Ok... am... to początek mojego fanfiku (albo fanfika, nie wiem jak to się odmienia), jeśli będziecie chcieli, będę kontynuować. Przeczytałam tu już z tonę tych fanfików i postanowiłam wrzucić swój. Tak czy siak - miłego czytania.
-My… nie powinniśmy tego robić – powtórzyła po raz n-ty Nika z tylnego siedzenia.
- Daj spokój, mała. Będzie okay.
Jechali leśną drogą w kierunku Instytutu Badań Nadzwyczajnych. Nadzwyczajnie wolno. Nawet niektóre króliki biegają szybciej, ale Felix wolał nie ryzykować, w dodatku nocą, przy zerowym oświetleniu, jeśli nie liczyć lampek samochodowych. Zwłaszcza, że nie miał zbyt wielu okazji do prowadzenia, a jedna z nich zakończyła się zatrzymaniem przez patrol.
- Ja nie żartuję. Zatrzymaj się Felix. Zatrzymaj się.
- Hej, co się dzieje? Masz te swoje… no… przeczucia? Tak?
Laura złapała ją za nadgarstek i spojrzała w oczy.
- Tak jakby – Nika uciekła wzrokiem w bok.
Przyjaciółka podciągnęła rękaw kurtki i chwilę patrzyła w skupieniu na zegarek.
- Dziewczyno, jakie ty masz tętno! Uspokój się, bo sama spowodujesz nieszczęście. Szklanki możesz sobie tłuc, ale szyby w aucie wypadałoby oszczędzić.
Nika zamknęła oczy i kilka razy głęboko odetchnęła. Nigdy nie miała tak silnego przeczucia, jakby tysiące głosów wołały, by się zatrzymała. Zawróciła. Okolica była jednak bardzo spokojna, więc spróbowała zignorować to uczucie.
- No i widzisz, już lepiej – Laura uśmiechnęła się do niej szeroko. Przejechała palcami po jej paznokciach – Hm… tydzień temu zatopiłam ci te serduszka w lakierze i ciągle się trzymają. Kurczę, muszę sobie zapisać co to za specyfik, jest świetny. Myślisz, że będzie pasował mi do włosów? Felix?
- Tak… jasne… - odparł chłopak nie zaglądając nawet w lusterko.
- Dobra, potem zobaczysz, skup się na drodze.
Laura pryłożyła dłoń Niki do swoich włosów i pokiwała głową z uznaniem.
- Nie możemy jechać szybciej? Mamy jakieś dwie godziny… - Net spoglądał co jakiś czas na mapę na ekranie laptopa. – Nie wiemy jaka jest pojemność pliku, może się ładować latami świetlnymi. Manfred, pamiętasz, że w razie czego zwalniasz miejsce na dysku.
- Tak, ojcze.
- Hej, uważaj! – zastanowił się chwilę.- Łapiesz tu sieć?
- Słabo.
- Jeśli możesz, wyszukaj łatwe sposoby wpływania na ludzi. Konkretnie na kierowców, by przełączyli się z trybu „ślimak” na „żółw”.
- Chcesz, to sam kieruj! – Felix zmienił bieg i wcisnął odrobinę mocniej pedał gazu.
Nika nagle się wyprostowała i rozejrzała nerwowo.
- Słyszeliście to?
Odpowiedział im warkot silnika Land Rovera.
- Mała, uspokój się, wszystko będzie dobrze – powiedział Net kojąco. – O ile zdążymy zgrać ten plik!
Przez parę minut w samochodzie panowała niemal idealna cisza, przerywana jedynie nerwowym skubaniem paznokci przez Nikę.
Nagle tuż przed nimi pojawiło się światło dwóch reflektorów. Felix gwałtownie zahamował. Cała czwórka wpatrywała się w jasne punkciki odcinające się na tle czarnego lasu. Kilka długich sekund później punkciki zaczęły się niebezpiecznie szybko zbliżać. Felix próbował zjechać na bok pospieszany nerwowymi krzykami współpasażerów. Zdążył przeciąć kępę krzaków na skos. Uderzył bokiem w drzewo akurat w chwili, kiedy jadący z naprzeciwka z zawrotną prędkością samochód wjechał w tył Land Rovera.
