<
+ Odpowiedz w tym wątku
Strona 5 z 8 PierwszyPierwszy ... 3 4 5 6 7 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 41 do 50 z 77
  1. #41
    Zaciekawiony FNiN
    Dołączył
    Feb 2015
    Płeć
    Wiek
    23
    Posty
    16

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Świetny fragment, pisz szybko następny 😉

  2. #42
    Zaciekawiony FNiN
    Dołączył
    Jul 2015
    Płeć
    Wiek
    26
    Posty
    2

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Super. Czekam na dalszą część

  3. #43
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    May 2015
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    51

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Dzięki, dam z siebie wszystko.
    Jeśli jeszcze ktoś ma jakieś uwagi, cokolwiek, to będę serio wdzięczna. Poważnie , mówcie co kochacie, czego nie znosicie, co jest spoko a co wnerwiające. To naprawdę pomaga i dziękuję serdecznie wszystkim, którzy ułatwiają mi tę pracę. ; )

  4. #44
    Zainspirowany FNiN Awatar Excepto
    Dołączył
    Mar 2013
    Płeć
    Wiek
    22
    Posty
    91

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Jak chciałaś. Kocham to czytać, nienawidzę czekania.

  5. #45
    Zaciekawiony FNiN Awatar popła
    Dołączył
    Jan 2015
    Płeć
    Wiek
    23
    Posty
    32

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Osobiście uwielbiam zwroty akcji i cień nadziei, ale TYLKO OD CZASU DO CZASU (tak jak jest teraz) . Nie lubię czekać, ale liczę się z tym, że aby napisać coś super potrzebny jest czas .
    Ostatnio edytowane przez Mortenka ; 12-08-15 o 22:16

  6. #46
    Zaciekawiony FNiN Awatar popła
    Dołączył
    Jan 2015
    Płeć
    Wiek
    23
    Posty
    32

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Kiedy następne opowiadanie?
    Najpiękniejszą chwilą w życiu człowieka jest widok pustej sceny. Brzmienie ciszy, w której jeszcze słychać echo oklasków, słów, muzyki. Zdaje się, że tam czas stoi w miejscu.

  7. #47
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    May 2015
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    51

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Opowiadanie nie wiem, nowy frag pod koniec tygodnia. ; ) Może szybciej. Ostatnio sporo wyjeżdżam, ale serio cały czas mam to w głowie, więc jak tylko dobiorę się do klawiatury... oj, przestanę pisać dopiero jak dostanę skurczu palców.

  8. #48
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    May 2015
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    51

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Ej, zmotywowaliście mnie. Biorę zeszyt.

  9. #49
    Zaciekawiony FNiN Awatar popła
    Dołączył
    Jan 2015
    Płeć
    Wiek
    23
    Posty
    32

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Hurrrrraaaaaa!!!!!!
    Najpiękniejszą chwilą w życiu człowieka jest widok pustej sceny. Brzmienie ciszy, w której jeszcze słychać echo oklasków, słów, muzyki. Zdaje się, że tam czas stoi w miejscu.

  10. #50
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    May 2015
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    51

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Ok, tak zaangażowałam się emocjonalnie w ten frag, że zaczęły mi się trząść ręce i nie mam siły teraz na chłodną analizę gramatyczno - leksykalną, więc za wszelkie błędy, po prostu przepraszam.
    Dodam jeszcze, że żyję tylko dzięki niezwykłej samokontroli moich przyjaciół i mam nadzieję, że Wam też się uda zapanować nad pewnymi odruchami.
    Miłego czytania!




