<

Zobacz wyniki ankiety: Na ile oceniasz opowiadanie

Głosujących
10. Nie możesz głosować w tej sondzie
  • 1/5

    0 0%
  • 2/5

    0 0%
  • 3/5

    0 0%
  • 4/5

    6 60.00%
  • 5/5

    4 40.00%
+ Odpowiedz w tym wątku
Strona 3 z 6 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 5 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 21 do 30 z 58
  1. #21
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    Dec 2013
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    147

    Domyślnie

    Cytat Zamieszczone przez Złoty Jeż Zobacz posta
    Mamomamomamo :3 jak zwykle genialne, śmiem twierdzić że piszesz zupełnie na równi z Kosikiem. Styl, humor, prowadzenie akcji... Naprawdę, najlepszy fanfick jaki kiedykolwiek czytałam
    Ojejej! Dziękuję bardzo, to chyba najmilsze słowa jakie można skierować do autora fan-ficków

  2. #22
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    Dec 2013
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    147

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika : Projekt GROM

    Minął kolejny tydzień, i znów nieco później niż bym chciał dodaję kolejny fragment. Cóż, na swoje usprawiedliwienie mogę tylko powiedzieć, że jest sporo dłuższy. Co prawda nie jest powiązany z główną fabułą opka w żaden szczególny sposób, ale to dlatego, że już przekroczyliśmy połowę i niedługo zacznie się poważna akcja, a to ostatni fragment dosyć luźny pod tym względem. Tym razem fragment w dużej mierze spod znaku "Nocą w szkole"


    VII


    - Ale jak to : musimy zostać w szkole po lekcjach jeszcze dwie godziny? - Nika zapytała, zdenerwowana w zupełnie niepodobny do niej sposób. Felix był przybity, a Net stał z zaciśniętymi pięściami.
    - Niestety, młoda damo. Należało przestrzegać regulaminu projektu ODS. Uniknęlibyście w ten sposób kary i wstydu, jakim jest wywieszenie waszych zdjęć i opisów kary w gablotce przy wejściu. - odparł dyrektor, patrząc na przyjaciół surowo.
    - Nie może pan!
    - Codziennie przez tydzień - dobił przyjaciół Stokrotka - Zresztą, to dopiero początek. Wkrótce projekt ODS przeniesie nasze gimnazjum na zupełnie nowy poziom.
    - Chyba poziom tyranii - wypalił Net.
    - Proszę uważać na słowa, panie Bielecki. Zaręczam, że ten projekt to najlepsze, co przydarzyło się temu gimnazjum.
    - Ale...
    - Ta rozmowa jest skończona. Udajcie się teraz do gabinetu pana Wierszewskiego. Żadnych wymówek. Do widzenia.
    Dyrektor zdecydowanym ruchem wskazał przyjaciołom drzwi. Zdenerwowany Net trzasnął nimi, aż echo poszło.
    - Co robią!? W stodole mieszkają? - ofuknęła ich jeszcze Lucyna Apis. Przyjaciele zignorowali to i dotarli w swoje stałe miejsce przy oknie.
    - Ja nie mogę! - Net walnął pięścią w parapet - Idę o zakład, że to sprawka Grzebcia!
    - To najbardziej prawdopodobna możliwość. - przytaknął ponuro Felix.
    - On mnie jeszcze popamięta...
    - Lepiej nic już nie róbmy - przerwała mu poważnie Nika - Inaczej wpakujemy się w jeszcze większe kłopoty.
    - Nie ma mowy! Wróg wypowiedział nam wojnę. Nie zachowuj się jak Francja w 1940!
    - STAĆ W IMIENIU PRAWA!
    Przyjaciele obejrzeli się. Wiktor i Lucjan biegli przez korytarz z olbrzymim transparentem „ Bip the System”, a ścigał ich czerwony ze złości Marcel. Niestety chłopak przy swojej tuszy miał trudności z wyrobieniem na zakrętach, co kończyło się - w najlepszym wypadku - kolizją z inną osobą.
    - Poddajcie się albo użyję przemocy... jeszcze większej przemocy! - warknął, gramoląc się po raz kolejny z podłogi. Chłopcy tylko przybili piątkę i pobiegli dalej. Przyjaciele parsknęli śmiechem.
    - Ruch oporu ma się już chyba całkiem dobrze. - skwitowała Nika.
    - Chyba raczej: jeszcze - poprawił ją Net.
    Zabrzmiał dzwonek.
    - To czas wpiekłowstąpienia - oznajmił dramatycznie Net.
    Weszli na drugie piętro i z ociąganiem zapukali do sali informatycznej. Nikt nie otworzył, więc postanowili wejść do środka.
    - A, siadajcie -rzucił Eftep, nawet nie podnosząc wzroku znad papierów na biurku. Net sięgnął do włącznika najbliższego komputera.
    - Proszę cofnąć dłoń, panie Bielecki. Nie będziecie używać komputerów.
    Nika wyciągnęła ostatnią kanapkę jaką miała w plecaku.
    - Panno Mickiewicz, to sala lekcyjna! Proszę schować drugie śniadanie.
    Felix wyjął telefon.
    - Używanie telefonów jest tu niedozwolone. Proszę to wyłączyć.
    - Ale muszę napisać SMS-a...
    - Kiedy wyjdziecie napiszesz.
    - Wtedy już nie będę musiał.
    - Trudno. Tutaj nie wolno.
    - No, to co my mamy robić? - zdenerwował się Net. - Dwie godziny patrzeć w sufit!?
    - Tak.
    Przyjaciele spojrzeli na siebie, i ze zrezygnowaniem jednocześnie pokręcili głowami. Zapowiadały się naprawdę długie dwie godziny.


    *****


    Wreszcie przyjaciele opuścili szkołę i każdy udał się w swoją stronę. Nika jako jedyna wyraziła chęć odwiedzenia biblioteki publicznej i skorzystania z kilku źródeł, by napisać zadanie na historię. Felix udał się by przeprosić i porozmawiać z Laurą i wytłumaczyć jej, dlaczego nie mógł wpaść wcześniej, a zrezygnowany Net odszedł w kierunku swojego apartamentowca. W miarę zbliżania się szedł coraz wolniej, a gdy dotarł na miejsce, jego najgorsze obawy ziściły się.
    - What the...? - chłopaka zamurowało
    W całym mieszkaniu rozlegała się donośnie muzyka, z sufitu zwisała wzięta nie wiadomo skąd kula dyskotekowa migając różnokolorowymi światłami, wszystkie meble były poodsuwane, z balkonu dobiegał zapach grillowanych kiełbasek i kobiecych śmiechów, a w salonie ni z tego ni z owego tańczyła połowa znanych chłopakowi choćby z widzenia sąsiadów. Net odnalazł swojego ojca, który rozmawiał z kulturystą Tomaszem Niecnotą i odciągnął go na bok.
    - Tato, co tu się dzieje?
    - Tak sobie pomyśleliśmy, że mieszkamy w tak wielkim apartamentowcu, a paradoksalnie dobrze znamy tylko kilka osób. Postanowiliśmy, że czas już umocnić relacje.
    - Właściwie to Tadek wpadł na ten pomysł. - dodała mama Neta, pojawiając się przy nich z lampką szampana. - Opowiedział nam o tym, jakie w jego kamienicy panują dobre relacje między sąsiadami. To naprawdę mądry chłopak.
    - I zorganizowaliście to wszystko w jeden dzień!?
    - W kilka godzin, i to wczoraj wieczorem. To wcale nie było takie trudne. Wystarczyło wywiesić ogłoszenie z informacją w portierni. Niektórzy sąsiedzi też się dołożyli, na przykład pani Kasia z dwunastego piętra pożyczyła kulę. Zaprosiliśmy też kilku bliższych znajomych.
    - A kto za to wszystko zapłaci?
    - Nie bądź takim materialistą, synu - upomniał go ojciec. - Czasami trzeba się zabawić.
    - Ksenofont! - krzyknął Tadek przez pół mieszkania, tak że sporo osób się odwróciło - Chodź, zatańczysz! Zobacz, kogo zaprosili twoi rodzice! - Tadek wskazał gdzieś w bok. Net powędrował wzrokiem za jego gestem i napotkał... Justynę, stojącą ze swoimi rodzicami i panem Polonem.
    - O, nie...- jęknął cicho
    Dziewczyna uśmiechnęła się i zaczęła zbliżać się w jego stronę. Chłopak przełknął nerwowo ślinę i zaczął zastanawiać się, co zrobić, by uniknąć spotkania.
    - GŁOWA! - krzyknął nagle, doznając olśnienia. Najbliższe osoby spojrzały na niego, zaskoczone. - MOJA GŁOWA! NIE MOGĘ! CO ZA BÓL ! Przepraszam! - Spojrzał na zaskoczoną dziewczynę i czym prędzej udał się do swojego pokoju, zamykając drzwi na zamek. Podszedł do komputera i nacisnął klawisz na klawiaturze. Kiedy na ekranie pokazał się pulpit, wywołał Manfreda.
    - Jak tam imprezka?
    - Stary, nie rób sobie teraz głupich żartów. Ja tu od ponad tygodnia jestem kamienowany psychicznie. Nie wiem, ile jeszcze wytrzymam.
    - Dlaczego nie powiesz tego rodzicom?
    - Myślisz, że nie próbowałem? - zdenerwowany Net wstał z krzesła i zaczął krążyć po pokoju, a Manfred wodził za nim kamerą. - Zgadnij jaka była reakcja. "€žJesteś bardzo niegościnny, nie tak cię wychowywaliśmy" "€žTadek będzie tu mieszkał ile chce! To syn teściowej wujka mojej kuzynki i trzeba dbać o relacje rodzinne!"
    - Przecież to twój kuzyn - zauważył program.
    - Ubarwiam historię, abyś zrozumiał jej dramatyzm. - chłopak westchnął.
    - Nie ma nikogo znajomego?
    - Jest. Justyna.
    Program AI zachichotał złośliwie. Net spojrzał gniewnie w kamerę.
    - Chyba nie chcesz się rozstać z tym dyskiem twardym, który ci obiecałem?
    - W ogóle mi go nie dałeś.
    - I oto poznałeś tragedię egzystencji, synu: nie mieć, a i tak stracić
    - No dobra, dobra. Już się uspokajam. A ktoś inny?
    - Są rodzice Felixa, ale bez samego Felixa.
    Jak na zawołanie, rozległo się pukanie do drzwi.
    - To Tadek - wyszeptał Net - Schowam się pod stołem, a ty powiedz, że uciekłem przez okno.
    - Przecież nie masz stołu w pokoju.
    - Nie wyjawiaj na głos słabości naszego planu!
    Pukanie ponowiło się. Net delikatnie podszedł do drzwi, by nie narobić hałasu. Westchnął i położył dłoń na klamce.
    - Kto tam? - zapytał.
    - Nika.
    Chłopak otworzył i jak najprędzej wpuścił przyjaciółkę do srodka. Dziewczyna wyglądała, jakby wstąpiła do innej rzeczywistości.
    - Co tu się dzieje? - Nika patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami
    - Tadek wpadł na genialny plan. Znowu.
    - A jaśniej?
    - Postanowił, żebyśmy urządzili sobie imprezę zapoznawczą z sąsiadami. Sama widzisz, co się dzieje. Nawet nie chce mi się gadać.
    - Acha... A jest Felix? Bo widziałam jego mamę.
    - Nie ma. Nie miałaś być w bibliotece? - chłopak zmienił temat.
    - Byłam... zrobiłam już zadanie. Jeżeli chcesz, mogę dać ci odpisać.
    - Dzięx, mała - Net uśmiechnął się - Tyle, źe w takich warunkach...
    - Hmm... co powiesz na mały wypad do Zbędnych Kalorii?


