<
+ Odpowiedz w tym wątku
Strona 1 z 8 1 2 3 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 77
  1. #1
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    May 2015
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    51

    Domyślnie Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Ok... am... to początek mojego fanfiku (albo fanfika, nie wiem jak to się odmienia), jeśli będziecie chcieli, będę kontynuować. Przeczytałam tu już z tonę tych fanfików i postanowiłam wrzucić swój. Tak czy siak - miłego czytania.








    -My… nie powinniśmy tego robić – powtórzyła po raz n-ty Nika z tylnego siedzenia.
    - Daj spokój, mała. Będzie okay.
    Jechali leśną drogą w kierunku Instytutu Badań Nadzwyczajnych. Nadzwyczajnie wolno. Nawet niektóre króliki biegają szybciej, ale Felix wolał nie ryzykować, w dodatku nocą, przy zerowym oświetleniu, jeśli nie liczyć lampek samochodowych. Zwłaszcza, że nie miał zbyt wielu okazji do prowadzenia, a jedna z nich zakończyła się zatrzymaniem przez patrol.
    - Ja nie żartuję. Zatrzymaj się Felix. Zatrzymaj się.
    - Hej, co się dzieje? Masz te swoje… no… przeczucia? Tak?
    Laura złapała ją za nadgarstek i spojrzała w oczy.
    - Tak jakby – Nika uciekła wzrokiem w bok.
    Przyjaciółka podciągnęła rękaw kurtki i chwilę patrzyła w skupieniu na zegarek.
    - Dziewczyno, jakie ty masz tętno! Uspokój się, bo sama spowodujesz nieszczęście. Szklanki możesz sobie tłuc, ale szyby w aucie wypadałoby oszczędzić.
    Nika zamknęła oczy i kilka razy głęboko odetchnęła. Nigdy nie miała tak silnego przeczucia, jakby tysiące głosów wołały, by się zatrzymała. Zawróciła. Okolica była jednak bardzo spokojna, więc spróbowała zignorować to uczucie.
    - No i widzisz, już lepiej – Laura uśmiechnęła się do niej szeroko. Przejechała palcami po jej paznokciach – Hm… tydzień temu zatopiłam ci te serduszka w lakierze i ciągle się trzymają. Kurczę, muszę sobie zapisać co to za specyfik, jest świetny. Myślisz, że będzie pasował mi do włosów? Felix?
    - Tak… jasne… - odparł chłopak nie zaglądając nawet w lusterko.
    - Dobra, potem zobaczysz, skup się na drodze.
    Laura pryłożyła dłoń Niki do swoich włosów i pokiwała głową z uznaniem.
    - Nie możemy jechać szybciej? Mamy jakieś dwie godziny… - Net spoglądał co jakiś czas na mapę na ekranie laptopa. – Nie wiemy jaka jest pojemność pliku, może się ładować latami świetlnymi. Manfred, pamiętasz, że w razie czego zwalniasz miejsce na dysku.
    - Tak, ojcze.
    - Hej, uważaj! – zastanowił się chwilę.- Łapiesz tu sieć?
    - Słabo.
    - Jeśli możesz, wyszukaj łatwe sposoby wpływania na ludzi. Konkretnie na kierowców, by przełączyli się z trybu „ślimak” na „żółw”.
    - Chcesz, to sam kieruj! – Felix zmienił bieg i wcisnął odrobinę mocniej pedał gazu.

    Nika nagle się wyprostowała i rozejrzała nerwowo.
    - Słyszeliście to?
    Odpowiedział im warkot silnika Land Rovera.
    - Mała, uspokój się, wszystko będzie dobrze – powiedział Net kojąco. – O ile zdążymy zgrać ten plik!
    Przez parę minut w samochodzie panowała niemal idealna cisza, przerywana jedynie nerwowym skubaniem paznokci przez Nikę.
    Nagle tuż przed nimi pojawiło się światło dwóch reflektorów. Felix gwałtownie zahamował. Cała czwórka wpatrywała się w jasne punkciki odcinające się na tle czarnego lasu. Kilka długich sekund później punkciki zaczęły się niebezpiecznie szybko zbliżać. Felix próbował zjechać na bok pospieszany nerwowymi krzykami współpasażerów. Zdążył przeciąć kępę krzaków na skos. Uderzył bokiem w drzewo akurat w chwili, kiedy jadący z naprzeciwka z zawrotną prędkością samochód wjechał w tył Land Rovera.




    ***


    Neta obudziło natrętne pikanie. Spróbował podnieść rękę, żeby je wyłączyć, ale nie miał dość siły. Poczuł pulsacyjny ból w barku, ale wszystko docierało do niego jakby z daleka. Był w stanie tylko leżeć i słuchać tego, co działo się wokół.
    - Jesteś pewna?...
    - Tak sądzę. Nie wiem, było ciemno i…
    - Znajdą ją. Muszą.
    Net otworzył powoli oczy. Kiedy wszystko przestało się kręcić jak na karuzeli, zobaczył biały sufit, oświetlony do połowy przez niebieskawe światło z korytarza. Odwrócił powoli głowę. Na łóżku obok siedzieli Felix i Laura, oboje mieli niewesołe miny.
    - Dzie… - poczuł, że nie może mówić, więc odchrząknął i zaczął znowu – Dzie Nika?
    Przyjaciele popatrzyli na niego zaskoczeni – widocznie nie myśleli, że ich słyszy. Wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
    - Stary… - zaczął niewyraźnie Felix. – Tylko się nie denerwuj, okay?
    - Gdzie Nika – powtórzył mocniej.
    - Słuchaj…- uciekł wzrokiem w bok- N… Nie wiemy. Nikt nie wie.


