<

Zobacz wyniki ankiety: Oceń to... taaa... Opowiadanie.

Głosujących
13. Nie możesz głosować w tej sondzie
  • O Matko Boska!!! Co-to-jest!?

    1 7.69%
  • No nie!!!

    0 0%
  • Średnio-Średnie.

    0 0%
  • Jest dobrze, ale mogłoby być lepiej.

    1 7.69%
  • Bardzo fajne, ale jeszcze czegoś brakuje.

    2 15.38%
  • Genialne

    9 69.23%
+ Odpowiedz w tym wątku
Strona 8 z 8 PierwszyPierwszy ... 6 7 8
Pokaż wyniki od 71 do 76 z 76
  1. #71
    Zaciekawiony FNiN
    Dołączył
    Jun 2014
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    20

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Zakon Węża

    brak kolejnego fragmentu już od 2 tygodni, a miał pojawić się już tydzień temu.

  2. #72
    Zaciekawiony FNiN
    Dołączył
    Jun 2014
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    20

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Zakon Węża

    szkoda.
    Kolejne porzucone opowiadanie

  3. #73
    Misiaczek Awatar Justi
    Dołączył
    May 2012
    Płeć
    Posty
    553

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Zakon Węża

    Co się tak smucisz ? To, że fragmentu nie ma w przewidywanym terminie, nie zaczy, że opowiadanie zostało porzucone. Może kolega nie ma czasu, żeby dać teraz następny fragment?

  4. #74
    Zainspirowany FNiN
    Dołączył
    Dec 2013
    Płeć
    Wiek
    27
    Posty
    147

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Zakon Węża

    Uff, no to tak:
    1.Przepraszam bardzo za tak długą nieobecność i brak nowego fragmentu - najpierw, że się tak wyrażę spadło na mnie trochę spraw, a potem wyjechałem na wakacje przez roztargnienie całkowicie zapominając by zabrać laptopa, na którym znajduje się opowiadanie. Chciałem napisać awaryjne zakończenie na tablecie, ale to nic przyjemnego i poddałem się po dwóch stronach. Wiem, że fragment powinien być już dawno. W zamian za długie oczekiwanie wstawiam również Epilog Ale opowiadanie w żadnym razem nie zostało porzucone.
    2. Ponieważ jest to już ostatni fragment, chciałbym poznać też Wasze opinie o opowiadaniu jako całości - co się podobało, a co mniej, czego powinno być więcej/mniej, i czy jest sens kontynuować niektóre wątki. (To pytanie wyjaśni się po przeczytaniu ostatniej części epilogu ).
    3. No to miłego czytania


    Felix i Net biegli ile sił w nogach w stronę grobowca. Tempo narzucał zdecydowanie Net, klnąc co chwilę.
    - Szybciej! Nie ma czasu! Jest prawie północ... jak długo ona może już tam być? - Net biegł przed siebie, tak że Felix już mógł ledwo nadążyć.
    - Ci policjanci zabrali ją ponad dwie i pół godziny temu - powiedział Felix. - Nie wiemy co chcą zrobić ani ile to trwa.
    - Więc tym bardziej musimy się pospieszyć.
    - Stary, ale co my sami możemy poradzić!?
    - Nie wiem. Ale coś wymyślę. Nie zostawię...wimy jej. Ona by nas nie zostawiła.
    W tej chwili obaj chłopcy zatrzymali się w pół kroku. Przed nimi, w miejscu gdzie powinien stać opuszczony grób rozciągał się krajobraz totalnego zniszczenia. Płonęły namioty naukowców i samochody, ludzie uciekali w popłochu. Poczuli czyjeś dłonie na swoich ramionach i szarpnięcie do tyłu. Odwrócili się, i okazało się, że to Doktor Jennings.
    - Uciekajcie! - Wrzasnął naukowiec - Tam się coś dzieje!
    - Doktorze! - wrzasnął Felix - Co się stało!?
    - Nie wiemy. Jacyś ludzie ominęli wszelkie zabezpieczenia i dostali się do środka. Chwilę potem, to się zaczęło.
    Nagle usłyszeli ogromny huk. Odwrócili się i zobaczyli z przerażeniem, jak wielka część grobowca zapada się pod siebie, wzniecając ogromne ilości piasku w powietrze. Kiedy wreszcie opadły, wszystkim odebrało mowę.
    - O Boże... - wyszeptał Net.

    [____WCZEŚNIEJ___]


