Z dużą dawką radości prezentuję wam moje kolejne opowiadanie fan-fiction. Mam nadzieję, że spodoba Wam się co najmniej tak jak poprzednie - dołożyłem wszelkich starań, by tym razem nie wprowadzać na początku zbyt wielu wątków, więc mam nadzieję, że początek wyjdzie mi lepszy niż poprzednio.. To opowiadanie jest swego rodzaju dokończeniem Marzenia Zawiedzionego Wynalazcy, gdyż te dwa fan-ficki posiadają kilka wspólnych wątków, lecz nie one będą tu najważniejsze, i będą to tylko wątki niemal poboczne. To opowiadanie wedle moich planów ma być mroczniejsze, bardziej skupione na akcji i nieco straszne. No, to tyle.
PROLOG
Dwór Faraona, Egipt, około 2,500 tys. lat p.n.e
Faraon skończył właśnie omawiać ważne sprawy związane z bezpieczeństwem kraju z kapłanami i doradcami, i kierował się w stronę swojej komnaty. To tutaj, wedle obowiązujących praw, spędzał większą część życia. Czy pragnął żyć zwyczajnie - może, ale nie był pesymistą. Doceniał życie takie jakie było, nie wybrzydzał. Zaledwie usiadł na swoim tronie, do sali wszedł jeden ze strażników.
- Panie - skłonił się nisko, niemal dotykając czołem ziemi - Ta stara wariatka , Ra-shija, nie odpuszcza. Ciągle prosi o spotkanie z panem.
- Koczuje tu już długi czas - Piasek w wielkim zegarze przesypał się już dziesięciokrotnie. Czego może chcieć taka stara kobieta, że ma tyle cierpliwości?
- To wariatka. Gdyby ode mnie to zależało, kazałbym ją pożreć dzikim zwierzętom.
- Nie, nie drogi Mar-shanie. Wysłucham jej.
Strażnik zdziwił się.
- Czy na pewno tego chcesz, panie? Może być niebezpieczna.
- Możesz ją wpuścić.
Strażnik skinął głową i pokłonił się ponownie. Wyszedł. Po chwili do gabinetu weszła rozdygotana staruszka. Faraonowi nagle zrobiło się jej szkoda w takim stanie.
- Dobra kobieto, jeżeli chcesz, mogę poprosić któregoś ze strażników by przyniósł ci trochę wody.
Staruszka pokręciła przecząco głową.
- A więc, Ra-shijo, co cię do mnie sprowadza?
Kobieta skłoniła się przed nim.
- Panie - przemówiła słabym, łamiącym się głosem - z powodu sprawy, z którą do Pana przychodzę, jestem powszechnie uważana za obłąkaną. Nie wiem, czy Wielki Pan mi uwierzy.
- Przekonajmy się. Bogowie ocenią twoją prawdomówność, Ra-shijo.
Kobieta skłoniła się ponownie.
- Panie, otrzymuję pewnego rodzaju Informację od niezwykłych Istot. Twierdzą one, że jest pan w niebezpieczństwie.
- Niby jakie niebezpieczeństwo mogłoby mi groźić?
- Kapłani, drogi panie, kapłani. Nie cofną się nawet przed kontaktem z Ciemną Istotą by zdobyć władzę.
Faraon wpadł w złość.
- Dość tego! Moi kapłani są lojalni, zapewniam cię! Straż, zabrać ją!
Kobieta szybko zabrała się do rozpakowywania pakunku z którym tu przyszła.
- Panie, jeszcze jedno, błagam pozwól mi to pokazać!
- Co takiego!?
- To spadło wczorajszej nocy z nieba.
*****
Strefa archeologiczna, Dahshur, Egipt.
Rok 2014 n.e
Dźwięki kilofów odbijały się echem od ścian ,a maszyny wydawały okropny jazgot. Dobrze, że przynajmniej udało się załatwić zezwolenie od Egipskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na przeprowadzenie tu badań.
- Doktorze Jenningson! - odwrócił się. Stała naprzeciw niego młoda, niebieskooka blond włosa kobieta.
- Maria - ucieszył się - Jednak uwierzyłaś w powodzenie misji?
- Sama nie wiem. Niektórzy najstarsi egipcjanie twierdzą, że to miejsce jest nawiedzone.
- Słucham?
- Podobno w noce podczas których księżyc jest w całości widoczny, niezasłonięty chmurami, pojawiają się obok piramidy świetliste istoty. Mieszkańcy są przerażeni, że odkąd rozpoczęły się badania, nasiliły się porwania kobiet i dzie... - przerwała, widząc kpiący uśmiech na twarzy Jenningsa.
- Mario, Mario, jesteś przecież inteligentną osobą. Wierzysz w takie zabobony?
- Doktorze, nie zaprzeczy pan, że kiedy tu przybyliśmy odkryliśmy napromieniowanie nietypowe dla tego typu miejsc.
- Doktorze Jennings, proszę natychmiast zejść na dół! Znależliśmy coś niesamowitego! - rozległ się głos z krótkofalówki.
- Przyjąłem, McKenzie, już idę. - zwrócił się do kobiety - Mario, nie bądź naiwna. Nie ma czegoś takiego jak duchy, zjawy czy demony. - Zszedł wyżłobionym pod ziemią korytarzem, odczuwając nawet lekki niepokój. E tam, tłumaczył sobie, to przez te opowieści Marii. Nie zmieniło to jednak faktu, że omal nie umarł na zawał, gdy za zakrętem wpadł na McKenziego. Oczywiście się do tego nie przyznał.
- Doktorze, przepraszam że pana przestraszyłem! Nie mogłem się tylko doczekać, żeby to panu pokazać! Chodźmy szybciej....- pobiegli niemal korytarzem, w końcu znajdując się na końcu okrągłego i szerokiego, choć niskiego pomieszczenia. - Potrafi pan przetłumaczyć napis na tej ścianie, doktorze?
- Oczywiście - poświecił latarką - Tu pisze - przeczytał:
Naruszając ten grobowiec wyklęty,
na wieki stałeś się przeklęty
nie dane ci będzie żyć godnie,
życie twoje skończy się marnie!
- To ładny przykład ich wiary, ale oczywiście totalny zabobon.
- Ma pan prawo tak sądzić doktorze. Zresztą, nie tylko to chciałem panu pokazać. Widzi pan ten posążek?
- Tak, to Ra-shija, najbardziej zaufana doradczyni wyklętego faraona. Krążą pogłoski, że zajmowała się czarną magią.
- Dokładnie. A teraz... - podniósł posążek i wyjął stamtąd przedmiot- Niech pan popatrzy na to.
Doktor Jennings wziął od niego przedmiot i odebrało mu mowę. Można być sceptykiem, ale faktom nie da się zaprzeczyć - tak więc również i Jennings nie był w stanie zaprzeczyć, że pod figurką doradczyni wyklętego faraona, w jego zamkniętym przecież tak szczelnie przed oczami wszystkich grobowcu, właśnie odkryli … komputerowy dysk twardy z XXI wieku.