    ***


    Nika przełknęła ślinę i poczuła ostry ból gardła. Skrzywiła się. Naprzeciwko jej łóżka stało dwóch mężczyzn, całkowicie ubranych na czarno. Na chwiejnym, metalowym taborecie obok niej siedziała dość młoda kobieta, blondynka.
    - Jak… Jak to będzie wyglądało? – zapytała szeptem Nika.
    - Po prostu znikniesz – odezwał się jeden z mężczyzn.- Na twoim zdjęciu w czyimś gabinecie zostanie postawiona pieczątka „zaginiona”. Śledztwo w papierach będzie trwało, a tymczasem nikt nic nie zrobi, by cię odnaleźć.
    Próbowała poukładać sobie to wszystko w głowie. Niestety wnioski, do jakich doszła nie przedstawiały się zadowalająco. Była zmęczona, wszystko ją bolało i nie chciała dłużej rozmawiać na ten temat. Na żaden temat.
    - Czy to konieczne?
    - Skarbie – odezwała się ciepło kobieta. – Sama widziałaś, do czego doszło. Zostając narażasz nie tylko siebie, ale i swoich bliskich. Mogę cię zapewnić, że ataki będą się powtarzać, naprawdę cudem was uratowaliśmy. Jeśli cię dorwą, doprowadzą cię do granic wytrzymałości, ale nie zabiją. Z innymi natomiast nie będą mieli żadnych problemów. Rozumiesz? Ty sama nie jesteś bezpieczna. Nie możemy pozwolić, by tak… wyjątkowo uzdolniona dziewczyna działała na szkodę ludzkości, prawdopodobnie pod przymusem. Nie wiem jak udało ci się trzymać w sekrecie ten dar przez tyle czasu, ale musisz wiedzieć… Nie wiele jest takich osób. Dlatego jesteś cenna – uniosła uspokajająco rękę. – Wiem, to brzmi strasznie. Dlatego chcemy cię chronić. Zależy nam na tobie – dotknęła delikatnie dłoni dziewczyny, uważając, by nie zahaczyć o wenflon.
    Nika czuła, że jest coraz bardziej skołowana. Chwilę wsłuchiwała się we własny oddech i rytm bicia serca.
    - Wiem, że chcecie mnie dla siebie, jak wszyscy. Ale z Wydziałem Bezpieczeństwa mogę współpracować. Bo muszę wybierać, prawda? Mam tylko jeden warunek. Oni mają być bezpieczni. Oni… - urwała, w gardle pojawiła się jej wielka gula. Zacisnęła usta i spróbowała się uspokoić. – Nie mogą być w to zamieszani. Nigdy.
    - To oczywiste. – potwierdził „facet w czerni”. – Czy w takim wypadku zgadzasz się na uruchomienie procedury?
    Zamknęła oczy. Jeszcze raz przeanalizowała wszystkie opcje. Doszła do wniosku, że właściwa jest tylko jedna, jedyna, zakładająca zerwanie wszelkich kontaktów z jedynymi bliskimi jej ludźmi na świecie, być może niewolniczą pracę i uwiązanie do niej do końca życia.
    - Tak –szepnęła cicho.
    Po policzku spłynęła jej pojedyncza łza, którą od razu ukryła wtulając głowę w poduszkę.

    staranowaziemia.blogspot.com

  2. #2
    Fan FNiN Awatar Kage-Sama
    Dołączył
    Sep 2010
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    757

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Krótko, a ciekawie... Troszkę brakuje mi opisów, ale sama się na nich nie znam, to nie będę wytykać... acz przydałby się następny fragment
    "Vive in umbra, utinam lucem creare"
    "My, sadyści, wiemy jak bawić się bez mała
    Wiemy jak katować, by ofiara zapłakała
    To jest ta cudowna krew
    To jest nasz morderczy zew
    Mamy noże, których nie ma nikt inny
    Do zabawy ogień i sznur
    Na pale nawlekamy niewinnych
    A dla winnych garnek i szczur!"
    http://kage-sama452.deviantart.com/ - reklamuje, bo moge


  3. #3
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    May 2015
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    51

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Wiem, też mi brakowało opisów! Potem będzie ich więcej. Postaram się wrzucić coś jak najszybciej, serio. Jeszcze tylko muszę skończyć odbębniać maturo- studiowe rzeczy i biorę się do roboty. Opcjonalnie: olewam maturo-studiowe rzeczy i tak czy siak gapię się w migający kursor.
    staranowaziemia.blogspot.com

  4. #4
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    Dec 2013
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    147

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Łoho! no, no, no, muszę przyznać, że początek zapowiada coś naprawdę dobrego! Jak już napisała Kage-Sama, troszkę za mało opisów, ale to taki drobiazg, szczególnie w przypadku takiego fragmentu . No, to... cóż jeszcze mogę powiedzieć - liczę na szybkie dodanie kolejnego fragmentu, gdyż Twoje opowiadanie naprawdę dobrze się zaczęło i ciekawie się zapowiada.

  5. #5
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    May 2015
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    51

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    O matko, to takie miłe! Osobiście uwielbiam Wasze opowiadania, więc komplimenta są miłe podwójnie. Miał być nowy frag za jakiś tydzień, ale jak zwykle jestem niesłowna i napisałam już dzisiaj. Miłego czytania.






    Procedura X24P5B stosowana była w celu ochrony wybitnych jednostek. I sprawowania nad nimi kontroli. Kiedy Aleksander Herman dostawał od Agenta Numer Jeden pozwolenie na przeprowadzenie takiej operacji zazwyczaj się zgadzał. Zawsze jednak najpierw czytał wszystkie dokumenty dotyczące sprawy i dopiero po konsultacjach zatwierdzał wprowadzenie w życie procedury. Tym razem było podobnie.
    Jak co rano przywitał się ze swoją sekretarką, przełożył z prawej ręki do lewej teczkę, by wyjąć z kieszeni klucz i otworzyć nim drzwi do maleńkiego pokoiku, w którym kryła się specjalna winda. Zjechał nią aż na poziom minus dziesięć i pomaszerował do swojego gabinetu. Przy drzwiach wstukał kod, a te odblokowały się z cichym pyknięciem. Zamknął je za sobą, zapalił światło, postawił teczkę przy dużym biurku i zobaczył leżące tam podanie o uruchomienie procedury X24P5B. Nie było to jakąś normą, więc od razu usiadł w fotelu, zapalił lampkę do czytania i przejrzał dokumenty. „Proszę o pomyśle rozpatrzenie… bla bla bla… Wniosek Wydziału Bezpieczeństwa… bla bla bla… ze względu na zdobyte informacje i w świetle ostatnich wydarzeń…” Jakich informacji i ostatnich wydarzeń? Przeleciał szybko wzrokiem następne kartki i w miarę zbliżania się do końca coraz szerzej otwierał oczy. Wyszły z orbit gdy padły już nazwiska Polon i Bielecki, co w połączeniu z dokumentem Wydziału Bezpieczeństwa nie mogło wróżyć niczego dobrego. Ostrożnie przewrócił strony i wrócił do samego podania. Zrobił wdech i wydech, po czym spojrzał na nazwisko „Obiektu Pożądanego”. Jego twarz na powrót nie miała żadnego wyrazu gdy przeczytał te dwa proste słowa: Nika Mickiewicz.


