<
+ Odpowiedz w tym wątku
Strona 8 z 8 PierwszyPierwszy ... 6 7 8
Pokaż wyniki od 71 do 77 z 77
  1. #71
    Zaciekawiony FNiN
    Dołączył
    Sep 2015
    Płeć
    Wiek
    20
    Posty
    1

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Świetne, więcej!

  2. #72
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    May 2015
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    51

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Dobra, jak ktoś dał radę dobrnąć do tej siedemdziesiątej pierwszej strony (tak mi pokazuje word), to jestem dumna! Prezentuję Państwu ostatni frag w tej części. Prawdopodobnie będę kontynuować, ale z racji tego, że właśnie zaczęła studia, nie obiecuję, że będzie to wybitnie szybko. Dziękuję wszystkim wiernym i bardzo cierpliwym czytelnikom (jak to pięknie brzmi, matko moja) i zachęcam innych do pisania, bo sama bardzo lubię czytać takie rzeczy. A jakby ktoś jeszcze miał jakieś uwagi do całości, to chętnie przyjmę!








    Net obszedł całe piętro i nigdzie nie natknął się na jakikolwiek ślad bytności Niki. Pytał przypadkowo napotkane osoby, czy nie widziały takiej rudej dziewczyny gdzieś w tej okolicy. Patrzyli pytająco na pudełeczko, które trzymał w dłoni i upewniali się, czy chodzi o Jean. On odpowiadał, że nie i szedł dalej, szukając, być może, drogi do szpitala. Wpadał w panikę za każdym razem, gdy na horyzoncie widział mężczyznę z ciemnymi włosami w obawie, że to Tony. Serce na chwilę mu zamierało, po czym próbowało uciec, nawet gdyby oznaczało to przedzieranie się przez żebra. Chciał wrócić pod pokój, bo może mu się przywidziało i ona gdzieś tam jest. Z rozkoszą siedziałby pod drzwiami całe wieki, gdyby tylko to jedzenie tak nie pachniało…
    Uderzył nosem w jedne z identycznych drzwi. Chwilę wahał się, czy zapukać, ale tylko chwilę, bowiem kiszki zaczęły mu grać marsza o oktawę wyżej. Nim się zorientował, obijał sobie kłykcie w rytm muzyki żołądkowej.
    - Co, nie trzyma się? – Dobiegło ze środka.
    W drzwiach stanęła dziewczyna z ufarbowanymi na różowo włosami. Na zgrabnym ciele, zasłoniętym tylko do ćwierć uda przez dłuższą bluzkę, widniało kilka tatuaży. Wbijała w niego pytający wzrok, a przepyszny zapach stał się intensywniejszy. Zarówno głód jak i prezencja dziewczyny skutecznie uniemożliwiały logiczne myślenie.
    - Ja… Am… - poczuł przeciąg w głowie. – Widziałaś może taką… Masz jedzenie?
    Dziewczyna zacmokała z dezaprobatą, ale przesunęła się, by wpuścić go do środka. Chłopak wszedł wiedziony instynktem samozachowawczym, nakazującym myśleć o prawdopodobnej śmierci głodowej. W róg pokoju, identycznego do tego, jaki Nika dzieliła z Tony’m, wciśnięto aneks kuchenny z dwoma palnikami, piekarnikiem, lodówką i małym zlewem. Firanki oddzielające go od reszty pomieszczenia były rozsunięte.
    - Po co odgradzać kuchnię? – Zapytał na wpół świadomie, prawie brudząc nos daniem skwierczącym na patelni.
    - Żeby nie przychodziły mi tu takie darmozjady – odpowiedziała, ale uśmiechnęła się i wyciągnęła z szafki dodatkowy talerz. – A tak na serio, to żeby ubrania nie przesiąkły zapachem jedzenia.
    - E tam, najpiękniejsze perfumy powstają właśnie przez wyłączanie wyciągu nad kuchenką. Calvin Klein powinien się poważnie zastanowić nad esencją tego tu na patelni.
    - Przez żołądek do serca – zaśmiała się i wyciągnęła do niego rękę. – Moni. Monika, ale mówią mi Moni.
    - Net – uścisnął jej dłoń. – Sorry, ja poważnie nic nie jadłem od dawna.
    - To się tak wydaje – odsunęła go delikatnie i dosypała papryczki chili do potrawy. – Adrenalina spada to zaczyna się odczuwać takie rzeczy jak ból, głód i zmęczenie. Wyjmij sztućce – ruchem głowy wskazała tanią szafkę ze sklejki. – Wróciłeś z akcji?