    Cztery samochody wjechały na teren badań, taranując barierki ochronne i przewracając siłą rozpędu co mniej rozgarniętych ochroniarzy. Wszystkie zatrzymały się z piskiem opon, rozrzucając piach, niedaleko grobowca. Zaczęli z nich pospiesznie wysiadać ludzie. Dwóch mężczyzn z pierwszego pojazdu wyciągnęło młodą, rudowłosą dziewczynę.
    - Zaraz! Stop! - wrzasnął Jennings, wychodząc ze swojego campera.
    Jeden z nich wyciągnął pistolet, i wycelował w naukowca, skutecznie odbierając mu ochotę do dalszych protestów. Tymczasem kilku mężczyzn podeszło do ostatniego samochodu i pomogli wysiąść osobie,owiniętej w czarne materiały do tego stopnia, że nie było widać nic oprócz oczu. Kiedy ta osoba odwróciła się by popatrzeć na Jenningsa, ten zamarł - jej oczy były całkowicie czarne. Jedynie na środku miały białą, pionową kreskę. Ci ludzie szybko zeszli do grobowca, pozostawiając oszołomionych naukowców i strażników na zewnątrz. Chwilę potem osunęły się na dół skalne drzwi, uniemożliwiając komukolwiek wejście.
    W środku zapadła niemal idealna ciemność. Rozległ się mechaniczny odgłos zapalania zapalniczki. Mężczyzna podniósł z ziemi pochodnię i odpalił ją, a następnie odpalił też kilka na ścianach.
    - Tak lepiej. - przyznał Sayid. - Nie traćmy czasu. Ta blokada drzwi długo nie wytrzyma. Ahmed, Rahim - podeszło do niego dwóch mężczyzn - odpalić wszystkie pochodnie po drodze. Mohammed, ty dopilnuj żeby nasz Pan miał jak najgodniejsze warunki. Ty - szarpnął Nikę za rękę, aż syknęła z bólu - do mnie. Panie, może zechcesz już ściągnąć te rzeczy.
    - Tak. Mohammed, ściągnij to ze mnie.
    Mohammed natychmiast podbiegł do swojego pana i pospiesznie, ale i delikatnie zaczął zdejmować z niego kolejne materiały. Sayid uśmiechnął się upiornie do dziewczyny i pociągnął ją za rękę.
    - Chodź, Niko. Czas nagli.
    - Co wy zamierzacie zrobić ? - zapytała przerażona dziewczyna
    Sayid roześmiał się okropnie.
    - Uruchomić Vortex.
    - Ale jak? Czym?
    - Tobą.
    Tymczasem dwaj mężczyźni, których Sayid nazwał Ahmedem I Rahimem wrócili informując, że odpalili wszystkie pozostałe na trasie pochodnie. Sayid skinął głową i pociągnął Nikę. Ruszyli. Dziewczyna chcąc zaoszczędzić na czasie próbowała kontynuować rozmowę.
    - Ale dlaczego właśnie ja?
    - Jesteś przecież kluczem - odpowiedział tym razem Ahmed. - Widziałem cię. Przecież sama zobaczyłaś mój przedstawiający cię obraz, prawda?
    - Zaraz... jesteś Ahmed Khnigan?
    - Zgadza się.
    - Ale przecież ty... żyłeś kilkaset lat temu!
    - Chyba ja powinienem to wytłumaczyć - odezwał się kosmita - Jak wiesz, bo ci powiedziałem, moja rasa potrafi żyć kilkanaście tysięcy ludzkich lat. Odkąd trafiłem na Ziemię kilka tysięcy lat temu i rozpocząłem moje działania, szukałem odpowiednich osób do pomocy. Tym, którym poprzysięgli mi wierność, oddawałem część mojej energii życiowej. Dzięki temu mogą żyć dopóki ja tego zechcę.
    Dotarli tymczasem do wąskiego korytarza, w którym nawet dwie osoby nie zmieściłyby się obok siebie. Sayid i Rahim wzięli więc Nikę między siebie - Sayid szedł pierwszy, za nim Nika, a za nią Rahim. Ich strach przed ewentualną ucieczką Niki był jednak zbyteczny, zważywszy na ilość osób i zamknięte drzwi do grobowca.
    - Jesteśmy coraz bliżej - powiedział rozdygotanym głosem pan Zakonu Węża - Czuję to.
    Za kolejnym zakrętem znależli się w ślepej uliczce. Przynajmniej tak się wydawało, bowiem kosmita zadrżał i zbliżył się do ściany. Powoli, nie mogąc opanować drżenia dłoni, zbliżył ją do niej na kilka centymetrów.
    - To tutaj... - wyszeptał.
    Przyłożył dłoń do ściany i wypowiedział kilka niezrozumiałych słów. Ściana sama z siebie zajarzyła się niebieskawym światłem, zaś kilka skalnych bloków wysunęło się. Nika zrozumiała, że trzeba podać odpowiednią sekwencję, by przejść dalej. Kiedy już, po kilku próbach udało się ją wprowadzić, ziemia zadrżała. Następnie w połowie drzwi pojawiła się mała szparka, która zaczęła rozszerzać się gdy dwie rozdzielone nią części rozsunęły się w przeciwnych kierunkach. Kiedy weszli do środka, dziewczyna oniemiała.
    - To komputer! Olbrzymi komputer! - powiedziała, rozglądając się z mieszanką zaskoczenia i strachu po elementach, które z całą pewnością były częścią komputera. Dziwne były jednak sposoby ich zamocowania - zamiast standardowych metod używanych w komputerach, poszczególne części były przyczepione do ścian komputera na dziwnych, wyglądających na metalowe, lecz giętkich linach. Co jeszcze dziwniejsze, niektóre z lin były w stanie ruchu - wydłużały się i skracały, obracały, owijały wokół innych lin, co pozwalało mieć przypuszczenia, że komputer pracował.