    ***


    Felix chodził po piwnicy w tę i z powrotem pocierając brodę. Niebieskawe światło komputera rzucało cienie na cały sprzęt rozłożony na blacie i półkach rodem z warsztatu samochodowego. Net bezmyślnie klepał w klawisze laptopa ręką, która nie była w gipsie i co jakiś czas zerkał na przyjaciela.
    - Wymyśliłeś coś? – pytał co chwilę, po czym Felix kręcił głową, że nie i cały cykl się powtarzał.
    - Ok, przeanalizujmy wszystko jeszcze raz – powiedział Felix nie stając nawet na chwilę. – Jedziemy samochodem.
    - Bardzo wolno.
    - Bardzo… ej. Skup się. Nika przez cały czas prosi, żebyśmy zawrócili.
    - Prosi? – zaśmiał się histerycznie Net.
    - Dobrze, nalega. Potem zapalają się te światła. Ja hamuję. Wóz rozpędza się bardzo szybko do dużej prędkości. Jedzie prosto na nas, ja próbuję zjechać na bok, jest ciemno, więc walę w drzewo. Tamten wjeżdża w tył. Następne, co pamiętamy, to szpital. W chwili uderzenia laptop spał na ziemię, więc Manfred nic nie zarejestrował. W międzyczasie Nika… znikła.
    - Powtarzasz się.
    - Hej. – Felix usiadł na łóżku obok przyjaciela. – Staram się coś wymyślić.
    - Co wymyślisz? No co? Wiemy tyle co na początku! Zachciało nam się tej cholernej wycieczki – Net ukrył głowę w dłoniach.
    Felix westchnął i opadł na poduszki. Po raz kolejny analizował wszystkie możliwości. Ktoś ich zaatakował. Dlaczego? Nikt nie wie. Nika w niewytłumaczalnych okolicznościach się ulotniła. Ten wóz walnął w tył Land Rovera z niezłą prędkością. Od strony przyjaciółki. Prawie na pewno nie byłaby w stanie wyjść o własnych siłach. Wniosek: ktoś ją wziął. Być może porwał. Dlaczego? Kolejne pytanie bez odpowiedzi.
    Zorientował się, że od jakiegoś czasu patrzy na plamę po oleju na suficie.
    - Dlaczego w 87,4 % przypadków zostaję w domu, gdy dzieje się wam coś złego? – zapytał Golem Golem tak nagle, że aż podskoczyli.
    - Jesteś za duży. Nasze… akcje zazwyczaj wymagają dyskrecji – odpowiedział Felix.
    - Być może byłbym w stanie uratować moich konstruktorów. Pogwałciłem pierwsze prawo robotyki. Robot nie może skrzywdzić człowieka, ani przez zaniechanie działania dopuścić, aby człowiek doznał krzywdy.
    - Nie było cię tam. Nie mogłeś nam pomóc. Jest w porządku, nie złamałeś zasady.
    Golem Golem nie miał w zwyczaju zaczynać ani kończyć rozmów, więc po prostu zamilkł. Felix popatrzył na Neta, zatopionego wokół własnych myśli. Wiedział, że się denerwował bardziej niż on. Spróbował myśleć, co w takiej sytuacji powiedziałaby dziewczyna, na przykład Laura. Pewnie, że to naturalne. Taki wrodzony syndrom, jak zbieranie jagód albo walka o przywództwo w stadzie. Rycerz, który nie ochronił swojej księżniczki. Net pewnie powiedziałby, że to głupie. Faktycznie, głupio brzmi.
    - Luz, stary – poklepał go po ramieniu. – Znajdzie się. Tata mówił, że szuka jej Wydział Bezpieczeństwa, a oni mają raczej dobrą reputację, sam wiesz.
    Przyjaciel westchnął.
    - Coś jej się stało, rozumiesz? Byliśmy tam i nic nie zrobiliśmy. A teraz możemy tylko siedzieć i czekać na cud, bo tam nie damy rady wrócić. Nie przebijemy się przez tych agentów i innych… sam nie wiem co tam jest. Ja po prostu mam nadzieję, że ją znajdą. Chociaż… odrobinę żywą.




    ***


    Agent Numer Jeden siedział w skórzanym fotelu naprzeciwko Aleksandra Hermana. Świetlówka w lampie na suficie się przepaliła, ale żaden z nich nie zwrócił na to uwagi. Paliła się natomiast mała żarówka na wielkim, mahoniowym biurku, otoczona kawałkiem metalu, ale tak sprytnie, że nie wyglądała surowo. Jej światło przemykało dyskretnie między postaciami mężczyzn, tworząc dość przytulną atmosferę, jeśli w ogóle można tak powiedzieć o pomieszczeniu podziemnego bunkra, które zostało urządzone tak, by nie sprawiało wrażenia, że jest częścią podziemnego bunkra.
    Aleksander Herman trzymał w jednym ręku tlące się cygaro, a w drugim przerzucał wciąż te same papiery próbując znaleźć jakiekolwiek argumenty za poparciem swojej tezy.
    - Proszę cię. Nie możemy jej tego zrobić. Musi być inne rozwiązanie – patrzył błagalnie na współpracownika.
    - Przykro mi, nie damy rady jej chronić na odległość. O wiele bezpieczniejsza będzie tutaj.
    - Wiem, ale – dyrektor zebrał się w sobie, po czym westchnął i powiedział to, o czym myślał od początku. – Jej matka została objęta procedurą X24P5A, czyli sfalsyfikowaniem śmierci. Jeśli ona teraz ma zostać objęta procedurą B… Nie sądzisz, że to może być dla niej za dużo?
    - Wiem, o co chodzi. Chcę jednak zauważyć, że jej matka zmarła naprawdę.
    - Dwa lata później. W wyniku eksperymentu.
    Agent Numer Jeden milczał dłuższą chwilę utkwiwszy wzrok w jakimś punkcie na ścianie.
    - Istnieje pewna niepisana zależność dziedziczności tego kodu. Jednym z zarejestrowanych jego… hm… nosicieli był Edward Murphy. Na podstawie swoich doświadczeń sformułował owe prawo, że jeśli coś może pójść źle, na pewno pójdzie. Proszę popatrzeć na ten konkretny przykład. Nice zawsze zdarzały się złe rzeczy. Odkąd zaprzyjaźniła się z Polonem i Bieleckim, również im. Proszę pomyśleć, o swoich naukowcach i ich dobrze zapowiadających się synach. Ostatni atak jest dowodem na to, że nie są bezpieczni.
    Dyrektor zastanowił się chwilę.
    - Jak to możliwe, że fakt niezwykłych zdolności Mickiewiczówny wyszedł na jaw dopiero teraz?
    - Nie byliśmy pewni. Mogła odziedziczyć je po matce, a mogła być też zwyczajną acz pechową dziewczyną. Ingerencja jest wskazana, gdy pewność przekracza osiemdziesiąt pięć procent.
    Aleksander Herman patrzył tępo na dym ulatniający się z cygara. Zazwyczaj nie miał kłopotu z podjęciem takiej decyzji, ale… To były w sumie pojedyncze przypadki. Nagle go olśniło – przecież jest jeszcze jedna furtka!
    - Zanim ja zatwierdzę procedurę potrzebna jest zgoda… obiektu pożądanego, nie prawdaż?
    Próbował się nie uśmiechać, acz jeden z jego mięśni policzkowych był wyjątkowo radosny i drgnął nieznacznie.
    - Zgodziła się.
    Wyjątkowo radosny mięsień policzkowy opadł.
    Dyrektor jakby się zawiesił. Odniósł wrażanie, że źle zrozumiał słowa Agenta Numer Jeden.
    - Jak to się zgodziła?
    - Uważa, że tak będzie lepiej.
    - Ale… - rozłożył bezradnie ręce. – Powiedzieliście jej jakie będą konsekwencje? Wszystkie?
    - Panie dyrektorze. Naprawdę nie mamy wiele czasu. Kiedy złoży pan podpis pod tym podaniem natychmiast zawiadomię moich ludzi i przetransportujemy pannę Mickiewicz do bazy, gdzie będzie bezpieczna, ale… - puknął palcem w skrawek papieru – potrzebuję tej parafki!
    To była jedna z tych chwil, kiedy chciał raz na zawsze zrezygnować ze stanowiska, by ktoś inny decydował o czyimś życiu. Ale na tym polegała dorosłość – na braniu odpowiedzialności za własne czyny. Niestety zgadzając się na uruchomienie procedury dziewczyna zabrała mu ostatnią deskę ratunku.
    Niespiesznie wziął do ręki pióro, odetkał zakrętkę i przystawił stalówkę do kartki. Ręka, w sprzeczności z umysłem, sama wypisała imię i nazwisko właściciela.
    Agent Numer Jeden wstukał coś szybko na ekranie komunikatora, po czym podziękował i skierował się do wyjścia. Już miał zamknąć za sobą drzwi, gdy usłyszał cichy głos dyrektora.
    - Opiekujcie się nią dobrze.




