Tak, tak, no więc to znowu ja
Produkuję te fan-ficki w ilościach hurtowych, ale cóż poradzić, spodobało mi się.
Niniejszy fan-fick będzie zapowiadanym w "Zakonie Węża" dokończeniem różnych wątków, w tym tych zaczętych również w moim pierwszym "dziele", które to gdybym mógł usunąłbym z wszechświata. Już na początku pisania poprzedniego założyłem sobie, że, jeżeli uzyskam od was aprobatę połączę swoje fan-ficki kilkoma wątkami,będą taką mini-serią. Ponieważ dostałem pozytywną opinię na ten temat po zakończeniu "Zakonu Węża", postanowiłem kontynuować to, co zacząłem. Nawiązania do poprzednich będą się przewijać, ale postaram się, by nie przeszkadzały one komuś kto nie przeczytał poprzednich, ani komuś kto dopiero chciałby to zrobić. Mam nadzieję więc że wam się opko spodoba Nadal je piszę, więc nie wiem w jakich odstępach będą się pojawiać fragi, ale obiecuję, że kolejny dość szybko, bo już jest gotowy.
No to miłego czytania!
I
Eskadra kilku małych samolotów wykonała potężny łuk, a następnie zanurkowała i zrobiła beczkę. Tłum zgromadzonych na dole gapiów zapiał z zachwytu. Samoloty tymczasem wzniosły się kolejny raz do góry, i zaczęły wypuszczać kolorowe smugi, w różnych kształtach. Zawróciły, i jednocześnie od czasu do czasu oblatując dookoła siebie nawzajem zaczęły pokonywać wcześniej stworzone przeszkody, nurkując, omijając je, lub wykonując skomplikowane akrobacje.
- Łał! - krzyknął Net, wskazując jedną z maszyn, która wykonała szybki slalom pomiędzy rozmywającymi się już w powietrzu kolorowymi obłokami. - Ale pokazał! O, rymło mi się...
- Rymnęło - upomniała go odruchowo Nika, z napięciem wpatrując się w przelatujące teraz niemal bezpośrednio nad nimi maszyny.
- Ciekawe, jaką prędkość minimalną muszą osiągnąć, by wykonać taki slalom. I jakiego typu mają napęd... - zastanawiał się tymczasem na głos Felix. Nika spojrzała na niego, zdegustowana.
Samoloty tymczasem stopniowo zaczęły obniżać lot, i po krótkim kołowaniu jeden po drugim zaczęły podchodzić do lądowania
- To dopiero było coś! - zachwycił się spiker. - Nasi goście z Belgii naprawdę spisali się dzisiaj bardzo dobrze. Ale, ale, proszę państwa - czas na gwiazdę dzisiejszego wydarzenia, dwukrotnych mistrzów świata w akrobacji samolotowej w klasie Advanced, reprezentację Rosji! Pięciu pilotów w maszynach powinno już w tej chwili wzbijać się w powietrze. I... tak, ruszyli!-
Rosyjskie samoloty były już w powietrzu. Zaczęły bez szczególnych fajerwerków, ale z każdą chwilą było już coraz lepiej. Trójka przyjaciół wpatrywała się w kolejne akrobacje z zachwytem.
- To już ostatni? - krzyknął Net
- Tak, raczej tak! - odkrzyknęła Nika. Hałas był bowiem dość spory, i nie podnosząc głosu ciężko by się było porozumieć.
- Szkoda... - Net posmutniał. - A jutro już do szkoły...
- Hej, skąd tu się wzięła ta chmura? - Felix wskazał na zbliżającą się z zachodu średniej wielkości chmurę, przypominającą tą, która często pojawia się przy burzach
- Może w nocy znów będzie padać? - zastanowił się Net.
Samoloty tymczasem zatoczyły koło i wykonały kolejno efektowne świece. Następnie odpaliły race, i ciemniejące powoli niebo rozświetlił piękny pokaz fajerwerków.
- Chyba już podchodzą do lądowania - powiedziała Nika.
Rzeczywiście, samoloty zaczęły zniżać lot. Nagle prowadzący pilot zwolnił prędkość, i znów wzniósł maszynę do góry. Za kolegą poleciały kolejne samoloty.
- Aj, proszę państwa! Chyba Rosjanie zamierzają nas pożegnać przelotem przez chmurę! - ogłosił spiker.
