<

Zobacz wyniki ankiety: Oceń to... taaa... Opowiadanie.

Głosujących
13. Nie możesz głosować w tej sondzie
  • O Matko Boska!!! Co-to-jest!?

    1 7.69%
  • No nie!!!

    0 0%
  • Średnio-Średnie.

    0 0%
  • Jest dobrze, ale mogłoby być lepiej.

    1 7.69%
  • Bardzo fajne, ale jeszcze czegoś brakuje.

    2 15.38%
  • Genialne

    9 69.23%
+ Odpowiedz w tym wątku
Strona 1 z 8 1 2 3 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 76
  1. #1
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    Dec 2013
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    147

    Domyślnie Felix, Net i Nika oraz Zakon Węża

    Z dużą dawką radości prezentuję wam moje kolejne opowiadanie fan-fiction. Mam nadzieję, że spodoba Wam się co najmniej tak jak poprzednie - dołożyłem wszelkich starań, by tym razem nie wprowadzać na początku zbyt wielu wątków, więc mam nadzieję, że początek wyjdzie mi lepszy niż poprzednio.. To opowiadanie jest swego rodzaju dokończeniem Marzenia Zawiedzionego Wynalazcy, gdyż te dwa fan-ficki posiadają kilka wspólnych wątków, lecz nie one będą tu najważniejsze, i będą to tylko wątki niemal poboczne. To opowiadanie wedle moich planów ma być mroczniejsze, bardziej skupione na akcji i nieco straszne. No, to tyle.


    PROLOG


    Dwór Faraona, Egipt, około 2,500 tys. lat p.n.e


    Faraon skończył właśnie omawiać ważne sprawy związane z bezpieczeństwem kraju z kapłanami i doradcami, i kierował się w stronę swojej komnaty. To tutaj, wedle obowiązujących praw, spędzał większą część życia. Czy pragnął żyć zwyczajnie - może, ale nie był pesymistą. Doceniał życie takie jakie było, nie wybrzydzał. Zaledwie usiadł na swoim tronie, do sali wszedł jeden ze strażników.
    - Panie - skłonił się nisko, niemal dotykając czołem ziemi - Ta stara wariatka , Ra-shija, nie odpuszcza. Ciągle prosi o spotkanie z panem.
    - Koczuje tu już długi czas - Piasek w wielkim zegarze przesypał się już dziesięciokrotnie. Czego może chcieć taka stara kobieta, że ma tyle cierpliwości?
    - To wariatka. Gdyby ode mnie to zależało, kazałbym ją pożreć dzikim zwierzętom.
    - Nie, nie drogi Mar-shanie. Wysłucham jej.
    Strażnik zdziwił się.
    - Czy na pewno tego chcesz, panie? Może być niebezpieczna.
    - Możesz ją wpuścić.
    Strażnik skinął głową i pokłonił się ponownie. Wyszedł. Po chwili do gabinetu weszła rozdygotana staruszka. Faraonowi nagle zrobiło się jej szkoda w takim stanie.
    - Dobra kobieto, jeżeli chcesz, mogę poprosić któregoś ze strażników by przyniósł ci trochę wody.
    Staruszka pokręciła przecząco głową.
    - A więc, Ra-shijo, co cię do mnie sprowadza?
    Kobieta skłoniła się przed nim.
    - Panie - przemówiła słabym, łamiącym się głosem - z powodu sprawy, z którą do Pana przychodzę, jestem powszechnie uważana za obłąkaną. Nie wiem, czy Wielki Pan mi uwierzy.
    - Przekonajmy się. Bogowie ocenią twoją prawdomówność, Ra-shijo.
    Kobieta skłoniła się ponownie.
    - Panie, otrzymuję pewnego rodzaju Informację od niezwykłych Istot. Twierdzą one, że jest pan w niebezpieczństwie.
    - Niby jakie niebezpieczeństwo mogłoby mi groźić?
    - Kapłani, drogi panie, kapłani. Nie cofną się nawet przed kontaktem z Ciemną Istotą by zdobyć władzę.
    Faraon wpadł w złość.
    - Dość tego! Moi kapłani są lojalni, zapewniam cię! Straż, zabrać ją!
    Kobieta szybko zabrała się do rozpakowywania pakunku z którym tu przyszła.
    - Panie, jeszcze jedno, błagam pozwól mi to pokazać!
    - Co takiego!?
    - To spadło wczorajszej nocy z nieba.