    ******


    Kwadrans później weszli do kawiarni. Pani Basia na ich widok uśmiechnęła się i pomachała im serdecznie. O tej porze w lokalu nie było już wiele osób - zajęte były tylko trzy stoliki - jeden przez ich matematyczkę, panią Bąk ( Chyba na kogoś czeka. Nie siedziałaby sama bez powodu - skomentował Net) , przez dwójkę staruszków ( Miło tak popatrzeć na prawdziwą miłość -stwierdziła Nika) i przez... Felixa i Laurę ( Osz ty! - oznajmił Net.) Net ruszył w kierunku stolika przyjaciela, który jeszcze nic nie zauważył, lecz Nika zdecydowanie odciągnęła go w drugi koniec sali.
    - Ał! No, co ty!?
    - Felix nie zaczepia nas, kiedy jesteśmy razem. Chodź, tu usiądziemy.
    Ledwo zajęli miejsca, podeszła do nich pani Basia.
    - Co dla was, moi drodzy? To, co zwykle?
    Przytaknęli.
    Dziewczyna wyjęła zeszyt od historii i podsunęła w stronę przyjaciela. Chłopak zabrał się za przepisywanie. Po chwili uniósł jednak wzrok, czując na sobie czyjeś spojrzenie
    - Co? - spytał. Nika patrzyła na niego, uśmiechając się.
    - Nic, nic. Pisz dalej. - Dziewczyna wciąż się uśmiechała. Chłopak nerwowo poczochrał włosy. Przyjrzał się przyjaciółce, mrużąc oczy. Pani Basia postawiła przy nich kawałki sernika i gorące czekolady, uśmiechając się pod nosem.
    - Zdecydowanie, jest w tobie dziś coś innego. - mruknął chłopak
    Dziewczyna zaśmiała się cicho.
    - Niby co?
    - Nie wiem... coś z fryzurą.
    Nika wsadziła sobie rękę we włosy.
    - Co masz na... - zatrzymała dłoń i przestała się uśmiechać - Boże... zgubiłam spinkę
    Net odłożył długopis.
    - Ale jak to?
    - Nie wiem... musiała mi gdzieś wypaść! - dziewczyna miała już wilgotne oczy.
    - Mała, to przecież tylko spinka.
    - To pamiątka po prababci!
    - Ok, easy, mała. Wiesz co? Zajrzyjmy do szkoły, może zgubiłaś ją gdzieś na korytarzu.
    - Chodźmy - dziewczyna zerwała się z krzesła. Net podbiegł do pani Basi, wręczając jej dwa banknoty. Felix dalej nic nie zauważył, pochłonięty rozmową z Laurą. Net i Nika wybiegli z kawiarni i szybkim krokiem ruszyli w kierunku swojego gimnazjum. Pan Sylwester na szczęście nie był jeszcze obecny na swoim stałym miejscu, mimo iż zaczynało się robić ciemno.
    - Pewnie poszedł na strych po sam-wiesz-co. - oceniła Nika
    - Jakie lekcje mieliśmy dzisiaj?
    - Chemia była pierwsza - odparła dziewczyna - Chodźmy
    Przebiegli może kilka kroków, gdy za załomem korytarza coś drewnianego upadło. Przyjaciele zatrzymali się w pół kroku. Z tyłu dobiegł ich gruby, męski głos rzucający niecenzuralne wyrazy. Zbliżał się. Rozejrzeli się rozpaczliwie.
    - Tutaj! - syknął Net, widząc otwarte drzwi do jednej z klas. Wbiegli tam razem z Niką i zamknęli za sobą drzwi. Stali w jakimś przedsionku, nie było okien, więc byli spowici w całkowitej ciemności. Stali, nasłuchując kroków. Rozległo się ciche burknięcie.
    - Faktycznie, mogliśmy dokończyć sernik. Aż tak nam się nie śpieszyło. Sorry - szepnęła Nika.
    - O czym ty mówisz?
    - Przecież słyszę, jak ci burczy w brzuchu.
    - Nika... - zaczął powoli Net.
    - Tak?
    - Nie burczy mi w brzuchu.
    Odwrócili się w tym samym momencie, w którym usłyszeli drugie burknięcie. Powiedli wzrokiem do góry i zauważyli, że stoją tuż pod paszczą jakiegoś wielkiego potwora. Wrzasnęli i rzucili się do ucieczki w tym samym momencie, w którym potwór spróbował ich chwycić. Wypadli na korytarz, wpuszczając do środka trochę światła. Zdziwiona rosiczka tygrysia "patrzyła" na przyjaciół olbrzymimi kielichem, z liściami wciąż gotowymi, by ich przytulić.
    - To ty... To tylko ty... - Nika oniemiała. Rosiczka energicznie potrząsnęła kielichem.
    Z korytarza dobiegło głośne "NO, nie!" i szybkie kroki.
    - Usłyszeli jak krzyczymy - stwierdził Net. - Już wiedzą, ze tu jesteśmy.
    Rosiczka pokazała przyjaciołom, żeby ją odwiązali. Nika rzuciła się, i uczyniła to. Roślina wyskoczyła na korytarz i w kilku skokach udała się za jego zakręt. Kroki urwały się nagle, rozległ się wrzask i jeszcze szybsze kroki w drugą stronę. Trzaśnięcie drzwi i uruchomienie silnika. Rosiczka wróciła. Jakby nigdy nic się nie stało.
    - Dziękujemy - Nika pogłaskała ją po kielichu. Roślina rozłożyła liście i przyjaciele tym razem dali się przytulić. Pożegnalii się z rosiczką, przywiązali ją i zamknęli drzwi. Udali się w kierunku gabinetu pani Czartoryskiej.
    - Ale i tak mam wrażenie, że ta roślina dziwnie się na mnie patrzy - stwierdził Net.
    Przyjaciele przypatrzyli się podłodze, poszukali pod drzwiami, ale nadal nic nie znaleźli. Podobnie było przy sali matematycznej. Kiedy schodzili na drugie piętro kolejny raz zatrzymali się, bowiem zdawało im się, że coś znika za zakrętem.
    - Myślałem, że ten... ktoś odjechał.
    - Rosiczkę przywiązaliśmy...
    - Czyli...
    - Czyli jest tu ktoś jeszcze. Trudno - powiedziała zdecydowanie Nika -Albo się nam wydawało. Chodźmy. - Przeszli kilka kroków i usłyszeli, jak coś stacza się po schodach.
    - Co to było? - pisnął Net, łapiąc przyjaciółkę za rękaw. Opamiętał się jednak stosunkowo szybko - Znaczy... potknąłem się, dlatego cię złapałem.
    Dziewczyna przytaknęła tylko. Za oknem robiło się już niemal całkiem ciemno. Net przełknął ślinę, ale nie potrafił odezwać się, by namówić przyjaciólkę do powrotu.
    - Znowu nic. - Pokręcił po kilku minutach głową... - Nika...
    Gdzieś piętro wyżej rozległy się ciężkie kroki.
    - Chodźmy pod plastykę - zdecydowanie powiedziała dziewczyna. Jest tam, albo pod Polskim.
    - Albo pod Wf-em - dodał Net - Ale, mała...
    - Jeżeli panikujesz, możesz wracać. Poradzę sobie.
    - Nika, ja nie panikuję, ale...
    Właśnie w tym momencie zgasło światło. Przyjaciele chwilę stali, dysząc ciężko.
    - Czekaj... mam gdzieś tu latarkę... zaczynam mówić jak Felix - odezwał się Net.
    - Tylko się pospiesz. Teraz i ja zaczynam panikować...
    Wreszcie mały, ale jasny strzęp światła przebił ciemność. Przyjaciele ruszyli.
    - Net, mówiłam poważnie. Nie będę zła, jeśli wrócisz
    - Nie ma mowy. Nie zostawię cię - Net powiedział zdecydowanym, choć drżącym głosem. - Przecież... to nie są żadne duchy, ani nic prawda?
    - Raczej nie. Przecież duch profesora Kuszmińskiego dostał to, czego chciał.
    - Nieee... musisz mi o tym przypominać? Chodźmy lepiej pod tą plastykę...
    Przeszli całą długość korytarza i znaleźli się przed klasą Zuzanny Zdrój.
    - Może rzeczywiście złożyła kogoś w ofierze...
    - Drzwi są... otwarte.
    Weszli do środka i rozejrzeli się niespokojnie.
    - Wszystko jest takie samo jak gdy wychodziliśmy.
    - Taak - mruknął Net - Nawet te urocze świeczki nadal płoną
    Chłopak ukucnął i zaczął poszukiwać spinki pod stolikami. W rzędzie obok, po lewej szukała jej Nika. W rzędzie po prawej szukała jej jakaś dziwna postać. W pewnym momencie owa postać zaczęła szlochać.
    - Spokojnie, - Net obejrzał się w tamtą stronę - znajdziemy tą spi...AAAAA!!! - Chłopak spróbował się podnieść, walnął głową w dolny blat od stołu, znów spróbował się podnieść i walnął głową w blat od stołu, jeszcze raz, po czym szybko wycofał się tyłem. Wstał i zaczął wrzeszczeć. Po chwili dołączyła do niego Nika. Dziwna postać patrzyła przez chwilę to na niego to na nią, po czym zaniosła się histerycznym płaczem i wybiegła z klasy. Net i Nika otrząsnęli się i wyszli na korytarz.
    - DŻIZAS! Czuję się jakbym był gwiazdą Horroru klasy Z.
    - Może rzeczywiście wracajmy.
    - Nie. - Net usłyszał własny głos - Nie wyjdę stąd, dopóki nie odnajdę twojej pamiątki.
    Nika podeszła do niego i mocno pocałowała.
    - Dziękuję...
    - Więc... został Polski?
    - I informatyka... pamiętasz, siedzieliśmy dwie godziny za karę u Eftepa.
    Net mruknął coś cicho. Udali się więc w stronę gabinetu od języka Polskiego.
    - Jak myślisz, kim mógł być ten duch z sali plastycznej?
    - Nie mówmy o tym, OK? - Neta przeszedł dreszcz - Nie dzisiaj przynajmniej.
    - To zachowanie przypominało mi kogoś znajomego.
    - Nika, pliz....
    - Ok, Ok... hej... tam się coś świeci, prawda?
    Net skierował światło latarki w stronę drzwi od klasy języka Polskiego
    - Nie, wydaje ci się...
    - Znowu!
    Net miał już kierować latarkę ponownie w tamtą stronę, lecz dziewczyna go powstrzymała
    - Nie! Świeci tylko, jak jest ciemno.
    - No, pięknie...
    Powoli kierowali się w tamtą stronę.
    - Hej, właściwie, dlaczego tak zależy ci na tej spince?
    - To pamiątka rodzinna. Jedyna rzecz, jaką mam, która w jakiś sposób łączy mnie z moimi przodkami, poza mamą i tatą. No i poza tym, jest bardzo stara i wykonana częściowo z jakiegoś bardzo drogiego materiału, więc, jakby kiedyś było naprawdę krucho z kasą... Ostatnio oferowano mi za nią prawie dwanaście tysięcy.
    Net aż gwizdnął z wrażenia.
    - Ale... jubiler może kupować od dzieci?
    - Oczywiście, że nie. Potrzebuję kogoś dorosłego. Mówiąc ostatnio, miałam na myśli, że kiedy sprawdzał to mój tato...
    - Ożesz! Sorry...
    - Nie, spoko.
    - A teraz... kto by ci pomógł?
    Zauważył, że dziewczyna dziwnie na niego patrzy.
    - Nie no, jasne że moi rodzice albo rodzice Felixa by to zrobili... -zreflektował się - Myślałem, że może ciotka Amelia...
    - Gdyby się o tym dowiedziała, prędzej by ją zabrała i powiedziała, że jest za droga by bawiły się nią małe dzieci i odda jak skończę osiemnastkę.
    - Osz ty! - wrzasnął nagle Net, patrząc na drzwi od klasy języka polskiego. Nika przeniosła tam swoje spojrzenie i zaniemówiła. Znajdował się na nich nich zielony, duży napis „JESTEM”. Przyjaciele cofnęli się o krok. W tej samej chwili usłyszeli dochodzący gdzieś z góry głos.
    - Net! Nika!
    Spojrzeli na siebie przerażeni.
    - Wie kim jesteśmy... Duch zna nasze imiona... Mamusiu...
    - Tak sobie myślę, - odezwała się Nika - że powinniśmy sprawdzić salę informatyczną w innym terminie.
    - Całkowita zgoda - wydusił Net.
    - Gdzie jesteście!?
    - Nie mówmy mu...
    - Jasne! Mnie to mówisz? - Net aż się trząsł
    - Stójcie! Idę po was!
    - W nogi! - ryknął Net, chwytając dziewczynę za rękę i puszczając się w dół schodów. Przeskakiwali co dwa stopnie, czując oddech bestii na swoich karkach. Kilka razy zmienili kierunek biegu, by go oszukać.
    - Na pewno wiesz, co robisz!? - krzyknęła Nika.
    - Zaufaj mi!
    Gdzieś z tyłu usłyszeli kroki. Spojrzeli na siebie, po czym wbiegli schodami na drugie piętro
    - Net! Nika! - dobiegło dokładnie znad nich. Było już za późno, by się zatrzymać. Wbiegli piętro wyżej i stanęli twarzą w twarz z ...
    - Felix! - Net rzucił się na przyjaciela - Stary, jak dobrze że ten potwór cię nie dopadł!
    - Jaki potwór? - Felix przypatrywał się zdyszanym i przerażonym przyjaciołom.
    - No ten, co wołał "Net! Nika! AAA, idę was schrupać!" "Mwahaha, Stójcie, już po was idę, zabawimy się w polowanie na śmiertelników", i co zrobił napis na drzwiach od polskiego...
    - Stary! - Felix potrząsnął przyjacielem - Ale to byłem ja!
    Net miał dłuższą chwilę problemy z ogarnięciem się, toteż ta informacja nie dotarła do niego za szybko. Wreszcie oprzytomniał i spojrzał zaskoczony na przyjaciela.
    - Co!? - zapytał inteligentnie.
    - Zauważyłem was przez okno Zbędnych Kalorii, jak idziecie do szkoły. Zdziwiło mnie to, a chwilę później zauważyłem jak Sylwester wybiega przerażony ze szkoły i wsiada do auta. Zrozumiałem, że coś się dzieje i przyszedłem. Szukałem was po korytarzach, ale nigdzie nie mogłem was znaleźć. Domyśliłem się, że prędzej czy później wejdziecie na drugie piętro , więc korzystając ze zgaszonego światła zostawiłem wam wskazówkę na drzwiach od gabinetu Polskiego, bo jest on najbardziej widoczny. Rzuciłem nawet cyberszczura, żeby nagrywać korytarze, ale zapomniałem, że jeszcze nie zainstalowałem mu modułu podczerwieni.
    - Znaczy... cały czas baliśmy się ciebie?
    - Tak.
    - Nie mogłeś zadzwonić!?
    Felix tylko wzruszył ramionami. Odwrócił się w kierunku Niki.
    - To chyba twoje - podał przyjaciółce coś w otwartej dłoni.
    - Moja spinka!
    - Leżała pod drzwiami sali informatycznej.
    - Tam jeszcze nie sprawdzaliśmy. - Nika uśmiechnęła się i uścisnęła blondyna - Dziękuję
    Net przyglądał się temu, zdegustowany.
    -No - dodał, rozdzielając przyjaciół - przynajmniej nie musimy dłużej szukać. Czyli to cały czas byłeś ty?
    - Tak.
    - Nie ma żadnych duchów?
    - Nie.
    Jakby na komendę światło zapaliło się.
    - Chyba naprawili awarię - ocenił Felix
    - Czyli już po klimatach grozy... szkoda, zaczynało mi się nawet podobać -stwierdził Net.
    Światło mrygnęło niebezpiecznie.
    - Nie,co ty! ja tylko żartowałem! - Net zamachał rękami w kierunku żarówki
    Wszyscy zaczęli się śmiać.
    - Chodźmy do Zbędnych Kalorii - zaproponował Felix - Laura już poszła. Możecie mi opowiedzieć, jak to przede mną uciekaliście.
    Zeszli na dół. Wyszli przed szkołę i odetchnęli świeżym powietrzem. Uśmiechnęli się do siebie i ruszyli w kierunku kawiarni
    - A jak właściwie zrobiłeś ten napis na drzwiach? - Nika spojrzała na Felixa.
    - Farbą fluorescencyjną. Mam ją w plecaku.
    Nika pokręciła tylko głową z niedowierzaniem.
    - Ale teraz... jak długo zostanie ten napis?
    - Niezbyt. Celowo noszę taki rodzaj. Do stu godzin powinien zejść.
    - Za to przez te 100 godzin ktoś kto go zobaczy będzie przeżywał koszmar.
    - I dobrze! - Net potarł ręce - My mogliśmy, to inni też! Stary, ale dlaczego przestraszyłeś nas w sali plastycznej?
    - Hę? - chłopak spojrzał na niego zaskoczony.
    - No... byłeś w tym przebraniu i...
    - W jakim przebraniu? O czym ty mówisz?
    - Felix...
    - W ogóle nie zbliżałem się do sali plastycznej.
    - To znaczy, że... - Net zawiesił głos.
    Wszyscy jednocześnie spojrzeli na szkołę, a potem na siebie nawzajem. Uśmiechnęli się, wzruszyli ramionami i weszli do lokalu "Zbędnych Kalorii"
    Ostatnio edytowane przez T-rex ; 28-09-14 o 19:13