    - Można tak powiedzieć – przecisnął się obok niej i ukląkł szukając widelca wśród miliarda koszyków z nićmi, guzikami, wełnami, materiałami i naparstkami.
    - Wszyscy żyją?
    - Tak, ale kumpla postrzelili i teraz leży z dziurą w brzuchu.
    Usłyszał brzdęk upadającej łyżki. Monika zamarła w połowie ruchu.
    - Jak to z dziurą w brzuchu? To czemu nie jesteś u niego tylko się gdzieś włóczysz i żebrzesz o jedzenie?
    - Dziewczyna z nim siedzi – tryumfalnym gestem wyciągnął dwa widelce i zamknął szafkę. – Nie dali mi nic w szpitalu, a jednak chciałbym nie umrzeć z głodu. To musi być straszna śmierć.
    Monika pokręciła głową z dezaprobatą, ale wyłączyła palnik i nałożyła jedzenie na talerze. Postawiła je na małym, okrągłym stoliku, gdzie chłopak zajął już jedno z dwóch chybotliwych taboretów.
    - Zaczekaj – powiedziała, widząc, że Net przymierza się do pochłaniania posiłku wzrokiem.
    Wyjęła z lodówki napoczętą butelkę czerwonego wina. Rozlała do kieliszków.
    - Nie mam piwa – oznajmiła, stawiając jeden przed chłopakiem. – Ale do curry wino jest okay. Smacznego.
    - Jeft fmacne – potwierdził z pełnymi ustami.
    Ponieważ jedzenie było gorące, zaraz upił łyk schłodzonego wina. Monika wywróciła oczami i zabrała się do posiłku w nieco bardziej cywilizowany sposób. Wzięła kieliszek do ręki i zaczęła pukać w niego końcówką długiego paznokcia, ozdobionego skomplikowanymi wzorkami. Wbiła wzrok w zamszowe pudełeczko, które chłopak postawił koło siebie.
    - Mogę zobaczyć? – Wyciągnęła rękę.
    - Jasne, rób co chcesz – odparł między kęsami, skupiony bardziej na tym, żeby się nie zadławić.
    Dziewczyna przejechała palcami po zamszu, żeby pozbyć się osiadłych na nim paproszków i delikatnie otworzyła wieczko. W środku błyszczał się złoty pierścionek z zielonym oczkiem.
    - Białe złoto i malachit – oceniła. – No ładnie. Dziewczyna musi być szczęściarą, o ile zadowala ją pusta lodówka. Dla kogo to?
    - Co? – Net podniósł wzrok. Wytrzeszczył oczy i wyrwał jej pudełeczko.
    - To… nie moje… - zaczął się mętnie tłumaczyć. – Znaczy kiedyś było, przez chwilę, ale… To skomplikowane.
    - Dobrze, nie chcesz, to nie mów. A tak na przyszłość, to luz, ja nikomu nie powtórzę – puściła do niego oko i wróciła do jedzenia.
    Przez kilkanaście sekund słychać było tylko brzęczenie sztućców. Po upływie tego czasu ktoś znowu zapukał energicznie do drzwi. Monika westchnęła, odłożyła widelec i podeszła, by otworzyć. Miała nadzieję, że to nie kolejny głodny, bo więcej curry nie miała. Robiła zawsze tylko dla dwóch osób. Lub jednej na dwa dni.
    Do pokoju wparowała dziewczyna w okularach i białym fartuchu. Bez siły rzuciła się na łóżko usłane ubraniami. Monika zamknęła drzwi i wróciła do stołu, nie zaszczycając tego zdarzenia choćby słowem komentarza.
    - Nie mam już obiadu – powiedziała głośno.
    - Nie jestem głodna, tylko padnięta – odpowiedziała dziewczyna. – Dodatkowa kroplówka jednak nie byłaby takim złym pomysłem.
    Wstała ciężko i ściągnęła fartuch. Monika zasunęła firankę, by mogła się w spokoju przebrać. Nie przewidziała jednak, że zarys dziewczyny będzie widoczny na płachcie. Net zerkał na ten teatr cieni, udając jednocześnie, że wcale go nie obchodzi. Potrząsnął głową, zastanawiając się, czy to normalne w podziemiach, że laski przebierają się przy obcych. Ocknął się dopiero, kiedy nie trafił widelcem do buzi. Nieznajoma odsłoniła firankę i podeszła do toaletki. Usiadła na obrotowym krześle i ściągnęła okulary.
    - Znowu prowadzisz jadłodajnię? – Zapytała w przestrzeń.
    - Tak. Bo w szpitalu nie karmią tych ludzi.