Maszyny znów nabrały prędkości, i wykonując po drodze kilka akrobacji zblżały się do sunącej powoli w ich stronę chmury.
- No iiii... - spiker niemal piszczał z wrażenia
- Tu się dzieje coś niedobrego... - powiedziała Nika, ale zbyt cicho, by ktokolwiek ją usłyszał.
Tymczasem samoloty po kolei wsunęły się w chmurę. Wszyscy na dole wstrzymali oddechy, oczekując jakiejś niesamowitej akrobacji wieńczącej wieczór. Kiedy kilka sekund później żaden z samolotów nie wyleciał, co poniektórzy zaczynali się niepokoić.
- Iii... - kontynuował coraz mniej pewnie spiker. - Proszę państwa, nie ma powodów do obaw. Może po prostu chcą nas zaskoczyć...
W tej chwili podszedł do niego jakiś wyjątkowo ważnie wyglądający człowiek. Chwilę rozmawiali.
- Jak to nie ma z nimi łączności, ani nie widać ich na radarach? - zapytał spiker na tyle głośno, że przechwycił to mikrofon. Gdy głośniki powtórzyły jego słowa, przerażeni ludzie z pierwszych rzędów, najbliżej chmury, rzecz jasna postanowili spróbować ucieczki. Niestety, drogę zagradzało im kilka tysięcy innych osób. Zaczęły się więc przepychanki, bijatyki i wyzwiska. Co poniektórzy ludzie z kolejnego rzędu również zaczęli się szarpać z osobami z kolejnych.
- Proszę państwa! Proszę o zachowanie spokoju i opuszczenie swoich miejsc ostrożnie, by nie zrobić krzywdy innym! - Krzyknął jeszcze spiker.
Nikt go jednak już nie słuchał, i początkowe przepychanki stopniowo przeradzały się w totalny chaos, tym większy, że chmura powoli, lecz nieubłaganie zbliżała się w kierunku trybun. Samolotów nigdzie nie było widać.
- Lepiej stąd chodźmy - Felix powiedział drżącym, lecz spokojnym głosem, i pociągnął oniemiałego Neta i przerażoną Nikę. Przyjaciele na szczęście przyszli jako jedni z ostatnich, więc stali na końcu tłumu. - Staranują nas, jak będziemy tu stać. - Chaos powoli docierał i tutaj, więc przyjaciele czym prędzej opuścili trybuny, i w szybkim tempie opuścili arenę.
- Ja nie mogę - wydyszał Net, rzucając się do biegu, kiedy wyszli na chodnik - Co to jest!? Dlaczego zawsze my!?
- Chmura - odpowiedział Felix.
Net parsknął rozhisteryzowanym śmiechem.
- Chmura, mówisz!? Chyba jakiś samolotożerny jest ten okaz.
- ta chmura była jednak dość spora. Czasami zdarza się, że piloci się w nich gubią, szczególnie w burzowych. To ludzie zaczęli panikować.
- Przecież stracono komunikację z nimi - przypomniała Nika.
Felix wzruszył ramionami, ale odpowiedział
- Założę się, że jak dojdziemy do domów w wiadomościach będą mówić, że samoloty wyleciały z niej kilka minut po całym zdarzeniu.
*****
Alexander Herman siedział w swoim gabinecie, przeglądając dane finansowe Instytutu Badań Nadzwyczajnych za sierpień. Pokręcił z niezadowoleniem głową i westchnął. Rozmasował skronie. Wyglądało na to, że w sierpniu Instytut stracił prawie pół miliarda złotych. Jeżeli tak dalej pójdzie, pod koniec roku będzie trzeba zamknąć kilka wydziałów. Nagle usłyszał cichy warkot za sobą. Skojarzył fakty, i zrozumiał, że to tajna winda dla specjalnych gości i kryzysowych sytuacji, prowadząca wprost do jego gabinetu. Ostatni raz użyli jej Marek Bielecki i Piotr Polon gdy dwa miesiące temu Instytut został zaatakowany, a ich dzieci znalazły się w niebezpieczeństwie. Zamknął oczy, przypominając sobie, że od tego czasu zapomniał poprosić o naprawę jej. Ale... kto to mógł być tym razem? Rozległ się głośny dźwięk uderzenia metalu o metal. Czyli dojechała na dół. Zasadnicze pytanie powinno brzmieć kto wejdzie, ale dyrektor bardziej zastanawiał się, czy pasażer przeżył. Tak mocnego uderzenia jeszcze nie słyszał. Regały z książkami stojące niedaleko drzwi wejściowych rozsunęły się w przeciwne strony.
