Oczywiście skomentuję. Dość krótkie, trochę taki przerywnik. Właściwie nie wiem co ocenić. Przeczytałam, zrozumiałam, czekam. Na następny frag.
O Matko Boska!!! Co-to-jest!?
No nie!!!
Średnio-Średnie.
Jest dobrze, ale mogłoby być lepiej.
Bardzo fajne, ale jeszcze czegoś brakuje.
Genialne
Oczywiście skomentuję. Dość krótkie, trochę taki przerywnik. Właściwie nie wiem co ocenić. Przeczytałam, zrozumiałam, czekam. Na następny frag.
Ostatnio edytowane przez _Fninka_ ; 08-06-14 o 18:01
"Słowo problem nie istnieje to tylko przykra interpretacja wyrażeń nietypowe wyzwanie czy może mało pomyślna możliwość."
Czasami w tekście po prostu trzeba kogoś zabić. Tak profilaktycznie, żeby potem nie biegać z nożem po mieście.
Tak jak ja,
t-rex skoro skończyłeś pisać opowiadanie to wstaw je całe
Spodobała mi się ta fatamorgana na końcu. Takie bardzo Netowe wytłumaczenie. Ogólnie jest spoko.
Ja sobie poczytam, bo życie jest krótkie.
Opowiadanie ogólnie super, zauważyłam tylko dwa małe błędy:
"Charuję jak wół" Powinno być "haruję jak wół" i:
w momencie gdy kelner wylał Netowi owsiankę, Net już jej nie miał, prawda? Niestety, chwilę dalej "zanim Net nie wzruszył ramionami i nie nabrał kolejnej łyżki"
A oprócz tego to czekam na kolejny fragment
Co do tego charowania, czy harowania - rzeczywiście popełniłem błąd ortograficzny, thx
A co do Neta i owsianki, to kelner zanim zdenerwowany wyszedł, odrzucił talerz z powrotem na stół: "rzucił talerz z powrotem na stół, aż owsianka się z niego wylała i wyszedł wściekły".
Acha, ten na początku poprzedniego fragmentu? Jeżeli tak, to , przepraszam, źle zrozumiałem to spostrzeżenie. Jeśli chodzi o niego, to Net nabrał owsianki, by jej spróbować, lecz stwierdził, że jest niesmaczna, więc odłożył łyżkę do talerza. Łyżka zagłębiła się w owsiance, więc owsianka "sama się nabrała"
To zabrzmiało, jakby właśnie Felix wyskoczył z ukrycia i krzyknął"Avada Kedavra". Błędy są, ale można przymknąć na nie oko. Błędy raczej w pisowni niż logiczne (tu mnie może wspomogą inne czytelniczki tego ff). Ogólnie... Fajnie. Mam problemy z ubraniem tego w słowa. Pozytywnie.Felix, jak na zawołanie przyspieszył kroku. Wreszcie, kiedy znajdował się za zakrętem, wyskoczył z ukrycia.
- AVADA KEDAVRA! - ryknął, machając dziko ręką, po czym poczuł, że mokrą mu nogawki od spodni. Zaklął cicho, spoglądając w dół.
"Słowo problem nie istnieje to tylko przykra interpretacja wyrażeń nietypowe wyzwanie czy może mało pomyślna możliwość."
Czasami w tekście po prostu trzeba kogoś zabić. Tak profilaktycznie, żeby potem nie biegać z nożem po mieście.
Musiałem usunąć na chwilkę fragment, by poprawić kilka błędów, jednak widzę, że _Fninka_ zdążyła już go przeczytać zanim to zrobiłem Mam nadzieję, że usunąłem te największe.
Korowód podczas wizyty w grobowcu wyklętego faraona otwierał doktor Jennings, opowiadający jakąś - jego zdaniem - ciekawą historię a zamykał Net, który za chwilę miał zauważyć, że ktoś dokleił do jego plecaka, dokładnie w centralnym punkcie naklejkę przedstawiającą niezwykle słitaśnego misia. Sprawca owego wydarzenia nie miał zresztą łatwiej, gdyż wkrótce dane mu było walnąć pięścią w scianę w daremnej próbie obrony przed czymś, co nagle zaczęło go uporczywie szczypać w lewe ramię. Jakby tego było mało, jego nowy kolor włosów okazał się mieć właściwości trudno zmywalne i musiał wbrew samemu sobie nosić kaptur, by ukryć resztki niebieskiej barwy.
Nika patrzyła na chłopaków, kręcąc z niedowierzaniem głową. Piętnaście lat, a zachowują się jak 6 latki, pomyślała. Ale, czy to źle? W końcu ich dzieciństwo dobiega końca. Za rok... Za rok o tej samej porze każdy pójdzie w inną stronę. Wstrząsnął nią dreszcz. Znowu zostanie sama... A co jeżeli rodzice rzeczywiście przeniosą Felixa i Neta? Ona tego nie wytrzyma...