  3. #23
    Zaciekawiony FNiN
    Dołączył
    Jul 2014
    Płeć
    Posty
    15

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika : Projekt GROM

    Świetne!

  4. #24
    Zainspirowany FNiN Awatar Złoty Jeż
    Dołączył
    Apr 2012
    Płeć
    Wiek
    24
    Posty
    89

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika : Projekt GROM

    Mamo! Gdzie kolejny frag, ja się pytam, gdzie? :<

  5. #25
    Zainspirowany FNiN Awatar Beztroski Czwartoklasista
    Dołączył
    Jul 2014
    Płeć
    Posty
    125

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika : Projekt GROM

    Niesamowite opowiadanie! Coś genialnego! Jak ty to piszesz?!

  6. #26
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    Dec 2013
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    147

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika : Projekt GROM

    Przepraszam za opóźnienie, ale frag jeszcze się pisze - nie wiem co zrobić z pewnym dość ważnym wątkiem. Ale myślę, że juź niedługo się ukaże, postaram się go wrzucić do piątku, ewentualnie soboty. I bardzo dziękuję za wszystkie komentarze, naprawdę bardzo miło się je czyta

  7. #27
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    Dec 2013
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    147

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika : Projekt GROM

    Uff, jednak zdążyłem do soboty Nowy fragment:

    VIII
    Do drzwi państwa Bieleckich rozległo się donośne pukanie. Informatyk wychylił głowę zza drzwi swojej pracowni.
    - Liliuś, zamknęłaś drzwi? Net chyba czegoś zapomniał.
    - Nie, nie zamykałam. Otwórz, ja zajmuję się dziećmi.
    Marek Bielecki pokręcił głową i przetarł zaspane oczy. Pukanie ponowiło się, tym razem było jednak znacznie bardziej natarczywe, bardzo przypominające walenie w drzwi pięścią.
    - Już idę! Nie wal w te drzwi!
    Mężczyzna nalał sobie szklankę wody i ruszył w kierunku drzwi. Gdy dochodził, pukanie znów się rozległo.
    - No, mówiłem, synu... - Mężczyzna otworzył drzwi i zaniemówił. Zamiast Neta przed drzwiami stało dwóch mężczyzn w czarnych garniturach i okularach.
    - Witam. Nazywam się Mhnmmhnm, a to mój partner Hgngmhg. Proszę zawołać żonę. Pójdą państwo z nami.
    - Słucham?
    - Proszę zawołać żonę. Pójdą państwo z nami. - powtórzył agent Mamrot, nie zmieniając wyrazu twarzy.
    - Ale dlaczego? Co takiego zrobiliśmy?
    - To nie jest w tej chwili ważne.
    - To jest bardzo ważne, panie...
    - Mhnmmhnm.
    - Nie może pan wpadać do czyjegoś mieszkania wcześnie rano i bez słowa wyjaśnienia zażądać, by z panem poszedł bez nakazu.
    - Nam nie potrzebne są żadne nakazy. Jeżeli będzie pan stawiał opór, zostanie pan wzięty siłą.
    - No, to będzie pan musiał jej użyć, bo nigdzie się nie wybieramy.
    Agent Mamrot skinął głową na swojego towarzysza. Ten zbliżył się, złapał pana Bieleckiego za ręce i rzucił o scianę. Tymczasem sam Mamrot zwyczajnie wszedł do środka, i skierował się w strone sypialni bliźniaków. Pan Bielecki chciał go powstrzymać, ale drugi agent trzymał go z tyłu za ręce.
    - O co chodzi? - spytała kobieta na widok mężczyzny. Ten jednak bez słowa podszedł do niej, wykręcił ręce i szarpnął do tyłu.
    - Ała! Co pan robi?
    - Proszę się uspokoić, to nie będzie tak bolało.
    - Zaraz! A moje dzieci? - kobieta stłukła wazon, próbując się uwolnić.
    - Będą bezpieczne.
    - Co tu się dzieje? - zaspany Tadek wyszedł z pokoju i otworzył szeroko oczy na widok dziejącej si szarpaniny. Agenci kompletnie go zignorowali i zwyczajnie doprowadzili rodziców Neta do wyjścia.
    - Tadek! Zawiadom Neta...! - zdążył jeszcze krzyknąć pan Bielecki.
    Chłopak stał chwilę na samym środku pobojowiska. Otworzył szeroko usta.
    - Ale akcja!