    - Ale jak...
    - Grobowiec - Sayid uśmiechnął się - Cały grobowiec jest komputerem.
    Nika cofnęła się o krok, lecz drzwi za nią zatrzasnęły się.
    - Nie uciekniesz. - powiedział Sayid - Tylko nasz pan potrafi kontrolować mechanizmy tego komputera. Daj nam Vortex.
    - Najpierw powiecie mi, po co wam on. - dziewczyna zdobyła się na odwagę.
    Kilku mężczyzn ruszyło ku niej, chcąc odebrać go siłą, lecz ich pan powstrzymał ich.
    - Nie! Dobrze, powiem, o co chodzi. I tak nie widzę sposobu, w jaki miałabyś mnie zatrzymać. Jak mówiłem, pochodzę z planety Wenus. Mówiłem ci też, że dzięki mojej energii życowej żyję kilkanaście tysięcy ludzkich lat. Ale nie mówiłem, że jestem ostatni, który tak może. Ostatnia wojna a szczególnie użyta na niej pewna broń spowodowała utracenie przez moją rasę zdolności do tak długiego zycia. Ponieważ ja akurat byłem w podróży do odległej galaktyki, mnie to ominęło. Zanim wróciłem, było po wszystkim. Zostałem oddelegowany do pozyskania energii życiowej na ziemię. Bez niej moja rasa wyginie najpóźniej za kilka pokoleń. Niestety, myślę że podejrzewasz, w jaki sposób muszę ją pozyskać. Potrzebuję około pół miliona dawców, i...
    - Ja ci nie pomogę! Nie dam ci wyciągnąć energii życiowej z ludzi!
    - Nie masz wyboru, dziewczyno. Wcale nie liczyłem, że dobrowolnie się zgodzisz. Panowie, odebrać jej Vortex!
    - A wy? - Nika spojrzała na zbliżających się do niej mężczyzn - Co wy z tego macie?
    - Pan obiecał nam wniebowstąpienie. Zabierze nas ze sobą... - rozmarzył się Sayid, a na jego ustach pojawił się wyraźnie już obłąkany uśmiech. Dwóch mężczyzn podeszło do dziewczyny, i jeden z nich chwycił z tyłu za ręce, a drugi wyciągnął vortex z jej kieszeni.
    - Czegoś tu nie rozumiem - Nika próbowała za wszelką cenę grać na zwłokę, choć wątpiła by dotarł tu ktoś ze wsparciem dla niej. - Dlaczego akurat ja? I dlaczego Vortex wygląda jak typowy dysk twardy? No i... po co najechałeś nas pięć tysięcy lat temu, a nie po prostu teraz?
    - Dlaczego akurat ty? Czy Ahmed nie wyjaśnił tego dokładnie? Jesteś Kluczem. Zdarza się, że przedmioty same cię słuchają? Że masz przeczucia, przebłyski przyszłości, prawda? Twojej mocy trzeba, by uruchomić Vortex. Pięc tysięcy lat czekałem tu i przygotowywałem wszystko, delikatnie fałszując historię by jak najlepiej dla mnie się potoczyła. Pamiętasz Ra-Shiję? To ja zesłałem jej Vortex. To ja poinformowałem ją o zamachu na faraona, co więcej, ja sam go zleciłem. Dałem jej długie życie, ale Manipulowałem nią tak, że cokolwiek nie zrobiła, wychodziło to na moją korzyść. Wszystko po to, by trafić na ciebie. I tak nie poszło najlepiej, powinno być już po wszystkim. A wygląd Vortexu to tak naprawdę kamuflaż. Technologia na nim użyta sprawia, że Vortex wyglądem jak i zachowaniem przystosowuje się do czasu, w którym się znajduje, chyba że właściciel, czyli ja zechce inaczej. Ty widzisz dysk twardy, Ra-Shija gdyby nie moja interwencja widziałaby fragment glinianej tablicy. Podobnie wszystkie inne rzeczy które tu widzisz, ba, jak zauważyłaś, nawet sam grobowiec nie jest grobowcem. Tak naprawdę Vortex wygląda zupełnie inaczej, ale nie będę ci tego opisywać, bo i tak nie zrozumiesz.
    - A czy...
    - Nie, dość pogaduszek. Nie myśl, że nie wiem o co ci chodzi. Ahmed, Sayid, zaprowadźcie Nikę do Zamka Vortexu. Ja sam go zainstaluję.
    Mężczyżni wzięli przerażoną dziewczynę za ręce i poprowadzili kawałek dalej, do jednej z dziwnych lin zwisających ze ścian i sufitu. Sayid przytrzymał ją, natomiast Ahmet począł owijać ją ową liną w różnych miejscach - kilkukrotnie przy pasie, naciągnął na jedno z ramion i przeciągnął linę dołem, po czym to samo zrobił z drugim ramieniem. Gdy owinął jeszcze przy kolanach, rozległo się kliknięcie, a nad Niką zaświeciło się dziwne, dochodzące jakby z nikąd niebieskie światło.
    - Ekstraktor źródła gotowy - rozległ się komputerowy głos, mówiący jednak po Angielsku. Dziewczyna odruchowo spojrzała ze zdziwieniem na kosmitę.
    - Kolejna właściwość technologii, której nie zrozumiesz - powiedział tylko - przystosowuje się do najbardziej optymalnego języka. - skończył owijać dysk twardy w różnych kombinacjach, i ponownie rozległo się kliknięcie, a nad Vortexem zapaliło się podobne światło, tyle że czerwone.
    - Inicjalizacja powłoki Vortexu... Skanowanie... Wszystkie systemy sprawne i funkcjonalne. odnaleziono Klucz. Czy rozpocząć ekstrakcję?
    - Rozpocznij ekstrakcję - potwierdził kosmita.
    Nagle na wyrywającą się bezskutecznie Nikę w ułamku sekundy spadł przezroczysty klosz, sięgający aż do sufitu, a trzymająca ją lina zmieniła kolor na błękitny. Obok klosza pojawił się hologram przedstawiający ją i pasek postępu.