    - Nie. Nie chodzi o to, że nie karmią – rozsmarowała na waciku płyn do demakijażu i zaczęła przecierać nim oczy. – Raczej o to, że dobrze gotujesz. Wiesz, kuchnia indyjska jest bogata w przyprawy. Na piętrze wszyscy wiedzą, kiedy coś robisz – wyrzuciła zużyty wacik do małej śmietniczki przy nodze toaletki i wzięła dwa następne. – Jak nie chcesz takich głodomorów, to zamontuj sobie wyciąg.
    - Odezwała się ta co nigdy u mnie nie je! - Monika wstała, zebrała talerze i włożyła je do zlewu. – Chcesz wina?
    - Za kilka godzin. Chyba mnie czymś nafaszerowali.
    Net przypatrywał się tajemniczej Nieznajomej z nadzieją, że skojarzy ją z widzenia. Niestety skutecznie odwracała się tyłem lub bokiem tak, że nie mógł zobaczyć jej twarzy. Wplotła palce we włosy, jakby chciała je przeczesać i pociągnęła, wyrywając wszystkie naraz. Peruka. Na głowie został jej swojego rodzaju czepek, który zaraz zdjęła, rozpuszczając rude, nieco pokręcone włosy. Odwróciła się do Moniki, szczerząc zęby w uśmiechu, co wywołało zmarszczki w okolicy oczu i skryło kilka piegów w maleńkich fałdkach skóry.
    - I jak mi poszedł demakijaż? – Zapytała, rozkładając ręce jak artysta prezentujący swe dzieło.
    - Nika?
    Dziewczyna odwróciła się w jego stronę i z wrażenia oparła się o blat aneksu kuchennego.
    - Net? Co ty tu?... Co ty tu robisz?...
    - Mógłbym zapytać o to samo – wstał i podszedł do niej na tyle blisko, że musiała unosić głowę, by patrzeć mu w oczy. – Miałaś się nie ruszać z pokoju! Gdzie byłaś?
    - U Felixa – odparła skonsternowana. – Myślałeś, że nie nawieję?
    - Myślałem, że mogę mieć do ciebie zaufanie.
    Zacisnęła zęby, walcząc ze sobą, ale nie odwróciła wzroku. Pokręcił głową z rozczarowaniem.
    - Zasada numer jeden – wyrecytowała sucho. – Nikomu nie ufaj. Nie bezgranicznie. – Odwróciła się i podeszła do drzwi. – Idziemy.
    Net patrzył chwilę za nią, po czym wyrwał się na korytarz.
    - Poczekaj! – Monika złapała go, gdy był już na zewnętrz. Wcisnęła mu w dłoń zamszowe pudełeczko. – To twoje. Albo i nie. Skomplikowana sprawa – uśmiechnęła się lekko. – Wpadaj częściej. Nie lubię jeść sama.
    Skinął jej głową w podziękowaniu i ruszył za Niką. Stanął na rozwidleniu korytarza i średnio wiedział, w którą stronę powinien pójść dalej.
    - Lewo– zawołała Monika, po czym wróciła do pokoju.
    Wierząc, że nie wyprowadzi go na manowce, ruszył w tamtą stronę i faktycznie, za załomem zobaczył już dziewczynę, szarpiącą się z drzwiami. Co i rusz przesuwała elektrogitymacją przez niewidoczną szparkę w drzwiach. System był jednak wadliwy, więc zajęło jej to na tyle dużo czasu, by chłopak mógł ją dogonić. Wparował za nią do środka i zatrzasnął drzwi.
    - Dlaczego to zrobiłaś? Jakbyś się uparła to bym z tobą poszedł. – Powiedział to trochę zbyt głośno niż zamierzał.
    Zajęła się zbieraniem rzeczy z podłogi i wrzucaniem ich do wielkiego, wiklinowego kosza na brudne rzeczy. Uparcie odwracała od niego wzrok, udając, że bardzo obchodzi ją bałagan w pokoju. Podszedł do niej i złapał ją za ramiona.
    - Hej. Czemu przestałaś mi ufać? Nie zmieniłem się.
    - Ale ja tak. Nie jestem już tą samą osobą, którą byłam kilka lat temu – powiedziała smutno. – Przeszłam gruntowny trening, terapię… Teraz jestem żołnierzem.
    - I eksperymentalnym obiektem badań – dodał ironicznie.
    - Przecież ty też nie myślałeś o mnie dwadzieścia cztery na dobę.
    - Na początku, tak, owszem.
    - Ale w końcu zapomniałeś, prawda? – Zacisnęła mimowolnie pięści. – Ja musiałam to zrobić jak najszybciej.
    - Och, naprawdę? Czyli twierdzisz, że robiłaś co mogłaś, żeby wymazać mnie z pamięci? W takim razie wytłumacz mi łaskawie, po co zatrzymałaś to – wyciągnął przed siebie zamszowe pudełeczko.