    *****


    Strefa archeologiczna, Dahshur, Egipt.
    Rok 2014 n.e


    Dźwięki kilofów odbijały się echem od ścian ,a maszyny wydawały okropny jazgot. Dobrze, że przynajmniej udało się załatwić zezwolenie od Egipskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na przeprowadzenie tu badań.
    - Doktorze Jenningson! - odwrócił się. Stała naprzeciw niego młoda, niebieskooka blond włosa kobieta.
    - Maria - ucieszył się - Jednak uwierzyłaś w powodzenie misji?
    - Sama nie wiem. Niektórzy najstarsi egipcjanie twierdzą, że to miejsce jest nawiedzone.
    - Słucham?
    - Podobno w noce podczas których księżyc jest w całości widoczny, niezasłonięty chmurami, pojawiają się obok piramidy świetliste istoty. Mieszkańcy są przerażeni, że odkąd rozpoczęły się badania, nasiliły się porwania kobiet i dzie... - przerwała, widząc kpiący uśmiech na twarzy Jenningsa.
    - Mario, Mario, jesteś przecież inteligentną osobą. Wierzysz w takie zabobony?
    - Doktorze, nie zaprzeczy pan, że kiedy tu przybyliśmy odkryliśmy napromieniowanie nietypowe dla tego typu miejsc.
    - Doktorze Jennings, proszę natychmiast zejść na dół! Znależliśmy coś niesamowitego! - rozległ się głos z krótkofalówki.
    - Przyjąłem, McKenzie, już idę. - zwrócił się do kobiety - Mario, nie bądź naiwna. Nie ma czegoś takiego jak duchy, zjawy czy demony. - Zszedł wyżłobionym pod ziemią korytarzem, odczuwając nawet lekki niepokój. E tam, tłumaczył sobie, to przez te opowieści Marii. Nie zmieniło to jednak faktu, że omal nie umarł na zawał, gdy za zakrętem wpadł na McKenziego. Oczywiście się do tego nie przyznał.
    - Doktorze, przepraszam że pana przestraszyłem! Nie mogłem się tylko doczekać, żeby to panu pokazać! Chodźmy szybciej....- pobiegli niemal korytarzem, w końcu znajdując się na końcu okrągłego i szerokiego, choć niskiego pomieszczenia. - Potrafi pan przetłumaczyć napis na tej ścianie, doktorze?
    - Oczywiście - poświecił latarką - Tu pisze - przeczytał:
    Naruszając ten grobowiec wyklęty,
    na wieki stałeś się przeklęty
    nie dane ci będzie żyć godnie,
    życie twoje skończy się marnie!
    - To ładny przykład ich wiary, ale oczywiście totalny zabobon.
    - Ma pan prawo tak sądzić doktorze. Zresztą, nie tylko to chciałem panu pokazać. Widzi pan ten posążek?
    - Tak, to Ra-shija, najbardziej zaufana doradczyni wyklętego faraona. Krążą pogłoski, że zajmowała się czarną magią.
    - Dokładnie. A teraz... - podniósł posążek i wyjął stamtąd przedmiot- Niech pan popatrzy na to.
    Doktor Jennings wziął od niego przedmiot i odebrało mu mowę. Można być sceptykiem, ale faktom nie da się zaprzeczyć - tak więc również i Jennings nie był w stanie zaprzeczyć, że pod figurką doradczyni wyklętego faraona, w jego zamkniętym przecież tak szczelnie przed oczami wszystkich grobowcu, właśnie odkryli … komputerowy dysk twardy z XXI wieku.

  2. #2
    Zainspirowany FNiN Awatar _Fninka_
    Dołączył
    Dec 2013
    Płeć
    Wiek
    34
    Posty
    102

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Zakon Węża

    Widzę, że nie próżnujesz A teraz chciałam przejść do mojego ulubionego zajęcia, czyli czepiania się, ale... Nie mam właściwie o co. Ciekawe opo i zapowiada się lepiej od poprzedniego. Narazie brak fnin, ale rozumiem, że musisz nas wprowadzić. Cóż więcej - pisz

  3. #3
    Samobójca Roku :D Awatar Patrycjolona
    Dołączył
    Feb 2012
    Płeć
    Wiek
    26
    Posty
    752

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Zakon Węża

    Jestem pod wrażeniem, poproszę o więcej

  4. #4
    Zainspirowany FNiN Awatar Złoty Jeż
    Dołączył
    Apr 2012
    Płeć
    Wiek
    24
    Posty
    89

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Zakon Węża

    Łohohoho! Po tym fragmencie śmiem twierdzić, że zapowiada się fantastycznie. Czekam na więcej!

  5. #5
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    Dec 2013
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    147

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Zakon Węża

    Bardzo Wam dziękuję za wszystkie komentarze Naprawdę, fajnie widzieć ile osób docenia to co napisałem. Myślę, że kolejny fragment jeżeli nie pojawi się jeszcze dziś, to najpóźniej jutro. Ponieważ to pierwszy "główny" fragment, będzie on miał luźniejszy ton, ale od drugiego pojawi się znacznie więcej akcji, i, mam nadzieję trochę się poboicie. Muszę powiedzieć, że siadłem żeby zacząć pisanie tego opa w niedzielę wieczorem, ale tak dobrze mi się je piszę, że... już je kończę.