    ***


    Antoni szedł przez kolejne szare, betonowe korytarze, znowu stwierdzając, że wyglądają strasznie ponuro w połączeniu z gołymi, miejscami, żarówkami zwisającymi z sufitu. Ktoś powinien zadbać o infrastrukturę wnętrza, ale…chyba nikomu nie zależało aż tak bardzo by marnować na to swój wolny czas. Można by złożyć odpowiedni wniosek, ale dobrze wiedział, że zanim dojdzie do mieszkanka, zapomni o tym.
    Mijał identyczne drzwi, na których nie było nawet numerka, nic, co by je odróżniało od pozostałych – a jednak wszyscy trafiali tam, gdzie chcieli. W każdym razie zazwyczaj. Prywatność i indywidualność zaczynała się dopiero w środku, gdzie każdy mógł się wykazać inwencją twórczą w rozrzucaniu brudnych koszulek po podłodze i zastawiając biurka kubkami, szklankami, talerzami i sztućcami, budując skomplikowane architektonicznie konstrukcje. Dodatkowo w niektórych mieszkankach ściany były różnokolorowe, z obrazkami, starymi plakatami. Gdzieniegdzie ktoś próbował hodować kwiatki, ale bez światła słonecznego, kilkanaście pięter pod ziemią raczej słabo to wychodziło.
    Wreszcie dotarł do trzecich drzwi piątego korytarza piętra minus dwunastego. Dwa tygodnie temu dzielił to mieszkanko z partnerem z duetu, jak wszyscy tutaj. Pracowali razem, mieszkali, jedli, po prostu żyli. Nie byli jakoś blisko ze sobą, w końcu to faceci, ale jednak było mu przykro kiedy jego kompan poległ na misji. Ktoś uprzątnął jego rzeczy zanim zdążył je przeszukać – może został list do żony (nie, nie miał żony) albo niezapłacone rachunki, a może po prostu napierśnik z odrobiną whisky.
    Od kilku godzin miał jednak nowego partnera do duetu, a właściwie partnerkę. Nie widział jej jeszcze. Był na ćwiczeniach, po czym został poproszony do dowództwa, gdzie nakreślili mu sprawę i poprosili, żeby zaniósł jej coś przeciwbólowego. Wstąpił więc do ichniejszego szpitala, wziął strzykawkę od znajomego lekarza i poszedł prosto do nowej koleżanki.
    Już miał zapukać, gdy uświadomił sobie, że dziewczyna może spać i że tak właściwie to jego mieszkanie. Nacisnął powoli klamkę, wślizgnął się do środka i zamknął cichutko drzwi. Oprócz zwyczajowego bałaganu do jedynego pokoju dodano rzeczy tej dziewczyny (chyba nie miała ich dużo) i ją samą. Spała w drugim z łóżek, dalej od drzwi, owinięta białą kołdrą. Podszedł bliżej. Do jednej ręki miała przyczepiony wenflon, przez który jakiś roztwór kapał z kroplówki wiszącej na przenośnym haku stojącym przy łóżku. Nacisnął strzykawkę tak, by pokazała się pojedyncza kropla leku, po czym wbił igłę w butlę kroplówki i wstrzyknął lekarstwo.
    Przypatrzył się lepiej dziewczynie. Miała rude włosy rozrzucone po poduszce, trochę piegów, ale nie rzucały się w oczy. Pod kołdrą widział zarys szczupłej, drobnej sylwetki. Oddychała spokojnie. Zauważył, ze światło lampki nocnej odbija się w jej policzkach – były mokre. Czyli płakała, może przez sen. Mniej więcej znał zarys jej historii, więc domyślił się, że po prostu ją to wszystko przytłacza. Postanowił zajrzeć do niej później, a teraz wrócić na trening. Tak cicho jak tylko mógł spróbował dojść do drzwi.
    TRZASK!
    Nadepnął na pustą butelkę po coli przykrytą jakimś t-shirtem. Dziewczyna jęknęła. Skrzywił się i odwrócił do niej na pięcie. Miała otwarte oczy.
    - Słuchaj, sorry laska! – Podszedł do niej i usiadł obok. – Miałem ci dać tylko coś przeciwbólowego dożylnie, w sensie dokroplówkowo. No… i chyba niechcący cię obudziłem.
    - Nie szkodzi. Ty jesteś… Antoni? Mój współlokator?
    Zarejestrował, że ma duże, zielone oczy.
    - Tak, ale to takie sztywne, wszyscy mówią mi po prostu Tony. Jak Tony Stark, ale nie jestem miliarderem. Chociaż kocham się w blondynce, ale nie nazywa się Pepper tylko Alexia. To ostatnie wymaż z pamięci. Generalnie nazywają mnie tak przez bliznę. – Podciągnął koszulkę i pokazał ciemniejszy, okrągły ślad na mostku. – Zwykłe poparzenie, ale ciemny placek został. A ty? Masz imię?
    - Nika Mickiewicz – uścisnęła jego dłoń. – Mam nadzieję, że nie zwalam ci się na głowę. To wszystko się stało tak szybko…
    Tony poklepał ją po ramieniu przy okazji zauważając bandaż w tamtej okolicy.
    - Luz, młoda. Damy radę. Wiem, że jest ci teraz ciężko, ale… To minie, zobaczysz.
    Nie odpowiedziała. Wziął ze stolika nocnego jej elektrogitymację i chwilę się nią bawił.
    - Słyszałem, że lubisz oglądać filmy.
    Nika zmarszczyła brwi i spojrzała na niego badawczo.
    - Od kogo?
    - Od nikogo, wszyscy ludzie lubią. W elektrogimce masz napisane, że jesteś człowiekiem. Wniosek: lubisz filmy. Zrobimy tak – Tony splótł palce i chwilę myślał. – Ja teraz pójdę skończyć trening. Za jakieś pół godziny wrócę, odpalę laptop, wstawię torebkę popcornu do microfali i obejrzymy jakąś komedię, może być Dany Boon? A może Rowan Atkinson? Zresztą co chcesz.
    - To miłe – przerwała mu. – Ale… chyba jestem zmęczona i.. potrzebuję bardziej czegoś odmóżdżającego.
    - No problem młoda. Masz pół godziny na spanie, potem odpalamy Tarantino. Sieczka z mózgu gwarantowana. Chyba gdzieś miałem Planet Terror – zastanowił się na głos. – No nic, zobaczymy. Ja lecę, a ty śpij. Widzimy się za dwa lub trzy kwadranse, ale jakby coś, dzwoń. Wpisałem ci się na listę kontaktów. Szukaj pod „g” jak gadatliwy albo „w” jak wnerwiający.
    Zanim zdążyła zaprotestować już słyszała jego szybkie, oddalające się kroki na korytarzu.