***
Neta obudziło natrętne pikanie. Spróbował podnieść rękę, żeby je wyłączyć, ale nie miał dość siły. Poczuł pulsacyjny ból w barku, ale wszystko docierało do niego jakby z daleka. Był w stanie tylko leżeć i słuchać tego, co działo się wokół.
- Jesteś pewna?...
- Tak sądzę. Nie wiem, było ciemno i…
- Znajdą ją. Muszą.
Net otworzył powoli oczy. Kiedy wszystko przestało się kręcić jak na karuzeli, zobaczył biały sufit, oświetlony do połowy przez niebieskawe światło z korytarza. Odwrócił powoli głowę. Na łóżku obok siedzieli Felix i Laura, oboje mieli niewesołe miny.
- Dzie… - poczuł, że nie może mówić, więc odchrząknął i zaczął znowu – Dzie Nika?
Przyjaciele popatrzyli na niego zaskoczeni – widocznie nie myśleli, że ich słyszy. Wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
- Stary… - zaczął niewyraźnie Felix. – Tylko się nie denerwuj, okay?
- Gdzie Nika – powtórzył mocniej.
- Słuchaj…- uciekł wzrokiem w bok- N… Nie wiemy. Nikt nie wie.
***
Nika przełknęła ślinę i poczuła ostry ból gardła. Skrzywiła się. Naprzeciwko jej łóżka stało dwóch mężczyzn, całkowicie ubranych na czarno. Na chwiejnym, metalowym taborecie obok niej siedziała dość młoda kobieta, blondynka.
- Jak… Jak to będzie wyglądało? – zapytała szeptem Nika.
- Po prostu znikniesz – odezwał się jeden z mężczyzn.- Na twoim zdjęciu w czyimś gabinecie zostanie postawiona pieczątka „zaginiona”. Śledztwo w papierach będzie trwało, a tymczasem nikt nic nie zrobi, by cię odnaleźć.
Próbowała poukładać sobie to wszystko w głowie. Niestety wnioski, do jakich doszła nie przedstawiały się zadowalająco. Była zmęczona, wszystko ją bolało i nie chciała dłużej rozmawiać na ten temat. Na żaden temat.
- Czy to konieczne?
- Skarbie – odezwała się ciepło kobieta. – Sama widziałaś, do czego doszło. Zostając narażasz nie tylko siebie, ale i swoich bliskich. Mogę cię zapewnić, że ataki będą się powtarzać, naprawdę cudem was uratowaliśmy. Jeśli cię dorwą, doprowadzą cię do granic wytrzymałości, ale nie zabiją. Z innymi natomiast nie będą mieli żadnych problemów. Rozumiesz? Ty sama nie jesteś bezpieczna. Nie możemy pozwolić, by tak… wyjątkowo uzdolniona dziewczyna działała na szkodę ludzkości, prawdopodobnie pod przymusem. Nie wiem jak udało ci się trzymać w sekrecie ten dar przez tyle czasu, ale musisz wiedzieć… Nie wiele jest takich osób. Dlatego jesteś cenna – uniosła uspokajająco rękę. – Wiem, to brzmi strasznie. Dlatego chcemy cię chronić. Zależy nam na tobie – dotknęła delikatnie dłoni dziewczyny, uważając, by nie zahaczyć o wenflon.
Nika czuła, że jest coraz bardziej skołowana. Chwilę wsłuchiwała się we własny oddech i rytm bicia serca.
- Wiem, że chcecie mnie dla siebie, jak wszyscy. Ale z Wydziałem Bezpieczeństwa mogę współpracować. Bo muszę wybierać, prawda? Mam tylko jeden warunek. Oni mają być bezpieczni. Oni… - urwała, w gardle pojawiła się jej wielka gula. Zacisnęła usta i spróbowała się uspokoić. – Nie mogą być w to zamieszani. Nigdy.
- To oczywiste. – potwierdził „facet w czerni”. – Czy w takim wypadku zgadzasz się na uruchomienie procedury?
Zamknęła oczy. Jeszcze raz przeanalizowała wszystkie opcje. Doszła do wniosku, że właściwa jest tylko jedna, jedyna, zakładająca zerwanie wszelkich kontaktów z jedynymi bliskimi jej ludźmi na świecie, być może niewolniczą pracę i uwiązanie do niej do końca życia.
- Tak –szepnęła cicho.
Po policzku spłynęła jej pojedyncza łza, którą od razu ukryła wtulając głowę w poduszkę.