    Silniki powoli gasły, stawały się coraz cichsze, aż w końcu można było usłyszeć szum morza i liści na drzewach, targanych nocną bryzą. Kiedy zgasło światło pokładowe zapanowała prawie nieprzenikniona ciemność. Gdy oczy się do niej przyzwyczaiły, mogły dostrzec zarysy lasu i kilku chmur wyglądających zza koron starych drzew.
    - Żyjemy – stwierdził oczywistość Net.
    - Na razie – poprawił go Felix. – Można tu włączyć jakieśâ€Ś osłony albo funkcję maskowania? Ostatecznie wylądowaliśmy wielkim talerzem tuż za czyimś płotem.
    - Raczej żywopłotem. Bogaci ludzie nie używają zwykłych białych desek.
    - Jeśli mogę coś wtrącić, faktycznie dostępna jest funkcja maskowania, ale niestety nie wiem nic o osłonach – odezwał się Manfred z laptopa.
    - Tata chyba mówił, że wstawili kuloodporne szyby, ale chyba nie wszystkie. Rozwijali latalerz w każdym możliwym kierunku, bo nie wiedzieli, do czego ma być używany. Ostatecznie to tylko prototyp.
    Net wzruszył ramionami, choć nikt nie mógł tego zobaczyć i przeszedł na dalszą część pokładu.
    W czasie lotu rozejrzeli się po wnętrzu. Znaleźli dwa spadochrony, ekspres do kawy, skrzynkę z narzędziami zostawioną prawdopodobni przez mechanika, kilka kartek ze schematami i obliczeniami, które były niezwykle zajmujące, ale w tej chwili mało przydatne. W schowku w głębi pojazdu leżała zwinięta sznurkowa drabinka. Felix rozważał jej wzięcie, co przyjaciel skwitował stwierdzeniem, że faktycznie Laura nie ma tak długich włosów, by jakikolwiek wybawca mógł się na nich wspiąć do najwyższej komnaty, w najwyższej wieży. Felix spojrzał na niego ciężko, ale po namyśle stwierdził, ze faktycznie, lina będzie tylko ich spowalniać. Ostatecznie miał już prawie pełen plecak tych wszystkich rzeczy, które wziął z domu, a które mogły okazać się przydatne, choćby w najbardziej surrealistycznej wersji rzeczywistości.
    - Dobra, czekanie nic nam nie da – powiedział, wziął swój plecak na ramiona i przekręcił zawór bezpieczeństwa przy drzwiach. Te otworzyły się z cichym jękiem, którego nie mieli szansy usłyszeć w głośnym hangarze. Net schował laptop i, po chwili wahania, poszedł w ciemną noc za przyjacielem.
    Felix zamknął za nimi drzwi. Kilka sekund później włączyła się ustawiona na automat funkcja maskowania. Można było przejść obok latalerza, nie mając najmniejszego pojęcia o jego istnieniu. Problem mógł się pojawić, gdy zechcą tym samym pojazdem wrócić, ale to nie było w tej chwili najważniejsze.
    Net sięgnął do zamocowanego na pasku plecaka Felixa kompasu i położył go sobie na dłoni.
    - Manfred mówił, że to na północy od miejsca lądowania. Czyli… Tam – wskazał ręką kępkę krzewów.
    Bez zbędnego namysłu poszli w tamtą stronę, dziękując w duchu szóstemu zmysłowi, który, mimo wysokiej temperatury, kazał im włożyć długie spodnie. Niestety ten sam instynkt nie zaalarmował ich, gdy wybierali koszulki i teraz ranili ręce kolcami krzewów, niezasłonięte T-shirtami. Po dwóch minutach walki z wszechogarniającą ich zielenią, dotarli do wąskiej, zaniedbanej ścieżki. Trzymając się jej skraju doszli do miejsca, gdzie las nagle się urywał.
    Za dnia prawdopodobnie było tu naprawdę pięknie. Wielki, zadbany ogród i wiktoriański pałacyk pośrodku niego kontrastował z dzikością i ostrością nadmorskiej skarpy. Ten niezwykły widok oświetlał blady księżyc i światła uciekające przez część okien pałacyku.
    Przez jedną, krótką chwilę Felixowi zdało się, że widział jakiś spadający, ciemny punkt na niebie, ale szybko stwierdził, że to wzrok nieprzyzwyczajony do mroku, płata mu figle.
    - Oto i ona – oświadczył podniosłym tonem Net. – Posiadłość pana Patel w East Hill.