  6. #6
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    Dec 2013
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    147

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Zakon Węża

    No i tak jak zapowiadałem - pierwszy rozdział opowiadania

    - Lot Warszawa- Kair z przyczyn technicznych opóźniony o półtorej godziny. Powtarzam: Lot Warszawa-Kair z przyczyn technicznych opóźniony o półtorej godziny. Powtarzam...
    Z tłumu pasażerów dało się słyszeć wyrazy o niecenzuralnym charakterze, wyrażające dezaprobatę dla rzeczywistości.
    - Z przyczyn technicznych... zawsze tak mówią
    - Złodzieje! Kryminaliści! Terroryści!
    - Bip the air traffic system! - Krzyknął Net, po czym uśmiechnął się czarująco do swoich rodziców, którzy spojrzeli na niego z niezbyt zadowolonymi minami. On, jego rodzina, rodzina Felixa Polona, no i Nika Mickiewicz zamierzali spędzić 14 dni w spokojnym miejscu w Egipicie. Dokładnie tydzień temu bowiem ich ojcowie odebrali z rąk Andżeliki Osmozy podziękowania za sprawne powstrzymanie akcji w Instytucie Badań Nadzwyczajnych i opłacony przez jej ministerstwo, dwutygodniowy urlop w wybranym miejscu. Na prośbę mam, zdecydowali się na jakieś egzotyczne miejsce, i tak padło na Egipt.
    - Nie będziemy tu stać - powiedziała Marlena Polon - Chodźmy do jakiejś kawiarni, czy czegoś.
    Dwaj ojcowie przepuścili swoje żony i Nikę, jednak nie Felixa i Neta.
    - Pamiętajcie naszą umowę - pan Polon ostrzegawczo uniósł palec wskazujący - Jedna nie taka akcja w Egipcie, i od przyszłego roku lądujecie w oddzielnych szkołach! A ponieważ skutecznie pozbawiliście się możliwości pójścia do tych najlepszych, nie czeka was nic miłego. I tak podziękujcie matkom, że zmiękczyły nam serca.
    Felix pokiwał potulnie głową, a Net zasalutował.
    - Net!- pan Bielecki groźnie wycelował w syna palcem - Za takie coś też czeka cię kara!
    Net zrobił minę niesłusznie zbitego kotka i pokiwał głową. Pan Bielecki popatrzył na niego chwilę i odszedł za dwiema kobietami. Net od razu wyszczerzył się do Felixa
    - Tata i tak myśli, że odebrał mi laptopa. Z naciskiem na myśli.
    Felix popatrzył na niego pytająco.
    - Pamiętasz to dosłownie Minimalne pudełko które skonstruowałeś i dałeś mi przed wakacjami? To, które można złożyć do trzech razy nie niszcząc zawartości ? No więc - wyjął pudełeczko wielkości dużego tableta i zgrabnie rozłożył, W środku był Netowy laptop. Do chłopców podeszła Nika. Spojrzała na przedmiot trzymany przez Neta.
    - Net, może lepiej nie. Jeszcze będą z tego kłopoty.
    - Pff, kobieto, o czym ty mówisz!? Ja i kłopoty!?
    - Nie idziecie? - pojawił się przy nich Piotr Polon. Net szybko złożył pudełko.
    - Luzik, tato, chodźmy.
    Doszli do baru. Przy jednym ze stolików siedziały Marlena Polon i Liliana Bielecka. Zdawało się, że ich stolik spodobał się też jeszcze komuś innemu. Przyjaciele i ojcowie przyspieszyli kroku.
    - Eee, no, lala - podchmielony rudy mężczyzna nachylał się nad mamą Neta - To nasz stolik. Jeżeli chcesz, pokażę ci REZERWACJĘ - mrugnął do niej "zalotnie"
    - Proszę pana, proszę natychmiast stąd odejść! - zażądała kobieta.
    Pijaczyna spojrzał na swojego, co najmniej tak samo podchmielonego kumpla nie posiadającego włosów, za to z obleśnym, zaniedbanym zarostem do klatki piersiowej. Zaśmiali się ohydnie
    - Laleczki, nie dajcie się prosić takim przystojniakom - zażądał ten drugi - My...
    W tym momencie poczuł na ramieniu rękę taty Neta.
    - Co do...?
    - Trzymaj łapy z dala od mojej żony, z rowu wyciągnięty brudasie! - Wycedził pan Bielecki, czerwony na twarzy ze wściekłości.
    - Marku, może lepiej nie... - poprosiła nieśmiało Liliana Bielecka
    - Właśnie, Mareczku, słuchaj kobitki, i nie podskakuj do starszych, bo mogą ci Bip!
    W tym momencie do akcji wkroczył również tata Felixa. Wyciągnął białe, płaskie urządzenie, skierował na pijaków i nacisnął przycisk. Pijak z niewiadomych przyczyn przewrócił się. Kiedy próbował wstać, jakaś siła znów pociągnęła go na dół.
    - O żesz ty bip!
    Drugi pijak zatoczył się i wpadł na stół.
    - Matko! Zbychu, uciekamy! To jakieś mutanty!
    W biegu oddalili się od stolika przyjaciół, wpadając to na innych, to na siebie, to upadając. Pan Polon wreszcie puśił przycisk.
    - Nie ma to jak dobry wynalazek. - podsumował.
    ******
    Prawie dwie godziny później siedzieli już w samolocie.
    - Marku, czytałeś to? - Spytał pan Polon. Pokazał mu gazetę.
    - Hmm. "Niesamowite odkrycie w Egipcie"€. Mogę na chwilę?
    Pan polon skinął głową.
    Tymczasem Felix, Net i Nika rozmawiali z przejęciem, co będą robić w Egipcie.
    - Jak będą piętrowe łózka, to ja chcę spać na dole. - zażądał Net
    - Nie będzie - usłyszał głos ojca.
    - O to fajnie! Bo...
    - Nie, nie - pan Bielecki wychylił głowę zza gazety - nie będzie ich, bo mieszkacie w oddzielnych pokojach, a pomiędzy nimi będą nasze.
    Przyjaciele popatrzyli na niego z niedowierzaniem.
    - Tato, ale...
    - Żadne ale, synu.
    Net spochmurniał.
    - Noż po prostu wakacje marzeń. Zero kumpli, zero imprez. Dobrze, że wziąłem laptopa...
    - Słucham!?
    - Eee... Dobrze, że nie wziąłem laptopa. Bo dopiero by był problem. Tak, dokładnie to chciałem powiedzieć.
    Ojciec popatrzył na niego podejrzliwie, ale wrócił do czytania artykułu. Net uśmiechnął się triumfalnie.
    - Epic win - mruknął.
    Weszła stewardessa.
    - Szanowni państwo, witamy na pokładzie samolotu PLL "Lot"€ lecącego na trasie Warszawa-Kair. Prosimy o wyłączenie wszelkich urządzeń elektronicznych, ze względów na bezpieczeństwo. Jest godzina dwudziesta, w Egipcie wylądujemy koło godziny dwudziestej czwartej . Dziękuję za uwagę i współpracę. - Stewardesa powtórzyła informację po angielsku, uśmiechnęła się i wyszła z sali.