    - Rozpoczynam ekstrakcję. Teoretyczna wartość danych uzyskana z ekstrakcji : 750 terabajtów.
    Dziewczyna poczuła, jak liny którymi była przywiązana, wbijają jej się w ciało. Coraz bardziej bolało. Kątem oka zauważyła, że pasek postępu przesunął się dopiero na 2 procent. Ile jeszcze takiej męczarni?
    - Panie - Sayid podsunął - Możemy przyspieszyć proces ekstrakcji?
    - Minimalnie. Nie chcemy przecież, żeby dziewczyna zginęła w trakcie.
    Nika słyszała to wszystko, jakby miała wodę w uszach. Z powodu krępujących ją lin trudno jej było cokolwiek zrobić, nawet oddychać. Tymczasem swiatło świecące nad Vortexem zmieniało się powoli z czerwonego na pomarańczowe. Miała ochotę zasłonić uszy dłońmi, lecz ręce miała przecież skrępowane. Poczuła też mdłości. Piętnaście procent. Nie wytrzyma, aż dojdzie do stu...
    Sayid wpatrywał się w nią z dzikim wyrazem twarzy i obłąkanym uśmiechem.
    - Nie. To za dużo. Zmniejsz dawkę.
    - Panie - uśmiech zszedł mężczyźnie z twarzy. - Dlaczego? Przecież nic się nie dzieje.
    - Musi przeżyć, żeby proces przebiegł pomyślnie!
    Sayid westchnął i poluzował jedną z mniejszych linek trzymających Vortex. Nika odczuła lekką ulgę. Podniosła głowę i spojrzała na swoich przeciwników. Sayid wydawał się wyraźnie rozczarowany faktem, że musiał zmniejszyć dawkę zadawanego jej bólu. Kosmita, którego Nika z racji nieco oślizgłych łusek zaczęła nazywać Wężem patrzył za to na całą scenerię spokojnie, a nawet jakby był nieco znudzony. Cała reszta zgromadzenia wpatrywała się w nią z napięciem pomieszanym z niepokojem. Dwadzieścia procent. Kolor pomarańczowy światła nad Vortexem coraz bardziej jaśniał. Poczuła, jak coraz więcej mocy opuszcza jej ciało, wędrując zapewne skomplikowanym układem lin i linek do wnętrza Vortexu. Znów opuściła głowę. Więc... tak to się kończy? Nie dość, że zapewne sama zginie, jej działania mają kosztować życie pół miliarda ludzi? Zaraz, mają uratować całą rasę. Nie jej rasę. Ale jednak... czy poświęcenie pół miliarda istnień by uratować może nawet kilkadziesiąt miliardów byłoby moralne? 40 procent. Hej, nie, nie. O czym ona w ogóle myśli? Jedno życie nie może... nie powinno przetrwać kosztem drugiego... ale tak jest. Prawo dżungli. Ale jaką ma pewność, że Wąż przestanie „tylko” na tych pół miliona? A jak wpadną tu jego pobratymcy? No i kto będzie musiał zapłacić tą cenę … Co, jeżeli Felix? A może Net!? Przecież najłatwiej polować na tych, co są najbliżej, a oni... być może już ruszyli jej z pomocą . Nika zacisnęła pięści. Nie, do tego nie dopuści. Choćby nie wiadomo co się stało, nie pozwoli odebrać życia jej dwóm najlepszym przyjaciołom. Poczuła , jak dygoce ze wściekłości.
    - Panie, coś jest nie tak! - zaalarmował Sayid. Wszyscy spojrzeli na dziewczynę z zaciekawieniem pomieszanym z zaniepokojeniem.
    - Hm... - mruknął kosmita
    Zacisnęła pięści jeszcze mocniej, aż kciuki wbiły jej się w dłonie, które zaczęły krwawić. Uniosła głowę ponownie i spojrzała bezpośrednio na nich.
    - Panie... jej oczy - Wydukał Sayid
    - Są czarne - dokończył Wąż. - Przerwać to! Przerwać to natychmiast! - Sayid rzucił się ku linom przytrzymującym vortex, ale został sparaliżowany potężnym krzykiem wściekłości.
    - NIEEEEEEE!!! - Wrzeszczała dziewczyna, szarpiąc się. - NIEEEEE! - Linki podtrzymujące ją puściły wreszcie pod naporem.
    - Błąd krytyczny! Ekstrakcja przerwana mechanicznie! Błąd krytyczny...
    Szklany klosz schował się w ułamek sekundy w suficie. Już nic nie dzieliło Niki od jej porywaczy. Poczuła, jak targa nią ogromna siła, moc, jakiej jeszcze nigdy nie czuła, spotęgowana wściekłością. Tego nie mogli jej odebrać.
    - Brać ją! Tylko żywcem!
    Nikt nie zdążył zrobić nic więcej, bowiem dziewczyna kolejny raz krzyknęła z wściekłością. Chwyciła telepatycznie, na odległość Sayida, uniosła go w powietrze i cisnęła z ogromną siłą w stronę jego towarzyszy. Fundamenty grobowca zatrzęsły się.
    - Co robisz, mała wariatko! Przestań! - Sayid zbierał się z ziemi
    Dziewczyna z dziką furią rzuciła się na kosmitę, zwalając go na ziemię i zaczęła okładać.
    - Brać ją, powiedziałem!
    Kilku mężczyzn podbiegło bliżej, lecz Nika zamachała dziko ręką w ich stronę, a jakaś niewidzialna siła pchnęła ich na ścianę. Z sufitu zaczęły spadać pojedyncze części. Dziewczyna pobiegła na środek pomieszczenia i wrzasnęła kolejny raz, waląc w podłogę, starając się wyrzucić z siebie jak najwięcej emocji.
    - NIE MOI PRZYJACIELE!
    Wtedy pierwsza ściana pękła, co spowodowało efekt domina.