    ***
    Wschodnie skrzydło było prawie nieużywane, w każdym razie sensory nie odbierały żadnych sygnałów ludzkiej obecności. Kilku strażników chodziło w tę i z powrotem na całej długości obiektu. Pozostawało mieć nadzieję, że nie grzeszą inteligencją i dadzą się nabrać na stary trick o nazwie „podejrzany szelest w krzakach”.
    Przypomniało jej się jedno zdanie, które Tony powiedział, gdy naprawdę źle się czuła uwięziona pod ziemią.
    Jeśli na drodze do szczęścia stoi ci dzień, zakochaj się w nocy, która nigdy cię nie opuści.
    Doprawdy, Nika stosowała dwudziesto-cztero- godzinny system podziału dnia, choć tak naprawdę nie miało dla niej żadnego znaczenia, czy zacznie pracę o ósmej rano czy wieczór. Pojęcie pór dnia istniało tylko ze względu na „tych na górze”.
    Jednak to był pierwszy raz, gdy noc naprawdę miała ją opuścić. Spojrzała na zegarek – zostały dwie godziny i dwadzieścia osiem minut do wschodu słońca. Naprawdę, w tych czarnych ciuszkach i z bladą cerą, czasami czuła się jak rasowy wampir. Szczególnie kiedy miała zły humor, a Tony pytał, co, ją ugryzło.
    Powietrze było rześkie, a nocna bryza omiatała jej twarz. Nagle zapragnęła ściągnąć kominiarkę, by poczuć ją także we włosach. Prawdziwe powietrze, nieprzefiltrowane, nie z klimatyzatora ani wiatraka. Wolna przestrzeń, nieograniczona betonowymi ścianami ani ziemią. Po raz pierwszy od czterech lat nie czuła się pogrzebana żywcem. Po prostu wolna. Teoretycznie, bo w granicach zadania.
    Zamknęła oczy i odetchnęła głęboko, a gdy je otworzyła, poczuła jak w jej żyłach zaczyna nieśmiało krążyć adrenalina.
    - Tony, jak sytuacja? – Zapytała, upewniwszy się, że mini mikrofon połączony z odbiornikiem siedzi bezpiecznie przypięty do ucha. Póki nie znaleźli się w budynku, nie musieli używać kodu.
    - Umarłem.
    - Bądź poważny – zdenerwowała się. – To nie czas na takie wygłupy.
    - Ależ to właśnie odpowiedni czas! Jeśli zginę, chcę mieć pewność, że wykorzystałem całą przeznaczoną mi pulę humoru.
    - Bądź spokojny, opowiem jakiś niesamowity kawał na twoim pogrzebie. Masz mi w tej chwili meldować, bo jeśli nie, to mi naprawdę będzie wszystko jedno czy oni cię zabiją czy ja ich wyręczę.
    - Darujcie sobie off top, okay? U mnie w porządku Jean, przebiję się niezauważona – włączyła się do rozmowy Alexia.
    - Dzięki, Lexi. Tony?
    - To samo.
    - U mnie też. Wschodzimy jednocześnie na mój sygnał.
    Ponownie spojrzała na sensory. Strażnicy zasadniczo nie zmieniali swojego położenia, chodzili w tę i z powrotem jak koziołki na poznańskiej wieży zegarowej. Nie wyglądali na specjalnie rozgarniętych.
    Nie było na co czekać. Wcisnęła malutki guziczek na schowanym w dłoni urządzeniu, przypominającym nieco odstresowywacz, mający imitować folię bąbelkową. Po przeciwnej stronie posiadłości zatrzęsły się drzewa, czemu towarzyszył ogromny huk. W słabym świetle widać było wzlatujące w powietrze gałęzie i liście żywopłotu. Wszystko to trwało nieco ponad sekundę. Strażnicy- Koziołki padli na ziemię, ale zaraz podnieśli się z niej i, zadziwiająco szybko ze względu na wagę, pobiegli w kierunku wybuchu.
    - Teren czysty – powiedziała cicho Nika tak, by dało się ją słyszeć tylko w słuchawkach Tony’ego i Alexii, a oni odpowiedzieli tym samym, w tym samym czasie.
    Z duszą na ramieniu rozejrzała się i podbiegła do ściany budynku. Odwiązała linkę zaczepioną na jej biodrach i umocowaną do niewielkiego kółeczka, wystającego z pasa ukrytego w lecterce. Wprawnym, wyuczonym ruchem zarzuciła linkę zakończoną haczykiem, który zaczepił się o wystający z budynku kawałek zardzewiałego szkieletu budynku, ujawnionego po odpadnięciu w tym miejscu cegły.
    Punkt pierwszy: przejąć monitoring.
    Nie można było tak po prostu wejść do środka, to oczywiste. Od wybuchu można było liczyć może pół minuty, do pół czterdziestu pięciu sekund, zanim jakiś facet próbujący coś dojrzeć na zapisach z kamer dojdzie do wniosku, że to tylko blef. Należy przyjmować, że jest rozgarnięty, tak na wszelki wypadek. Dziesięć sekund już minęło. Nika obwiązała wokół nadgarstka linkę, szarpnęła i zaczęła wspinaczkę. Angielski zwyczaj zostawiania cegieł niepomalowanych był genialny – buty zaczepiały się o nierówności starych ścian, wspinaczka nie była więc tak trudna, jak można by podejrzewać. Do najłatwiejszych jednak też nie należała. Zanim Nika dotarła do okna drugiego piętra minęły kolejne cenne sekundy. Wreszcie oparła się stopami o wiktoriański parapet, co wywołałoby zgrzyt zębów u konserwatorów zabytków.