    Otworzyła szerzej oczy, wyraźnie nie wiedząc co powiedzieć. – Może i nie chciałaś nas narażać na niebezpieczeństwo przez samą swoją obecność, ale na pewno nie zamierzałaś zapomnieć.
    Spuściła wzrok i zaczęła bawić się palcami.
    - Posłuchaj, ja…
    - Nie, teraz ty posłuchaj – zacisnął mocniej dłonie na jej ramionach. – Kiedyś próbowałem policzyć, ile razy powinniśmy zginąć. Tak z czystej ciekawości. Chcesz wiedzieć? – Zacisnęła usta w wąską kreskę. – dwadzieścia siedem. Albo dwadzieścia dziewięć. Coś koło tego – pokręcił głową z roztrzepaniem.
    - Gdyby kula uderzyła kilka centymetrów dalej, Felix byłby sparaliżowany do końca życia – powiedziała dobitnie. – Na litość, nie wiem jakim cudem nie dostał w aortę, a gdyby tak się stało, po kilku minutach by umarł!
    - Tak. Ale kula przeszła obok. Wystarczy rehabilitacja. Ślad zostanie, ale generalnie nic mu nie będzie. Dlaczego uważasz, że sprowadzisz na nas nieszczęście, co? – Pogładził ją kojąco po ramieniu.
    - Sam powiedziałeś. Dwadzieścia siedem. Tyle razy byliście o cal od śmierci odkąd mnie poznaliście. Aczkolwiek sądzę, że znacznie więcej.
    - A ile razy zginęliśmy?
    - Chyba nie bardzo rozumiem.
    - Widzisz – puścił ją i zaczął się przechadzać po pokoju, jak robią to mądrzy ludzie, gdy coś komuś tłumaczą. – Prawie trzydzieści razy powinniśmy zginąć. Może więcej. A jednak żyjemy. Jak to możliwe? Przy wymyślaniu odpowiedzi weź pod uwagę, że zawsze tam byłaś.
    - Czekaj…- uniosła kąciki ust i spojrzała na niego czujnie. – Chcesz powiedzieć… Nie, to śmieszne.
    - To wcale nie jest śmieszne. To najzwyklejsza w świecie hipoteza. Potrafisz podać chociaż jeden kontrargument?
    - Jeśli dobrze zrozumiałam… - Przysiadła na łóżku i przekrzywiła lekko głowę. – Uważasz, że przynoszę szczęście. Tak?
    Wzruszył ramionami i zrobił taką minę jak Stephen Hawking, gdy ktoś na jego wykładzie podważył teorię heliocentryczną.
    - Może i mamy niesamowitego pecha. Ale przy okazji niesamowite szczęście. Ponadnaturalne.
    - Czy ty próbujesz mi wmówić jakąś głupotę, dla której nie ma dobrej antytezy tylko po to, żeby znów się ze mną spotykać?
    Odwrócił się gwałtownie z błyskiem w oczach i podszedł do jej łóżka.
    - Być może – usiadł blisko niej i spojrzał jej głęboko w oczy. – Wierzę, że mi się uda.
    - To nie takie proste.
    - A właśnie, że bardzo proste – chwycił jej głowę w obie dłonie i mocno ją pocałował.
    ***
    Klikanie w klawiaturę było może mniej męczące niż pisanie na maszynie, i z pewnością zdecydowanie mniej kojarzyło się z przesłuchaniem gestapo, ale jednak po jakimś czasie oczy bolały od ciągłego narażania ich na sztuczne światło. Tony zdał sobie sprawę, że po raz trzeci z rzędu napisał to samo zdanie. Skasował dwa ostatnie i ukrył głowę w ramionach. Ciemność przyniosła chwilę ulgi, lecz podświadomie wiedział, że zaraz musi wrócić do pracy. Usłyszał dźwięk stawiania czegoś na biurku. Już na sam widok parującej kawy nabrał ochoty do pisania.
    - Dzięki, słońce.
    - Nie ma sprawy – odparła Alexia i przytuliła go. – Ile ci jeszcze zostało?
    - Styknie ze dwie strony. Nie cierpię papierkowej roboty.
    - Wiem – uśmiechnęła się ciepło. – Może zrobimy tak. Teraz skończymy tę papierkową robotę, wyślemy do działu analizy, a potem obejrzymy film. Co ty na to?
    - Chyba się z tobą ożenię – pokręcił głową z niedowierzaniem i pocałował ją w wierzch dłoni.
    - Najpierw skończ ten raport, może zdążę uszyć białą sukienkę – zaśmiała się i zmierzwiła mu włosy.