Otrząsnęła się. Nie powinna teraz o tym myśleć. Jeszcze wpadnie w jakąś depresję. Zauważyła, że odstaje od grupy, więc postanowiła do nich dołączyć. Rozglądała się z ciekawością po bocznych korytarzykach. Spojrzała w korytarzyk prowadzący w dół, przeszła obok niego, zatrzymała się i powróciła. Popatrzyła w jego czeluść. Jeszcze przed chwilą wydawało jej się, że ktoś tam stał.
- Nika! Tu jesteś! Myśleliśmy, że się zgubiłaś - przybiegli zdyszani Felix i Net
- Widzieliście kogoś innego oprócz nas?
Chłopcy popatrzyli po sobie zdziwieni.
- Nie, dlaczego pytasz? - zapytał Felix.
- Już coraz bliżej...
- Nieee... nic. A więc, Net - zapytała złośliwie - jak tam zareagował twój ojciec na widok laptopa?
Chłopak wstrząsnął się.
- Dziewczyno, nie pytaj. Do końca wakacji mam zakaz zbliżania się do jakichkolwiek urządzeń elektronicznych innych niż telefon i telewizor. No i lodówka, rzecz jasna
- W telefonie też jest internet - powiedziała pocieszająco Nika.
- Ale jaki! To... - Net szukał odpowiedniego dokończenia zdania - Ten ekran, to wszystko...Taki internet jest dla plebsu - oznajmił zdecydowanie - Nie dla młodych geniuszy informatycznych, których jedynym grzechem była kradzież laptopa z tajnego pudełka ojca i wywiezienie go za granicę. Boże! Ja... usycham - dodał rozpaczliwie.- TO! NIE! JEST! ŻYCIE!
- Jesteś uzależniony - powiedział z miną znawcy Felix - Taka przerwa dobrze ci zrobi.
Chwilę później musiał zbierać się z gruntu, bowiem noga Neta, zapewne zupełnym przypadkiem, zachaczyła o jego nogę, co spowodowało utratę równowagi i w konsekwencji upadek.
- Ha-ha! Krzywe Nogi! - wycelował złośliwie palec w Felixa Net
Felix podniósl się z ziemi.
- Zrywam zawieszenie broni. - powiedział.
- Bring it on, Felly.
- Usłysz... poczuj... zobacz...
Nika potarła głowę.
- Źle się czuję - powiedziała - chyba wrócę do hotelu.
Chłopcy spojrzeli na nią zdziwieni.
- Na pewno? Może cię odprowadzić? - spytał Felix.
- Ty połamiesz sobie po drodze te patyki, które miały chyba być nogami, lecz natura najwyraźniej uznała że z takiego materiału nic się nie da zrobić. Ja ją odprowadzę. - odparł Net, odpychając Felixa w bok, i kucając by nie oberwać kulką mokrego piachu.
- Spokojnie, trafię - powiedziała Nika, uśmiechając się delikatnie na widok zachowania przyjaciół.
- Jesteś pewna na 101 procent? Może potrzebny ci będzie silny, przystojny, wysoki mężczyzna, który obroni cię w kryzysowych sytua...
- Dziękuję, Net, ale sam potrafię się rozreklamować. - przerwał mu Felix.
- Trafię. Nie jestem już dzieckiem - powiedziała dziewczyna i odeszła szybkim krokiem. Było jej dziwnie niedobrze.
- No, Felix - Net poklepał przyjaciela po plecach - teraz zacznie się zabawa.
- Chłopcy! Tu jesteście - przyszedł pan Polon - A Nika?
- Poszła do hotelu.
- Co? SAMA!?
- Tak chciała.
Pan Polon westchnął.
- No trudno. Chodźmy dalej.
Minęli kolejne zakręty i wreszcie trafili do pomieszczenia, w którym znajdowali się doktor Jennings, wyglądający na naprawdę zniecierpliwionego, pan Bielecki i mamy Felixa oraz Neta.
