<
+ Odpowiedz w tym wątku
Strona 3 z 8 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 5 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 21 do 30 z 77
  1. #21
    Zaciekawiony FNiN Awatar popła
    Dołączył
    Jan 2015
    Płeć
    Wiek
    23
    Posty
    32

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    To jest genialne!!! Czekam na więcej. Oby czternasta część FNiN była chociaż w połowie tak wciągająca! Akcja wciągająca, dobrze manipulujesz emocjami czytelnika.

  2. #22
    Zaciekawiony FNiN Awatar popła
    Dołączył
    Jan 2015
    Płeć
    Wiek
    23
    Posty
    32

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Ups. Powtarzam się

  3. #23
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    May 2015
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    51

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Matko, to takie miłe, od razu chce się pisać! Dzisiaj już z godzinę nad tym siedziałam, ale tak na serio, to cały czas mi to po głowie chodzi. Wrzucę następny frag tak szybko jak tylko będę mogła, bo wiem, że ktoś na to czeka.
    staranowaziemia.blogspot.com

  4. #24
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    May 2015
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    51

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Zgodnie z obietnicą - tak szybko, jak mogłam. Miłego czytania.






    - Tony! Masz się natychmiast zgłosić do sali przesłuchań. Alexia będzie analizować. Już!
    Nika nieco zbyt mocno wdusiła przycisk kończący rozmowę. Szła bardzo szybkim krokiem przez korytarz nie dbając o to, czy ktoś ją zauważy czy nie. I tak uważała ten nakaz za idiotyczny. Pilnowała się tylko , żeby nie biec. Przesłuchiwany nie mógł wiedzieć, że zależy jej na informacjach nagle. Inaczej to on stawiałby warunki, które musiałaby spełnić. Poza wszystkim pracowała dla Wydziału Bezpieczeństwa i musiała okazać pełen profesjonalizm.
    Wcisnęła guzik na srebrnym domofonie. Z racji braku odpowiedzi wcisnęła go drugi raz, bardziej natarczywie, jakby był jej winien forsę.
    - Dyżurny aresztu dla-
    - Tu Mickiewicz. Dostarcz Kołata do Sali przesłuchań, teraz.
    - Się robi, mała Jean.
    Niecałą minutę później była już w betonowym pomieszczeniu z gołą żarówką zwisającą z sufitu i jedną ścianą wymienioną na lustro weneckie. W środku były tylko dwa krzesła – dla przesłuchiwanego i tak zwanego protokolanta. Przesłuchujący cały czas trzymał się na własnych nogach, nieważne jak bardzo byłby zmęczony. Osoby, które nie mogły dłużej samodzielnie ustać, na przykład po złamaniach, po prostu nie przesłuchiwały.
    Kiedy Nice została powierzona sprawa zamordowanej dziewczyny chciała mieć nad nią kontrolę od początku do końca. Mogła dobrać sobie ludzi do pomocy, jeśli tylko nie naruszało to ich grafiku zwykłych zajęć. Jakimś niezwykłym zrządzeniem losu akurat w tym samym czasie w grafiku Tony’ego i Alexii pojawiła się luka koło wieczora. Gdy pierwsze przesłuchanie przeciągnęło się do późna w nocy na następne dni po prostu cała trójka dostała nocne zmiany. Taki deal był jednak możliwy tylko w przypadku nienaruszenia stałego harmonogramu zajęć, więc stali się prawdziwymi chodzącymi zombie. Nika starała się jak mogła skracać czas pracy przyjaciół, ale doskonale wiedziała, że nie zostawiliby jej samej ze sprawą. Zresztą to działało w obie strony. Tutaj po prostu nie odmawiało się pomocy, bo być może to ostatnia prośba danego człowieka.
    Drgnęła słysząc naciskaną, skrzypiącą klamkę. Tony wszedł, zamknął za sobą drzwi i usiadł na krześle w kącie z laptopem na kolanach. Niby mógł notować ręcznie, ale zajęłoby to zdecydowanie więcej czasu, a nie chciał niczego pominąć w protokole.
    - Alex? – Spytała.
    Tony skinął głową w stronę lustra weneckiego. Nika zapukała w szybkę i przyłożyła do niej dłoń. Chwilę później Alexia po drugiej stronie przyłożyła do niej swoją dłoń, by pokazać, że już jest w środku. Przypominało to trochę scenę z filmu „Duch”.
    Ktoś zapukał do drzwi.
    - Wejść!
    Jeden z dyżurnych aresztu wprowadził skutego z tyłu w kajdanki Kołata.
    - W porządku, możesz nas zostawić – powiedziała Nika.
    Wskazała Kołatowi jego krzesło. On niespiesznie usiadł, zakładając ręce za oparcie.
    - Wybacz – zaczęła. – Wiem, że to niewygodna pozycja do siedzenia, ale takie są procedury. Powiedz, czy od naszej ostatniej rozmowy coś sobie… przypomniałeś? – Zapytała przy ostatnim słowie kreśląc w powietrzu cudzysłów.
    Obrzucił ją znudzonym spojrzeniem.
    - Kotku, daj mi już spokój. Wałkujemy to od tygodnia. Tak czy siak dostanę dożywocie, co za różnica, co ci powiem?
    - Widzisz, mon cher ami, potrzebuję jednej informacji. Za udzielenie mi jej mogę złożyć wniosek o przyznanie ci statusu świadka koronnego. Wyrok nie zniknie, ale można go w znacznym stopniu zmniejszyć. To jak będzie
    Zaśmiał się bez radości.
    - Kotku, jeśli ujawnię ci jakiekolwiek informacje, już pierwszego dnia na, tak zwanej, wolności ludzie mojego zleceniodawcy mnie zabiją w sposób tak okrutny, że naprawdę wolę dostać dożywocie i całą wieczność grać w karty z kumplami. Także wybacz, ale nasze interesy nie są zgodne. Co najwyżej mogę cię zabrać na kolację w stołówce.
    - Wybacz skarbie, ale nasze interesy nie są zgodne – uśmiechnęła się ironicznie. – Chodzi mi o jedną informację. O prostą charakteryzację następnej ofiary twojego, jak to ująłeś, zleceniodawcy.
    Kołat pokręcił głową z rezygnacją i zacmokał jak nauczyciel karcący dziecko za podmienienie kredy w klasie z białej na ciemno- zieloną.
    - Myślałem, że jesteś bardziej inteligentna. Chyba nie sądziłaś, że ci to tak po prostu powiem?
    Uniosła jedną brew.
    - Chyba nie sądziłeś, że tak po prostu przyznam ci status świadka koronnego?
    Obeszła go kilka razy dookoła rzucając cień na jego sylwetkę.
    - Posłuchaj, widzę, że nie masz pełnego zarysu sytuacji w jakiej się znajdujesz. Pozwól więc, że cię oświecę – splotła ręce na podołku. – Twój zleceniodawca wyznaczył cenę za twoją głowę, gdyż zawaliłeś sprawę. Miałeś dostarczyć dziewczynę żywą, a nie dość, że ją zabiłeś to jeszcze porzuciłeś ciało na cmentarzu i dałeś się złapać. Nie łudź się, że jego ludzie nie dopadną cię kiedy będziesz siedział. Ja proponuję ci nietykalność. A ty to odrzucasz i dajesz się im złapać. Wytłumacz mi proszę – westchnęła teatralnie – czym się kierujesz, skoro lekarz nie wykrył u ciebie objawów masochizmu.
    Wpatrzyła się w niego uważnie. Wprawdzie Alexia analizowała każdy ruch jego powieki, ale sama też wolała mieć się na baczności. On również się jej przyglądał. Zmrużył oczy jakby w twarzy Niki kryły się odpowiedzi na nurtujące go, głębokie pytania filozoficzne.
    - Przypadkiem usłyszałem rozmowę, z której wynikało, że następną ofiarą ma być ruda dziewczyna przed dwudziestką, o znanym nazwisku, która trzyma się z dwoma chłopakami, jednym nazywającym się jak jakiś pierwiastek, nazwiska drugiego, wybacz, nie pomnę – wyrzucił z siebie na jednym oddechu, wciąż obserwując bacznie dziewczynę.
    Nika chwilę się nie odzywała, analizując jego mowę ciała.
    - Tony, zapisałeś? – zapytała siedzącego w kącie współpracownika, pierwszy raz odwracając wzrok od przesłuchiwanego.
    - Tak.
    - W takim razie nie mam więcej pytań.
    Wcisnęła guzik na elektrogitymacji. Po chwili w drzwiach pojawił się ten sam dyżurny, który eskortował Kołata.
    - Proszę, odprowadź pana do jego celi – zarządziła. – Na dziewięćdziesiąt procent mówił o Laurze, ale ona jest czerwona nie ruda. Czerwona jak plastik – powiedziała, gdy obaj panowie opuścili pokój przesłuchań.
    Chwilę później dołączyła do nich Alexia.
    - W chwili, kiedy podawał charakterystykę, nie kłamał. Był czysty jak łza – oświadczyła na wejściu.
    - W takim razie mam dziewięćdziesiąt pięć procent zgodności. Czyli nie widzę innego wyjścia. Jeśli mam prowadzić tę sprawę, to przeprowadzę ją do końca – oświadczyła Nika i skierowała się do drzwi.
    - Hej, a ty dokąd? – Zawołał za nią Tony.
    - Na herbatkę do kierownika.