    Usiadła z drugiej strony biurka i zdjęła zakuwkę z jednego z piętnastu kolorowych cienkopisów, które leżały obok. Bite piętnaście stron podaniowych było już pokrytych notatkami i uwagami w takim stopniu, że wyglądało to tak, jakby jednorożec zwymiotował. Każdy rodzaj zaznaczenia miał swój kolor lub zestaw kolorów. Alexia lubiła porządek, w takich warunkach łatwiej się jej myślało. Nawet Tony przychodził do niej, żeby popracować. Tornado, które przeszło przez pokój jego i Niki zostawiło spustoszenie również w zapale do czegokolwiek.
    Chwilę siedziała nad kolejnym akapitem tekstu, po czym uświadomiła sobie, że uderza brudzącą częścią pisaka w usta. Odwróciła się do dużego lustra, stojącego w kącie. Faktycznie, miała na dolnej wardze niebieską plamę.
    - Nika ma rozpuszczalnik do farbek na skórę, nie?
    Klikanie w klawiaturę ustało.
    - Chyba tak. Znaczy ma, ale wiesz… Musielibyśmy je znaleźć. Czemu jest ci potrzebny?
    Odwróciła się z lekkim uśmiechem i wskazała ślad po pisaku.
    - Może zadziała.
    Skinął głową i dotknął palcem kubka, by sprawdzić, czy kawa nadaje się do picia. Nie nadawała się. W głowie Alexii zapaliła się czerwona lampka – nie rzucił ironicznej uwagi. Podeszła do niego i położyła mu dłoń na ramieniu.
    - Martwisz się o nią?
    - Myślisz, że dobrze zrobiliśmy? – Wzruszył ramionami i popatrzył na nią z żalem. – Po co cztery lata odstawialiśmy ten cyrk? Czemu teraz nie można tego dalej kontynuować. Oczywiście, należy jej się to, ale jednak… Czemu teraz mamy im ufać?
    - Tony. Jesteś mądrym chłopakiem, wierzącym w fakty. Ale czasem trzeba po prostu mieć nadzieję. Ingerowanie w ich pamięć na chwilę obecną mogłoby być niebezpieczne i narobiłoby zdecydowanie więcej szkód niż jest to warte.
    - Teraz mam nadzieję, że ona siedzi w pokoju i czeka na następną kroplówkę – mruknął.
    Ułożyła usta w dzióbek i spojrzała gdzieś w bok.
    - Gdyby kiedykolwiek prosiła o pozwolenie, nigdy by tu nie trafiła.
    - Lex! - Tony zerwał się tak nagle, że omal jej nie przewrócił. – Czyli uważasz, że przeszła się do tego szpitala, tak?
    - Znam ją, to kombinatorka. Daj spokój – uśmiechnęła się do niego, widząc narastającą w nim złość. – Ona nie da za wygraną, póki tam nie pójdzie i na własne oczy nie zobaczy, że wszystko gra. Nie widzieli się cztery lata. To sporo. Ty nie chciałbyś się ze mną zobaczyć po takim czasie?
    Opadł z powrotem na krzesło i objął ją w pasie.
    - To co innego, Lexi. Ty jesteś… moja. Ja bym cię nikomu nie dał zabrać.
    - Nika nie uprzedzała, że zniknie. Po prostu znikła.
    Westchnął i oparł głowę o jej brzuch.
    - Obiecaj, że mi tego nie zrobisz.
    - Wiesz, że nie mogę – odparła, przytulając go mocno. – Jestem żołnierzem, tak samo jak ty.
    Usłyszeli ciche pikanie dochodzące spod papierów rozłożonych na biurku. Alexia sięgnęła do tyłu po swoją elektrogitymację i odebrała wiadomość.
    - O wilku mowa. Dostałam wezwanie do dowództwa. Pewnie po odbiór harmonogramu na dziś. Muszę iść.
    - To idź – powiedział smutno, wypuszczając ją z objęć. – Zostanę tu i skończę raport, okay? Będę czekał z filmem. Masz dwa palniki, to zrobię Ci kolację. Chyba, że sam zaraz dostanę tę rozpiskę. Wtedy to zależy.
    Alexia narzuciła bluzę na ramiona i pocałowała go w policzek.
    - Dzięki, kochanie.
    Chwilę później Tony patrzył tępo w drzwi z nadzieją, że ona jednak wróci. W końcu dał za wygraną i bardzo niechętnie wziął się znów do pisania. Pomyślał, że zaczyna się kolejny, długi, męczący dzień, gdzie pory dnia wyznacza zegarek, nie słońce. Na ułamek sekundy jego wzrok padł na wciąż parujący kubek z kawą i z miejsca zmienił pogląd na następne godziny o sto osiemdziesiąt stopni. W spienionym mleku, na samym wierzchu białej pianki, widniał usypany z wiórków czekoladowych szeroki, napawający radością uśmiech.




