W związku z premierą Przebudzenia Mocy, musimy przekuć nasz hype na opowiadanie, jak zwykle. Zatem:
http://www.starwars.com/games-apps/s...b0deb3d3d13942
Niech Moc będzie z wami! :v
[ Tak, wy zacznijcie XD ]
W związku z premierą Przebudzenia Mocy, musimy przekuć nasz hype na opowiadanie, jak zwykle. Zatem:
http://www.starwars.com/games-apps/s...b0deb3d3d13942
Niech Moc będzie z wami! :v
[ Tak, wy zacznijcie XD ]
[O ile wiem Jedi nie atakują niesprowokowani, a Luke podążył szukać, by zabić...? Miło... :/
BTW ja nie zaczynam ;P]
"Vive in umbra, utinam lucem creare"
"My, sadyści, wiemy jak bawić się bez małaWiemy jak katować, by ofiara zapłakałaTo jest ta cudowna krew
To jest nasz morderczy zewMamy noże, których nie ma nikt innyDo zabawy ogień i sznurNa pale nawlekamy niewinnych
[Oj no Big, no... Zacznę jak chcecie, ale jak postaci wypiszecie ]
Lu <na nazwisko nie mam pomysłu>
rasa: człowiek/człwiekopodobne
wygląd: wzrost miarkowany, kręcone złotokasztanowe włosy, ciemne, prawie czarne oczy, strój adekwatny do klimatu planety
Historia pojawi sie wraz z początkiem akcji.
Biedne dziecko matfizu
[ Przecież dla Jedi istnienie Ciemnej Strony to już prowokacja :v ]
[Starsza nowa trylogia lubi to :/ Bigeł, wrzuć tu mój projekt postaci, bo nie pamiętam jak ją nazwałam...]
"Vive in umbra, utinam lucem creare"
"My, sadyści, wiemy jak bawić się bez małaWiemy jak katować, by ofiara zapłakałaTo jest ta cudowna krew
To jest nasz morderczy zewMamy noże, których nie ma nikt innyDo zabawy ogień i sznurNa pale nawlekamy niewinnych
[ Pomóż mi wybrać technikę walki, a nie ;-; Makashi, Soresu, Niman czy Juyo? ]
Postać Kage:
Mówi o sobie Reina, acz nie jest pewne czy nie jest to zlepek literek, który po prostu się jej spodobał.
Rasa - czowiek kobjeta
Wygląd - traditional Kage style. Czarhność, blizny, czerhwone oczka i mechaproteza lewej dłoni i przedramienia.
Background story - nie chcę się rozpisywać, wyjdzie w opie. Tak czy inaczej Reina jest wrażliwa na Moc, szczątkowo z niej korzysta, woli nawalać podwójnym mieczełkiem świetlnym (ostrza czerwone z czarnym rdzeniem), jej specjalność to forma IV, zwłaszcza technika sokan.
I moja:
Imię: Tannon Um
Rasa: mieszaniec, matka człowiek, ojciec chiss
wygląd: Wysoki, postawny, niebieskoskóry mężczyzna o czarnych oczach i włosach a'la Thrawn bez zakoli. Ubrany tak jak pan u góry - http://shootinggamesnow.biz/tag/maro...sitors-in-the-
Background: tak jak u Kage, wyjdzie w praniu. Jedyne co jest ważne to to, że jest/był Inkwizytorem i uzywa Ciemnej Strony, choć po po śmierci Imperatora nie pokłada w niej wielkiej nadziei. Walczy techniką Soresu za pomocą miecza świetlnego o pomarańczowej klindze. Nie stroni również od blasterów
Ostatnio edytowane przez Bigben ; 30-12-15 o 15:33
[Dobra, niechaj nastanie profanacjum!
Imię i nazwisko: Kpt. Ian Sodervall(To brzmi perfelcyjnie normalnie i nieźle kontrastuje z tymi waszymi widziwianymi kosmo-imionami, right?)
Rasa: Ludź.
Wygląd: Raczej przeciętnej postury(Chociaż "Trochę za niski na szturmowca"), kasztanowe włosy, z lekka przydługie, proste, do tego utrzymana w nieładzie broda(On the frontlines, you don't have no time to shave!).