    ***
    Z czajnika coraz intensywniej wydobywała się para i słychać było coraz głośniejsze bulgotanie, zupełnie jakby w środku płynęła lawa. Urządzenie buczało jak miecz świetlny jedi. Być może w środku właśnie walczyli Anakin Skywalker i Obi-Wan Kenobi. W końcu cichym piknięciem woda oznajmiła swoją gotowość do parzenia języków nieuważnych ludzi. Ponieważ Net miał prawie zerowe doświadczenie w obsłudze maszyn kuchennych wolał skorzystać ze zwykłego czajnika niż wdawać się w dyskusję z bardzo nowoczesnym i bardzo własnej konstrukcji felixowym zaparzaczem do herbaty. W którejś z szafek znalazł kilka rodzajów herbat, w tym miętową, rumiankową, zieloną, z dzikiej róży, ziołową i melisę. Nie miał bladego pojęcia czym się one wszystkie różnią, ale przypomniał sobie, że mama czasami parzy sobie melisę kiedy jest znerwicowana. Postanowił wypróbować tę sztuczkę na Felixie. Wrzucił torebkę do pierwszego kubka, który mu się nawinął pod rękę (takiego z wesołym reniferkiem) i zalał ją wrzątkiem. Postawił kubek przed przyjacielem i usiadł obok niego przy stole. Felix podniósł na kubek zaczerwienione oczy, po czym ponownie ukrył głowę w ramionach opartych o blat.
    W czekaniu najgorsze jest czekanie. Net dokładnie wiedział, co w tej chwili dzieje się w głowie przyjaciela. Prawdopodobnie już zakłada garnitur na pogrzeb dziewczyny. Lub tego, co z niej zostało. Wyobraźnia potrafiła wciągnąć w realne myślenie o tak czarnych i przerażających scenariuszach, że nawet najbardziej opanowany człowiek na świecie będzie drżał jak osika. Ludzki umysł jest miliard razy lepszym kreatorem horrorów niż maraton thrillerów w opuszczonym, drewnianym, starym domostwie.
    Kiedy zaginęła Nika, Net miał dokładnie takie same doświadczenia. Nie chciał nic jeść, spać, grać na komputerze, słuchać muzyki. Na początku, jeszcze w szpitalu, kiedy pielęgniarki po prostu dawały mu leki nasenne, budził się zlany potem z niemym, błagalnym pytaniem na ustach. W sumie zdarzało się to do tej pory, choć pogodził się już z własnymi koszmarami. Słyszał, że osoby zmarłe często śnią się bliskim. Nika nie śniła mu się ani razu a była mu bardzo bliska. Bał się jednak, że jeden sen może zdmuchnąć ten nikły płomyk nadziei.
    Felix podniósł głowę z blatu i łaskawszym okiem spojrzał na herbatę. Prawdopodobnie była jeszcze nieco za gorąca, by ją pić, ale zauważyłby oparzenia na języku dopiero po upewnieniu się, że trzyma za rękę żywą Laurę, której nic nie grozi i której już nigdy nie opuści na krok.
    Pozostało czekać. A w czekaniu najgorsze było czekanie.


    ***
    Kiedy człowiek jest kierownikiem czegoś dużego i ważnego, nie ma najmniejszych szans na spokojną pracę. Żadnego nudnego przewalania papierów, podpisywania nic-niewartych świstków, flirtowania z uroczą sekretareczką. Zaraz ktoś przyjdzie prosząc o podwyżkę, o urlop, o nowe krzesło do gabinetu. Jeśli ma do niego jakiś poważny interes „na już” czasami wali w drzwi tak długo, aż nie zawołał, prosząc do środka.
    - Nie zamykałem! Jak zawsze – dodał cicho.
    Drzwi otworzyły się tak zamaszyście, że prawie wypadły z zawiasów. Po minie Mickiewiczówny już wiedział, że zaraz zgodzi się na coś, za co poleci ze stanowiska. Nie wiedział jeszcze tylko jak się ustosunkować do tej myśli.
    - O co chodzi, Mickiewicz?
    Rzuciła mu na stół buro-szarą teczkę razem z zabazgrlonym na kolanie świstkiem, na którym głównym słowem, wypisanym na środku wielkimi literami, było „PODANIE”.
    - Przed czterema godzinami porwano dziewczynę, którą z nas wszystkich tylko ja znam. Z wywiadu i innych źródeł mam dziewięćdziesiąt pięć procent zgodności z powierzoną mi sprawą.
    - Chwila – uniósł stopująco palec. – Chcesz powiedzieć, że zleceniodawca Kołata porwał następną dziewczynę?
    - Więcej. Chcę powiedzieć, że mamy tu do czynienia z łowcą umysłów. Przeanalizowałam ostatnie porwania, zabójstwa i zniknięcia. Wszystkie ofiary miały jedną wspólną cechę – ponadprzeciętne zdolności.
    - Hm, interesujące – potarł usta palcem wskazującym. – A ostatnia zaginiona?
    - Właśnie ona wyłamuje się ze schematu. Podejrzewam, że została z kimś pomylona. Porwana miała być dziewczyna ruda, przed dwudziestką, o znanym nazwisku, prowadząca się z dwoma chłopakami, jednym nazywającym się jak pierwiastek, drugiego nie znamy. Dziewczyna ta nosi nazwisko Poniatowska – znane, prawda? Jest przed dwudziestką, mniej więcej w moim wieku. Jej chłopak nazywa się Polon – pierwiastek, czyż nie? Ich przyjaciel to Bielecki. Obaj są synami naukowców pracujących dla Instytutu. Nie zgadza się tylko kolor włosów, gdyż chodziło o rudy, a ona nosi plastikowo czerwony, ale mężczyzna, wybacz, mógł pomylić te dwa kolory.
    - Czekaj – zamknął oczy i rozmasował skronie. – Mówiłaś, że ją znasz. I że być może została z kimś pomylona. Z kim?
    Ledwo zauważalnie zagryzła wargę.
    - Ze mną.


