- Nie widziałeś... Roberty. Nie mogę na to pozwolić, Aleks. Proszę. - Rezygnacja przemieniły się w desperację w mgnieniu oka.
- Nie widziałeś... Roberty. Nie mogę na to pozwolić, Aleks. Proszę. - Rezygnacja przemieniły się w desperację w mgnieniu oka.
- A słyszałeś, co Julien powiedział potem? To, że to się wydarzyło, nie znaczy, że teraz już tak będzie. Fran jest w stanie się opanować. Zrobił to jak byliśmy w klasztorze. Tylko trzeba mu pomóc się uspokoić, a nie nakręcać nerwy. - Zdała sobie sprawę, że podnosi głos, ale zupełnie jej to nie obchodziło. - A to, że nie chcę, żeby Julien ćwiczył na mnie swoje czary mary nie ma żadnego związku. I nie uważam, żeby było dziwne.
- Czymkolwiek ona się stała, dam sobie radę. Nie dasz rady mnie zatrzymać i mam nadzieję że dobrze o tym wiesz - Aleks nie podnosił głosu.
- Aleks... - Blondynka chwyciła go za rękę, zamykając się w szczelnym uścisku. -Kurwaa, błagam. Jeśli to ma być zemsta, to niech to będzie coś innego. Cokolwiek. Ja... Spieprzyłam. Wiem. Ale nie możemy ciebie stracić. Ty nie możesz się stracić. Jesteś... Więcej warty niż moje klony. Proszę...
- Nie o to... - westchnął głęboko. - Chodziło o to, że jakby coś się stało to już nie byłoby jak tego odkręcić. A tu... nie ma szpitali, ani cywilizacji. Żeby się stąd wydostać musimy być żywi i zdrowi.
- To nie jest żadna zemsta - westchnął chłopak - Powiedziałem, że cię nie oceniam. Ale ciągle zakładasz, że coś mi się stanie. A ja nie zamierzam tam umierać. Wrócę do was jak tylko zrobię swoje.
Spojrzał na dziewczynę i
pojawił się krok dalej, uwolniony z jej uścisku.
- Nie odzyskam bluzy, prawda?
Westchnęła z frustracją, przeciągając dłonią po twarzy.
- To wciąż nie sprawia, że to co zrobiłeś było okej - warknęła.
- Odzyskasz, jeśli zostaniesz. Aleks! Błagam! - Pierwsze, ale zarazem kolejne łzy pojawiły się na jej policzkach. W blasku jej kopia pojawiła się między nim, a drzwiami.
Nie zniosę jak kolejnej najbliższej mi osobie coś się stanie. Nie zniosę.
To czuł. I to powinien był powiedzieć. Ale jej ton, jego nerwy, cała ta sytuacja...
- Ktoś musi o ciebie zadbać jak rzucasz się na każde niebezpieczeństwo bez zastanowienia. Co to za pomysł... iść samemu do elektrowni, żeby co? Samemu zwalczyć wielkie zło i zniknąć barierę? Nigdy sobie nie dasz pomóc, bo musisz wszystko zrobić sama. - Podniósł ręce w geście rezygnacji.
Pola poczuła jak oblewa ją fala gorąca.
- Zwalniam cię z tego obowiązku - syknęła. Jej głos dla odmiany był zimny jak lód. - Więc możesz się już odwalić.
Nie chciała patrzeć na minę, którą twarz Andrzeja przybrała w momencie, gdy te słowa opuściły jej usta, więc zerwała się od stołu, pozwalając krzesłu uderzyć o posadzkę. W przedpokoju złapała tylko jakąś bluzę i wybiegła trzaskając drzwiami. Usiadła na schodach, drżącymi z emocji rękami otwierając paczkę papierosów.
Ostatnio edytowane przez mimbla.ocho ; 13-10-21 o 08:45
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)