- Pani minister!- Herman poderwał się z krzesła. Andżelika Osmoza pocierała lewe przedramię, sycząc z bólu.
- Czy wszystkie wasze wynalazki są takiej jakości? - warknęła.
- Przepraszam najmocniej... zapominam o tej windzie, nieczęsto ktoś nią zjeżdża. W jakiej sprawie pani przyszła? Może się pani czegoś napije?
- Daruj sobie te uprzejmości, Herman. - kobieta wyminęła go, usiadła naprzeciw jego miejsca przed biurkiem i spojrzała na niego wyczekująco, i jednocześnie władczo. Podszedł i zajął swoje miejsce.
Osmoza patrzyła na niego z mieszaniną nagany i wyższości.
- Wiesz, po co przyszłam?
- Nie, niezupełnie.
- Dobrze, więc ci wytłumaczę: Dwa miesiące temu do tego budynku nastąpiło włamanie przy użyciu nieznanej technologii. Terrorysta zajął instytut, i wykradł skądś Komorę Spitzbergena. Zgadza się?
- Tak, ale został...
- Nie skończyłam jeszcze. Jak się okazało, bardzo dużą rolę w całym zamieszaniu odegrali Marek Bielecki i Piotr Polon, oraz ich dzieci. Ba, dzieci SAME włamały się do Instytutu, a wkrótce potem zostało zagrożone ich życie.
- Miały uprawnienia - powiedział zaniepokojony dyrektor.
- I tu moje pierwsze pytania: kto przy zdrowych zmysłach daje uprawnienia do odwiedzenia ściśle tajnych na skalę światową pomieszczeń trójce piętnastolatków? I jakie zabezpieczenia posiada IBN, że wejść tutaj może praktycznie każdy, kto chce?
- Pani minister, taka sytuacja jaka miała miejsce to sytuacja wyjątkowa.
- Tak wyjątkowa, że bardzo podobna miała miejsce kilka miesięcy wcześniej? Ba, z udziałem tych samych osób?
- Ale...
- Druga sprawa. Na poprzednią sytuację nasz rząd, nie wiedzieć czemu przymknął oko, choć ja byłam temu zdecydowanie przeciwna. Mało tego, zasponsorował panom Polonowi i Bieleckiemu bezpłatny urlop w Egipcie, jakby w jakąś nagrodę, na którą rzecz jasna musieli złożyć się podatnicy. Wiesz gdzie mieli urlop?
- W Kairze?
- Nie. W Dah-Shur. Nie muszę ci chyba przypominać, co się tam stało, zwłaszcza że miało to miejsce nieco ponad tydzień temu? Nasz rząd i rząd Egiptu do dziś są w stanie ostrego konfliktu. I, uwaga uwaga, w czasie owego niechlubnego dla nas wydarzenia, w pobliżu Grobowca kręciły się przynajmniej ich dzieci..
- Pani minister Osmozo. - Herman nerwowo splątał dłonie - zapewniam panią, że Polon i Bielecki to jedni z najlepszych naukowców, jakich posiada Instytut Badań Nadzwyczajnych. Są lojalni i oddani swojej pracy, a ich dzieci, oprócz tego że są bardzo sympatyczne, wielokrotnie już pomagały naszemu Instytutowi rozwiązywać najtrudniejsze zagadki, często ryzykując własnym życiem. Nie może ich pani krytykować za to, że kilkukrotnie znaleźli się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze.
- Nie mów mi, co mogę, a czego nie, Herman. To ja tu jestem twoją przełożoną. Polon i Bielecki wielokrotnie narazili nasz kraj na szkodę. To musi zostać surowo ukarane.
- Dobrze więc. - westchnął Herman - Co pani proponuje, pani Osmozo?
*****
Przyjaciele dotarli do domu Felixa, który znajdował się najbliżej areny zmagań samolotowych. Caban rzucił się do nich, domagając się miziania. Po wygłaskaniu psa i umyciu rąk, udali się do salonu. Chmura, w połowie dystansu od areny do domu jakby zmieniła zdanie i poleciała w przeciwnym kierunku.
- To włącz ten telewizor, jak chcesz. - powiedział Felix do Neta - Zobaczysz, że nic wielkiego się nie dzieje.