    ***
    Jest taka niepisana zasada, że jeśli człowiek czegoś nie potrzebuje, to się o to prawie potyka, a kiedy to coś musi mieć natychmiast, ów przedmiot siedzi cichutko w norce dla myszek. W czasie nawału zajęć, kiedy zarówno Tony jak i Nika są tak zmęczeni, że na oczy nie widzą, w ich pokoju nie można znaleźć zupełnie nic. Szukając czarnych rękawiczek do nie-zostawiania odcisków palców można było równie dobrze wyruszyć na poszukiwania zaginionej arki – poziom trudności był wyrównany.
    - Pomóc ci?- usłyszał za plecami.
    Gwałtownie się odwrócił, po czym złapał się za serce i udał zawał.
    - Alex! Nie wiedziałem, że weszłaś.
    Wzruszyła ramionami.
    - Wybacz. Sam niedawno naoliwiłeś zawiasy drzwi, bo Nika cię budziła kiedy wracała do pokoju w środku nocy.
    - Nie żałuję tej decyzji – uśmiechnął się lekko, ale zaraz spoważniał. – Myślisz, że uda się jej nakłonić kierownika do powierzenia jej dowództwa nad tą akcją?
    Alexia podeszła do niego i spojrzała mu w oczy z cieniem rozbawienia.
    - Gdyby kierownik miał taką władzę, nasza mała Jean przekonałaby go do zorganizowania końca świata. Znowu nie możesz ich znaleźć? – Zapytała zmieniając temat.
    - Nie, no nie wiem jak to możliwe, od zawsze mam tylko jedne i zawsze je gubię!
    - Wiesz, co? Faktycznie zmieniasz dziewczyny jak rękawiczki. Ale dziewczynę łatwiej znaleźć.
    - Wiesz, co? Jak zwykle masz rację.
    Przyciągnął ją do siebie i czule pocałował.


    ***
    Negocjacje ciągnęły się od niecałych pięciu minut, a on miał wrażenie, jakby trwały w nieskończoność. Z jednej strony rozkaz brzmiał „nie wypuszczać Niki Mickiewicz powyżej piętra minus pierwszego”. Żeby Procedura X24P5B mogła być wcielona w życie, dziewczyna musiała zniknąć. Dosłownie. Na powierzchni dosłownie nikt nie mógł wiedzieć, gdzie się znajduje. Z drugiej strony ona po prostu miała rację. Ataki mogą się powtarzać, a odnalezienie Laury może być jednoznacznie z odnalezieniem kryjówki przestępcy i dorwaniem go, zanim zdąży „złowić kolejny umysł”. Ten argument był mocny, ale znowu, dowódca akcji musiał w niej uczestniczyć. Pozostawało więc tylko jedno, jednorazowe wyjście z sytuacji – wprowadzenie w życie Procedury X24P5A.
    - Jesteś pewna?
    Zadawanie tego pytania nie miało żadnego sensu. We wszystkim, co robiła, co mówiła, jak patrzyła, było widać determinację. Już postanowiła. Teraz jego kolej.
    - Tak.
    - Niki, nie zdążę tego omówić z przełożonymi. Jeśli zezwolę na tę akcję, a oni tego nie zaakceptują, polecę ze stanowiska, a wraz ze mną ty i wszyscy inni, których zwerbujesz.
    - Zgadza się. Po czym, jeśli plan się powiedzie, będą całować mój tani lakier na palcach u stóp. Czas leci, panie kierowniku.
    Gdyby to, co mówiła, było głupie i nieprzemyślane, decyzja byłaby prosta. Niestety nie było.
    Westchnął ciężko.
    - Zgoda. Masz moje pozwolenie na pozbawienie mnie stanowiska.
    - Świetnie – wyjęła elektrogitymację i już szła do wyjścia. – Tony? Szykuj się, za pięć minut razem z Alexią wychodzicie na wywiad.
    Zamknęła za sobą głośno drzwi. Chwilę jeszcze patrzył na nie z cichą nadzieją, że wróci i odwoła swoje słowa. Niestety dobrze wiedział, że jest to nadzieja kompletnie bez pokrycia. Ponownie ciężko westchnął. Nie to, że jej nie ufał, ale pytanie, jakie teraz powinien sobie zadać brzmiało: od czego zacząć pakowanie swoich rzeczy, które nagromadził w gabinecie? Plus był tylko taki, że może jego następca w końcu zajmie się przepaloną żarówką lampy sufitowej.



    staranowaziemia.blogspot.com

  5. #25
    Zaciekawiony FNiN
    Dołączył
    Feb 2015
    Płeć
    Wiek
    23
    Posty
    16

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Powiem jedno - chcę więcej To jest tak genialne, że już nie wiem, co innego napisać

  6. #26
    Zaciekawiony FNiN Awatar popła
    Dołączył
    Jan 2015
    Płeć
    Wiek
    23
    Posty
    32

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Zamiast uważać na informatyce czytam te opowiadania

  7. #27
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    May 2015
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    51

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Są już wakacje, więc nie będę amoralnie odciągać od lekcji informatyki. Ale jest też więcej czasu na wklepywanie w klawiaturę komentarzy!






