[Nazwisko inne, bo to jest... -.- - zastanowię się nad nazwiskiem Efę. A i weźcie mnie czasami mnie chociaż nie podsłuchujcie/otaczajcie/atakujcie, ale tym razem niech Wam bd... I zastanówcie się nad problemem żywności ]
- A więc witajcie na Peryferiach... - rzekła Celina i wskazała ręką "ulicę". Mówiąc to na myśli miała piaszczystą drogę, a obok niej rząd archaicznych baraków - blaszanych baraków. Był małe. - To dopiero przedmieścia Peryferii... Im dalej pójdziemy ludzi będzie coraz więcej i "domów" też... Wersalu nie mamy. - uśmiechnęła się smutno. - Peryferia zajmują większość dawnych Stanów Zjednoczonych. Są ogromne, a mimo tego zatłoczone. Większość z nas żyje w takich oto barakach. - rzekła.
- Ale przynajmniej jesteście wolni... - rzekł Damien wspominając Serdeczność
- No to prawda. Dogadaliśmy się z Japończykami i mamy z nimi pewien "sojusz". Są potęgą jednak w ich kraju krążą pogłoski o spisku zamachowców, którzy nazywają siebie Wilkami. Starannie się ukrywają, a Japonia chce nam bardzo pomóc. Przysyłają co jakiś czas "dary", jednak ludzi jest za dużo.
- Może pomogą jakoś bardziej jak się z nimi uporają... - wzruszył ramionami
Przydał by się teraz grawilot... ! Grrr! Bezfrakcyjni! <panna lekkich obyczajów> mać! - zaklął w duchu. Jednak jakoś chciał usprawiedliwić to tym, że nic nie mieli... Ale i tak był niezadowolony! Nagle nad ich głowami przeleciał Grawilot
- Nieliczni go mają... Ja też go mam... - rzekła. - Na Peryferiach często dochodzi do rozbojów. - powiedziała