym cholernym lazaretem. - Spojrzał na Damiana ze zdumieniem. - Żeby się skończyło tylko na Marcinie i Kindze - dodał ponuro.
- Yyyy... Kosma? - Damian odpowiedział równie zaskoczonym spojrzeniem. - W sensie, to mój brat, ale w życiu bym mu nie dał ogarniać tego wszystkiego. W sumie dlatego bym mu nie dał, że jest moim bratem.
- Ale on już ogarniał... - odpowiedział okularnik.
- On? Przecież to Magda rządziła, on tylko czasem coś dla niej zrobił.
- Jakaś ciągłość...? - Wzruszył ramionami. W każdym razie wiem że się nie nadaję. Trzebaby ogarnąć tyle różnych rzeczy, jedzenie, jakaś obronę przed zombiakami. No i... nawet jak Magda nie będzie w najbliższym czasie niczym rządziła to jeszcze tu się kręci Kosma, i Janek i Kapelan... no i Lewiatan.
- I guess... - Damian nie wyglądał na przekonanego. - Ale tak poza wszystkim i trochę w temacie twojego lazaretu... Nie sądzisz, że... Powinniśmy pochować ciała?
Spojrzał na niego zmęczonym spojrzeniem. - Masz rację... Tyle co się dało zrobić to zrobiliśmy, wszyscy są w miarę stabilni... Niektórzy na ***** zawsze. - Westchnął głęboko.
- Trzeba będzie znaleźć jakieś odpowiednie miejsce i wykopać tam groby. No i... zebrać jakoś ludzi, to może jakoś zbierze wszystkich do kupy po ataku. Może nie pouciekają...
Damian niepewnie przestąpił z nogi na nogę.
- W sensie... Myślałem właśnie żeby zrobić to raczej dyskretnie? Nie wiem czy oni, no... Wiedzą. Szczególnie dzieciaki.
- Hmmm, no może nie dzieciaki... - zamyślił się. - Ale starsi? Może wreszcie ***** potraktują sytuację na poważnie.
Chłopak odczuł silną potrzebę, by zaprotestować, ale ostatecznie tylko zacisnął pięści. Archanioł miał rację. Nie mieli w tej chwili lepszej opcji, niż poczekanie aż jego skrzydła staną się zdatne do użytku. A chwila odpoczynku przyda się wszystkim - nawet on sam czuł zmęczenie w mięśniach, czające się gdzieś na granicy świadomości.
A jednak... bezczynność zdawała się tak przerażającym konceptem.
Boisz się, że gdy adrenalina opuści twoje żyły, znów zaczniesz słyszeć własne myśli?
Pokręcił gwałtownie głową, jakby przy twarzy kręcił mu się nieznośny owad. Niczego się nie bał. Był żołnierzem Pana, zszedł dla niego do piekła i z niego wrócił. Tacy jak on nie znali strachu innego, niż ten przed potępieniem. A temu mógł zapobiec tylko w jeden sposób - niszcząc każdą cząstkę zła, jaką napotka na swojej drodze. Jeśli tego wymagał cel, mógł czekać i rok.
Z tą myślą odsunął się od krawędzi dachu i przysiadł z plecami opartymi o komin.
- Idę spać - zakomunikował, po czym zamknął oczy i pozwolił głowie opaść na pierś. Kilka uderzeń serca później już spał.
Aktualnie 8 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 8 gości)