    - Ciekawy arykuł, Piotrze - podsumował pan Bielecki, oddając ojcu Felixa gazetę. Ciekawi mnie dalszy ciąg badań. Kto wie, co jeszcze znajdą.
    - Oby już nic - powiedział łamaną polszczyzną mężczyzna siedzący rząd przed nimi. Wszyscy odwrócili się w tamtą stronę.
    Był to może trzydziestoletni mężczyzna, pochodzący prawdopodobnie z okolic właśnie Egiptu, o czarnych włosach i brązowych oczach.
    - Państwo wybaczycie - przemówił - ale wasze badania zakłócają spokój duszy Faraona.
    Net przełknął ślinę.
    - Matko, chyba się zaczyna...
    - Nazywam się Sayid i mieszkam w Dahshur od urodzenia. Proszę mi uwierzyć, że to, co od uruchomienia Europejskich badań dzieje się w tym miejscu, przechodzi ludzkie wyobrażenie.
    Ojcowie również przedstawili siebie i swoje rodziny.
    - Co konkretnie dzieje się w tej okolicy, co jest tak niezwykłe? - zapytał tata Neta
    - Wielokrotnie sam widziałem, jak z grobowca wylatywały błyszczące, fosforyzujące istoty zmieniające kształt. Niektórzy twierdzą też, że odczuwają dziwne uczucie w pobliżu go. Mało tego, odkąd Europejczycy weszli na wyklęty teren, ludzie zaczęli znikać.
    Felix, Net i Nika z ciekawością, a w przypadku Neta również ze strachem przysłuchiwali się rozmowie mężczyzn. Pierwsza otrząsnęła się Nika.
    - Słuchajcie, to nasza wycieczka ostatniej szansy. Nie wpakujmy się w nic, ok?
    Wyciągnęła dłoń, a chłopcy położyli na niej swoje.
    - Wy wiecie, jak ja kocham przygody - powiedział z uśmiechem Net - Jednak naprawdę z olbrzymią przykrością, muszę zrezygnować z propozycji kolejnej.
    - Przede wszystkim - powiedział Felix - lecimy do Kairu, a nie Dahshur.
    ******
    - Uwaga, uwaga! - obudził ich głos Stewardessy - Niestety, z powodu burzy piaskowej w Kairze, nasz samolot musi wylądować na lotnisku w Dahshur. Przepraszamy za wszelkie niedogodności.
    Net i Nika spojrzeli na Felixa. Chłopak tylko wzruszył ramionami. Ponieważ ludzie na sali nie byli zadowoleni z nowego miejsca wylądowania, musiał interweniować drugi pilot.
    - Proszę państwa! - uniósł dłonie - Proszę państwa, rozumiem państwa niezadowolenie, ale nic ono w tej sprawie nie zmieni. Burza piaskowa to zjawisko naturalne i niezależne od nas. Zapewniam państwa, że nasze linie zwrócą Państwu różnicę w cenie lotów do Dashur i Egiptu, kiedy tylko wrócą państwo do Kraju. Proszę przygotować się do lądowania, nastąpi ono za około kwadrans. - Drugi pilot wyszedł z sali
    - Niestety, my mamy mały problem - powiedział pan Polon - Nasze pokoje są zarezerwowane w Kairze. W Dahshur nie mamy gdzie przenocować. Ani nie mamy wystarczającej ilości pieniędzy by kupić pokoje, bo za wszystko miało zapłacić Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Osmozy.
    - Mają państwo szczęście - odezwał się Sayid. - Mam znajomego, który prowadzi hotel i wisi mi przysługę. Jeżeli państwo zechcą, mogę zadzwoni do niego, by przyjął was na kilka dni, dopóki nie znajdziecie sposobu na dostanie się do Kairu.
    - O, to doskonale! - Ucieszyła się mama Felixa - Jak możemy panu podziękować?
    - Nie trzeba, podziękowaniem było bardzo dobre towarzystwo w podróży.
    Nika zbliżyła się do Felixa i Neta i zapytała cicho:
    - Dlaczego on jest dla nas taki miły?
    Felix wzruszył ramionami
    - Może rzeczywiście chce się odwdzięczyć za podróż?
    - No nie wiem. Jakoś nie wzbudził mojego zaufania...
    - Dżiss - Net przejął od niej plecak i zarzucił sobie na ramię. - Kobieto, nie narzekaj, OK? To ja tu od tego jestem.
    Rozległ się hałas i poczuli, że jadą zamiast lecieć.
    - Wylądowaliśmy bezpiecznie na lotnisku w Dahshur. Dziękujemy za skorzystanie z naszej oferty i życzymy miłego pobytu.
    Przyjaciele i ich rodziny oraz Sayid wyszli z hangaru lotniskowego. Sayid podszedł do samochodu, na widok którego wszystkich zamurowało.
    - Proszę wejść - uśmiechnął się - Szofer zawiezie państwa na miejsce.
    Przyjaciele weszli do środka. W związku z tym, że Sayid mieszkał niedaleko, on nie musiał wejść, dlatego do limuzyny zmieścili się akurat wszyscy.
    - Ma limuzynę z szoferem? - zwrócił się Net do Niki - Z kim my się zakumplowaliśmy? Nika?... Nika?
    Nika nie mogła mu jednak odpowiedzieć, bo spała.
    ******
    Sen, który śnił się Nice tej nocy, niektórzy zakwalifikowaliby jako "Schizowy". Śniło jej się, że jest na dworze faraona. Trwały przygotowania do jakiejś uroczystości. Faraon uśmiechał się do niej radośnie.
    - Dlaczego się nie cieszysz? To twoje urodziny! - powiedział
    Dopiero teraz i ona uśmiechnęła się z radością. Jeden z kapłanów podszedł do faraona i pokłonił mu się. Postawił przed nim płyn w glinianym naczyniu. Nika na widok tego kapłana jak i płynu z jakiegoś dziwnego powodu przestraszyła się. Chciała coś powiedzieć, ale odkryła, że nie może otworzyć ust.
    - Oto twój napój, panie.
    - Dziękuję ci, drogi Faj-Szarze.
    Faraon chwycił gliniany kubek. Nika poczuła, że jeżeli czegoś nie zrobi, stanie się coś strasznego. Czuła jednak, że coś odbiera jej energię do działania. Faraon wzniósł za nią toast, przechylił kubek do ust i wypił zawartość. Nika patrzyła na to z przerażeniem. Nagle faraon chwycił się za gardło i zaczął krztusić. Osunął się na kolana. Nika opadła obok niego i objęła go ramieniem. Poczuła, że ktoś odciąga ją od faraona. Obejrzała się. Ciągnęli ją dwaj kapłani. Nie mogła nic zrobić. Spojrzała jeszcze raz na faraona, który podpierał się już tylko rękami, by nie upaść na piach. W tym momencie podbiegł do niego ten kapłan, Faj-Szar, i wbił mu złoty nóż w brzuch.
    Obudziła się z krzykiem i zalana potem.
    Ostatnio edytowane przez T-rex ; 03-06-14 o 18:24

