Jeżeli piekło istniało, to właśnie tak musiało wyglądać. Blask płomieni był boleśnie jasny, palił jego przemienione oczy, Fran nie odwrócił jednak głowy. Z przerażeniem patrzył, jak ciało Juliena powoli znika, odsłaniając całkiem sczerniałe kości. Boże, dlaczego. Czemu to się dzieje. Dlaczego. W jego oczach błysnęły łzy.
- De verdad crees que me importa*?! - warknął z wściekłością na rudowłosą. Odmienione dłonie zacisnęły się na szkielecie. Fran podniósł go ostrożnie i przycisnął sczerniałe ciało do swojej piersi. Zacisnął oczy. Czuł bicie serca, słyszał jego strudzony oddech. Julien żył, był z nimi, walczył. Płacz wstrząsnął ciałem blondyna. Błagam cię Boże, oddaj mi go. Zrobię co zechcesz. Wypełnię wszelką wolę. Zniosę każdą niedogodność. Tylko go oddaj. Tylko pozwól mu wrócić.