    Tony zaparkował czarny rodzinny samochód przed płotem odgradzającym średniej wielkości domek z ogródkiem od reszty świata. Nie mieli rzucać się w oczy, ale jak na agentów WB przystało, wyglądali dość elegancko, trochę jak nowocześniejsza wersja Pierce’a Brosnan’a z filmów o Jamesie Bondzie. On włożył ciemne, jeansowe spodnie, białą koszulę i marynarkę. Alexia wzięła prostą, skromną czarną sukienkę. Na ramiona narzuciła żakiet, głównie ze względu na niższą nocą temperaturę.
    Zadzwonili do drzwi, po czym po prostu usłyszeli dźwięk zwalnianej blokady. Dziewczyna uniosła brwi w niemym zdziwieniu. Ktoś, kto zadaje sobie tyle trudu przy zabezpieczeniach antywłamaniowych i wpuszcza na teren posesji obcych ludzi, bo zadzwonili, nie wydawał się być przykładem rozsądku. Skrajnego zniechęcenia, może.
    Przeszli przez dobrze utrzymany ogród i stanęli na ganku. Tony zapukał trzykrotnie do drzwi. „Penny”, chciał dodać, ale zrezygnował, gdyż mógłby być to sygnał sprzeczny z poważnym wyrazem jego twarzy.
    Drzwi otworzył blondyn, mniej więcej jego wzrostu, o rozczochranych blond włosach. Oczy miał przekrwione, coś odcisnęło mu się na policzku, może zegarek. Generalnie wyglądał jak wyciągnięty psu z gardła. Czyli to był Felix.
    - Wydział Bezpieczeństwa – powiedział Tony zdecydowanym tonem, równocześnie z
    Alexią pokazując na ułamek sekundy swoje legitymacje. – Możemy porozmawiać?
    Chłopak stał chwilę nieruchomo próbując rozeznać się w sytuacji, ale w końcu pokręcił z rezygnacją głową i zrobił im miejsce, by mogli przejść do przedpokoju. Tam z miejsca zaatakowało ich czarne, kudłate widmo. Dopiero kiedy zaczęło ich obwąchiwać Tony stwierdził, że to pies. Nie mógł tego zobaczyć, bo Alexia miała na nosie czarne infokulary, ale był pewien, że patrzy niego z rozbawieniem i cieniem politowania.
    - Caban, zostaw – powiedział Felix do kudłatego widma.
    Poprowadził ich do salonu, a owo kudłate widmo podążyło za nimi. Tony resztkami silnej woli zwalczył chęć pogłaskania go. Usiedli na kanapie, w pobliżu kominka, za drewnianym, niskim stolikiem na książki i czasopisma. Dywan pod stopami był tak miękki, że aż chciało się na nim położyć. Jednym słowem - pomieszczenie było uosobieniem wszystkiego, co miłe i dobre. Kompletnie tu nie pasowali.
    - Zgłosił pan zaginięcie panny Laury Poniatowskiej – odezwała się pierwsza Alexia, już otwierając podręczny notatnik i przytykając do kartki końcówkę długopisu.
    - Zgadza się – chłopak usiadł w fotelu naprzeciwko nich. – Ale zgłaszałem to policji, nie do Instytutu.
    - To nie ma znaczenia – wtrącił Tony. – Dostaliśmy zgłoszenie.
    Na schodach zadudniły kroki. Do salonu wparował jak burza wysoki chłopak o ciemnych włosach, z przekrzywionymi okularami na nosie. Faktycznie, jego włosy wyglądały, jakby coś w nich wybuchło. Czyli Net.
    - Laura wróciła? – Zapytał, ale umilkł widząc agentów.
    - Wydział bezpieczeństwa – Alexia i Tony ponownie wyciągnęli na moment swoje legitymacje. – Staramy się ustalić miejsce pobytu panny Laury Poniatowskiej. Czy posiada pan jakieś informacje na ten temat?
    Chłopak stał w wejściu do salonu, zmarszczył lekko brwi i popatrzył na nowoprzybyłych.
    - Wy jej szukacie? A chociaż próbujecie znaleźć?
    Alexia zdjęła infokulary. Ten gest uczynił ją człowiekiem, nie bezmyślną maszyną. Tony dostrzegł w jej oczach znajomy błysk. Dziewczyna spojrzała na Neta zbolałym wzrokiem.
    - Wiem, że wini nas pan za stratę przyjaciółki. Ale to nie my za to odpowiadaliśmy. My odpowiadamy za odnalezienie Laury. Jestem Alexia, a to mój parter Tony. Bylibyśmy wdzięczni za pomoc.
    Tony również zdjął infokulary, inaczej sztuczka, którą stosowała Alexia, by się nie powiodła.
    - Podejrzewamy, że została porwana – odpowiedział chłopak po chwili. – Ślad po niej urywa się niby pod przychodnią Animland, ale my uważamy, że dopiero na lotnisku, na Okęciu. Chcą państwo zobaczyć nagranie z kamer miejskich?
    Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
    - Dziękuję, już je zanalizowaliśmy. Chcielibyśmy wiedzieć – przeszła do konkretów - w jakim celu panna Laura udała się do przychodni.
    - Ja… - zaczął Felix. Rzucił szybkie spojrzenie na Alexię i uciekł nim w bok. – Ja ją tam wysłałem. Poprosiłem, by odebrała witaminy dla psa. Przychodnia jest blisko jej mieszkania.
    Tony popatrzył smutno na chłopaka. Słowa przychodziły mu z trudem, jakby odpowiadał przed sądem za zabójstwo. A on tylko poprosił dziewczynę, żeby odebrała witaminy dla psa. I nigdy się nie dowie, czy gdyby tego nie zrobił, byłaby tu teraz z nimi.
    - Czy powiadomili państwo rodziców, jej lub państwa? – Pytała dalej Alexia, zapisując wszystko w notatniku. Ona potrafiła szybko pisać, nie potrzebowała laptopa.
    - Nie – odpowiedział Net, prawdopodobnie chcąc pozbawić przyjaciela musu konfrontacji z rzeczywistością zupełnie na sucho. – Wszyscy razem wyjechali na weekend na Mazury, nie mają zasięgu. Zresztą tylko by się denerwowali, a przecież i tak nie mogą nic zrobić.
    Dziewczyna skinęła mu głową z uśmiechem.