    Na szczęście w pokoju było równie pusto, co ciemno. Z kieszonki na łydce wyjęła niezwykle ostry nóż szlifierski i ostrożnie, acz stanowczo wycięła nim kwadracik w starej, cienkiej szybkie okna w okolicy klamki. Jak mogła się spodziewać, wystarczyło włożyć tam rękę i przekręcić ową klameczkę, która z niejakim trudem ustąpiła i pozwoliła na otwarcie okiennic. Nika rzuciła szybkie spojrzenie na okolicę, a kiedy już miała pewność, że nikt jej nie widział, wskoczyła do pokoiku ze zręcznością Olgi Korbut. Zwinęła linkę, po której się wspięła. Sprawnym ruchem zamknęła okno.
    - Mam ochotę na pizzę – powiedziała do mini komunikatora, używając ustalonego wcześniej kodu.
    - Wolę kebab – odpowiedziała Alexia, co znaczyło, że ona również się przebiła i jest na trzecim piętrze w podobnej ciemnicy dla pokojówek.
    - Lepiej pizza, ci z kebabu chyba za mną nie przepadają – odezwał się Tony.
    Cholera. Czyli prawdopodobnie go widzieli. Teraz musi być z milion razy ostrożniejszy. Ktokolwiek to był, powinien uznać go za pomyłkę, wytwór chorej, zmęczonej wyobraźni. Tony musi przebić się z południowego skrzydła drugiego piętra, nie ma innego wyjścia.
    Tak czy inaczej pozostawało kilka sekund. Przyczepiła do ramienia przygotowany na szybko w szwalni znaczek z herbem rodu Patel – ozdobną literką P i sową. Prawdopodobnie była to literka „P”, była pełna tak różnych wykrętasów i zawijasów, że równie dobrze mogła to być dowolna inna litera alfabetu posiadająca z prawej strony pokaźny brzuszek lub widełki.
    Jej zegarek piknął, oznajmując, że minęło już czterdzieści pięć sekund. Ostrozie uchyliła drzwi i wyjrzała na korytarz. Od jej strony nie było nikogo, w cyferblacie, gdzie odbijał się obraz drugiej części hallu, też. Bez zastanowienia wyszła, zamykając za sobą drzwi.
    Wprawdzie światło sączyło się tu tyko z klatki schodowej, ale to wystarczyło, by zachwycić się wzorzystymi tapetami i świetnie dobranymi dywanami o niespotykanej normalnie długości.
    Do końca korytarza, potem w lewo, druga odnoga po prawej, która w zasadzie jest wnęką na klatkę schodową, powtarzała w myślach.
    Ta część budynku z pewnością była używana i monitorowana. Tu już musieli grać. Kto by pomyślał, że zajęcia z aktorstwa przydadzą się do czegoś prócz nakłonienia Tony’ego do jedzenia warzyw i owoców, w czym niewątpliwie pomogła krótka inscenizacja o tytule „Jeśli dostaniesz szkorbutu, nie licz na mnie w kwestii finansowania ortodonty”.
    Alexia, z blond włosami wystającymi spod kominiarki, rozglądała się niecierpliwie po korytarzu. Wszyscy mieli się spotkać na drugim piętrze przy klatce schodowej. Nika przez chwilę zastanawiała się, czy niepokój partnerki jest świetną grą czy rzeczywistym stanem spowodowanym przedłużającą się nieobecnością Tony’ego.
    - No, jesteś wreszcie – zawołała do niej Alexia. – Wiesz już, co to było?
    - Ten huk? – Upewniła się Nika podchodząc do niej szybkim krokiem. – Nie, jeszcze nie. Nie ma sensu tam lecieć, to może być pułapka – odpowiedziała, jakby była ostatnią osobą, która mogła być odpowiedzialna za wyłom w żywopłocie. – Pan Patel wynajął nas do jego ochrony. Musimy po pierwsze przejrzeć zapis z kamer i postawić straż na wejściach.
    - Powinnam była dostać przydział na zewnątrz. Wykryłabym zagrożenia – powiedziała Alexia, jakby naprawdę była na siebie zła.
    Nie miały czasu dłużej udawać osobistych ochroniarzy zarządcy włościami, gdyż z przeciwnej strony hallu nadbiegł zziajany Tony. Oddychał tak szybko, a jego ruchy były tak ciężkie, jakby ostatni raz aktywność fizyczną wykazywał na lekcji w-f-u. W podstawówce. Było to o tyle zabawne, że coziennie spędzał minimum dwie godziny na treningu. W innym miejscu i czasie, Nika z pewnością zrobiłaby mu pamiątkowe zdjęcie.
    Wreszcie stanął przed nimi na chwiejnych nogach i oparł się dłońmi o uda, próbując złapać trochę tlenu w płuca.
    - Dzief… czyn.. y.. – wysapał.
    - Widziałeś pokój czterdzieści siedem? – Zapytała Nika bez wstępów.
    Wciąż dysząc jak Darth Vader wskazał ręką kierunek, z którego się przyczołgał. Następnie się w miarę wyprostował i pokazał kciuk uniesiony w górę na znak, że może już iść bez groźby uduszenia. Obie dziewczyny skinęły głową i ruszyły korytarzem.
    Wielokrotnie Nika się zastanawiała, skąd Manfred bierze takie informacje, jak właśnie rozkład pomieszczeń lub choćby plan budynku takiego jak ten. Wprawdzie nie było pokoju oznaczonego „monitoring”, bo plan pochodził z roku 1956, kiedy coś takiego nie istniało. Zazwyczaj jednak takie pomieszczenie znajdowało się gdzieś w głębi budynku i nie miało okien, a było raczej niewielkich rozmiarów.
    Takie warunki spełniał pokój numer czterdzieści siedem, na drugim piętrze.