    ******


    Felix, Net i Nika siedzieli na schodkach prowadzących do szkoły od strony dziedzińca i cieszyli się być może ostatnimi tego roku ciepłymi dniami końcówki września. Dopijali cole, kupione w automatach ze słodyczami, które wróciły w zeszłym tygodniu do szkoły. Felix zażarcie przerzucał strony w swoim brudnopisie.
    - Co robisz? - zainteresował się Net.
    - Próbuję znaleźć schemat Automatycznego wszystkosztućca.
    - Czego? - zapytali jednocześnie i Net, i Nika.
    - Automatycznego Wszystkosztućca. To taki mój... projekt poboczny.
    - Na co komu automatyczny wszystkosztuć... wszystkosztuciec, czy jak tam się wymawia? - Net nadal patrzył na niego jak na normalnego inaczej.
    - Wbrew pozorom, to bardzo pożyteczne narzędzie - Felix wzruszył ramionami - Będzie się dostosowywał do rodzaju potrawy i samodzielnie wybierał najlepszą z dwunastu końcówek. Poza tym będzie miał wbudowany czujnik temperatury i komorę na przyprawy. Jak będziesz sobie robił na przykład herbatę, wsypie taką ilość cukru, żeby nie była ani za gorzka, ani za słodka.
    - A resztę niewykorzystanego cukru przy najbliższej okazji dosypie mi do zupy? - Net pokiwał głową. - Zresztą, nie sądzę by ludziom spodobała się łyżka z uszkiem wielkości pięści. - dodał, widząc szkic.
    - Gdzieś musiałem umieścić wyświetlacz i silniczek. Poza tym, to tylko szkic prototypu.
    Net tylko pokręcił z niedowierzaniem głową, patrząc jak jego przyjaciel ostroźnie edytuje szkic.
    - Ja się teraz zajmuję programem AI przesyłającym na sondy kosmiczne informacje o lokalnych wiadomościach w Wejherowie.
    - Czym? - Felix przerwał i spojrzał na niego zdziwiony. - Po co?
    - Hobbystycznie. Pomyślcie sobie - Net zatarł ręce - Całe Nasa będzie czekać na megaważne dane na temat promieniowania X z czarnej dziury, a tymczasem dotrze do nich informacja "pijany Jerzy Wąglik rozwalił traktor o krawężnik. Są ofiary śmiertelne. To dwie mrówki, które nie zdążyły uciec i poniosły śmierć na miejscu."
    Felix patrzył na niego szeroko otwartymi oczami, ale pokiwał głową. Do przyjaciól podszedł niski, chudy blondyn.
    - Michał? - spytała Nika - Coś się stało?
    Chłopak nie odpowiadał, widać było, że głupio mu było się odezwać.
    - Marcel? - zgadła dziewczyna.
    - Zabrał mi MP-3. - chłopak przytaknąl smutno.
    Nika wstała z miejsca.
    - Chodźmy - spojrzała znacząco na przyjaciół.
    - Co? Gdzie ty chcesz iść? - Net pobladł nagle.
    - Jeżeli Marcel zabrał mu MP-3 to prawdopodobnie schował je w swojej kryjówce w piwnicy. Odbierzemy mu ją. Nie będzie terroryzował szkoły.
    - Nika, oficjalnie zwariowałaś.
    - Co? Nas jest czworo, a on prawdopodobnie sam. Co może nam zrobić?
    - Poza zatłuczeniem...
    - Nika ma rację - Felix wstał, a Net posłał mu błagalne spojrzenie - Jesteśmy być moźe jedynymi osobami, które się go nie boją.
    - Oh, really? - sarknął Net ironicznie
    - Yes, really - odparł Felix. - Poza tym z całą czwórką sobie nie da rady. Wstawaj, idziemy.
    - Idźcie sami. Jakoś tak... nagle straciłem czucie w nogach.
    Felix i Nika spojrzeli na siebie znacząco, i równocześnie szarpnęli przyjaciela za ręce do góry. Net uniósł się na równe nogi. Szarpnął się i odbiegł kilka kroków.
    - Zaraz, co wy!?
    - O, czyli jednak umiesz chodzić! - uśmiechnął się blondyn.


    ******


    Agent Mamrot wpatrywał się w Piotra Polona bez jakiegokolwiek wyrazu twarzy. Mężczyzna siedział sztywno, nie rozumiejąc o co chodzi. Odkąd Mamrot przywiózł tu jego i jego źonę jakąś godzinę temu, nie odezwał się ani słowem. Cały czas wpatrywał się w niego tylko tym denerwującym wzrokiem. Na dodatek ta lampka strasznie raziła go w oczy. Czy ten człowiek celowo ją tak ustawił?
    - Czy może mi pan wyjaśnić, o co chodzi?
    Odpowiedziała mu cisza.
    - Gdzie jest moja żona?
    - W sąsiednim pomieszczeniu. - Agent odezwał się po raz pierwszy.
    - Co ja tu robię?
    Znowu cisza.
    Zegar oznajmił, że właśnie wybiła dwunasta. Agent Mamrot odwrócił się, bo na niego spojrzeć, lecz zaraz z powrotem popatrzył na Polona. Naukowiec mógłby przysiąc, że agent uśmiecha się nieco.
    - Jeżeli mi pan nie powie, o co chodzi, nie opuszczę tego pomieszczenia. - zażądał Polon, zaraz uświadamiając sobie, że to nie jest najlepszy argument do szantażu.
    - Może pan tu zostać, jak długo pan chce. - Mamrot już ewidentnie się uśmiechnął - Zresztą, i tak trochę pan tu posiedzi.
    - Co pan ma na myśli?
    - Może Net Bielecki panu wytłumaczy.
    - Słucham? A co on ma z tym wspólnego?
    W tej samej chwili do sali weszła jakaś blada, dziwnie poruszająca się postać. Mamrot zerwał się z miejsca, a Polon zmrużył oczy.
    - Pani minister Osmoza? - zapytał zaskoczony.
    Andżelika Osmoza potknęła się o kabel, obróciła wokół własnej osi, a głowa zahuśtała jej dziwnie na boki. Jednym ruchem obróciła się o 360 stopni, i spojrzała na naukowca. Wystawiła mechanicznym ruchem nogę.
    - Co się pan stało? - spytał kompletnie zaskoczony naukowiec.
    - Pani minister ma problemy z kręgosłupem. - oznajmił zamiast niej Mamrot. - Dlatego ostatnio nie pokazuje się w mediach. Prawda?
    Osmoza pokiwała głową, i już na kilkanaście sekund jej tak zostało. Wyglądałoby to nawet dosyć zabawnie, zwłaszcza że wciąż stała z jedną nogą wystawioną do przodu, ale w obecnej sytuacji Piotrowi Polonowi wcale nie było do śmiechu. Osmoza chwyciła się za głowę, by uspokoić kiwanie, i wreszcie postąpiła krok do przodu. Kolejne kroki pokonała już bardziej pewnie. Zbliżyła się do biurka, zachwiała, jakby miała upaść, wystawiła ręce i oparła je o biurko. Spojrzała na naukowca.
    - Gdzie są... Gdzie są dzieci? - zapytała głosem przechodzącym z piskliwego do dudniącego w uszach.
    Polon spojrzał na nią, potem przeniósł wzrok na Mamrota.
    - Bardzo słaba konstrukcja - wycedził.
    Osmoza mechanicznie uniosła rękę i walnęła nią w stół. Natomiast Mamrot przycisnął włącznik Interkomu.
    - Wprowadzić pozostałych - rzucił.
    Po chwili do gabinetu weszli jego żona oraz państwo Bieleccy, prowadzeni przez trójkę pozostałych agentów w czerni. Wszyscy popatrzyli po sobie, zaskoczeni. Natomiast agenci ustawili się w jednym rzędzie naprzeciw nich.
    - Rozpocząć ekstrakcję wspomnień - rozkazał Mamrot.
    Wszyscy jednocześnie poczuli, że nie mogą oderwać wzroku od twarzy agentów.