  7. #7
    Zainspirowany FNiN Awatar Mia Clevleen
    Dołączył
    Apr 2013
    Płeć
    Wiek
    23
    Posty
    56

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Zakon Węża

    Mmmm.... Bardzo mi się podoba. Liczę na szybkie dodanie kolejnego fragmentu oraz życzę dużo weny
    Ja?!


  8. #8
    Zainspirowany FNiN Awatar _Fninka_
    Dołączył
    Dec 2013
    Płeć
    Wiek
    34
    Posty
    102

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Zakon Węża

    Nie wiedziałam czy pisać ten post... Bo nie chcę Ci tak bardzo słodzić Strasznie dołujące uczucie, gdy nie ma się do czego przyczepić. Lekko się czyta i nie raz przy lekturze fragmentu uśmiechnęłam się. Doprawdy zacne

  9. #9
    Zafascynowany FNiN Awatar Nubes
    Dołączył
    Mar 2013
    Płeć
    Posty
    271

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Zakon Węża

    Podoba mi się. Bardzo mi się podoba. O wiele bardziej podoba mi się od twojego poprzedniego opowiadania, a najgorsze jest, że nie można się do niczego przyczepić
    Ja sobie poczytam, bo życie jest krótkie.

  10. #10
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    Dec 2013
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    147

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Zakon Węża

    Naprawdę się cieszę, że tak podoba wam się moje opowiadanie. Mam nadzieję, że ten fragment utrzyma poziom, a może... hmmm... go poprawi ?