    cdn.
    staranowaziemia.blogspot.com

  3. #73
    Zaciekawiony FNiN
    Dołączył
    Jul 2014
    Płeć
    Posty
    15

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Genialne!❤

  4. #74
    Zaciekawiony FNiN Awatar Felixiara
    Dołączył
    Oct 2012
    Płeć
    Wiek
    28
    Posty
    23

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    ŁOOOOOMatko..... Więcej napiszę jak znajdę słowa, co to je zgubiłam czytając, pozbieram mózg z popiołów a ręce i szczenę z podłogi i jak będę miała więcej czasu (bo muszę gasić kompa )
    PS: Przeczytałam dzisiaj wszystko jednym tchem. Powala, bomba, eugenialne i wszystkie inne epikureistyczne słowa wyrażające zachwyt i podziw i .....
    Słyszałeś o Sherlocku Holmesie? Zaraz go poznasz. Oczywiście to twoje śledztwo, ale dam ci dobrą radę. Daj mu 5 minut i uważnie wysłuchaj tego, co ci powie. Tylko powstrzymaj się... nie walnij go.

  5. #75
    Zaciekawiony FNiN
    Dołączył
    Feb 2015
    Płeć
    Wiek
    23
    Posty
    16

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Fragment świetny, jak zresztą zwykle. Nawet nie masz pojęcia jak mi szkoda, że to już koniec... 😉 Czekam na kontynuację 💕

  6. #76
    Zaciekawiony FNiN Awatar popła
    Dołączył
    Jan 2015
    Płeć
    Wiek
    23
    Posty
    32

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Cóz nie mam pomysłu, co napisać. Chciałabym to wyrazic innymi słowami niz zwykle, lecz chyba mój zakres slownictwa się wyczerpał . Po prostu geniusz.
    Najpiękniejszą chwilą w życiu człowieka jest widok pustej sceny. Brzmienie ciszy, w której jeszcze słychać echo oklasków, słów, muzyki. Zdaje się, że tam czas stoi w miejscu.

  7. #77
    Zaciekawiony FNiN
    Dołączył
    Jan 2016
    Płeć
    Posty
    2

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Dziewczyno! Ty jesteś genialną pisarką! Proszę dodaj więcej, niech ciąg dalszy nastąpi.

+ Odpowiedz w tym wątku
Strona 8 z 8 PierwszyPierwszy ... 6 7 8

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

     

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
Odwiedź nas na Google+!
wspiera nas:
©FNiN.eu 2006-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Developed by: Hern.as

Strona korzysta z plików cookies. Jeśli nie chcesz,
by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku
zmień ustawienia swojej przeglądarki.
Rekomendacje: Quizado.com - Symulator Familiady, zorganizuj swoją własną Familiadę