    ***
    Czemukolwiek miał służyć ten wybuch, z pewnością nie chodziło o ich chwilową dezorientację, ogłuszenie i przeszywający ból w żebrach spowodowany upadkiem na skały, ale taki właśnie był efekt. Po pierwszym szoku ostrożnie usiedli na niewygodnym, kamienistym gruncie usłanym igłami sosnowymi i dokładnie sprawdzili, czy są cali. Wyglądało na to, że oprócz kilku stłuczeń i drobnych skaleczeń, nic się im nie stało.
    Net pierwszy zaczął rozglądać się za kimś, kto zdetonował mini-bombę. Z racji wszechobecnych ciemności egipskich próbował wyłapać jakiś głos, szelest, ale ciągle słyszał tylko przeciągły pisk dobywający się, pozornie, z jego własnych uszu.
    Nagle coś chwyciło go mocno za koszulkę na karku i podniosło do góry. Kątem oka zauważył, że to samo stało się z Felixem, a tym czymś był dwumetrowy kolos o sylwetce Vin’a Disel’a i jego brat bliźniak, którzy udaremniali przyjaciołom szansę ucieczki. Tak oto misternie przygotowany naprędce plan miał się nie powieść przez przypadek. Prawo Murphy’ego.
    Bezskutecznie próbując się wyrwać zostali zaprowadzeni, czy też raczej zaniesieni do środka budynku. Wnętrze było naprawdę piękne, z mahoniowymi meblami, dużymi lustrami i kryształowymi żyrandolami, ale w obliczu śmierci czyhającej za rogiem wytapetowanej kwieciście ściany, żadne walory estetyczne nie mogły odwrócić uwagi od realnego zagrożenia.
    Mimo wszystko był jeden plus tej sytuacji – nie musieli kombinować, jak dostać się do środka.