    [___CZAS OBECNY____]

    Piasek wreszcie opadł całkowicie, odsłaniając krajobraz totalnej katastrofy. Net nadal stał z otwartą buzią.
    - Nie...NIE! - wrzasnął wreszcie, rzucając się w kierunku, gdzie jeszcze minutę wcześniej stał grobowiec. - Nika! NIKA, odezwij się! - chłopak rozejrzał się rozpaczliwie
    Felix dobiegł do przyjaciela, przeskakując nad dopalającymi się resztkami jakiegoś samochodu.
    Położył mu dłoń na ramieniu.
    - Net, uspokój się...
    - Gdzie jesteś, mała!?
    - Net...
    Chłopak zdawał się w ogóle nie zauważać przyjaciela. Pędził rozpaczliwie tam, gdzie teren był najmniej uszkodzony. Wreszcie zeskoczył po resztkach schodów które kiedyś prowadziły do grobowca, teraz do sterty gruzu.
    - Nika...
    - Net! - Felix znowu dogonił przyjaciela. Złapał go za koszulę i przyparł do resztek muru. - Posłuchaj mnie! Proszę.
    - Puszczaj mnie!
    - Poczekamy na profesjonalistów! Nie możemy pakować się w środek ruin, gdzie nie wiadomo co teraz jest!
    - Ja wiem, co tam jest - Nika! Puszczaj mnie, mówię...
    - Net, jeżeli... jeżeli Nika została przygnieciona, to niemal na pewno już nie...
    Uderzenie w twarz było tak mocne, że Felix aż upadł.
    - Nigdy więcej nie waż się mówić takich rzeczy - warknął Net.
    - Stary, ja też...
    Rozległy się syreny patroli policyjnych jadących na miejsce,a z gruzowiska dobiegło jakieś dziwne szurnięcie
    - Nika? - Net rzucił się w tamtą stronę.
    Ponowne szurnięcie. Część zbocza gruzowiska poruszyła się na milmetry. Zarówno Felix, jak i Net rzucili się w tamtą stronę. Net od razu chciał rzucić się do kopania, ale Felix złapał go za ramię.
    - Jeżeli tam jesteś, i żyjesz, porusz się! - krzyknął
    Ruch nastąpi niemal od razu, co poskutkowało osunięciem się kilku kamieni. Net i Felix spojrzeli na siebie i od razu rzucili się do odkopywania rannego.
    - Są ręce! - krzyknął wreszcie Felix.
    Kopali dalej. Net wreszcie chwycił ostatnie zgliszca, odsłaniając twarz poszkodowanego.
    - No, hej. - przywitał się Sayid
    - Ty... - Net spojrzał na niego z czystą nienawiścią.
    - Moglibyście mnie odkopać? Trochę niewygodnie tak być zakopanym do tułowia.
    - Ty... - powtórzył Net, wyprowadzając zamach. Sayid zasłonił się, lecz Felix złapał rękę przyjaciela, zanim ta doleciała do celu. Ten spojrzał na niego z wściekłością i zdziwieniem.
    - Zaufaj mi - powiedział krótko Felix. Chłopak popatrzył na niego, ale skinął głową.
    Felix odwrócił się do Sayida. Odchrząknął, i...
    - Ty... - powiedział, wyprowadzając lewy sierpowy prosto w szczękę Egipcjanina.
    Net spojrzał na niego przelotnie, ale zaraz uklęknął przy swoim wrogu. Chwycił go za twarz, tak że patrzyli sobie w oczy.
    - Gdzie Nika? - spytał krótko.
    - Chyba idzie tam - Sayid wskazał za chłopców.
    Obaj natychmiast popatrzyli za siebie. Nika szła, chwiejąc się po jednej ze stert gruzów na górę. Net uśmiechnął się, i rzucił się za dziewczyną. Dobiegł do niej i rzucił się jej na szyję. Ta jednak nie odwzajemniła uścisku. Net puścił ją, wciąż się uśmiechając.
    - Kim jesteś? - spytała dziewczyna, patrząc na niego tępo
    - Co!? - Net przestał się uśmiechać. - Mała, nie żartuj sobie ze mnie, to nie jest śmieszne!
    - Jestem prawie takiego wzrostu, jak ty.
    Net pokręcił głową, z niedowierzaniem patrząc na dziewczynę. Do przyjaciół doszedł Felix. Zauważył, że coś jest nie w porządku. Nika ciągle wpatrywała się to w jednego, to w drugiego pytająco..
    - Czy my się w ogóle znamy? - spytała wreszcie.
    - Nika... to przecież my! Felix, i Net!
    - Ona was nie pamięta. - chłopcy odwrócili się - I już sobie was nigdy nie przypomni - Sayid najwyraźniej wygrzebał się z gruzów. Wyciągnął pistolet i wycelował w Nikę - Przygniotłaś kilkunastu ludzi, dziewczyno!
    - Co? O czym ty mówisz? - Felix popatrzył to na Nikę, to na niego.
    - To przez waszą przyjaciółkę zawalił się grobowiec.
    Nika, Zdaje się, również nie wiedziała, o co chodzi.
    - Uruchomiłaś tą swoją niszczycielską moc, i zniweczyłaś wszystko. - Sayid postępował krok po kroku w ich stronę, a przyjaciele się cofali. Net zasłonił Nikę.
    - Ona nawet nie pamięta, co zrobiła - Felix próbował negocjować z przeciwnikiem - Zastrzelisz ją, a nawet nie wie, za co!
    Egipcjanin splunął na ziemię.