    staranowaziemia.blogspot.com

  6. #6
    Zainspirowany FNiN Awatar Asiorek
    Dołączył
    Apr 2013
    Płeć
    Wiek
    26
    Posty
    124

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Naprawdę super, czekam na ciąg dalszy.

  7. #7
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    May 2015
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    51

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Miło wiedzieć, że ktoś to czyta i chce więcej. Proszę bardzo, wedle życzenia.




    Tony jak zwykle zapomniał, że dłonie ma obwiązane taśmą, więc chipsy (nie mógł znaleźć popcornu) co chwilę mu się wyślizgiwały. Widział już mnóstwo takich ludzi jak Nika. Porzuconych, osamotnionych, wyrwanych ze świata w czarną nicość. Jeśli mieli stanowić duet, czyli zespół, który razem pracuje, musiał coś z nią zrobić, bo inaczej byłoby to wszystko nieefektywne, po prostu bez sensu.
    Nigdy wcześniej za to nie spotkał telekinetyczki. Słyszał o takich ludziach i plotki o nich. Kiedy szedł do niej pół godziny wcześniej nie wiedział czego się spodziewać. Może rozbitych talerzy, bajzlu w mieszkaniu. Po namyśle tego powinien się spodziewać, bo zostawił rano pokój w takim właśnie stanie. Będzie musiał jej powiedzieć, żeby nie chodziła boso, inaczej się nie nadzieje na resztki szklanki po tequili.
    Cicho otworzył drzwi, na wypadek, gdyby spała. Od razu zobaczył, że nie musiał, pół-siedziała na łóżku i bawiła się jakąś kartką, przyglądając jej się uważnie. Podszedł i zauważył, że to nie jest jakaś tam kartka. To zdjęcie Alexii, schowane, od śmierci poprzedniego partnera, przed światłem dziennym i czyimkolwiek wzrokiem w szufladce jej, już, szafki nocnej, co chyba nie było zbyt światłym pomysłem.
    - To twoja dziewczyna? – zapytała.
    - Nie. To Alexia. Jest piękna, prawda?
    - Podoba ci się.
    Po raz pierwszy zobaczył jej uśmiech. Był zbolały i delikatny, ale zdecydowanie pasował.
    - Może… Nie ważne, ona i tak nie wie o moim istnieniu, więc co to za różnica?
    Patrzyła chwilę na zmiętą fotografię.
    - Ona też tu jest? Mieszka w podziemiach?
    - Tak, tu zakwaterowanych jest dużo naszych ludzi, nawet część naukowców z Instytutu.
    - Dlaczego Alexia się tu znalazła?
    Tony zastanowił się chwilę nad najwłaściwszą odpowiedzią.
    - Jest cholernie inteligentna.
    Spod sterty ubrań i talerzy na biurku wyciągnął laptop. Zaczął otwierać kolejne szafki w poszukiwaniu dvd. Przy okazji znalazł parę granatowych skarpetek (jedną na półce z książkami, drugą w schowku na chipsy) i czarne rękawiczki na akcje, do nie-zostawiania odcisków palców. Z obydwu znalezisk bardzo się ucieszył.
    - Jeszcze wczoraj miałam chłopaka, przyjaciół. To takie dziwne. W jednej chwili wszystko się zmienia – mówiła, gdy on rozstawiał sprzęt na jej stoliku nocnym. – Najgorsze jest to, że oni cały czas będą się łudzić, że mnie zobaczą. Że ktoś mnie szuka, że wszystko da się odkręcić. To… straszne.
    - Lepiej tak, niż gdyby ktoś miał nagle niby znaleźć twoje poharatane ciało i stwierdzić „oj, sorry, nie żyje, nic nie mogliśmy zrobić, uczcijmy jej pamięć minutą ciszy i inne bzdury” – włożył znalezioną w końcu płytę do laptopa. Zauważył, że skierowała na niego swoje wielkie jak statki UFO oczy. – Och, racja, ty jeszcze nie znasz tutejszych zwyczajów. Niestety tak się czasem robi. Jak powiedział Nick Fury, kiedy umierasz, zamachy na twoje życie nagle ustają. To dość wygodna opcja.
    - Czy… kiedyś ze mną też tak zrobią?
    - Nie wiem. Może. Ale nie martw się – usiadł obok niej. – Oni ułożą sobie życie i ty również. Wiem, teraz to potwornie boli, ale przestanie. W tym dziwnym miejscu da się żyć i jest nawet spoko. Zobaczysz, jeszcze zrobimy z ciebie taką agenciurę jak Natasha Romanov. Nawet jesteś już ruda.
    - Natasha Romanov? To jakaś rosyjska dziewczyna szpieg?
    Chwilę patrzył na nią tępo.
    - Nie znasz Czarnej Wody? Nabijasz się ze mnie? Nie znasz Avengersów?!
    - Coś kojarzę, ale…
    Chłopak natychmiast zerwał się i zaczął przeszukiwać półki z książkami i, jak się okazało, komiksami. Spomiędzy kartek wyjął złożony na pół plakat filmu wyrwany z jakiegoś brukowca. Rozłożył go i położył dziewczynie na kolanach.
    - Tony Stark – wskazał palcem. – Czarna Wdowa, czyli Natasha Roamnov, Hulk, czyli doktor Bruce Banner, Kapitan Ameryka, czyli Steven Rogers…
    - Chyba wołają na ciebie Tony nie tylko z powodu blizny, ale też obsesji na punkcie komiksów – uśmiechnęła się słabo.
    Przez resztę wieczoru, w mniejszym lub, raczej nie, większym stopniu za jej pozwoleniem, pokazał jej dwa filmy Avengers, trzy komiksy i, co najważniejsze, choć na chwilę odwrócił uwagę od rzeczywistego problemu.