Chłopak skinął głową, i wziął pilota ze stołu. Przyjaciele usiedli obok siebie na kanapie, a Net włączył stację informacyjną.
- ⌠Posłuchajmy teraz zeznań naocznych świadków tego fenomenu, z którymi rozmawiała nasza nowa reporterka śledcza, Karolina Jastrząb. - zapowiedział z uśmiechem prezenter. Po lewej stronie ekranu pojawiła się ubrana w same czarne ciuchy brunetka, o powiekach mocno pomalowanych, a jakże, czarną kredką i wargach pomalowanych czarną szminką .
- Karolino... - zachęcił z uśmiechem prezenter
- Dziękuje, Romulusie Świeżaku.
- Romualdzie Świeży. - prezenter przestał się uśmiechać.
- Aha. Proszę państwa, z chaotycznych wypowiedzi uciekających w popłochu ludzi usłyszałam wiele słów, które nie zapowiadają nic dobrego dla rasy ludzkiej. Najczęściej są to opisy męki i cierpienia, które czekają nas w najbliższych chwilach - reporterka uśmiechnęła się z zachwytem - oprócz niezwykle realistycznych opisów śmierci, ludzie wspominają o totalnym zniszczeniu świata, a nawet i wszechświata, które...
- Karolino, puśc te wywiady - ze sztucznym uśmiechem poprosił Romuald Świeży.
- No dobra, dobra...
Na ekranie pojawiła się dwójka zestresowanych nastolatków.
- Na pewno będziemy w telewizji? - spytał chłopiec
- Tak, tak. Jaki wpływ to zjawisko będzie miało na rasę ludzką i dlaczego zabójczy?
- W sumie - dziewczyna wzruszyła ramionami - to było całkiem fajne. Znaczy trochę straszne, ale ogólnie cool.
- Najlepszy moment - dodał chłopiec - to było jak ten pijak w pierwszym rzędzie uderzył tego Niemca butelką, więc ten kopnął go w d...
- Czy udało wam się zaobserwować jakieś ofiary śmiertelne? - zapytała reporterka z nadzieją w głosie, szybko cofając chłopakowi mikrofon sprzed ust.
- Nie, ale widzieliśmy...
- Dziękuję za rozmowę.
- Pozdrawiamy Piotrka z Gliwic!
- I Kasię ze Szczecina
- I Tomka z Kłodzka!
- I...
Na ekranie pojawił się już zapis innego wywiadu.
- Zaraz... - Felix zmrużył oczy - Czy to nie nasz znajomy z Egiptu?
- To wszystko to zaplanowane i przemyślane działania ICH - zdenerwowanym tonem mówił mężczyzna w stroju kelnera. - ONI są wszędzie i zawsze. Obserwują z ukrycia i dzisiaj przeszli do ofensywy.
- Kto!? - zapytała reporterka.
- No, przecież mówię że ONI. Reptilianie! Masoni! Illuminaci! Majestic 12! Cała zgraja!
- Czyli?
- A skąd niby mam to wiedzieć!
- Eee, dobra - reporterka opuściła mikrofon - To się wytnie. Przestań filmować - dała znak kamerzyście.
- NIE! - Kelner przechwycił kamerę i skierował ją na swoją twarz. - Ludzie! Media znają prawdę lecz jej nie ujawniają! To manipulacja i oszukiwanie ludzkiej rasy! Nie dajcie się zakłamać! - Z tyłu szarpnął go jakiś policjant. Kamera mu wypadła, i przed upadkiem na ziemi uratował ją oryginalny kamerzysta. - Pomocy! Mają mnie! Ludzie, ratunku! Nie zabijecie prawdy!!!
Kolejna zmiana wywiadu
- To było UFO. - oznajmił z całą stanowczością mężczyzna trzymający w rękach obklejonego różowymi wstążeczkami yorka. - Było... - pies zaczął szczekać - Ciupciulinek, ZAMKNIJ MORDĘ!- pies zaskomlał, patrząc dramatycznie w kamerę. Tymczasem reporterka zajadała jak gdyby nigdy nic hot-doga.
- Niby dlaczego? - spytała między kęsami. Ciupciulinek oblizał pyszczek, patrząc łakomie na znajdującą się w hot-dogu kiełbaskę.
- Było zrobione z metalu i miało zielone światełka na dole. Zmieniało kształt i rozmiar. Więc to
musiało być UFO, prawda?