    - Plus za trzeźwe myślenie.
    Tony poczuł wibrowanie komunikatora w kieszeni. Wyjął i spojrzał na wyświetlacz – Niki.
    - Przepraszam – powiedział do nikogo określonego i odszedł do przedpokoju. Na wszelki wypadek wszedł do kuchni, by treść rozmowy nie dotarła do chłopaków. Odebrał. – Mów.
    - Sprawdziłam tablicę tego wozu. Jest fikcyjna. Niestety nikt nie zgłosił kradzieży zielonej toyoty. W ogóle żadnej toyoty. Kontaktowałam się z lotniskiem na Okęciu. Manfred już przeanalizował ich kamery. Z wozu wysiedli trzej mężczyźni, chwilę grzebali w bagażniku, po czym wyjęli dwie duże walizki i udali się z nimi do awionetki.
    - Czyja jest awionetka?
    - Jakiegoś Anglika o nazwisku John Thompson. Też jest fikcyjne, już sprawdziłam. Twierdzą, że nie wiedzą, dokąd leciał samolot.
    - No to jesteśmy nigdzie.
    - Tony – odezwała się innym, jakby błagalnym tonem. – Te walizki były za duże na pamiątki z wakacji. Start awionetki nie był planowany. Nastąpił ledwie pół godziny po zgłoszeniu. Dwie minuty po zniknięciu Laury z kamer.
    Zamknął na chwile oczy i odetchnął głęboko.
    - Błagam, powiedz, że ją śledzisz.
    - Pewnie, przecież nie jestem głupia – zdenerwowała się. – Niestety używają zagłuszaczy i nie ma ich na żadnych radarach. Podczepiamy się pod satelity. Prawdopodobnie kierował się do Anglii, ale… Muszę mieć pewność. I dokładny adres. Niestety trzeba czekać. Jak tylko dowiem się czegoś więcej, powiem. Ty melduj mi na bieżąco. Czegoś się dowiedzieliście? – Próbowała, by jej głos brzmiał obojętnie, czy też raczej profesjonalnie, ale słyszał załamanie przy wyższych dźwiękach.
    - Cóż, na razie niczego. Alexia cały czas przeprowadza wywiad. Chciałbym w tym uczestniczyć, dlatego proszę o pozwolenie na kontynuowanie rozkazu.
    - Udzielam.
    Tymi słowami zakończyli rozmowę. Chcieli zachować choć pozory dialogu dowódcy z podwładnym, a nie kumpli. Po namyśle, chyba średnio im to wyszło. Wrócił do salonu. Alexia coś zawzięcie zapisywała. Znów chwyciła go myśl, że jest za ładna, ale przede wszystkim zbyt dobra, by zajmować się tym, czym się zajmuje. Niestety jest w tym świetna. Drobnymi, delikatnymi rączkami zapisuje trafne spostrzeżenia, nierzadko ostre i straszne. Była przepiękna, a jednak zajmowała się brudną robotą. Wymykała się wszelkim stereotypom. Miała naturalne blond włosy, a była najinteligentniejszą osobą, jaką Tony kiedykolwiek spotkał. Ktokolwiek ją poznał, nigdy więcej nie zasugerował, że osoby z tym kolorem włosów są mniej mądre.
    Podniosła na niego spojrzenie.
    - Przepraszam na chwilę – rzuciła do chłopaków uśmiechając się uspokajająco.
    Wstała i wyszła do kuchni, mijając Tony’ego. Poszedł za nią. Usiadła na taborecie koło stołu i zaczęła stukać czubkiem paznokcia w kubek z na wpół wypitą herbatą. Oparł się plecami o ścianę i patrzył na nią czekając, aż coś powie. Nadaremnie.
    - Jean dzwoniła – oznajmił.
    Kiwnęła głową wciąż wpatrując się tępo w kubek, jakby to w nim była uwięziona Laura, a ona miała znaleźć sposób, by ją uwolnić.
    - Dowiedziała się czegoś? – Odezwała się w końcu Alexia.
    - Prawdopodobnie obiekt odwiedza Anglię, ale jeszcze nie jest całkowicie pewna. Podpina się pod satelity. Jak dowie się czegoś konkretnego, na pewno zadzwoni.
    Znów skinęła głową nie zaszczycając go choćby spojrzeniem. Podała mu otworzony na jednej ze stron notatnik. Tony wziął go i zaczął wodzić wzrokiem po typowym kwestionariuszu. Zgodnie z metodą, którą stosowała dziewczyna, podkreślone były grubą linią słowa- klucze. W tym wypadku były to nazwisko zaginionej, jej kolor włosów, wzrost, wiek, nazwiska obydwu chłopaków. Zerknął na daty i obliczenia na sąsiedniej stronie. Wynik, czyli „ok. 2 miesiące” został w pisany w rubryczkę opisaną „czas wspólny” i zakreślony w ramkę, do której prowadziła strzałka podpisana „możliwe do przeoczenia”. Od tej krótkiej notki odchodziła kolejna, tym razem z wnioskiem. „ Porywacze przyjmują, że nie ma dwóch tak podobnych osób. Operacje są nieskomplikowane, ale precyzyjnie zaplanowane.” Na samym dole kartki widniał jeszcze jeden wniosek. „Zgodność informacji z teorią Jean”.
    - Naprawdę tak uważasz? Wierzysz w tą pomyłkę?
    Wzruszyła ramionami.
    - Tony, powinniśmy przekazać tę sprawę komuś innemu. Jesteśmy w nią prywatnie zaangażowani. To.. – przygryzła wargę. – To niezgodne z naszym prawem.
    - Wielki klasyk powiedział, że należy naginać teorie do dowodów, nie na odwrót. To, co oni zrobili jest niezgodne z żadnym prawem. Jean w życiu nie zgodzi się na taki układ. Kierownik powierzył jej dowództwo wiedząc o prywatnych koligacjach. Bo ją zna i wie, że tak czy inaczej będzie się angażować.
    Zauważył, że mówi podniesionym głosem, więc zszedł nieco z tonu. Usiadł obok niej i wziął ją za rękę.
    - Wiem, że tak nie można. Ale czasem jedyne dobre wyjście z sytuacji jest złe. My wybieramy to złe trochę mniej.
    Westchnęła i wyjęła komunikator. Wpisała „teoria potwierdzona” i zaznaczyła odbiorcę – Jean. Zacisnęła usta i wcisnęła ”wyślij” zamykając sobie ścieżkę odwrotu.