    ***
    Nie było sensu pukać. Nikt normalny by tego nie zrobił, w każdym razie nikt w obliczu zagrożenia, nawet pozornego. Tony zdecydowanie wcisnął klamkę i pchnął drzwi. Zgodnie z przewidywaniami pokój był mały, bez okien i, co ciekawe, bez prawdziwego światła. Mógł być kiedyś komórką na miotły. Dało się cokolwiek zobaczyć tylko dzięki blaskowi monitorów, pokazujących na żywo zapis z kamer.
    Prawdopodobnie nikt nie zadał sobie trudu, by obserwować tę część korytarza, bo nikt nie zwrócił na nich najmniejszej uwagi. Trzy osoby -chyba sami mężczyźni- szukali czegoś gorączkowo na ekranach, jakby miały ukryte jakieś drugie, a nawet trzecie czy czwarte dno.
    Alexia wzruszyła ramionami. Nika skinęła im głowami i wszyscy troje wystrzelili z małych pistoletów dokładnie w tętnice szyjne nieświadomych niczego panów. Skupieni na swojej robocie sądzili, że ukąsił ich jakiś komar czy inny mały owad. Dopiero po próbie przegonienia go ręką wyczuli coś większego pod palcami i skrzywili się, wyciągając igły z ciała. Na ich ledwo widoczne twarze padł blady strach, gdy zobaczyli tkwiące w ich dłoniach niewielkie, puste strzykawki. Odwrócili się nagle, poprawiając krążenia krwi, w związku z czym, zanim zdążyli dostatecznie mocno się zdziwić obecnością trójki zamaskowanych zamachowców, już leżeli na podłodze bez cienia świadomości.
    Tony odczekał kilka sekund, dla upewnienia się, że substancja zadziałała prawidłowo i, na wszelki wypadek, odebrał mężczyznom broń. Kiedyś w końcu się obudzą.
    Nika z Alexią od razu stanęły za komputerami i przerzucały kolejne obrazy w poszukiwaniu czerwonowłosej dziewczyny. Wszędzie panował popłoch, ludzie nie są przyzwyczajeni do wybuchów bomb w środku nocy. W ogóle kiedykolwiek.
    Wtedy pojawiła się myśl, która stawiała sens całej tej akcji pod znakiem zapytania.
    Co, jeśli w pokoju Laury nie ma kamery?...
    - Jest – powiedziała głośno Alexia, przyciągając Nikę do swojego monitora. – To ona?
    Nika odetchnęła z ulgą, widząc Laurę żywą.
    - Tak, nie da się jej z nikim pomylić. W każdym razie nie po raz drugi – dodała, przypominając sobie, czym umotywowała podjęcie tej akcji. Zerknęła na róg ekranu, gdzie wyświetlał się numer pokoju. – siedemdziesiąt cztery.
    - Trzecie piętro – powiedział Tony, który wciąż kontrolował sytuację na korytarzu. – Teren czysty, można iść.
    - Moment – Alexia musiała mocno przytrzymać Nikę za rękaw lecterki.
    Podeszła do jednego z leżących na ziemi mężczyzn i odpięła mu od paska przy spodnich kółeczko z kluczykiem. Wszyscy wyszli z pomieszczenia, a Alexia zamknęła drzwi na kluczyk i wyrzuciła go przez okno – w razie czego, potrafiła się obejść bez niego, a inni będą mieli spory problem ze śledzeniem ich ewentualnej ucieczki. Chwilę później, wbrew sobie bez analizy sytuacji, pędziła w stronę klatki schodowej za pozostałą, zdesperowaną dwójką.