Background: Weteran Rebelii, walczył w kilku ważniejszych bitwach rebelii, dostał jakiśtam order czegośtam. Dowódca mało ważnej dywizji piechoty. All you should know.]
Górne Warstwy atmosfery Kalarby, 4 ABY.
Stary statek transportowy jeszcze z czasów Wojen Klonów telepał się niemożebnie, zdawałoby się że rozpadnie się w każdej chwili. Ian wzmocnił uchwyt na karabinie blasterowym.
To była rutynowa akcja. Wbić na pokład Gwiezdnego Niszczyciela razem z kilkoma innymi zespołami, znaleźć i zabezpieczyć tych całych... "Inkwizytorów", jeśli ekstrakcja nie będzie możliwa, zabić. Proste, prawda? Jedyna nowa rzecz w tym wszystkim to właście ci Inkwizytorzy. Niewielu żołnierzy miało z nimi kontakt. A to całe ich mojo z fruwającymi obiektami i machaniem halogenami... Krążyła plotka że umieją jakimś cudem odbijać strzały z blasterów z powrotem na przeciwnika... Czy to były umiejętności, czy też jakaś stara technologia nieużywana od upadku Federacji Handlowej i Sojuszu Separatystów, nie miał pojęcia. Z przyczyn paranoi odłożył trochę żołdu i zakupił pistolet kinetyczny. Niekoniecznie najlepsza broń... No dobrze, koszmarna broń, ale tarcze przeciw blasterom raczej sobie z nią nie radzą... Chyba.
I właśnie to go stresowało. Niby rutynowa akcja ale nikt z nich nie był przygotowany na to co ich czeka... Cholera, nikt nawet nie wiedział co ich czeka. A Ian wolałby raczej uniknąć ofiar wśród swoich ludzi.
Z zamyślenia wyrwał go odgłos brzęczenia. Sygnał.
^A to przez zasady na za dużą sygnaturę.
Lu delikatnie ujęła swoje długie, jasnokasztanowe włosy i nerwowo rozglądając się wokoło chwyciła nóż. Kręcone kosmyki posypały się po ziemi, a te które wciąż trzymała w garści wrzuciła do kosza. Nowa fryzura wymagała dopracowania. Sięgnęła po lusterko i z jego pomocą ułożyła włosy we względnym ładzie. Teraz w inny sposób okalały jej twarz. To dobrze. Bardzo dobrze. Szukają dziewczyny z długimi włosami. Zawiązała sobie bandaż na piersi, by zmniejszyć biust. Na tyle, ile było możliwe bez krępowania jej ruchów, a potem narzuciła koszulę i jakieś spodnie, znalezione w jakimś starym pudle.
Od wczesnego dzieciństwa latała z ojcem przemytnikiem na rożnych statkach, wzbogacając się w wiedzę i cenne doświadczenie miedzy innymi z pilotowania <jakistam latających cósiów> i opieki nad różnymi gatunkami istot. Kiedyś opiekowała się ewokiem, który traktował ją jak boginię, ale ktoś go kupił. Zsabotowała wtedy ojcu statek z wściekłości. Tak, była porywcza. Robiła coś, zanim na myśl przychodziły jej konsekwencję. W wieku siedemnastu lat niby powinna się już tego oduczyć, ale cóż - geny. Jej ojciec był taki sam za młodu. Co w połączeniu z nadambicją i krytykantctwem nie łączyło się w najszlachetniejszy zestaw cech, szczególnie, że w przypływie nagłego pedantctwa potrafiłaby nawyzywać jakiegoś Jedi od debili za nieestetycznie przypięte kabelki... Ale taka była i już. Wszystko musiało iść po jej myśli, a gdy nie szło, to robiła awanturę jak rozwydrzony arystokracki bachor. Dopóki jej ojca nie złapali...
- <cenzura> - zaklęła pod nosem, szukając czegoś, co przy odrobinie wyobraźni można by użyć jako broń. Znalazła nóż. Całkiem zgrabny. Ale rozsypał się, kiedy niechcący strąciła go na podłogę. Tak więc pozostał jej kawałek jakiegoś pręta. Zawsze lepsze to niż nic i rozwalić tym łeb jakiemuś podskakującemu szturmowcowi pewnie też się da. O ile nie miałby hełmu, broni i grzecznie poczekał, aż weźmie zamach.
