- Telefony padły - Izydor podniósł brew - W najgorszym razie będzie trzeba się przejechać do miasta... A tak nawiasem mówiąc, wiem o jednym grzeszniku, który wbrew regulaminowi i przykazaniom trzyma alkohol u siebie w domku - założył ręce na sobie - Ale to chyba może poczekać, najpierw trzeba się zająć śniadaniem.
***
Aleks poprowadził grupę za budynki restauracji. Raczej nikt nie zwrócił uwagi na to, że się oddalili. Kiedy zakręcił za róg, zobaczył Frana i Polę leżących na trawie przed tylnym wejściem.
- Nie daliście rady się dostać do środka? - zawołał z odległości, żeby nie przeszkodzić im w jakiejś prywatnej rozmowie.