    ******
    Pochód zdecydowanym krokiem prowadziła Nika, a za nią szedł Michał. Dalej Felix pilnował uważnie Neta.
    - Ja nie chcę... - marudził brunet
    - Przestań narzekać, tylko złaź na dół - warknął wyraźnie już poirytowany Felix
    - Łatwo ci mówić! Nie ty miałeś współczynnik odwagi trzy... - Net odwrócił się, by spojrzeć na przyjaciela z wyrzutem.
    - Nie, miałem dziewięć. Złaź!
    Net westchnął i powoli zszedł za Niką i Michałem nierównymi schodami, trzymając się poręczy. Po ścianie przylegającej do poręczy przebiegł pająk.
    - Ojć! To chyba nie najlepszy moment, by wspomnieć, że mam arachnofobię...
    Zeszli do ledwo oświetlonej piwnicy. Skierowali się w rzadko używany, ciemny jej odłam. Światła niemal tu nie było. Na końcu korytarzyka znajdowały się staroświeckie drzwi, prowadzące do od dawna ie używanego schowka na narzędzia, gdzie Marcel urządził sobie kryjówkę. Teraz na drzwiach wisiała karteczka z napisem "STARZ SZKLNA"€, pod nią jeszcze jedna: "€žMasz problem? Nie wachaj się i przyjdź. Załatwię, kogo czeba. *"€ ,a niemal nad samą podłogą trzecia, z napisem " * własne zdrowie ruwnież nie gwarantowane". Nika podeszła do drzwi. Felix pchnął delikatnie Neta, który zatrzymał się w miejscu i wyraźnie zastanawiał się, jak przechytrzyć przyjaciela, i, krótko mówiąc, nawiać. Nika zapukała w drzwi, ale nikt nie otworzył.
    - Uff - Net odwrócił się napięcie - Co za ulga... znaczy... - poklepał Michała po ramieniu - Sorry stary. Wygląda na to, że będziesz tu musiał wrócić kiedy indziej... i w innym towarzystwie. - odwrócił się na dźwięk skrzypnięcia drzwi - No nie... czy wszystkie drzwi w tej szkole są otwarte?
    Nika weszła do środka i dała znak przyjaciołom.
    - Znowu nazbierał sporo skarbów - Zauważył Felix. - Szkoda tylko, źe są tak nieuporządkowane...
    - Widocznie to Ruben dbał o czystość - stwierdziła Nika.
    Przyjaciele rozglądali się z ciekawością po pomieszczeniu. OD czasu gdy byli tu pierwszy, i jak dotąd jedyny raz, sporo się zmieniło. Nika westchnęła.
    - Ciekawe, jak mamy znaleźć pojedyńczą MP-3 w takim bałaganie.
    - Nie znajdziemy - wydusił Net - Chodźmy stąd, pliz...
    - Nika, stań na straży na szczycie schodów. Gdyby Marcel nadchodził, gwizdnij. - zdecydował Felix - My poszukamy.
    Dziewczyna skinęła głową i wybiegła z pomieszczenia. Chłopcy popatrzyli po sobie.
    - Jak wyglądała ta twoja Mp-trójka? - spytał niechętnie Net.
    - Była cała biała, z czarną literą M na tylnej obudowie.
    Felix i Net zaczęli przeszukiwać kupki zdobyczy Marcela. Niestety, białej Mp-3 Michała nigdzie nie było widać. Felix schylił się, i z plecaka wypadł mu brudnopis.
    - Podniosę. - zaoferował się Michał. - O, co to jest? - zapytał, przyjrzawszy się stronie, na której spadając losowo otworzył się brudnopis.
    - Eemmm... - bąknął Felix, patrząc na otwartą stronę.
    - To ogromny, dwutonowy, skonstruowany przez niego hobbystycznie w wolnym czasie robot zdolny podnieść cysternę dwoma palcami - odparł Net, zaglądając mu przez ramię - Teraz śpi w jego piwnicy i zapewne ulepsza sam siebie korzystając z nieznanej większości osób supertajnej technologii sztucznej inteligencji, którą, nie chwaląc się, wyhodowałem osobiście. Nasi ojcowie są genialnymi wynalazcą i informatykiem i konstruują o wiele lepsze machiny w pracy... w byłej pracy. Średnio raz na miesiąc przeżywamy super niebezpieczne przygody w różnych miejscach , a jedna trzecia z nas najchętniej zaznałaby trochę spokojnego życia. No, to tyle o nas. Co u ciebie?
    Felix patrzył zaskoczony na Neta, a Michał zaskoczony na Felixa.
    - Serio? - zapytał wreszcie
    Felix przeniósł na niego wzrok, i ostrożnie przytaknął. Michał otworzył ze zdziwienia usta, aż wreszcie wyszczerzył się.
    - Super! Czytam mnóstwo książek o takich dzieciakach, a teraz poznałem ich osobiście!
    - Zaraz... - zdziwił się Net - tak po prostu nam uwierzyłeś?
    - Pewnie! Dlaczego mielibyście kłamać? Zresztą, skądś się biorą takie książki, prawda? Moje ulubione to Ulysses Moore, wszystkie książki Ricka Riordana, Harry Potter...
    - Oni wszyscy razem wzięci to plebs w porównaniu z nami - Net nonszalancko oparł się o ścianę.
    Felix pokręcił tylko głową i wziął się za przeszukiwanie kolejnej sterty.
    - Całkiem ciekawe rzeczy tutaj ma. Szkoda tylko, że zdecydowana większość nie należy do niego. Oto na przykład... skarbonka z jakimiś starymi monetami z okresu PRL-u... kolekcja wydań „Wiedzy i Życia” z ostatnich trzech lat... to na pewno nie należy do niego. No i... to coś.
    - Konsola MicroVision z 1979 roku! - Netowi zabłysły oczy - Ostrożnie z tym, trochę szacunku! Trzymasz pra-pradziadka dzisiejszych konsol przenośnych! Chodź do tatusia - chłopak wystawił ręce - Tatuś postawi cię na oddzielnej półeczce na samej górze kredensu, codziennie będzie ścierał z ciebie kurze i nigdy nie sprzeda na allegro ani nie wykorzysta twoich narządów wewnętrznych... bo są bezużyteczne. Masz 16 bajtów ramu.
    - Nic z tego, Net - Felix przezornie odsunął się parę kroków, bo Net wyglądał jakby zamierzał przemocą odebrać mu konsolę. - Jest czyjaś. Komuś może na niej bardzo zależeć.
    - No, to teraz będzie moja!
    - Nie ma mowy.
    - Ale, Felix...
    - Nie.
    Net prychnął z niezadowoleniem i schylił się do najbliższej sterty.
    - Eww! - skrzywił się - pobrudziłem się.
    Obtarł palec o ścianę i oparł się o nią, przyglądając się pracy kolegów, a samemu w ogóle się nie ruszając z miejsca.
    - O! - Michał podniósł coś z ziemi - Ale fajne!
    - To pióro wieczne - odparł Felix - Hej... zaraz! - Ściągnął plecak i zaczął w nim grzebać, mrucząc coś pod nosem. Zatrzymał się wreszcie, zamknął plecak i wstał. - Nie ma go. Marcel musiał je zabrać, jak zostawiliśmy wczoraj plecaki przed klasą Probówki i poszliśmy kupić coś w automacie. Wiesz, jak mieliśmy zostać jeszcze te dwie godziny. - Wystawił rękę do Michała - Daj je.
    - Nic z tego, Felix. - Net szybko przechwycił przedmiot pożądany przez przyjaciela, uśmiechając się pod nosem - Jest czyjeś. Komuś może na nim bardzo zależeć
    - Co ty wygadujesz? - zdenerwował się blondyn - Sam dobrze wiesz, że to moje pióro. Miałeś je nieraz w ręku.
    - To twoja wersja wydarzeń.
    Urwali nagle, słysząc kroki. Net przełknął ślinę.
    - Mamo... a jak to piwniczne monstrum? Zaraz wejdzie i powie, że naruszyliśmy jego świętą piwnicę...
    - "Kolejna zemsta potwora z przeklętej piwnicy IX", też oglądałem... - Michał cofnął się o krok.
    - Nie dziewięć, tylko siedem - poprawił go Net.
    - A co to za różnica? I tak chodzi z grubsza o to samo.
    - Wcale nie! - oburzył się Net - W siódemce zaatakował grupę turystów, a w dziewiątce grupę zagubionych osób.
    - Nieprawda! W dziewiątce zaatakował archeologów, w ósemce pogubione osoby.
    - Będziesz się tu ze mną kłócił? - oburzył się Net - Za to w dziewiątce okazał się być samicą strzegącą swoich jaj, a w siódemce strzegł skarbu.
    - Wcale, że nie! Był samcem, i strzegł jaj chorej partnerki.
    - To wątek z trójki, debilu!
    - Idiota!
    - Kretyn!
    - Dureń!
    - Ofiara losu!
    - Cicho być obaj, natychmiast! - Syknął Felix - To nie żadne piwniczne monstrum, tylko Nika schodzi na dół.
    Nasłuchiwali chwilę. Coś głośno jękneło. Kroki przybliżyły się.
    - Och, doprawdy? - spytał sarkastycznie Net
    - Marcel! - felix zerwał się na równe nogi i rozejrzał rozpaczliwie po pomieszczeniu. Zauważył niewielką wnękę w ścianie, gdzie powinny się zmieścić trzy osoby. - Tam! - wskazał. Cała trójka rzuciła się w tamtą stronę. Z trudem, ale jednak się zmieścili.
    - A jak nas zauważy? - zaczął marudzić Net.
    - Cicho! Bardziej mnie zastanawia, czemu Nika nas nie ostrzegła. - szepnął Felix.
    - Może był po prostu z drugiej strony piwnicy...
    Chwilę stali, starając się nawet oddychać jak najciszej. Kroki zatrzymały się kilka metrów przed drzwiami. Neta zaczęło coś niesamowicie łaskotać w wierzch lewej dłoni. Chłopak odwrócił wzrok, by zobaczyć co, i oczy rozszerzyły mu się gwałtownie.
    - aaaAAAA - stopniowo unosił głos.
    - Net... - Felix zacisnął zęby i skierował na przyjaciela błagalne spojrzenie.
    - TU JEST PAJĄK! - wrzasnął Net już na głos, wyskakując z kryjówki i machając ręką jak opętany
    Felix zamknął oczy. Marcel wpadł jak burza do pomieszczenia i rzecz jasna zauważył miotającego się na jego środku z powietrzem bruneta. Net zresztą też zauważył już przeciwnika.
    - Oj... - w jednej chwili znalazł się z powrotem we wnęce, zdradzając kryjówkę chłopaków.
    - Zachciało wam się szukać skarbów, co? - zapytał chłodno Marcel.
    - Oddaj moją Mp-trójkę! - rzucił drżącym głosem Michał, zaciskając pięści.
    - Tego złoma? - Marcel wziął coś z jednej z najbliższych stert. - Masz! - rzucił ją z całej siły chłopakowi pod nogi, roztrzaskując ją na kawałki.
    - Nie! - Michał spojrzał na swój zniszczony sprzęt, a potem na Marcela, który uśmiechał się złośliwie. Zanim Felix albo Net zdążyli go powstrzymać, wybiegł i natarł na niego. Marcel nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, ale doświadczenie pozwoliło mu w ostatniej chwili uniknąć ciosu i walnąć Michała w brzuch. Chłopak skulił się i padł na ziemię. Marcel przeniósł spojrzenie na wpatrujących się w niego z nienawiścią, i w przypadku Neta strachem pozostałych chłopców. Wyszczerzył się złośliwiej niż przedtem.
    - Mógłbym wam teraz dołożyć... ale w sumie, skoro tak bardzo chcieliście tu trafić, zostaniecie tu. Dopóki nie zechcę powiadomić pana Grzegorza, albo pana Dyrektora o tym, że włamaliście się do mojego biura. - ruszył w kierunku drzwi. - Jak wylecicie, pozbędę się was przecież na dobre. - dodał, już je zamykając.
    Chłopcy podbiegli do leżącego na ziemi Michała.
    - W porządku? - spytał Felix, pochylając się nad nim
    - Tak... - chłopak podniósł się z ziemi. - Jak stąd wyjdziemy? Marcel zamknąl przecież drzwi na klucz.
    Felix potarł brodę i zaczął krążyć po pomieszczeniu. Net rzucił się i otworzył plecak. Wyjął z niego laptopa.
    - Gdyby Nika miała telefon... - mruknął. - Manfred!
    - Witam, witam! - rozległo się z głośników, a mała kamerka omiotła pomieszczenie. - Cóż to za piękna okolica? Znów łazicie po kanałach?
    - Po piwnicy - mruknął ponuro Net - I najchętniej już byśmy wyszli.
    - Cóż więc wam w tym przeszkadza?
    - Marcel zamknąl nas tu, żebyśmy nie uciekli. Będzie nas tu trzymał aż mu się znudzi. Wtedy doniesie dyrowi, że weszliśmy do jego gabinetu.
    - A po co wchodziliście?
    - Musieliśmy pomóc koledze, to obecnemu Michałowi znaleźć odtwarzacz Mp-3. Okazało się to klapą, bo misja zakończyła się niepowodzeniem, a jej cel leży w kilkunastu częściach na podłodze.
    - Tu obecnemu? - Kamera ponownie się obróciła - O! Widzę! Jesteś krewnym Felixa?
    - Co? - spytali obaj chłopcy - Czemu?
    - Tak mi się jakoś podobni wydaliście...
    - A ty jesteś programem AI? - zapytał Michał.
    - Dobry jest!
    Michał podszedł do swojego rozwalonego na kawałki odtwarzacza i westchnął.
    - Stary! - Net poklepał go po ramieniu - Ciesz się, że to odtwarzacz, a nie my!
    - Nie o to chodzi. Zabrałem ten odtwarzacz siostrze. Nawet o tym nie wiedziała. Wścieknie się.
    - Nieładnie. - Net pokiwał głową - Ale, jak mówiłem: ciesz się, że to odtwarzacz, a nie my.
    - Manfred - odezwał się Felix do programu komputerowego - Widzisz gdzieś pod szkołą samochód dyra albo pana Grzegorza?
    - Jest tylko auto nauczyciela wos-u. Nawiasem mówiąc, miał dzisiaj same czerwone światła jak jechał do szkoły, nie musicie dziękować. No, poza jednym wyjątkiem...
    - Jakim?
    - Jechał chyba ze sto dwadzieścia na godzinę - Manfred wyświetlił filmik z kamery miejskiej - Nie zdążyłby wyhamować. Gdybym puścił auta z drugiej strony skrzyżowania, wjechał by komuś w bok samochodu.
    - A to ci Grzebcio! - Net wpatrywał się w nagranie z wściekłością- Jego to już zasady nie obowiązują?
    - Zaraz - zainteresował się Michał - Jest tu zasięg internetu? - chłopcy spojrzeli na niego czujnie.
    - Zasięg... chyba raczej podsięg... czuję się jakbym był pierwszą wersją Internet Explorera albo czymś... no, ale powiedzmy, że jest. O co chodzi?
    - Dasz radę jakoś połączyć się z Niką?
    - Nie, przecież nie ma z czego odebrać ode mnie transmisji. Chyba, że - program zawiesił na chwilę głos - Powiecie, w jaki sposób zwrócić jej uwagę przez sieć szkolną.
    - Zawołaj tu Rubena - zadecydował Felix, a Net i Michał spojrzeli na niego zaskoczeni. - Widziałem go dziś na korytarzu. Nika domyśli się, że coś się dzieje nie tak, kiedy Ruben tu zbiegnie. A wydaje mi się, że Ruben... lubi Nikę, więc nie odmówi jej pomocy. - wyjaśnił. - Jak tu zbiegną, damy znać, co się dzieje.
    - Słyszałeś szefa - rzucił Net do kamery - Ruben lubi Nikę, powiadasz? - spojrzał na przyjaciela uważnie.
    - Nieee, stary. Tylko nie zaczynaj od nowa. Jestem pewien, że to sympatia jednostronna.
    - Może i masz rację. Manfred, gotowe?
    - Wysyłam sygnał, teraz!