    - Nika? Co się dzieje, mała?
    To był głos Neta. Nika ziewnęła i przeciągnęła się.
    - Miałam dziwny sen...
    - Jaki?
    - Nie pamiętam. - zamyśliła się - wiem tylko, że dawno nie śniło mi się coś takiego.
    Pojawił się Felix.
    - Czas się zbierać, ojcowie się denerwują. Net, bierz bagaże.
    - Zaraz - dlaczego niby ja?
    - Ja muszę wybrać nam pokoje.
    - Noż po prostu! Dla mnie zostanie taki bez toalety, zgadłem?
    - Zgadłeś.
    Net mruknął coś pod nosem, ale chwycił bagaże i wciąż mamrocząc poszedł w kierunku drzwi wejściowych. Za nim ruszyli Felix i Nika. Net stał przed schodami i szarpał się z największą walizką.
    - Okrucieństwo - wystękał. Zauważył przyjaciół. - Feeeliix?
    - Taaak?
    - Gdybym rozwiązywał za ciebie zadania z matmy...
    - Nieeee.
    - Felix jest mądrym chłopcem. - Powiedziała Nika z uśmiechem - Nie musi korzystać z Manfreda podczas sprawdzianów, tak jak niektórzy.
    - Poczekaj, niewdzięczna kobieto.- Net wycelował w nią palec. - Do następnej geografii poczekaj. Wtedy zobaczysz.
    - Czyli jeszcze miesiąc.
    Felix chwycił za bagaż obok Neta i razem weszli na schody. Dobiegły ich odgłosy rozmowy. Chłopcy rozpoznali dwa głosy, należace do ich ojców. Trzeci głos był na razie nieznany, lecz kiedy minęli zakręt, okazało się, że należy do niewysokiego blondyna o zielonych oczach. Mężczyźni rozmawiali po angielsku.
    - Aa, dzieci - zwrócił się do nich pan Polon - Poznajcie, to doktor Jennings. Jego ekipa bada grobowiec wyklętego faraona, o którym słyszeliście.
    Przyjaciele przywitali się po angielsku.
    - Doktor Jennings zaprasza nas na zwiedzanie jego miejsc badań pojutrze..
    - Och, to świetnie! - ucieszyła się Nika - zobaczymy coś ciekawego! Prawda, chłopaki?
    - Taaak- Net jakby lekko pobladł. - Mumię albo coś.
    - Nie bądź głupi, synu - skarcił go ojciec - mumie nie istnieją. Nie takie, o jakich myślisz, w każdym razie. Przyjmujemy pana zaproszenie - zwrócił się po Angielsku do doktora Jenningsa, który uśmiechnął się z zadowoleniem - Idźcie spać dzieci. Już grubo po północy. I pamiętajcie - Felix, Net i Nika odwrócili się - Jedna nie taka akcja, i wiecie co. Net, dla ciebie mam na oku gimnazjum dwadzieścia jeden.
    - Tylko nie dwadzieścia jeden - wyszeptał Net - tam chodzi Tadek z Pragi!
    - Właśnie. Dobranoc.
    Przyjaciele wyszli. Kiedy dochodzili do swoich pokoi, Net odwrócił się do nich.
    - Żadnych akcji, wciskania guziczków, zwiedzania korytarzyków, i tym podobnych sytuacji, szczególnie w grobowcu. Ja was błagam.
    - Jasne, stary - zapewnił go Felix
    Pożegnali się i udali do swoich pokoi.
    - Net, zaraz! - powiedziała Nika. Drzwi do pokoju przyjaciela pozostały uchylone, więc wywnioskowała, że nadal w nich stoi. - Kim jest Tadek z Pragi?
    Drzwi do jego pokoju zamknęły się całkowicie.
    ******
    Nika miała problemy z zaśnięciem. Może odespała już swoje jadąc tutaj autem? Nie, to jednak mało prawdopodobne. Żałowała, że nie wzięła z domu tabletek uspokajających. Brała je, gdy była niesamowicie wściekła i bała się, ze nie opanuje mocy. Teraz też by się jednak przydały. Net powiedziałby pewnie, że... zaraz, co to było? Nika nasłuchiwała chwilę, wstrzymując oddech, jednak już nic nie usłyszała. Pewnie jej się wydawało.
    - Chodź...
    Znowu! Co to mogło być? Nika skuliła się w kołdrze. Nie wierzyła w duchy, ale historia opowiedziana przez Sayida... ej, zaraz, zaraz! Przecież była w Egipcie...
    - Słyszysz mnie...
    ...więc duch powinien mówić po arabsku, ewentualnie angielsku. Dlaczego, do diabła, mówił po Polsku!?
    - Follow the light
    Aha. No tak. To tylko twoja wyobraźnia, powiedziała sobie stanowczo. Zauważyła stojący po drugiej stronie termos, do którego przed posciem do łóżka nalała sobie ciepłej herbaty. Poczuła, że zaschło jej w gardle. Postanowiła się napić. Wstała z łóżka. I wtedy... wszystko zaczęło drżeć. Trzęsienie ziemi!? Niemożliwe... Co z Felixem i Netem!?