    ***
    Psycholog jej kiedyś powiedział, że gdy się denerwuje, powinna wziąć w rękę coś szklanego. Kiedy zobaczy pierwszą rysę, musi usiąść, a najlepiej się położyć i wykonywać rzadkie, głębokie wdechy, kontrolując dopływ tlenu. Tony stwierdził, że po prostu facet kazał jej się podduszać, co było moralnie wątpliwe, ale metoda działała.
    Sufit był szary, zwyczajny, ale za to z wieloma odbarwieniami. Nika znała je wszystkie na pamięć. Gapiąc się na nie w środku nocy potrafiła wskazać palcem, gdzie która się znajduje. Skupiła się na oddechu. Wdech na pięć sekund, trzymać powietrze w płucach przez osiem, wydech na cztery. I od początku. Być może to poparte naukowo zalecenie, być może efekt placebo – wszystko jedno, skoro jest skuteczne.
    - Manfred, jak tam nasz samolocik? – Zapytała w przestrzeń.
    - Zniża lot. Kieruje się do East Hill, ale to nie znaczy, że tam wyląduje. Korzystam z metody poklatkowej, nie mogę być cały czas podpięty pod jednego satelitę.
    - Brawo, zdałeś test Turinga. Jak wyląduje, od razu powiedz.
    - Jasne, pani dowódco!
    Westchnęła i podniosła się do pionu, czując, że nerwy przeszły.
    - Będę zasługiwać na to miano kiedy już Laura będzie tu cała i zdrowa.
    - Zamierzasz ją tu przetransportować? Nie powinna wiedzieć o tym miejscu.
    - Potem ci wytłumaczę. Jeśli się czegoś dowiesz, melduj.
    Sięgnęła po komunikator. W takich sytuacjach sygnały „w oczekiwaniu na połączenie” bywały naprawdę irytujące, chociaż dzwoniąc do mechanika pracującego w hangarze, wśród hałasu, mogła się takiej sytuacji spodziewać.
    - Tak?
    - Michael, mamy coś sprawnego?
    - Jean, hej mała. Dokąd się wybierasz? Mogłabyś mi wygrać trochę forsy w Vegas, słyszałem bardzo pozytywne plotki na temat twojej intuicji.
    - Może innym razem. Powiedz, masz coś na stanie? Coś szybkiego?
    - Niech pomyślę… Eclipse 500? Może być?
    Uśmiechnęła się szeroko.
    - Idealnie.
    Dwadzieścia minut później Manfred zameldował lądowanie samolotu w prywatnej posiadłości w East Hill, należącej do rodziny Patel.