- <cenzura> - powtórzyła, na dźwięk syreny alarmowej.
Biedne dziecko matfizu
Blask miecza świetlnego słabo oświetlał komnatę. Z duszą na ramieniu i bronią w dłoni Tannon powoli przemierzał starożytną świątynię. Ciemna Strona, emanująca z budynku, była wręcz namacalna. Kłamstwo, złość, ból i śmierć stworzyły to miejsce.
Półchiss czuł na sobie wzrok tysięcy oczu o tysiącach lat. Szczególnie przerażał go kamienny blok, przed którym stanął. Biła od niego Moc, zła i niszcząca. Jednakże, mimo strachu, inkwizytor dotknął kamienia.
Nagle blok zaczął rozsypywać się w proch, powoli odsłaniając swoje wnętrze. Wnętrze, mimo praw natury i Mocy wstało, ukazując swe przerażające obliże. Obłożony odzieniem Lordów Sithów szkielet tknął sparaliżowanego Tannona.
Nieumarły znikł, tak samo jak świątynia. Inkwizytor unosił się w przestrzeni wśród gwiazd. Przed oczami widział Csillę, swoją ojczyznę. Mężczyzna poruszył się gwałtownie, kiedy odezwał się głos. "Zawiedziesz ich wszystkich. Twoja niepewność zniszczy to co kochasz."
Mistrz. Nie. Nie tylko on. On i tysiące innych głosów. Ich słowa dobiegały ze wszystkich stron. "Bądź wierny, a unikniesz tego."
Tajemnicza siła odwróciła głowę inkwizytora w stronę planety. W jednej chwili stolica Terytorium Chissów stała się parującą skałą.
Zmiana Csilli na Coruscant. To samo. Korelia. Kuat. Fondor. Byss. Mon Calamari. Bothawui.
Podły śmiech głosów rozsadzał czaszkę Tannona, patrzącego w agonii na niszczone światy.
Nagle głosy przeszły w znajomy dźwięk. Nieprzyjemny dźwięk. Alarm. Półchiss otworzył oczy.
Tymczasem na nienazwanym Gwiezdnym Niszczycielu pozostającym w rękach resztek imperium.
Brygada kapitana Sodervalla przemieszczała się powoli lecz skutecznie w głąb statku. Do czasu pierwszej wymiany ognia. Grupa szturmowców zaszła ich od tyłu. Druga z przodu. Z trzeciej strony nie było szturmowców. Była ściana. Z czwartej drzwi. Zamknięte i raczej nie otwierały się chyba że podaliby kod. Cóż, pozostało strzelać i robić to celniej. Albo...
- Dunta! - Krzyknął Ian. Byl to krzyk przytłumiony przez odgłosy kanonady, ale wystarczająco głośny by dotrzeć do adresatki. - Ty się znasz na technologii, spróbuj otworzyć te drzwi.
Szeregowa Dunta była najnowszym dodatkiem do zespołu. Świeżak jeszcze, widać po niej stres nowicjusza na pierwszej akcji, ale byłą uzdolniona przy babraniu się w kabelkach i komputerach. Cóż, nie wszyscy mogli sobie pozwolić na taszczenie ze sobą całą misję droida astromechanicznego. Nerwowo przesunęła się w stronę drzwi i zaczęła babrać przy klawiaturze.
Kilka sekund później.
- Dunta pośpiesz się, nie utrzymamy się dłużej na tej pozycji... - I włąśnie w tym momencie drzwi rozwarły się z szumem.
- Jazda panowie, jazda, jazda, jazda! - Wrzeszczał dowódca, dając swoim ludziom znak żeby przechodzili przez drzwi. On sam nadal ostrzeliwał szturmowców z obu stron, po czym kiedy wszyscy przeszli wszedłza nimi(Akurat zdążyłzanim drzwi się zatrzasnęły. Jak się okazało za drzwiami stałą obecnie opustoszała sala "kontroli lotu" z widokiem na hangar i wyjściem z drugiej strony przez które spieszyli żołnierze. Ale oczywiście, zanim on i jeden inny żołnierz(Szeregowy Brin) zdążyli przebiec, drzwi się zamknęły.
^A to przez zasady na za dużą sygnaturę.
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)