    - Komm zu mir...
    Zamknęła oczy. I wtedy przez jej głowę przegalopowało kilkanaście obrazów: błysk-jakiś puchar- błysk- miecz- błysk - tarcza z herbem węża - błysk - czarno ubrana postać klęczy przodem do ściany.
    Stolik przy sąsiednim rogu przewrócił się, a spod niego wyjechał leżący obraz, obrócony w ten sposób, że malunek był po stronie podłogi. Podjechał po kiwającej się podłodze bezpośrednio do Niki. Ta wzięła go do rąk, obróciła i pisnęła. Obraz przedstawiał... rudowłosą kobietę o zielonych, wesoło błyszczących oczach ze spinką wpiętą w loki. Coś jednak było na tym obrazie zdecydowanie, zdecydowanie źle. Coś przerażającego, coś ... złego. Przyjrzała mu się dokładniej. Teraz już widziała, że kobieta nie uśmiecha się, to raczej grymas pełen wściekłości. Wściekłości i nieopisanego bólu. I te brwi... dlaczego pomyślała że są łagodnie ułożone i delikatnie? Gęste, krzaczaste brwi były ułożone w sposób przedstawiający absolutną dezaprobatę nad czarnymi... CZARNYMI oczami!? I wówczas oczy te spojrzały w oczy Niki, a postać uśmiechnęła się paskudnie, tak... po prostu... ŹLE. Otworzyła usta.
    - JUŻ CZAS! - jej głos dochodził zewsząd. Z sufitu, ze ścian, z umysłu Niki... Złapała się za głowę, i wtedy... zauważyła że siedzi obok łóżka. Rozejrzała się. Ziemia nie drżała, stolik po drugiej stronie pokoiku stał normalnie. Nika podeszła do niego i nachyliła się, by zajrzeć pomiędzy nóżki. Nic tam nie było. Uspokojona podeszła do łóżka. Pewnie mi się śniło, pomyślała. No i spadłam z łóżka... pewnie dlatego się obudziłam. Położyła się i poczuła pod poduszką coś twardego. Wsadziła tam rękę, złapała coś i to wyciągnęła. Z trudem powstrzymała się od krzyku - wyciągnęła obraz przedstawiający piękną rudowłosą kobietę o zielonych oczach, uśmiechającą się do niej wesoło z obrazu. Na odwrocie znalazła napis"€Już czas. Ahmet Khnigan, 1616."
    *******
    - Felix, żartownisiu! - Net najwyraźniej nie był w najlepszym humorze. Podszedł do jedzącego w jadalni sałatkę Felixa, oparł się rękami o stół i spojrzał na niego groźnie. Felix popatrzył na Neta z miną "žAle-osso-si-chozi-zią?"€ - W moim pokoju nie ma toalety!
    - Ups. - Felix, bynajmniej niewzruszony, spuścił wzrok i powrócił do jedzenia sałatki. Net przybliżył twarz na piętnaście centymetrów od twarzy Felixa.
    - Oczywiście zdajesz sobie sprawę, że ja to traktuję jako wypowiedzenie wojny?
    Felix przełknął kolejny kęs sałatki, patrząc spokojnie w oczy przyjacielowi.
    Do jadalni weszła Nika. Wyglądała na poważnie zmęczoną.
    - Dżiss! - Net (chwilowo) stracił zainteresowanie Felixem. - Felix dał ci pokój z łóżkiem napędzanym pracą mięśni?
    Nie odpowiedziała. Nalała sobie soku pomarańczowego, mechanicznym ruchem nabrała sałatki i podeszła do przeciwnego stolika. Net spojrzał na nią zdziwiony. Podszedł do niej. Patrzyła na talerz, ale nie jadła.
    - Hej, Nika...
    - Odejdź.
    Net zdziwił się jeszcze bardziej. Położył Nice dłoń na ramieniu.
    - ODEJDŹ! WYNOCHA! - wysyczała Nika, a szklanka z sokiem jej eksplodowała w ręku. Net oberwał w twarz sałatką.
    - Okej... wystarczyło powiedzieć - wytarł rękawem sałatkę z twarzy i odszedł do Felixa. Ten spojrzał na niego pytająco. Net tylko wzruszył ramionami. Po chwili podeszła do nich Nika.
    - Przepraszam, Net. Miałam fatalną noc, chyba w ogóle nie spałam.
    - To dlaczego teraz tego nie odeśpisz?
    - Nie uwierzysz, ale chyba boję się spać.
    - Co? Dlaczego?
    - Nie wiem. - odpowiedziała, a w jej oczach pojawiły się łzy.
    Net przytulił ją. U Felixa nagle objawiło się zainteresowanie wyglądem poszczególnych składników sałatki.
    - Już dobrze, mała. Już dobrze. Przynajmniej ściągnęłaś te obrzydliwe soczewki. Właśnie, dlaczego nigdy nie mówiłaś, że też masz wadę wzroku? Nie czułbym się osamotniony.
    - Jakie soczewki? - Nika spojrzała na niego z szokiem