    ***
    Alexia poczuła wibrowanie komunikatora w zapinanej na suwak kieszonce sukienki. Wyjęła go, dzieląc świadomość na tekst wiadomości i prowadzony wciąż wywiad.
    „Zbierzcie informacje niezbędne i wracajcie.”
    Wywróciła lekko oczami, jakby wiadomość była kompletnie nieistotna, w typie powiadomienia od operatora. Zapisała to, co powiedział właśnie jeden z chłopaków i posłała Tony’emu znaczące spojrzenie. Znaczące cokolwiek tylko dla niego.
    - Chyba mamy już wszystko, czego chcieliśmy – powiedziała łagodnie, chowając notatnik do małej torebeczki. – Obiecujemy zrobić wszystko co w naszej mocy, by ją odnaleźć.
    - Już to gdzieś słyszałem – mruknął Net, ale na tyle cicho, że tylko wprawne ucho Alexii zdołało to wyłapać.
    Naprawdę chciała w tym momencie zadzwonić do Niki, dać telefon temu chłopakowi, żeby wiedział, że dziewczyna jest cała i zdrowa, że żyje. Ale nie mogła. To tylko ludzki odruch, nie mający nic wspólnego z chłodną logiką, a to właśnie na jej zasadach odbywała się ta gra. Podniosła się, udając, że nie zarejestrowała tej uwagi. Razem z Tony’m poszli do przedpokoju, dokąd odprowadził ich pies. Kudłate widmo podeszło do Alexii i zaczęło uważnie obwąchiwać jej sukienkę. Chwilę potem zamerdało ogonem i polizało ją po ręku. Pies wiedział. Wiedział, że pożyczyła tę sukienkę od Niki. Ale nie mógł tej wiedzy w żaden sposób przekazać.
    - Caban, zostaw – rzucił Felix. – Dziękujemy za okazanie zainteresowania i… – urwał. – Jeśli się czegoś dowiecie, czegokolwiek, jeśli będziemy mogli jakoś pomóc…
    Alexia kojąco położyła mu rękę na ramieniu.
    - Przecież to oczywiste. Po to jesteśmy.
    Uśmiechnęła się słabo, pożegnali się, wsiedli do wozu czarnego jak noc i odjechali zostawiając jedynego znającego prawdę wśród tych, którzy najbardziej ją poznać pragnęli.