    - Działała na szkodę Zakonu Węża. Nie pozwolimy żyć nikomu kto wejdzie nam w drogę, dzieciaczki. A za to, co zrobiła, zasłużyła na taką karę. Odsuńcie się! Ostrzegam was po raz pierwszy i ostatni!
    - Ale...
    - Nie chcecie się odsunąć? W sumie lepiej dla mnie, jak załatwię całą waszą trójkę. Nie będzie wtedy śladów.
    Net spojrzał w górę osuwiska. Panował tam totalny chaos, ale niestety nic nie wskazywało na to, by ktoś miał zejść i zobaczyć, co się dzieje. Spojrzał z powrotem na Sayida, który uśmiechał się mściwie. Cofali się krok za krokiem, a on krok po kroku do nich podchodził. Nika nagle potknęła się i straciła równowagę. Pociągnęła za rękawy Felixa i Neta, i wspólnie przewrócili się na resztki grobowca. Sayid podszedł do nich na dwa kroki, uśmiechnął się jeszcze szerzej i wycelował w Nikę. Nie dało się nic zrobić . Przyjaciele zamknęli oczy. Rozległ się huk wystrzału. Dziewczyna wrzasnęła. Dopiero po kilku sekundach do chłopaków dotarło, że nadal krzyczy, mimo że powinna być martwa. Otworzyli oczy. Nika nadał siedziała i krzyczała, nawet nie muśnięta żadną kulą. Natomiast Sayid spuścił wzrok, spojrzał zdziwiony na swoją koszulę, na której pojawiła się, wciąż rosnąca czerwona plama. Podniósł głowę i równie zdziwionym wzrokiem spojrzał na Felixa, Neta i Nikę, po czym upuścił pistolet i przewalił się na plecy. Przyjaciele siedzieli w osłupieniu kilka sekund. Wreszcie Felix wstał, i ostrożnie podniósł jego broń i spojrzał na nią. Uniósł brwi
    - Jak to się w ogóle mogło stać?
    - Co? - Net popatrzył na niego, wciąż pod wpływem emocji ostatnich chwil. Chciał objąć Nikę ramieniem, ale ta odsunęła się od niego.
    - Wypalił do tyłu.
    - To ja tak zrobiłam. - pomiędzy przyjaciółmi pojawiła się znikąd kobieta. - Witajcie. Nazywam się Ra-Shija.
    Net kolejny raz otworzył usta ze zdziwienia.
    - Jezusie Maryjo, mam omamy...
    - Nie, chłopcze - Ra-Shija uśmiechnęła się delikatnie - Jestem jak najbardziej prawdziwa.
    - Nika mówiła nam o pani - odezwał się Felix - Ale nie uwierzyliśmy.
    - A powinniście. Może nie doszłoby do tego, co się dzisiaj stało.
    Chwilę patrzyli na siebie w ciszy, niezręcznie. Wreszcie kobieta spojrzała na Nikę i odezwała się.
    - Straciła pamięć, tak?
    Chłopcy przytaknęli ponuro.
    - Chcielibyście, żeby ją odzyskała?
    - A może? - Net ożywił się i spojrzał na nią z nadzieją. Ra-Shija uśmiechnęła się do niego. Nika patrzyła to na niego, to na nią.
    - Może. Ale najpierw musicie mi coś obiecać.
    - Co takiego?
    - Że będziecie od teraz na nią uważać, ufać jej w tym co robi. Ta dziewczyna jest ważniejsza dla świata, niż ktokolwiek może przypuszczać, a dzisiaj był tego przykład.
    - Przyrzekamy - powiedzieli jednocześnie obaj chłopcy
    Kobieta zbliżyła się i uśmiechnęła do Niki. Ta spojrzała na nią niepewnie.
    - Już dobrze, Niko. - Ra-shija przyłożyła jej dłoń do czoła, i zamknęła oczy. Jej dłoń zapłonęła delikatnie niebieskim światłem, na co Felix i Net spojrzeli ze zdziwieniem. Wreszcie po kilku minutach puściła dziewczynę. Ta zamknęła oczy i odchyliła głowę.
    - Śpi - wytłumaczyła kobieta - Jak się za kilka chwil obudzi, będzie wszystko pamiętała.
    - Jak pani to zrobiła? Z tą ręką? - spytał Felix.
    Ra-Shija uśmiechnęła się tajemniczo.
    - Nie bez powodu kiedyś podejrzewano, że zajmuję się czarną magią.
    Nika mruknęła coś przez sen, i wszyscy na nią spojrzeli.
    - Wyjdźcie zaraz - powiedziała Ra-Shija - Szukają was.
    Felix i Net odwrócili się do niej, lecz kobiety już nie było. Zniknęła tak nagle, jak się pojawiła. Natomiast Nika pruszyła się gwałtownie i otworzyła oczy.
    - Felix? Net?
    - Nika! - Net podbiegł do niej - Pamiętasz!
    Chłopak uścisnął ją tak mocno, że dziewczyna bała się, że zaraz pęknie jej kręgosłup. Felix też podszedł, lecz ze względu na karcący wzrok Neta ograniczył się do krótkiego uścisku.
    - Ładny bajzel tu narobiłaś, nie ma co! - Net uśmiechnął się
    - Zaraz... O, Boże... To ja zrobiłam!?
    - No, a niby kto?
    - Czyli... już po wszystkim?
    - Tak - przyznał Felix - Już po wszystkim.
    Nika wstała ze sterty na której leżała, i rzuciła się na chłopców. Wyściskali się i wyklepali po plecach, jakby dawno się nie widzieli, ciesząc się z własnego towarzystwa najbardziej od dłuższego czasu, który zdawał się być wiecznością.
    Wenus na nocnym niebie świeciła tej nocy wyjątkowo jasno.