    ***
    - Zatrzymaj się. Zawróć! – Wołała Laura.
    Samochód jechał przez czerń. Chyba noc. Kierowca przyspieszył.
    Popatrzyła w bok i zobaczyła skuloną Nikę. Wstrząsały nią dreszcze.
    - Zatrzymaj się, rozumiesz?!
    Samochód zaczął jechać z jeszcze większą prędkością.
    Nagle szyby się roztrzaskały, a do wnętrza zaczęły się dobierać czarne ręce. Krzyknęła i spojrzała na przyjaciółkę. Nie ruszała się, oczy miała zamknięte, a na ubraniach krew. Czarne ręce chwyciły ją i zaczęły wyciągać z pojazdu. Laura uderzyła jedną z nich i przyciągnęła do siebie dziewczynę. Klepnęła ją lekko w policzek, potem zaczęła nią potrząsać, ale nie odniosło to żadnego skutku.
    - Zatrzymaj się! Ona jest nieprzytomna! – Krzyknęła do kierowcy. Ale kierowca nie odpowiedział. Z głową opartą o kierownicę zawisł bezwładnie na pasach. Blond włosy coraz wyraźniej pokrywały się czymś lepkim i czerwonym.
    Laura zaczęła cicho płakać. Czarne ręce dotarły do środka i ciągnęły z jednej strony ją, a z drugiej przyjaciółkę. Jedna z dłoni zaczepiła ostrym paznokciem o szyję dziewczyny lekko ją rozcinając.
    Nagle poczuła tępy ból z tyłu głowy i wszystko ogarnęła ciemność.


    Obudziła się cała zlana potem. Wciąż szybko oddychając zapaliła lampkę stojącą przy łóżku. Rozejrzała się nerwowo, ale nikt nie próbował jej zabić. Podbiegła do otwartego na oścież okna i zamknęła je czym prędzej. Nieco spokojniej wróciła do łóżka. Ciągle jednak nie mogła wymazać sprzed oczu tamtych obrazów. Po krótkim namyśle wzięła telefon i wybrała numer nie patrząc nawet, która jest godzina. Kolejne przeciągłe sygnały „w oczekiwaniu na połączenie” brzmiały jak dzwony pogrzebowe, co wcale jej nie uspokoiło. Dotknęła piersi i poczuła, że jej serce bije ze trzy razy szybciej niż normalnie.
    - Laura? Soś się stao? …– Zapytał ktoś sennie po drugiej stronie.
    - Felix – odetchnęła z ulgą. – Żyjesz. Wszystko w porządku?
    - Tak… Jasne. Czemu pytasz?
    - Wybacz, ja… Miałam taki sen… - dopiero w tym momencie uświadomiła sobie, jak głupio się zachowała. – Zresztą nieważne, wybacz, że cię obudziłam, śpij dalej.
    Już miała się rozłączyć, gdy usłyszała jego cichy głos.
    - Hej, wszystko okay? Wiesz, że możesz dzwonić zawsze.
    - Tak, tak, już okay… Wiesz, że ty też możesz dzwonić zawsze. Nawet na końcu świata. Wtedy to nawet koniecznie, bo jak wybuchnie panika to inaczej się nie znajdziemy.
    Usłyszała jego śmiech i stwierdziła, że cały strach, który więził ją we śnie, na jawie odpuścił. Tylko te czarne ręce…
    - Felix? Czy z tego wypadku… pamiętasz czarne ręce?
    - Jakie czarne ręce? – Zapytał dopiero po chwili.
    - Śniły mi się takie czarne ręce, które próbowały wyciągnąć Nikę z samochodu.
    - Czyli w twoim śnie ktoś ją porwał?
    - Nie wiem. Może. Była nieprzytomna i cała… wiesz… No, ale nie były to ręce ratowników ze Słonecznego Patrolu.
    Przez chwilę po drugiej stronie panowała cisza.
    - Słuchaj, czy istnieje choć cień szansy, że to fragmenty twoich wspomnień? Że nie wszystko wyśniłaś?
    - Feli… Przecież to tylko sen. Chyba nie pamiętam tych czarnych rąk… Nie wiem, cały czas myślę o tamtej nocy. Nie znaleźli jej jeszcze, prawda?
    - Nie, powiedziałbym ci od razu.
    - Wiem. Ale człowiek zawsze ma trochę nadziei. Idź już spać. I przestań się już obwiniać, nie mogłeś tego przewidzieć. Zrobiłeś, co mogłeś.
    - Skąd ty?...
    - Znam cię – powiedziała ciepło. – Pośpij sobie jeszcze trochę. Potem do ciebie przyjadę, dobrze?
    - Jasne. To… dobranoc. Tym razem miłych snów.
    - Nawzajem. Całuję, do zobaczenia!
    Laura jeszcze chwilę patrzyła na ekran telefonu dopóki całkiem nie zgasł. Wyłączyła lampkę nocną i na powrót się położyła. Lubiła spać zwrócona twarzą do okna, ale przez jakiś czas będzie musiała zmienić ten zwyczaj. Nie mogła narażać na szkody mechaniczne pościąganej specjalnymi plasterkami rozciętej skóry na szyi.