    ******


    Nika stała przed schodami do piwnicy , rozglądając się z niepokojem. Marcela, na szczęście, nigdzie nie było widać. Ale co tak dlugo zajmuje chłopakom? Usłyszała tylko Neta wrzeszczącego coś o pająkach, ale więcej już nic. Może powinna tam zejść i im pomóc? Tylko kto wtedy ich ostrzeże o Marcelu? Westchnęła. Nagle coś zabrzęczało i zapiszczało.
    - Uwaga, uwaga! - rozległ się żeński głos z małego głośnika umieszczonego w ścianie. - Uczeń klasy 3c, Ruben, proszony jest przez pana dyrektora o stawienie się przed gabinetem straży szkolnej w piwnicy szkoły i zakucie się w kajdanki. Jak najprędzej. Jesteś aresztowany. Dziękuję, wasza pani sekretarka. Miłego dnia i udanych zajęć.
    W tej samej chwili drzwi gabinetu dyrektorskiego przy wejściu do szkoły otworzyły się i wypadła z nich czerwona Lucyna Apis.
    - Co za jakieś bydło się pod mnie podszywa? -wrzasnęła, ruszając w górę schodów na pierwsze piętro. Odwróciła się i spojrzała na dziewczynę nieprzychylnie, ale nie zawróciła. W tej samej chwili, w której znikła dziewczynie z pola widzenia, na korytarzu ukazał się wolno sunący w tę stronę Ruben. Na widok Niki zatrzymał się gwałtownie.
    - Cze. - powiedział.
    - Cześć! - Nika uśmiechnęła się do niego - Co słychać?
    - Idę siedzieć. Pewnie za to jajko.
    - Jakie jajko?
    - Nieważne. Muszę iść - Ruben jakoś unikał jej wzroku. - Na razie.
    Zszedł dwa stopnie, gdy odwrócił się
    - Pomożesz mi się zakuć w kajdanki?
    Nika kiwnęła głową. Miała wrażenie, że ta cała akcja to jakaś sprytna wiadomość od jej przyjaciół. Zresztą, teraz bez wyrzutów sumienia mogła zejść na dół.
    - Ładne kolczyki - rzucił w połowie schodów Ruben, spoglądając na nią nieśmiało.
    - Zauważyłeś! - uśmiechnęła się - Jako jedyny. Dziękuję.
    - Spódniczka też fajna.
    - Dziękuję.
    Nika nie mogła przestać uśmiechać się pod nosem. Wreszcie dotarli na sam dół schodów i skręcili w stronę gabinetu Straży szkolnej, czy też, właściwie STARZY SZKLNEJ. Nie rozmawiali, ale Nika mogła przysiąc, że Ruben co chwilę na nią zerka.
    - No i gdzie kajdanki? - spytał Ruben, gdy dotarli do drzwi, patrząc na Nikę tak, jak gdyby oczekiwał, że za chwilę wyciągnie je z kieszeni, których zresztą nie miała.
    - Zaraz... - Nika zwróciła uwagę na coś innego - Dlaczego drzwi są zamknięte? - szarpnęła za klamkę, lecz nie ustąpiły. Za to z drugiej strony dobiegł łomot.
    - Nika! Nika!!!
    - Net? To ja, dlaczego drzwi są zamknięte?
    - Marcel nas przyłapał i zatrzasnął!
    - A wy co tu robicie? - dobiegło z drugiej strony piwnicy. Nika i Ruben obejrzeli się w stronę Marcela. - W szczególności ty? - chłopak wskazał na Rubena.
    - Masz kajdanki?
    - Nie zmieniaj tematu!
    - Dlaczego ich aresztowałeś, a mnie nie chcesz?
    - Ruben! - dziewczyna szarpnęła chłopaka za rękaw, tak ze ten spojrzał jej w oczy, i szybko przeniósł wzrok na buty. - Tam są zamknięci moi przyjaciele! Możesz ich uwolnić?
    Chłopak patrzył to na nią, to na zbliżającego się Marcela.
    - Dla mnie? - dodała dziewczyna
    - Otwórz to - warknął Ruben w kierunku Marcela.
    - Albo co? - drugi chłopak parsknął śmiechem
    - Otwórz to! - powtórzył Ruben, postępując kilka kroków w stronę swojego byłego kolegi.
    Wreszcie zaczęli się otwarcie szarpać, a Nika skuliła się w kącie. Nie do końca tego oczekiwała gdy prosiła Rubena o pomoc. Myślała raczej, że ten wyrwie drzwi z zawiasów. Patrzyła na szarpaninę przeradzającą się powoli w brutalną bójkę, i rozglądała się za czymś, czym mogła rozdzielić walczących.
    - Stop! - krzyknęła! - Przestańcie!
    Z kieszeni bluzy Marcela wypadł klucz. Ruben odepchnął przeciwnika i kopnięciem posłał go w stronę Niki. Marcel zamierzał ruszyć po swoją własność, ale Ruben przygwoździł go do ściany. Nika podniosła leżący na ziemi klucz.
    - Zostaw to, głupia dziewczyno! - Ryknął Marcel, rzucając się w jej stronę. W ostatniej chwili włożyła klucz do zamka i przekręciła dwa razy w prawo. Chłopcy byli wolni. Odwróciła się i zobaczyła czerwoną twarz Marcela kilka centymetrów od swojej. Chłopak podniósł rękę i wyprowadził zamach , ale upadł, bowiem od tyłu zaatakował go Ruben. W tej samej chwili drzwi od pomieszczenia otworzyły się. Chłopcy wyszli i stanęli jak wryci, widząc turlających się bo brudnej posadzce Marcela i Rubena. Nika popatrzyła na nich znacząco. Rzucili się i spróbowali ich rozdzielić,ale tylko sami otrzymali po kilka ciosów. Nikt nie usłyszał szybkiego tupotu kroków na schodach.
    - A co tu się dzieje?
    Wszyscy odwrócili się na pięcie. Przed schodami stał dyrektor Stokrotka oraz pani Jola. Polonistka zakrywała usta dłonią, a dyrektor wodził szeroko otwartymi oczami po wszystkich. Dyrektor powtórzył pytanie, patrząc po nich groźnie.
    - Co się dzieje, co się dzieje! - Marcel podniósł się z ziemi - Zaatakowali mnie i pobili, ot co się dzieje.
    Dyrektor spojrzał na nich, szcególnie na Nikę.
    - ONI cię pobili?
    - Panie Dyrektorze - odezwał się Michał - Marcel ukradł...
    - ZAMKNIJ SIĘ!
    - ... mi i zniszczył odtwarzacz MP-3. Proszę spojrzeć - wystawił trzymane w ręce fragmenty odtwarzacza.
    - Sam żeś sobie zniszczył! Wypadł ci i podeptałeś!
    - Ale ty go ukradłeś? - pani Jola spojrzała na Marcela uważnie. Ten umilkł i zrobił dziwną minę
    - Marcel ukradł uczniom wiele rzeczy, korzystając z tego, że ma większe uprawnienia - Felix otworzył szerzej drzwi, udając że nie dostrzega groźnego spojrzenia samego zainteresowanego. - Proszę spojrzeć.- dyrektor i pani Jola weszli do środka i zamurowało ich.
    - No co? No, co? - zdenerwował się Marcel - Łamali zasady. Pan Grzegorz na pewno mnie poprze.
    - Nie wydaje mi się, aby pan Grzegorz miał w tej kwestii wiele do powiedzenia. - Stokrotka nagle spojrzał na niego surowo
    - Przecież koordynuje projekt ODS!
    - Przede wszystkim jest nauczycielem Wos-u. Ja jestem tutaj dyrektorem! I ode mnie zależy co w tej szkole wolno, a czego nie! A nie daję, i nigdy nie dawałem zezwolenia na traktowanie słabszych w ten sposób w imię władzy, a tym bardziej szkoły.
    Przyjaciele patrzyli na dyrektora zaskoczeni. Pani Jola nachyliła się do nich
    - Wypił po drodze dwie i pół kawy.
    W tej chwili wszyscy poczuli dziwny zapach dochodzący z drugiej strony piwnicy. Dyrektor szarpną Marcela za rękaw, i dał znak całej grupie by poszli za nim. Marcel miał naprawdę niewyraźną minę, a gdy dotarli na miejsce, okazało się dlaczego.
    - Proszę bardzo. Urządziłeś sobie tutaj palarnię, tak? Tutaj, w piwnicy jednej z najlepszych szkól w mieście, w szkole imienia samego profesora Kuszmińskiego, śmiałeś urządzić sobie kącik menelski!? - wrzasnął Stokrotka, aż wszyscy podskoczyli - Tak nie będzie. A TO - podniósł z ziemi niedopałek - wcale nie są papierosy. - Dyrektor spojrzał na niego oczekując wyjaśnień.
    - To się więcej nie powtórzy... - bąknął chłopak.
    - Oczywiście, że nie. Bo od dzisiaj nie jesteś już uczniem tej szkoły.
    - CO!? - Marcel spojrzał na dyrektora z wściekłością, a ten na Marcela z chłodnym spokojem
    - Sześć lat wierzyłem, że wyrosną z ciebie ludzie, chłopcze, że każdemu należy dać szansę. Myliłem się. Szansę należy dawać tylko tym, którzy na to zasługują. Ty nie zasługujesz, i następnej już nie dostaniesz. Pakuj swoje rzeczy. Masz dziesięć minut, żeby opuścić szkołę. I mam nadzieję, że potrafisz szybko uciekać, bo pierwsze co zrobię po wyjściu stąd, to zadzwonię na policję. -
    Marcel zacisnął pięści i zbliżył się do niego na kilka kroków. Na Stokrotce nie zrobiło to najmniejszego wrażenia.
    - No, śmiało, uderz. Wspaniała okazja do większego wyroku.
    Chłopak warknął tylko i chwycił za tornister, który leżał na stole. Zamierzał chwycić też opakowanie dziwnych białych proszków leżących na stole, ale dyrektor zdecydowanie zakrył je ręką.
    - Popełniacie wielki błąd, tyle wam powiem - powiedział Marcel przed wyjściem - Nawet nie wiecie, kim są moi rodzice. A z wami - wskazał na Felixa, Neta, Nikę, Rubena i Michała - Jeszcze się rozprawię
    - Super. Będziemy na siebie uważać w ciemnych zaułkach. Idźże wreszcie - rzucił chłodno Felix.
    Marcel spojrzał na niego nienawistnie, ale odszedł.
    - Jolu, wygląda na to, że za chwilę szkołę odwiedzi policja, spokoju raczej nie będzie, więc może powinniśmy... odwołać dziś resztę zajęć - popatrzył na nią pytająco. Skinęła głową.
    - Zajmij się dziećmi. Ja będę musiał wymienić sekretarkę, no i porozmawiać z Ef... Jurkiem Wierszewskim. Jest strasznie rozstrzęsiony. - dyrektor wyszedł, podobnie jak Marcel
    - Eftep? - zapytał zaskoczony Net - A co się stało?
    - Pani Lucyna Apis wpadła do niego do gabinetu podczas lekcji z pierwszą A. Zaczęła gonić go po klasie okładając ścierką do podłogi. Wrzeszczała coś o upodleniu i podłym podszywaniu się. Pan Wierszewski obawia się, że ucierpi na tym jego autorytet. - wyjaśniła nauczycielka języka polskiego
    - Też się boję - powiedział Net - że dyrektorowi zostanie tak na zawsze.
    Wszyscy ryknęli śmiechem.
    - Spokojnie - powiedziała pani Jola - Czasem ma takie napady po kawie. Minie jej działanie, i wróci do siebie. - westchnęła - Ruben, Michał, waszymi wychowawcami są pan Borkowski i pani Bąk, więc to z nimi będziecie musieli porozmawiać. A co do was - spojrzała na Felixa, Neta i Nikę groźnie, po czym mocno ich objęła - Jestem z was naprawdę dumna. - Uśmiechnęła się do nich - Łapać za plecaki i do domów, macie wolne. A jak ktoś będzie pytał, za co te szóstki z polskiego, to z ostatniej lektury. No, już, już, idźcie. Ja poczekam na przyjazd policji.
    Całą piątką wyszli na górę schodów. Ruben cały czas patrzył na Neta obejmującego Nikę ramieniem i żartującego z nią. Dotarli na góre schodów, nie wiedząc, jak się odezwać. Ruben spojrzał na Neta.
    - Ty się nią opiekuj. Bo jak nie... - chłopak wykonał charakterystyczny przejazd palcem po szyi. Nika roześmiała się. Podeszła do Rubena i mocno go uścisnęła. Net, co dziwne, nie protestował.
    - Dziękuję - powiedziała.
    Chłopak uśmiechnął się lekko i odszedł.
    - Nie rozdzieliłeś nas? - Nika spojrzała zdziwiona na swojego chłopaka.
    - Oj tam. - Net popatrzył przed siebie - Wiem, że nikogo nie uwielbiasz tak jak mnie.
    - Jasne, głuptasie. - Nika przyciągnęła i pocałowała go.
    Net spojrzał na Michała.
    - A tak to się zwykle kończy.
    Cała czwórka uśmiechnęła się i usiadła na ławce w cieniu jedynego drzewa rosnącego na szkolnym dziedzińcu. Gdyby to był jakiś film, kamera w tej chwili zaczęłaby się zapewne stopniowo podwyszszać, aż wreszcie ujrzelibyśmy panoramę skąpanej w jesiennym słońcu Warszawy, po której leniwie przewijają się napisy końcowe. Niestety, nie jest to film, tylko życie, i zamiast tego rozległ się dźwięk telefonu.
    - Ał! - poskarżył się Net - Dostałem kasztanem w głowę! Dobra, co to... O, Jezu, Tadek dzwoni. Nie odbieram...
    - Co ty? - Nika szturchnęła go w ramię. - Może to coś ważnego?
    - Coś ważnego... Cola się rozlała i próbował ją odkurzyć... Hmm, dzwonił jedenaście razy. W piwnicy pewnie nie było zasięgu. No dobra, oddzwonię.
    Wszyscy troje przyjrzeli się przyjacielowi, ciekawi jak się potoczy konwersacja
    - Hal... No nie wrzeszcz do telefonu, człowieku! O co chodzi? - Nagle zerwał się z miejsca. - Ale jak to? Kto? - Zbladł. - Jesteś pewien? Nie jadłeś tych ciasteczek co mam pod łóżkiem? Zwariowałeś!? Mówiłem, że są rok po terminie! No, dobra uspokajam się... A bratosiostra? Ale kto to mógł zrobić? KTO!? O, matko... Tadek, nie ruszaj się z miejsca, Już jadę. - rozłączył się i spojrzał na przyjaciół.
    - O co chodzi? - spytał Felix, wpatrując się w niego uważnie.
    - Faceci w Czerni porwali moich rodziców.
    - Co?
    - Nie wiem... Tadek mówi... Nie wiem... zostawili jakąś karteczkę...
    Wszyscy zerwali się z miejsc.
    - O co mogło chodzić?
    Chłopak tylko wzruszył ramionami.
    - Muszę tam iść... lepiej będzie jak pójdę sam.
    - Idziemy z tobą - oświadczył Felix zdecydowanie
    - A jak wam też coś zrobią?
    - To nasza wspólna sprawa i wszyscy tam pójdziemy.
    - Nie zostawimy cię teraz - dodała Nika.
    Chłopiec uśmiechnął się do przyjaciół z wdzięcznością.
    - Zadzwonię po taksówkę...
    Ruszyli w stronę wyjścia ze szkoły.
    - Nie idziesz? - rzuciła Nika w kierunku Michała.
    - Mogę? - zdziwił się chłopak
    - Pewnie! - odpowiedzieli chórem Felix, Net i Nika.
    Michał uśmiechnął się radośnie, chwycił za plecak i poszedł za nimi. Nikt z nich nie rozumiał, co się właściwie stało, lecz Net pamiętał, o co wypytywał go agent Mamrot, kiedy odwiedził go kilka dni temu. Pamiętał, i to go najbardziej martwiło. Projekt GROM. Czas dowiedzieć się, co to. I uwolnić rodziców. Za wszelką cenę...
    Ostatnio edytowane przez T-rex ; 11-10-14 o 21:18