    *******
    EPILOG
    Policja wyprowadzała kilka osób w maskach węża przez furtkę w kierunku radiowozów.
    - Niestety, trzech osób nie udało się uratować - powiedział pan Polon.
    - Czy ktoś może nam wytłumaczyć, co się tu właściwie stało? - zapytał pan Bielecki
    - Za chwilkę - powiedziała Nika, widząc wyprowadzanego przy szczególnych środkach ostrożności kosmite. Przełamała się i podeszła do konwoju, który zatrzymał się przed nią.
    - Panie wężu... - zaczęła - Przykro mi z powodu pana rasy. Chciałabym móc coś zrobić.
    - Mogłaś - Wąż spojrzał na nią smutno - Ale nie zrobiłaś
    - Przecież nie mogłam pozwolić, by zabił pan tylu ludzi!
    - Zależy, jak na to patrzeć. Czy chciałem naprawdę tak dużo? Pół miliona w zamian za dwadzieścia miliardów istnień. Przecież nie chciałem zniszczyć ludzkości. Ja po prostu musiałem ratować moją rasę.
    - Ale musi być jakiś inny sposób!
    - Nie ma. To była jedyna szansa. Mówisz, że nie mogłaś zabić pół miliona ludzi... Cóż, teraz przez ciebie zginie 20 miliardów osób. Ojców, matek, dzieci. Czy dla ciebie ich życie jest mniej warte, tylko dlatego, że nie są ludźmi?
    - Nie... ale...
    - Tu nie ma żadnego ale. Tej nocy uratowałaś pół miliona ludzi, ale zniszczyłaś cały gatunek. Pewnie uznajesz, że jestem zły, ale dużo gorsza ode mnie jesteś ty.
    - Dość tych pogaduszek! Idziemy! - oznajmił jeden z policjantów. Konwój poszedł dalej, zostawiając dziewczynę samą i w dużo gorszym nastroju niż przed chwilą.