    ***


    Noce były najgorsze. Człowiek był już zmęczony, w dodatku zaczynał myśleć. Wszędzie była tylko ciemność i samotność. Nawet na ostatnim piętrze apartamentowca w centrum miasta.
    Net nigdy nie myślał, że realnie może ją stracić. Nawet gdyby ją wzięli do domu dziecka, to przecież nie na drugi koniec świata. I tylko do osiemnastki. Zresztą prawo Murphy’ego zdawało się ich omijać. Tak jakby w ostatniej chwili zmieniało zdanie. Dlaczego tym razem przeprowadziło swój plan do końca?
    To w sumie interesujące, że ludzie doceniają coś dopiero po tym, jak to stracą. A w każdym razie wydaje im się to cenniejsze niż było. Zawsze wiedział, że Nika jest wyjątkową dziewczyną. I chciał, by była szczęśliwa. Zaczął dostrzegać pewne szczegóły, których wcześniej nie widział. Na przykład jej uśmiech, kiedy w Zbędnych Kaloriach jadła szarlotkę. Może po prostu lubiła to ciasto, a może była ciągle głodna. Czasem, kiedy ją przytulał, czuł pod palcami jej żebra. Uważał, że jest za chuda, dlatego kiedy tylko mógł, zabierał ją gdzieś na prawdziwe jedzenie. Zauważył też, że ten pierścionek z zielonym oczkiem, który jej dał w ich pierwszą wspólną Wigilię, idealnie pasuje jej do oczu.
    Człowiek nie powinien zostawać sam ze swoimi myślami, bo wtedy wariuje. Okropna była jeszcze bezsilność. Próbował obmyślić z Felixem strategię poszukiwań, od razu zatrudnili Manfreda, by przeszukał wszystkie kamery uliczne, ale ostatecznie nie mieli ani pomysłu, jak ją znaleźć, ani nawet żadnego po niej śladu. Nika po prostu rozpłynęła się w powietrzu. Mama próbowała go pocieszyć, że na pewno wszystko będzie dobrze, że nie mogła tak po prostu niezauważona zniknąć. Kiedy Net stwierdził, że nawet nie wiadomo, czy w ogóle żyje, mama zabroniła mu w ogóle wygadywać takie rzeczy, po czym poszła do pracowni. Słyszał, że płacze. Ale to prawda – równie dobrze jej ciało mogło…
    Potrząsnął głową. Takie myśli przychodziły same, nie musiał ich specjalnie zapraszać. Pewne było tylko to, że nie powinni wtedy jechać do Instytutu. Wciąż słyszał, jak Nika błagała, żeby się zatrzymali. Czy gdyby jej posłuchali, teraz byłaby bezpieczna u siebie w półtora-pokojowym mieszkanku? Spałaby spokojnie na starej, rozkładanej kanapie, a pościel unosiłaby się lekko w rytm jej oddechów? Cóż za ironia, pomyślał. Mają maszynę do podróżowania w czasie, ale i tak nie można zmieniać przeszłości.
    Księżyc rzucał blade światło na ścianę. Pozostawało mieć nadzieję, że ktoś porwał ją dla okupu. Wtedy zapłaciłby każdą cenę.

    staranowaziemia.blogspot.com

  8. #8
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    May 2015
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    51

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Hej, palce Wam opadły z wrażenia? Ołówek w buzię i wstukajcie co myślicie!
    staranowaziemia.blogspot.com

  9. #9
    Zainspirowany FNiN Awatar Excepto
    Dołączył
    Mar 2013
    Płeć
    Wiek
    22
    Posty
    91

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Fragment jest bardzo fajny. Opis snu Laury jest trochę chaotyczny, ale sny takie są…

  10. #10
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    May 2015
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    51

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Wiem, że to krótkie. Ale tempo i tak jest niezłe. W ogóle początek tego wszystkiego miał się skończyć na pierwszym fragmencie, więc się troszkę rozpisałam.




    Aleksander Herman już drugi raz w ciągu dwóch dni oczekiwał Agenta Numer Jeden w trybie natychmiastowym. Wciąż nikt nie miał czasu wymienić zepsutej żarówki, więc jedynym źródłem światła pozostawała lampka na mahoniowym biurku. Poprzednim razem wpatrywał się w plik kartek jakby siłą umysłu chciał zmienić treść zadrukowanego papieru. W tym momencie tym samym spojrzeniem zaszczycał migający na czerwono ekran komputera, jeden z wielu w bazie dowodzenia, zwanej jego biurem.
    Tym razem to jego współpracownik poprosił o spotkanie. Sprawa wydawała się prosta, zdecydowanie prostsza od poprzedniej, a jednak jej rozwiązanie nieoczywiste. Tak jak z zadaniem matematycznym, które sprawia wrażenie bardzo typowego, a przy rozwiązywaniu pochodnym pochodnych nie ma końca.
    Wreszcie ktoś zapukał do drzwi. To jednak dziwne – omawiają sprawy niecierpiące zwłoki, a jednak zawracają sobie głowę takimi głupotami jak pukanie do drzwi i czekanie za zaproszenie.
    - Proszę!
    Agent Numer Jeden wszedł, starannie zamknął za sobą drzwi i od razu przeszedł do konkretów.
    - Mamy problem. Do bazy danych włamał się program AI.
    - Zaraz włamałâ€Ś Nasz system go zatrzymał.
    - Dlatego zaraz sobie wykombinuje, że chcemy coś przed nim ukryć i nie pomyli się ani trochę. Proszę zgadywać, jakich konkretnie informacji szukał ten program. I z którymi pańskimi naukowcami jest związany.
    Dyrektor westchnął, usiadł ciężko w fotelu i ukrył twarz w dłoniach.
    - Polonem i Bieleckim?
    - Proszę posłuchać – Agent ściszył głos i pochylił się nad biurkiem. – Mamy dwa wyjścia. Albo go przekonamy do współpracy albo wykonam jeden telefon i procedura X24P5A na Mickiewiczównie zostanie natychmiast wprowadzona w życie.
    Aleksander Herman analizował obie opcje. Powodzenie jednej nie było pewne, do drugiej dopuścić nie chciał. Spróbować zawsze warto.
    - Myślisz, że… dałoby się z nim rozmówić? Bielecki mi coś o nim wspominał, kiedyś, jakoś, przy okazji. Z tego, co pamiętam to lojalny… - urwał widząc groźne spojrzenie współpracownika.
    - O to nam chodzi. Jest lojalny, ale Bieleckim nie nam!
    Odwrócił się do ściany i próbował pozbierać myśli w sensowny plan, który powinien być gotowy na dziesięć minut temu. W stosunku do ilości nerwów zdecydowanie za mało mu płacą.
    - Zrobimy tak. Będzie pan musiał mu wszystko wytłumaczyć. I postawić warunek, że absolutnie nie piśnie ani słówka Bieleckim czy Polonom. Mają po prostu nie wiedzieć, nikt nie może wiedzieć.
    - Chwila – dyrektor uniósł ostrzegawczo dłoń. – Przecież mówiłem, że jest lojalny. Będziemy musieli postawić warunek, którego nie będzie w stanie zlekceważyć. Niby co powiemy?
    Agent Numer Jeden uśmiechnął się kwaśno pod nosem. Wreszcie obliczył pochodną pochodnej. Zna sposób rozwiązania. Być może nie jest łatwy, ale prawdopodobnie jedyny. Poczuł się podle, bo i wybór jest zwyczajnie podły. Choć optymalnie nie widział wyboru wcale.
    - Jest zbyt niebezpieczna w cudzych rękach, w które się dostanie jeśli wyjdzie na jaw procedura, którą została objęta. Dlatego ultimatum jest tylko jedno. Zagrozimy, że jeśli choć spróbuje wyjawić tajemnicę… oczywiście to nie będzie prawdą, ale powiemy, że… będziemy musieli ją usunąć.