    - No przecież kiedy widziałem twoje oczy przez sekundę zanim mój narząd wzroku przesłoniła sałatka, były one czarne.
    Nika puściła chłopaka i zesztywniała.
    - Musimy stąd wyjechać. Jak najprędzej. - Powiedziała.
    - Nieee..., no nie... Tylko nie lody miętowe...
    - Nie, to nie to. To raczej... Lody o sztucznym smaku starającym się imitować miętę. Patrzcie, co znalazłam. - Wysunęla zza pazuchy obraz.
    ******
    - To niesamowite - Sayid chodził w tę i we wtę - to po prostu niesamowite. Ten obraz był poszukiwany przez kolekcjonerów takich jak ja od dawna. Zwiedziłem pół świata, żeby go zdobyć, a ty... ty mówisz, ze leżał pod twoją poduszką!?
    - Tak. Dlaczego ten obraz jest taki cenny?
    - Dziecko, ten malarz namalował tylko sześć obrazów, ale nie to jest w tym najlepsze. Najlepsze jest to, że trzy wydarzenia ukazane na obrazach rzeczywiście się spełniło. Co ciekawe, malarz ten malował tylko kataklizmy, wojny i tym podobne rzeczy. Oprócz tego jednego. A skoro ty tu jesteś, można uznać, że i czwarty z jego obrazów znalazł potwierdzenie.
    - A... jakie jeszcze się nie spełniły?
    - Tylko dwa. "Sztorm"€ i €ž "To koniec". Dziewczyno, masz... masz tu czek na półtora miliona dolarów, tylko pozwól mi zatrzymać ten obraz!
    - O...oczywiście, że może go pan zatrzymać - powiedziała Nika, i pomyślała, że po tym co zobaczyła ostatniej nocy i tak nie chce tego obrazu za żadne skarby świata. Sayid padł jej do stóp.
    - Dziękuję... dziękuję!
    Do pokoju weszli rodzice Felixa i Neta.
    - Czy wszystko w porządku?
    - Jak najbardziej! Jest nawet lepiej niż w porządku! Wszystko zaczyna się łączyć w całość!
    - Słucham? - zapytała Marlena Polon. Sayid jakby nie usłyszał jej pytania- może z powodu ekscytacji
    - Szanowni państwo... macie tutaj po czeku na pół miliona... cieszcie się życiem!
    - Hmmm... powinno starczyć na powrót do Polski - uśmiechnął się pan Bielecki. Sayid odwrócił się, a uśmiech jakby lekko mu zmalał.
    - Chcecie państwo wrócić?
    - Owszem.
    - Nie możecie!
    - Słucham?
    - To znaczy... nie zwiedziliście miasta...tu jest tyle do zobaczenia... zostańcie choćby do weekendu... bądźcie moimi gośćmi!
    - Do weekendu możemy zostać - zdecydował pan Polon - ale ani dnia dłużej.
    - Znakomicie! Nie pożałujecie państwo, gwarantuję. - Sayid wziął obraz i wybiegł z hotelu.
    - Dziwny gość - powiedział pan Bielecki.
    - Ale hojny - odpowiedział pan Polon, przyglądając się czekowi.
    Z dołu dobiegło głośne "žNET!". Nika i rodzice zeszli na dół. W jadalni zastali Felixa, który...
    - Felix... od kiedy nosisz turban? - zapytał powoli pan Polon.
    ... miał głowę obwiązaną ręcznikiem.
    - Nie mam innego wyboru! I GDZIE jest Net? - Felix rozglądał się z wściekłością.
    - Tutaj jestem - dobiegło z tyłu. Zanim Felix zdołał się odwrócić, Net pociągnął za supeł z tyłu ręcznika. "€žTurban" rozplątał się, i...
    Wszyscy ryknęli smiechem. Oto przed nimi stał Felix, jednak jego włosy w tajemniczych okolicznościach, bardzo prawdopodobne że powiązanych ściśle z chichotem Neta zmieniły kolor na niebieski.
    - Ojej, Feluś - Net mówił między przerwami w śmiechu z udawanym wspólczuciem. - Chyba ktoś podmienił ci butelkę z szamponem na buteleczkę z farbą.
    Felix popatrzył na przyjaciela ze złością .
    - Niech będzie wojna- warknął.
    Ostatnio edytowane przez T-rex ; 08-06-14 o 12:10 Powód: Zmiana czcionki.

+ Odpowiedz w tym wątku
Strona 1 z 8 1 2 3 ... OstatniOstatni

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

     

Tagi dla tego wątku

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
Odwiedź nas na Google+!
wspiera nas:
©FNiN.eu 2006-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Developed by: Hern.as

Strona korzysta z plików cookies. Jeśli nie chcesz,
by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku
zmień ustawienia swojej przeglądarki.
Rekomendacje: Quizado.com - Symulator Familiady, zorganizuj swoją własną Familiadę