  8. #28
    Zainspirowany FNiN Awatar Beztroski Czwartoklasista
    Dołączył
    Jul 2014
    Płeć
    Posty
    125

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika : Projekt GROM

    Wreszcie! Nie mogłem się doczekać!

  9. #29
    Zaciekawiony FNiN
    Dołączył
    Jul 2014
    Płeć
    Posty
    15

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika : Projekt GROM

    Świetne!

  10. #30
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    Dec 2013
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    147

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika : Projekt GROM

    Dziewiąty fragment, czyli przybudówka do wielkiego finału Bo będą jeszcze dwa, albo trzy, zależy ile zajmie mi zakończenie wszystkiego. Krótszy od pozostałych, ale niewiele - ma ponad cztery i pół strony.

    IX.


    Kiedy Net otworzył drzwi do swojego mieszkania wszyscy zaniemówili. Panował tutaj totalny chaos. Przedmioty rozrzucone były po całej podłodze. Bliźniaki cicho popłakiwały w sypialni. Wyraźnie widać było ślady szamotaniny. Ostrożnie, całą czwórką rozejrzeli się po pomieszczeniu, jakby było napromieniowane. Net otworzył drzwi do łazienki. Ostrożnie, po omacku dotarł do jej końca, sam nie wiedząć, czego szuka. Niemal wrzasnął, gdy coś złapało go z tyłu za szyję. Powstrzymał się i odskoczył, oglądając się.
    - Tadek! Co ty wyprawiasz!?
    - Zrobiłem okop w wannie. Jakby wrócili...
    - A nie pomyślałeś, żeby przede wszystkim zamknąć drzwi od łazienki?
    Do pomieszczenia weszła pozostała trójka.
    - Mówiłeś coś o jakiejś karteczce - rzucił Net ponaglającym tonem.
    - Leży na stole w kuchni.
    Chłopak odwrócił się,i wyjrzał przez drzwi. Rzeczywiście, na stole przy przeciwległej ścianie leżała niczyn nie wyróżniająca się, biała karteczka. Net wziął ją drżącymi rękami.


    26.9.14
    Emilii Plater 55
    18:00


    - Czas, miejsce, i godzina - zgadł Felix. - Michał, która jest?
    - Dochodzi trzynasta.
    - Chodźmy! - niecierpliwił się Net
    - Spokojnie, mamy jeszcze ponad pięć godzin. Musimy przemyśleć jakąś strategię.
    - Ten adres coś mi przypomina - mruknęła Nika.
    Net wszedł do sypialni bliźniaków. Mruknął coś obcobrzmiącego pod nosem, przewinął je i wrócił do przyjaciół. Westchnął i usiadł na krześle. Nika podeszła do niego i objęła go ramieniem. Chłopak ukrył twarz w dłoniach.
    - Chodźcie do mnie - zaproponował Felix - Chyba nikt z nas nie chce tu przebywać. Pomyślimy nad całą tą sytuacją.
    - Czyli spiskujecie? - zainteresował się Tadek.
    - Spiskujemy... można to tak określić. Ale to stan wyższej konieczności.
    - Super! - Tadek niemal podskoczył - Uwielbiam spiskować! Wezmę tylko blok i farby i możemy iść!
    - Co? - Net uniósł wzrok - Co masz na myśli mówiąc „Możemy iść”?
    - Idę z wami! - odpowiedział chłopak radośnie.
    - O,nie. O nienienienienie. Tadek, ja cię bardzo proszę...
    - Dlaczego nie? - spytała nagle Nika
    - On też nie powinien tu zostawać - dodał Michał.
    Net spojrzał na nich ze złością, i przeniósł je na Felixa. Ten skinął jednak głową.
    - Super! - ucieszył się Tadek - Ale będzie odjazd! Idę tylko po te farby!
    - Zaraz, a na co ci farby? - spytał Michał.
    - No, przecież trzeba będzie gdzieś namalować plan spisku, prawda?
    Tadek zniknął u siebie, a Net spojrzał znacząco na przyjaciół, którzy już wyglądali jakby żałowali swojej decyzji. Tadek wrócił, niosąc... trzy pudła różnych rodzajów farb.
    - Akwalerowe, Pastelowe, Olejne. Ponad 50 kolorów. Tak uzbrojeni nie przegramy! - zachwalał chłopak - Emmm....
    - Włóż je do mnie do plecaka - poradziła Nika, otwierając go.
    - Interesujesz się historią? - zapytał Michał, zaglądając jej przez ramię.
    - Skąd wiesz? - dziewczyna spojrzała na niego podejrzliwie
    - Masz na wierzchu książkę „ Historia Europy od XII do XV wieku.”
    Nika zajrzała do środka i uśmiechnęła się.
    - Rzeczywiście. Interesuję się, a co?
    - Nic, tak z ciekawości pytam. Ja też się nią interesuję
    - O, to miło. Będę miała kogo zapytać, jeśli czegoś zapomnę.
    Spakowali się i wyszli. Już przed drzwiami apartamentowca doszło do nich, że po sąsiedniej stronie ulicy stoi zaparkowany czarny Mercedes. Zatrzymali się. Nie było widać kierowcy ani pasażera - szyby były ciemne. Ostrożnie ruszyli w znanym sobie kierunku. Po chwili usłyszeli dźwięk odpalanego silnika.
    - Wciąż się zastanawiam, skąd znam ten adres -mruknęła Nika.
    - Ja się zastanawiam, czy przypadkiem nie wsiąść do jakiegoś autobusu na najbliższym przystanku. - mruknął Net, obracając się co chwilę. Jego telefon odegrał krótką melodię informującą o odebraniu sms-a. Chłopak wyciągnął urządzenie na wierzch, przeczytał kilka razy wiadomość i przełknął ślinę.
    - Ja piórkuję - pokazał przyjaciołom wiadomość. Wszyscy wstrzymali oddechy.


    "Myślisz, że to coś da?€"