    ***
    Po wyczerpującym treningu Tony zwykle chodził prosto na kolację, jak większość z nich. Tym razem wolał najpierw wrócić do pokoju i się przebrać, głównie po to, żeby zobaczyć w jakim stanie jest jego nowa partnerka. Kiedy wychodził skarżyła się na ból każdej części ciała, ale dostała już swoją porcję leków. Odkąd przed piętnastoma minutami zadzwonił alarm, który miał mu przypomnieć, że już może dać Nice kolejną dawkę tabletek, wszystko robił dwa razy szybciej, żeby od razu dać jej coś, co ukróci cierpienia.
    Przebiegł xn-ty raz te same szare korytarze, których nikt nie ma motywacji pomalować. Zwolnił dopiero przed ostatnim zakrętem, żeby nie wparować do mieszkanka z hukiem. Gdyby spała, nie chciał jej budzić – im dłużej da radę przetrwać bez prochów, tym bardziej się uodporni na ból, co było w tym miejscu niezwykle cenne. Skupiony na tabletkach w kieszeni dopiero na dwa metry przed drzwiami zauważył skuloną obok nich postać.
    Z zamkniętymi oczami, miarowo oddychając, oparta głową o drzwi siedziała blondynka w klasycznym uniformie ze skórki. Najpiękniejsza dziewczyna, jaką kiedykolwiek widział. Alexia.
    Upewnił się, że to właśnie jego drzwi. Najciszej jak porafił, wyzywając się w myślach od najgorszych, za ten szaleńczy bieg i potreningowy outfit, podszedł do niej i przykucnął obok. Delikatnie położył jej rękę na ramieniu.
    - Alexia…
    Dziewczyna otworzyła oczy (niebieskie tak bardzo, że prawie szklane), nieprzytomnym wzrokiem spojrzała na chłopaka i gwałtownie się wyprostowała.
    - Tony.
    - Znasz moje imię.
    Idiota, to przecież oczywiste. Świetnie, taki właśnie poziom inteligencji należy sobą reprezentować.
    - Tak. Ty moje też – uśmiechnęła się delikatnie. - Wybacz, że zasnęłam przed twoimi drzwiami. Czekałam na ciebie, a miałam nocną zmianę, która… trochę się przedłużyła.
    Laska ze snów czekała na niego pod drzwiami jego pokoju. Czyli to chyba nadal laska ze snu. Chociaż biorąc pod uwagę to, że jest cały mokry, a jego rzeczy przesiąkły na wskroś męską szatniąâ€Ś
    - Szłam do siebie i usłyszałam płacz albo jęk, albo… Byłam zmęczona, nie pamiętam dokładnie. Drzwi były otwarte, więc weszłam. Ta dziewczyna… Nie wiem jak kierownictwo mogło zostawić ją samą, mało nie umarła. Błagała mnie o leki, więc dałam jej coś ze swoich zbiorów. Nie przeciwbólowego, spokojnie, nie lekceważę zaleceń lekarza. Dałam jej coś na sen, żeby przetrwała ten czas na głodzie. Nie mogłam zostawić jej samej, zresztą wiedziałam, że niedługo kończysz trening i postanowiłam poczekać.
    Pomyślał, że powinien czuć się podle, bo przez ból tej dziewczyny rozmawiał z Alexią i to czyniło go chwilowo najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. Zamrugał i doszła do niego niedorzeczność tej sytuacji.
    - Czemu byłaś przed drzwiami? Mogłaś zostać w środku.
    Ameryki przypadkiem nie odkryłeś, Tony?... Przestań stwierdzać oczywistości!
    - Ona zaraz zasnęła, a tam było tyle rzeczy, że każdym krokiem mogłam ją obudzić. Te tabletki nie są takie mocne.
    Tony zdał sobie sprawę, że cały czas stoją przed drzwiami. I że z jakiegoś powodu Alexia wie, kiedy ma trening. I niezmuszona siłą weszła do jego pokoju.
    Jeśli to wynik zmęczenia powinna częściej mieć nocne zmiany.
    Szybko wyjął kartę, by otworzyć nią drzwi, przypomniał sobie, że są już otwarte i w ogóle nie zwracając uwagi na to, czy robi hałas zaprosił Alexię do środka.
    - Och nie, muszę już iść. Powinnam odpoczywać we własnym łóżku, nie pod drzwiami.
    - Odprowadzę cię – Tony natychmiast zawrócił.
    - Nie – uśmiechnęła się. Poczuł, jak uginają mu się żelkowe nogi. – Zostań z nią i daj jej te tabletki. Mimo wszystko jest naprawdę dzielna. Do zobaczenia.
    Uśmiechnęła się słabo raz jeszcze i oddaliła się tym szarym, ponurym korytarzem, do którego za nic nie pasowała. Tony stał tak jeszcze chwilę, po czym uświadomił sobie, że musi wyglądać strasznie głupio. Dostał na komunikator Wydziału Bezpieczeństwa jakąś wiadomość, coś, że Nika jest już całkowicie bezpieczna czy inne takie, wszystko jedno.
    Nigdy nie przypuszczał, że najpiękniejsze dwa słowa w życiu jakie usłyszy to „do zobaczenia”.

    staranowaziemia.blogspot.com

+ Odpowiedz w tym wątku
Strona 1 z 8 1 2 3 ... OstatniOstatni

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

     

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
Odwiedź nas na Google+!
wspiera nas:
©FNiN.eu 2006-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Developed by: Hern.as

Strona korzysta z plików cookies. Jeśli nie chcesz,
by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku
zmień ustawienia swojej przeglądarki.
Rekomendacje: Quizado.com - Symulator Familiady, zorganizuj swoją własną Familiadę