- Trzyscy twierzą - powiedziała z pełnymi ustami reporterka- dże to wyglodału jag chmura. - Ciupciulinek zadrżał gwałtownie.
- Tak? - mężczyzna podrapał się po nosie. - Ja tam nie wiem. Ja tylko wyszedłem z pieskiem na spacer.
Kobieta obtarła usta rękawem i popatrzyła na niego zdegustowana.
- To po co się pan wypowiada? Totalny brak kultury. Ech, dobra, idziemy składać materiał
Ciupciulinek wyrwał się wreszcie z rąk swojego pana i rzucił na Karolinę Jastrząb. Ostatnia rzecz, jaką zobaczyli widzowie przed zakończeniem wywiadu, to jej przerażona mina gdy otwarty pyszczek yorka znajdował się kilka centymetrów od jej ręki.
- Trudno jednoznacznie wskazać, co to było, skąd się wzięło i jak tu trafiło - Kończyła materiał ze śmiertelnie poważną miną dziennikarka .- Ale jedno jest pewne: wszyscy zginiemy. To koniec świata. - powiedziała unosząc ręce w górę. Jedna z dłoni była zabandażowana. - Czeka nas mnóstwo cierpienia,wylanych łez, oraz...
- Dziękuję, Karolino. A teraz: naukowcy z NASA odkryli dziwny rodzaj promieniowania pochodzący z planety Wenus...
- No i mówiłem!? Mówiłem!? - Net wyłączył telewizor - Samolotożerna chmura. A co jeśli jest jeszcze człowiekożerna!?
- Znalazłbyś wspólny język z tą reporterką - uśmiechnęła się Nika.
- Okropne babsko -przyznał Felix. - Chyba już Ilona Bogucka była lepsza.
- Co nie zmienia faktu - dodał Net, - że samoloty zniknęły.
Cała trójka popatrzyła na siebie.
- Chyba znów to robimy - odezwała się Nika.
- Angażujemy się w coś, co nas nie dotyczy. - przyznał Felix. - Interesuje nas coś, co powinno interesować naukowców i ekspertów.
Rozległ się dzwonek do bramy. Golem-Golem wyjechał z sąsiedniego pokoju.
- Otworzę. - Powiedział robot.
- OK. - odparł Felix, zdając sobie jednak szybko sprawę, że popełnia błąd. - Nie! Stój, jesteś przecież robotem. Ktoś może się przestraszyć.
Golem-Golem popatrzył na Felixa, ale skinął głową i wjechał z powrotem do pokoju.
- Trochę nieczule to zabrzmiało - zauważyła Nika.
- Ludzie nie interesują się robotyką - odparł Felix, otwierając pilotem drzwi od bramy. - gdybyśmy się nie znali a przyszłabyś do mnie pierwszy raz i drzwi otworzyłby olbrzymi robot, co byś pomyślała?
- Że zaraz mnie zabije, albo że postradałam zmysły - przyznała dziewczyna.
- Właśnie. Ludzi nie interesuje kim ktoś jest, lecz czym. Nie interesuje ich wnętrze, tylko powierzchnia. Także w przypadku robotów
- Stary - odezwał się Net - rozumiem, że nagle odnalazłeś w sobie pasję do filozofii, choć nie wiem, jakim cudem, ale ktoś dobija ci się do drzwi.
Felix uśmiechnął się pod nosem i wyciągnął dłoń do klamki.
- Ciekawe, kto przyszedł - wyjrzał przez wizjer - Osz, ty!
- Co? - spytali jednocześnie Net i Nika.
Felix nie odpowiedział, tylko otworzył drzwi.
- Dobry wieczór, Felixie - przywitał się Alexander Herman - Czy zastałem twojego ojca?
- T-tak... - wybąkał zaskoczony Felix - TATO!!!
Dyrektor przywitał się z Netem i Niką, ale miny nie miał za wesołej. Piotr Polon wyszedł ze swojego pokoju i stanął zdziwiony.
- Panie Dyrektorze! Coś się stało?
Herman bawił się nerwowo dłońmi.
- Obawiam się, że tak.
- Co takiego?
Dyrektor odetchnął głęboko, spojrzał mężczyźnie w oczy i odezwał się smutnym, niemal żałobnym głosem.
- Minister Andżelika Osmoza kazała mi w trybie natychmiastowym zwolnić ciebie i Marka Bieleckiego.