    ***
    Jednostajny szum fal brzmiał bardzo delikatnie. Harmonicznie współgrał z atłasową poduszką tulącą policzek dziewczyny ubranej w jedwabną koszulkę nocną. Jej oddech stał się nieco szybszy. Lekko rozchyliła powieki, przekręcając się na bok i kładąc dłoń na miłej poduszce. Zbyt miłej jak na tą, na której przeważnie śpi.
    Otworzyła gwałtownie oczy i usiadła w dużym, miękkim łóżku. Świat zakręcił się jak na karuzeli, więc dotknęła dłonią czoła i z powrotem opadła na poduszki.
    - Dzień dobry panienko – odezwał się w ciemności czyjś głos po angielsku.
    Odwróciła głowę w stronę, skąd dochodził. Na kozetce siedziała drobna, czarnowłosa, młoda kobieta, ubrana w klasyczny strój, jaki noszą pokojówki.
    - Nazywam się Meg. Jestem tutejszą pokojówką, ale jestem do panienki wszelkich usług. Czy życzy sobie panienka czegoś? – Zapytała ze sztucznym uśmiechem.
    Karuzela stanęła, a oczy przyzwyczaiły się do mroku i dopiero teraz dziewczyna mogła zobaczyć pokój, w którym się znajdowała.
    Ściany pokryte były kwiecistymi tapetami, prawdopodobnie pod kolor dywanu. W ciemnych deskach podłogi odbijało się światło księżyca, jakby to one same były źródłem poblasku. Na przeciwległej ścianie stał regał z książkami, a ona sama leżała w dużym, półokrągłym łóżku. Zasłony w otwartych oknach powiewały lekko na chłodnym wietrze, przyprawiającym nagie ramiona o gęsią skórkę.
    Ponownie spojrzała na dziewczynę.
    - Gdzie jestem?
    - Jest panienka w East Hill.
    - Ale… Dlaczego?
    Zdała sobie sprawę, że to elementarne i niezbyt inteligentne pytania, choć to właśnie na nie chciała znać odpowiedź.
    - Ten temat powinna panienka poruszyć rozmawiając z panem Patel – wciąż grzecznie się uśmiechała. – Jeśli panienka pozwoli, zawiadomię go, że się panienka obudziła.
    Skinęła głową i pokojówka odeszła.
    Ledwo ucichły kroki na korytarzu, rzuciła się do otwartego okna. Pokój znajdował się mniej więcej na trzecim piętrze – bez szans na niepostrzeżoną ucieczkę. Podeszła do drzwi, chłodząc bose stopy na ciemnych deskach i spróbowała przekręcić mosiężną gałkę – ani drgnęła.
    Z narastającym poczuciem paniki wróciła już po dywanie do łóżka. Skuliła się na miękkim materacu i wtuliła głowę w atłasową poduszkę.
    - O mój Boże… - szepnęła Laura.

    staranowaziemia.blogspot.com

  8. #28
    Zaciekawiony FNiN Awatar popła
    Dołączył
    Jan 2015
    Płeć
    Wiek
    23
    Posty
    32

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Czekam, co będzie dalej

  9. #29
    Zaciekawiony FNiN
    Dołączył
    Feb 2015
    Płeć
    Wiek
    23
    Posty
    16

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Świetny fragment, czekam na więcej

  10. #30
    Zainspirowany FNiN Awatar Excepto
    Dołączył
    Mar 2013
    Płeć
    Wiek
    22
    Posty
    91

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Procedura X24P5B

    Fajne, czekam na następny frag.

+ Odpowiedz w tym wątku
Strona 3 z 8 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 5 ... OstatniOstatni

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

     

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
Odwiedź nas na Google+!
wspiera nas:
©FNiN.eu 2006-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Developed by: Hern.as

Strona korzysta z plików cookies. Jeśli nie chcesz,
by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku
zmień ustawienia swojej przeglądarki.
Rekomendacje: Quizado.com - Symulator Familiady, zorganizuj swoją własną Familiadę