    *******
    - Grochówka! ...Co ma na myśli, mówiąc „bip, znowu”!? - dobiegło z jadalni.
    Był już poranek ostatniego dnia urlopu i przyjaciele pakowali swoje rzeczy i powoli wybierali się na lotnisko, by wylecieć do Warszawy.
    - Dlaczego jesteś taka smutna od ostatnich dwóch dni? Przecież się udało! Wygraliśmy! - Net spojrzał na Nikę podejrzliwie.
    - Tak... wygraliśmy - westchnęła Nika. Zastanowiła się i przysiadla na łóżku. - Słuchaj... nie potrafię się cieszyć z takiego „zwycięstwa”.
    - Co? Dlaczego!?
    - Wąż miał rację. Przeze mnie wyginie cała rasa.
    - No,nie... ty znowu o tym? Okej - przysiadł na łóżku obok Niki - Posłuchaj. Czy to ludzie namówili ich do prowadzenia tej wojny?
    - Nie.
    - Właśnie. Czy to przez ludzi oni stracili swoją energię życiową?
    - Nie.
    - Właśnie. Więc dlaczego ludzie mieliby za to płacić?
    Nika spuściła głowę.
    - No, nie wiem...
    - Słuchaj, nie mówię, że nie jest mi ich szkoda. Ale nie możemy być niewinnymi ofiarami tej wojny. Nie może być tak, że oni sami sprowadzają na siebie kataklizm, a ratować musi ich kto inny, swoim własnym kosztem. To tak samo, jakbym ja pobił się z...z samym sobą, a potem przyszedł do ciebie po odszkodowanie.
    Nika parsknęła śmiechem.
    - Dziękuję - spojrzała na przyjaciela
    - Eee, spox... Zaraz, co ty? - zauważył, że dziewczyna przybliża się do niego patrząc jakimś takim dziwnym, charakterystycznym wzrokiem. - Mamusiu Boska - przełknął ślinę i przesunął się na skraj łóżka. Nika przysunęła się do niego. Net patrzył na dziewczynę coraz bardziej przerażonym wzrokiem. Wreszcie ta rzuciła się na niego, przyciągnęła i mocno pocałowała.
    Drzwi od pokoju otworzyły się z hukiem.
    - FELIX! - wrzasnął Net, rzucając w przyjaciela książką leżącą pod łóżkiem.
    - Zaraz wyjeżdżamy, synu.
    Net spojrzał na drzwi i zobaczył, że stoi w nich nie Felix, ale jego ojciec.
    - Tato! Eee... to nie jest tak jak myslisz? Mamciu...
    - Ja nic nie myślę.
    Pan Bielecki zamknął drzwi, a na jego twarzy malował się cień uśmiechu.
    Net przysunął się ponownie do Niki, i znów się objęli. Drzwi otworzyły się, obijając o ścianę.
    - Wołałeś? - spytał Felix.
    *******
    - Witamy państwa na pokładzie samolotu lecącego na trasie Dahshur - Warszawa. Nasze linie życzą państwu miłego lotu i mają nadzieje, że spędzą go państwo w dobrej atmosferze. Na lotnisku w Warszawie wylądujemy za cztery godziny, około siedemnastej trzydzieści.
    Przyjaciele siedzieli w jednym ze środkowych rzędów siedzeń. Net nałożył okulary przeciwsłoneczne, które zakupił jako pamiątke w sklepiku na lotnisku, założył nogę na nogę i czytał gazetę, starając się wyglądać na biznesmena.
    - Akcje spadły o 30 procent - powiedział, gdy przechodziła obok niego jakaś kobieta z dzieckiem na rękach. Felix i Nika spojrzeli na siebie.
    - Ech, wakacje się kończą... czas wracać do szkół... - westchnęła Nika
    - To już nie chcecie chodzić razem? - spytał z udawanym zdziwieniem pan Polon
    Przyjaciele spojrzeli na niego ze zdziwieniem
    - Przecież powiedziałeś po akcji w Instytucie, że jeżeli wydarzy się jeszcze raz coś takiego, to rozdzielicie nas żebyśmy się nie pakowali w kłopoty. - powiedział Felix.
    - Taaa, a wy byście tak po prostu na to przystali.
    - Pewnie, że nie! - potwierdził Net - Yyy... cena akcji PGNiG spadła o połowę.
    - Kup taurona! - poradził ktoś z tyłu.
    - Ok! - odkrzyknął Net, wzruszając ramionami.
    Pan Bielecki uśmiechnął się i dokończył
    - Wiemy, że choćbyśmy nie wiem jak się starali, nie powstrzymamy was od widywania się ze sobą. Zrozumieliśmy to tej nocy kiedy doszło do tego... wypadku w grobowcu.
    - Uznaliśmy, że lepiej iść z wami na pokojową współpracę i przynajmniej mieć was na oku.
    - To znaczy, że... - zaczął niepewnie Felix
    - Dalej wszyscy będziecie chodzić do jednej szkoły.
    Przyjaciele spojrzeli na rodziców niepewnie, czy aby nie żartują. Potem Net ryknął triumfalnie, po czym przestał, bo wszyscy pasażerowi popatrzyli na niego karcąco.
    - Będziemy razem jeszcze rok - rozmarzył się Net
    - Ostatni rok - przypomniała Nika.
    - I dlatego zrobimy wszystko, żeby był niezapomniany - dopowiedział Felix.
    Ojcowie i matki spojrzeli na siebie z uśmiechem, po czym stracili zainteresowanie dziećmi
    - Mam dziwne wrażenie, że o czymś zapomniałam. - powiedziała pani Bielecka.
    - Niby czego, kochanie? - zlekceważył pan Bielecki - Torebka jest, rzeczy są...
    - Wiem, ale...
    - Może wzięłaś słuchawki, i zostawiłaś w Egipcie? - podsunął Net.
    - Nie, to nie to, to coś ważniejszego...
    - Dokumenty?
    - Nie... - pani Bielecka przeszukała torebkę - Tu są.
    - Liliuś, zrelaksuj się - poradził pan Bielecki - Masz tu gazetę, poczytaj. - podał jej gazetę "€žMamo, to ja!"€. Pani Bielecka spojrzała na okładkę, i oczy rozszerzyły się jej kilkukrotnie. Poderwała się z siedzenia niczym oparzona.
    - BRATOSIOSTRA!
    ******
    - Pani Minister, samolot mający na pokładzie Bieleckiego i Polona wkrótce wyląduje w Warszawie.
    Andżelika Osmoza zaciągnęła się dymem z papierosa. Spojrzała na ogromnego mężczyznę siedzącego po drugiej stronie biurka. Ten położył jej dłoń na ramieniu, a na jego palcu znajdował się sygnet z wygrawerowanym znakiem trzech trybów.
    - Wiesz, co masz robić.
    Skinęła głową. Dogasiła papierosa, pożegnała się i wyszła. Mężczyzna odwrócił się o 180 stopni i wpatrzył w panoramę Warszawy. Sięgnął po pilota i włączył telewizor.
    - Jeszcze raz przypominamy - kilka dni temu doszło do zawalenia się zabytkowego grobowca wyklętego faraona w Egipskim Dah-Shur. Nie wiadomo, co dokładnie zdarzyło się w Egipcie, ale wiadomo, że w pobliżu grobowca przebywali obywatele Polski. Rząd odmawia komentarza w tej sprawie.
    Zgasił telewizor i zapatrzył się w ciemność.
    Ostatnio edytowane przez T-rex ; 12-08-14 o 15:00

  5. #75
    Zainspirowany FNiN Awatar Złoty Jeż
    Dołączył
    Apr 2012
    Płeć
    Wiek
    24
    Posty
    89

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Zakon Węża

    Jeju jeju jeju opo jest świetne proszę o dokończenie wątków

  6. #76
    Zaciekawiony FNiN
    Dołączył
    Jul 2014
    Płeć
    Posty
    15

    Domyślnie Odp: Felix, Net i Nika oraz Zakon Węża

    Świetne opowiadanie!!!

+ Odpowiedz w tym wątku
Strona 8 z 8 PierwszyPierwszy ... 6 7 8

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

     

Tagi dla tego wątku

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
Odwiedź nas na Google+!
wspiera nas:
©FNiN.eu 2006-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Developed by: Hern.as

Strona korzysta z plików cookies. Jeśli nie chcesz,
by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku
zmień ustawienia swojej przeglądarki.
Rekomendacje: Quizado.com - Symulator Familiady, zorganizuj swoją własną Familiadę