    ***
    Gregory Patel naprawdę miał już dosyć przedłużającego się cyrku w pokoju siedemdziesiąt cztery. Powoli stawało się jasne, że dziewczyna nie posiada żadnych ponadprzeciętnych zdolności, ale po informacji, którą przekazał mu chwilę wcześniej jeden z ochroniarzy, stwierdził, że warto by spróbować jeszcze czegoś. Ostatecznie, nie ma nic do stracenia.
    Odchrząknął i delikatnie zapukał do drzwi.
    - Mogę wejść? – Zapytał uprzejmie.
    - Wal się – usłyszał w odpowiedzi przez drzwi. Naprawdę, czasem zachodził w głowę jak można pozwalać dziewczynom używać takiego słownictwa.
    Przekręcił kluczyk w zamku i wszedł, zostawiając drzwi nieco uchylone. Dziewczyna na wpół leżała na szezlongu, oparta o ścianę i wpatrywała się w niego uporczywie. Wyglądała na bardzo zmęczoną i nieco przestraszoną, co nie miało już wiele wspólnego ze specyfikiem, który jej podał. Mimo wszystko sprawiała wrażenie, jakby chciała ostatnie siły życiowe zużyć na rzucenie mu się do gardła i jego rozszarpanie.
    - Dzień dobry, panienko. Jak się czujesz?
    Uniosła jedną brew z lekkim zdziwieniem i drwiną.
    - Pytasz poważnie?
    Gregory zacisnął usta w wąską kreskę i pokręcił powoli głową.
    - Nie, nie, nie, radziłbym ci być nieco grzeczniejszą. Wiesz, postanowiłem czegoś spróbować.
    - Zabić mnie?
    - Och nie, oczywiście, że nie ciebie.
    Wytrzeszczyła oczy, jakby właśnie doszła do niej powaga sytuacji. On uśmiechnął się lekko, po czym przyłożył do ust niewielki komunikator i wcisnął mały guziczek na obudowie.
    - Wprowadzić – powiedział i stanął pod jednym z okien, udając, że podziwia obraz na ścianie naprzeciwko.
    Dostrzegł lekkie drżenie rąk dziewczyny. Mocniej złapała się poręczy szezlonga i wodziła przestraszonym wzrokiem od niego do drzwi. Mniej więcej pół minuty później do pokoju weszło dwóch postawnych mężczyzn. Trzymali dwóch młodych, całych wybrudzonych ziemią i kurzem chłopaków, blondyna i bruneta.
    - Laura – zawołali jednocześnie, uśmiechając się z ulgą.
    Dziewczyna wyglądała, jakby zaraz miała zemdleć, lub zwymiotować. Zakryła dłonią usta i odwróciła się do okna, próbując nabrać w płuca więcej tlenu. Jej oczy wypełniły się łzami i teraz przepięknie błyszczały.
    - Och, czyli znasz tych gentlemanów – uniósł w górę kąciki ust.
    - Zostaw ją – powiedział jeden z nich, w skutek czego trzymający go bodyguard przystawił mu lufę do głowy.
    Dziewczyna pokręciła słabo głową, wciąż mocno opierając się o parapet, jakby bez niego miała się przewrócić i rozbić, jak porcelanowa lalka.
    - Co mam zrobić? – Zapytała cicho drżącym głosem, w ogóle na nich nie patrząc.
    Nie dowiedziała się jednak, gdyż w tym momencie do pokoju wpadła trójka zamaskowanych, ubranych na czarno ludzi. Dwie dziewczyny i chłopak, sądząc po posturach. Wszyscy, włącznie z panem Patel, wytrzeszczyli oczy w niemym zdziwieniu.
    - Rzucić broń – rozkazał jeden z nich, wskazując głową potężnych bodyguards trzymających Felixa i Neta.
    Każdy z nich miał kogoś na celowniku.
    - Oddaj nam ją, a nikomu nic się nie stanie – powiedziała jedna z dziewczyn do Gregory’ego.
    Ten, mimo, że wystarczyłoby przesunięcie palca po stali, by był martwy, starał się sprawiać wrażenie spokojnego negocjatora umów bankowych.
    - Och, na litość, ilu ludzi panienka tu zwołała – zapytał Laury lekko rozdrażniony. – Niby czemu miałbym ją oddać – zwrócił się do jednej z zamaskowanych dziewczyn.
    - Ponieważ popełniłeś pomyłkę. To nie o nią ci chodzi – odpowiedziała równie spokojnie.
    - Doprawdy? W takim razie z kim ją pomyliłem? – Uśmiechnął się ironicznie.
    - Ze mną. – Druga z dziewczyn, ta, która celowała w niego, ściągnęła wolną ręką kominiarkę i rzuciła ją na podłogę, ukazując spięte z tyłu rude włosy i całkiem ładną twarzyczkę. Dygnęła, niczym pensjonarka. – Nika Mickiewicz, do usług.

    staranowaziemia.blogspot.com

+ Odpowiedz w tym wątku
Strona 5 z 8 PierwszyPierwszy ... 3 4 5 6 7 ... OstatniOstatni

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

     

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
Odwiedź nas na Google+!
wspiera nas:
©FNiN.eu 2006-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Developed by: Hern.as

Strona korzysta z plików cookies. Jeśli nie chcesz,
by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku
zmień ustawienia swojej przeglądarki.
Rekomendacje: Quizado.com - Symulator Familiady, zorganizuj swoją własną Familiadę