    - Spokojnie - powiedział niepewnie Felix - Może komuś po prostu pomyliły się numery, i do nas ten sms trafił przypadkowo?
    Szli niespiesznie, nie chcąc rzucać się w oczy. Dwa kwadranse później dotarli na ulicę serdeczną. Felix przekręcił klucz w zamku.
    - Mamo! Tato! Wróciłem.
    Powitało go tylko skomlenie Cabana.
    - Mamo! Tato!?
    Chłopak zapalił światło i cofnął się pod ścianę. To, co działo się w jego domu nie wyglądało wiele lepiej niż to, co stało się w mieszkaniu Neta. Felix przełknął ślinę i wszedł do salonu. Caban wyskoczył ku niemu z otwartej szafy. Chłopak pogłaskał go mechanicznie, rozglądając się po swoim domu.
    - Golem- Golem! - blondyn odzyskał zimną krew - Podejdź tutaj!
    Golem-Golem nawet się nie odezwał. Pełen najgorszych przeczuć chłopak skierował się w stronę piwnicy. Gdy tylko doszedł na dół, zrozumiał, że robot nie mógł się odezwać, ponieważ jego głowa była rozbita na podłodze. Westchnął i osunął się na kolana. Rozejrzał się i zobaczył coś, co przybiło go jeszcze bardziej. Z piwnicy zniknęło kilka jego wynalazków. Jego przyjaciele zbiegli na dół. Nika zatrzymała się w połowie kroku.
    - Co tu się stało?
    - To samo, co u Neta.
    - Cybooooooorg- zachwycił się tymczasem Tadek.
    Net i Michał przyjrzeli się zniszczeniom, i doszli do wniosku, że jednak nie jest tak źle.
    - Żadna z części odpowiadających za pamięć ani zadaniowość nie została nawet draśnięta. Dysk twardy w całości, procesor też - wyliczał Net.
    - Będzie wystarczyło jedynie wymienić głowę. Wasz program AI przetrwał, więc... - dodał Michał
    - Obiecałem mu, że nie pozwolę nikomu go wyłączyć - Felix tylko pokręcił głową.
    - Zrozumie - Nika poklepała go po plecach.
    - Zastanawia mnie - powiedział Michał - jak komuś udało się zniszczyć takiego kolosa?
    - Kosmici - powiedział zdecydowanie Tadek - Włamali się i go zniszczyli.
    Wszyscy jednak poważnie zastanowili się nad słowami Michała. Golem-Golem z całą pewnością usłyszałby włam do mieszkania, zwłaszcza, że doszło do szamotaniny, i zauważyłby włamywacza, zwłaszcza, że potrafi widzieć przez podczerwień i nie tylko. Powoli dochodziło do nich, że na to jest tylko jedno wytłumaczenie.
    - Ten ktoś był niewidzialny. - powiedziała cicho Nika. - Wszedł tu i załatwił Golema-Golema, żeby nie mógł bronić twoich rodziców. Dopiero wtedy przyszli po nich.
    Felix zacisnął pięści.
    - Niewidzialny? - zapytał nieśmiało Net
    - Ale chyba nie niewidzialny w sensie... - dodał Tadek
    - Duch?
    W tej samej chwili jedna z półek urwała się i spadła razem z zawartością na podłogę. Tadek i Net krzyknęli i w tym samym momencie każdy z nich spróbował znaleźć się za drugim.
    - Spokojnie - powiedział Felix, patrząc na to ponuro - Ta półka już długi czas tak się huśtała. Zapomniałem ją naprawić - chłopak westchnął i wszedł na górę, a cała reszta zrobiła to za nim. Felix spojrzał w lustro.
    - Gdybym tylko tu wtedy był...
    - Porwaliby cię razem z nimi - Nika objęła go ramieniem - Nic by to nie dało, a tylko mielibyśmy kolejną osobę do uratowania, no i bez ciebie zmalałyby nasze szanse na to. Dobrze, że jesteś.
    Felix spojrzał na nią i uśmiechnął się. Odwzajemniła uśmiech, patrząc mu w oczy. Net popatrzył na nich dziwnie, ale powstrzymał się przed rozdzieleniem ich
    - Która godzina? - oderwał wzrok od przyjaciółki
    - Za piętnaście trzecia.
    - Teraz już trzeba wziąć się do roboty - Felix odetchnął głęboko. - Daj ten blok i jakąś farbę albo ołówek. Przydadzą się - Tadek czym prędzej podał mu materiały. - co wiemy?
    - Ktoś włamał się do naszych domów i porwał nam rodziców - rzucił Net
    - Słusznie. Tym kimś byli faceci w czerni. - Felix namalował na środku kartki wielki czerwony znak zapytania, a w prawym, górnym rogu cyfrę jeden i trzech mężczyzn w czarnych garniturach. Połączył to z znakiem zapytania.
    - Każą nam przyjść pod jakiś budynek - dodał Michał
    Obok pojawiła się cyfra 2. i namalowany na szybko budynek. Felix połączył go ze znakiem zapytania i z pierwszym rysunkiem.
    - Pytali mnie o jakiś projekt grom. - dodał Net.
    - I ktoś jest niewidzialny - dorzuciła Nika, kiedy Felix dodał kolejny, mniejszy znak zapytania.
    Chłopak naszkicował obok cyfry 4 zarys ubrania. Połączył go tylko z głównym znakiem zapytania, a nie z pozostałymi rysunkami.
    - Nie wiemy, czy i co mają wspólnego. - mruknął - Coś jeszcze?
    - Chmura! - wykrzyknął Michał - Pamiętacie, ta co kilka tygodni temu porwała chyba z pięć samolotów. Do dzisiaj się nie odnalazły.
    - Były co najmniej dwie - dodała Nika.
    Felix namalował piąty obrazek. Pociągnął od niego linię, łącząc go z dużym znakiem zapytania. Zastanowił się i pociągnął jeszcze jedną, do małego, będącego oznaczeniem „Projektu GROM”
    - Dlaczego? - spytała Nika
    - Mam przeczucie - chłopak uśmiechnął się delikatnie - Jeszcze ktoś, coś...
    - Stefan Kuszmiński - rzucił Net.
    Wszyscy odwrócili się do niego.
    - Co? - spytał Michał
    - Nie wiem - Net sam zdawał się być zdziwiony - Tak mi się jakoś...
    Felix popatrzył na niego uważnie, wreszcie odwrócił się i dorysował kolejny obrazek.
    - Skoro chmura, samoloty - odezwał się niespodziewanie Tadek - to może Niebo?
    Net spojrzał na niego.
    - O! Czyli jednak potrafisz myśleć!
    W odpowiedzi chłopak pokazał mu język.
    - No dobra - Felix mruknął - Mamy siedem elementów. Prawie wszystkie zdają się jakoś ze sobą wiązać. Jedynie ten niewidzialny ktoś nie - zakreślił sześć elementów w jeden zbiór zielonym kolorem. - Dwa z, nazwijmy to roboczo, Niebem - zakreślił niebieską kredką - Dwa z agentami w czerni, a trzy należą jedynie do pojedynczego zbioru lub w ogóle się nie łączą. Jak widać, niektóre zbiory nachodzą na siebie. Wiemy już, że... że...
    - No? - zachęciła go Nika
    - Wiemy, że nic nie wiemy - odparł Felix, patrząc na nich smutno
    - Stary! - Net pokręcił głową i złapał się za nią - Ja to z tobą czasami nie mogę.
    - Nie poganiam, ale już jest wpół do czwartej - powiedział Michał.
    - Idziemy - Felix ściągnął swój plecak szkolny, a zamiast tego wziął ten z podręcznymi, jego zdaniem, gadżetami - Cała nadzieja w tym, że wymyślimy coś po drodze.
    - Michał - zwróciła się do chłopaka Nika - Nie wiemy, co się teraz stanie, jak się zakończy, ani w ogóle o co chodzi. To chyba twoja ostatnia szansa, żeby się wycofać, jeżeli z jakiegoś powodu nie chcesz iść. Ciebie przecież ta sprawa praktycznie nie dotyczy. Masz dwa wyjścia: Możesz pójść z nami, wpakować się w duże kłopoty z których możemy nawet nie wyjść i przeżyć przygodę o jakich czytałeś w książkach. Albo możesz wrócić do domu, do rodziców, zjeść obiad, włączyć telewizor i udawać, że nic się nie stało, żyć normalnie, ale za to być bezpiecznym.
    - Co ty - zaprotestował gwałtownie - Od dziecka marzyłem, żeby przeżyć takie coś. Nie wycofam się teraz. Nie zostawię was.
    Nika uśmiechnęła się.
    - Wobec tego chodźmy
    Wyszli z domu i skierowali się do swojego celu.
    - A tak właściwie,kim są twoi rodzice?
    - Mój ojciec jest archeologiem. Bardzo ciekawa i nietypowa praca. Za to może zwiedzać wiele ciekawych miejsc, i czasami nawet zabiera mnie ze sobą. Ostatnio badał... o, na wakacjach, na przykład, został zaproszony przez doktora Jenningsa do dołączenia do jego zespołu badającego grobowiec wyklętego faraona w Dah-Shur. Niestety, coś się stało i grobowiec zawalił się, zanim skończyli badania. Przykre...
    Przyjaciele spojrzeli na siebie z dziwnymi wyrazami twarzy.
    - Moja mama za to mieszka w Stanach Zjednoczonych i pracuje dla twittera. Rzadko wraca do kraju, ale zawsze przywozi coś fajnego.
    - No, to niezłe szychy, ci twoi rodzice. - przyznał Net - Ale z kim mieszkasz, gdy nie ma ich obojga?
    - Z dziadkiem - wyraz twarzy chłopaka zmienił się diametralnie - Z dziadkiem i starszą siostrą.
    - Nie lubisz swojego dziadka? Wiesz, przynajmniej jakiegoś masz...
    - Taaaak. Jakiegoś to idealne określenie. Szczególnie jak przychodzi pijany w środku nocy i urządza awantury o trzeciej nad ranem.
    Przez resztę drogi nikt nie kontynuował tego tematu.


    *****


    Około 17:30 dotarli już pod Pałac Kultury przy akompaniamencie narzekań Neta.
    - Moje nogi. Moje biedne, zmęczone, nogi...
    Tadek za to niemal nie okazywał zmęczenia, i szedł tuż za prowadzącym pochód Felixem, gaworząc wesoło z Niką. Net nie miał już nawet sił ich rozdzielać.
    - Mamy jeszcze pół godziny zapasu - możemy chwilę odpocząć - zauważyła Nika
    - Dziesięć minut - zgodził się Felix - Nie możemy ryzykować i musimy być przed czasem.
    Usiedli na jednej z ławek.
    - Mam złe przeczucia co do tego miejsca gdzie idziemy...
    - Trudno, żebyś miała dobre, mała. Porwano mich rodziców. No i rzecz jasna rodziców Felixa. Pewnie tam ich przetrzymują.
    - Wiem, ale mówię w sensie, że...
    - Wiem, w jakim sensie, ale wolę udawać, że gorzej być nie może. - przerwał Net.
    - Widzieliście, czy ten czarny mercedes dalej nas śledził? - spytał Michał
    - Śledził - przytaknął ponuro Felix - Odwracałem się kilka razy i zawsze on tam był. Nie mówiłem, bo nie chciałem was straszyć. Chyba nawet się domyślam, kto nim jedzie.
    - Kto? - spytał Net
    - Agent Mamrot - odparła za przyjaciela dziewczyna.
    Net spojrzał na nią, a następnie przeniósł spojrzenie na Felixa. Ten pokiwał tylko głową.
    - A to ci ropucha w czerni - Net parsknął z obrzydzeniem - A zawsze był taki miły.
    - Był miły, bo byliśmy mu potrzebni - wytłumaczyła Nika - Weszliśmy mu w jakiś sposób w drogę, więc chce nas w najlepszym wypadku zaszantażować.
    - A w najgorszym?
    Charakterystyczne spojrzenie Niki wystarczyło za odpowiedź.
    - Mamusiu Boska... i my się tam jeszcze pchamy?
    - A mamy inne wyjście? - spytał retorycznie blondyn
    - Eeee... Tadek, co ty właściwie robisz? - odezwał się Michał.
    Kuzyn Neta klęczał, właściwie leżał na ziemi i obserwował dwa poruszające się ślimaki.
    - Wyścigi.
    Net pokręcił z niedowierzaniem głową.
    - I my mamy to przeżyć... - wyszeptał
    - No dobra, zbieramy się - zadecydował Felix - Już prawie za dwadzieścia.
    Poszli w kierunku ulicy Emilii Plater. Wreszcie dotarli na miejsce i wyszli obok budynku Hotelu Intercontinental. Kilkanaście metrów dalej piętrzył się nowoczesny i olbrzymi, jak na standardy Warszawskie, wieżowiec. Przyjaciele podeszli do niego z niewyraźnym minami. Według planu miasta, stali właśnie przed budynkiem z numerem 55.
    - Nie - Net odbiegł kilkadziesiąt metrów do tyłu - Ja się tak nie bawię! Ja protestuję!
    Felix i Nika również cofnęli się kilka kroków. Popatrzyli na siebie. Wróciły dawne wspomnienia. Stali właśnie przed wieżowcem Silver Tower.
    Usłyszeli za sobą pisk opon. Zahamował czarny Mercedes. Agent Mamrot wysiadł i dał im znak, by otworzyli drzwi. Net zbliżył się do przyjaciół, chociaż wyraźnie było widać, że chce być jak najdalej stąd. Felix westchnął i pchnął drzwi, podejrzewając, że mamrot i tak zmusi ich do wejścia. Ledwo się otworzyły, z góry spadła koperta. Felix otworzył ją i wyjął jakąś legitymację. Rozłożył dołączoną kartkę, na której znajdowały się tylko dwa słowa: "50 piętro"€
    Ostatnio edytowane przez T-rex ; 18-10-14 o 14:53

+ Odpowiedz w tym wątku
Strona 3 z 6 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 5 ... OstatniOstatni

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

     

Tagi dla tego wątku

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
Odwiedź nas na Google+!
wspiera nas:
©FNiN.eu 2006-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Developed by: Hern.as

Strona korzysta z plików cookies. Jeśli nie chcesz,
by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku
zmień ustawienia swojej przeglądarki.
Rekomendacje: Quizado.com - Symulator Familiady, zorganizuj swoją własną Familiadę