******
Nika, rzecz jasna, kłamała mówiąc, źe trafi do hotelu. Coś jednak kazało jej szybko odejść od reszty grupy. Teraz , wyszedłwszy z grobowca, błąkała się po opuszczonym już przez naukowców obozie. Nie miała konkretnego celu, więc zaglądała do kolejnych namiotów. Nie wiedzieć dlaczego, samotna piętnastolatka nie wzbudziła podejrzeń żadnego z trzech ochroniarzy, patrolujących strefę. Pilnowali tylko z daleka, by nic nie wzięła z namiotów. Nika pokręciła się tak z dobry kwadrans, zastanawiająć się, kiedy wreszcie wyjdą jej przyjaciele. Mogła zapytać rzecz jasna o drogę strażnika, lecz nie chciała tego robić. Czyżby lekki nawrót dawnej, dziecięcej nieśmiałości, przez którą tak dobrze rozumiała Zosię? Przynajmniej odkąd wyszła z grobowca, przestało jej być niedobrze. Nika zauważyła nagle, że znajduje się przed wejściem do innej części grobowca, oznaczonym napisem "Nieupoważnionym wstęp zabroniony" w językach angielskim i arabskim.
Rozejrzała się. Strażników nigdzie nie było. Ciekawość zwyciężyła, i nika zeszła ostrożnie nierównymi stopniami do wyżłobionego pod ziemią korytarza. Zauważyła, że wyglądał on znacznie inaczej niż te, które zwiedzała z przyjaciółmi. Pochodnie były tu jedynym żródem światła. Nika minęła kilka zakrętów, i znalazła się w okrągłym i szerokim na około piętnaście, za to wysokim na niecałe dwa metry pomieszczeniu. Dziewczyna czuła, jak czubek jej fryzury dotyka sufitu. Rozejrzała się z ciekawością. Czuła jakiś dziwny nastrój w tym pomieszczeniu. Nagle zauważyła, że nie jest tu sama. Przed małą, wyrzeźbioną w skale półką klęczała ubrana na czarno postać. Nika miała wrażenie, jakby już gdzieś ją widziała. Pomyślała jednak, że może tej kobiecie, bowiem sądziła z postury że to nie mężczyzna, mogło coś się stać. Podeszła do niej bliżej, chcąc dotknąć jej ramienia. Jednak gdy tylko przybliżyła się na kilka kroków, kobieta nagle wstała i powoli odwróciła się do niej. Nika poczuła, po raz kolejny, że skądś ją zna. Kobieta uśmiechnęła się ciepło.
- Witaj, Niko - powiedziała. - Nazywam się Ra-Shija. Czekałam na ciebie. -
*******
Net uśmiechał się złośliwie, patrząc na nieświadomego zagrożenia Felixa, który kroczył w jego stronę, nawet o tym nie wiedząc.
- No chodź, ptaszku - szepnął - Kotek jest głodny.
Felix, jak na zawołanie przyspieszył kroku. Wreszcie, kiedy znajdował się za zakrętem, Net wyskoczył z ukrycia.
- AVADA KEDAVRA! - ryknął, machając dziko ręką, po czym poczuł, że mokrą mu nogawki od spodni. Zaklął cicho, spoglądając w dół. Według planu, Felix miał nadepnąć na prowizoryczną pułapkę składającą się z balona napełnionego wodą - składników które wygrzebał z samego dna plecaka- przysypanego piaskiem, niszcząc go. Niestety, Net będąc Netem, nie umiejąc powstrzymać emocji, wyskoczył za wcześnie, i skończyło tak się jak się skończyło.
- Ojej - Felix popatrzył na niego - Zdaje się, że popełniłeś samobójstwo. - Przeszedł obok Neta, jakby nic się nie zdarzyło.
- Jeszcze cię dopadnę, Felixie !
Usłyszał głos świadczący o tym, że doktor Jennings zbliża się w tym kierunku z rodzicami.
- Eee... Felix? Możesz mi pomóc posprzątać? - obejrzał się. Felixa już nie było.
*******
Nika patrzyła na kobietę ze zdziwieniem i niedowierzaniem.
- Więc, o ile rozumiem, twierdzi pani, że ma ponad 5 tysięcy lat, była asystentką faraona, i czekała tu na mnie tyle czasu? I nikt pani nie widział?
- Tylko ty możesz mnie zobaczyć, moja droga. - odparła kobieta, uśmiechając się do niej łagodnie.
- Ale... dlaczego ja?
- Chyba znasz odpowiedź na to pytanie.
- To dlatego, że mam te ... wizje?
Kobieta przytaknęła.
- Nie mamy wiele czasu - powiedziała. - Musisz to wziąć - podała Nice przedmiot.
- Proszę wybaczyć, ale dlaczego?
- Bo od tego będzie zależeć przeszłość.
- Przeszłość...?
- Musisz iść - kobieta drgnęła - Idą po mnie. Biegnij. Strażnicy cię nie zauważą przez najbliższą godzinę. Idź jak najszybciej do hotelu.
- Ale... nie wiem, jak.
- Trafisz. Obiecuję.
Nika odwróciła się ku wyjściu.
- Musisz to zrobić, dokładnie wtedy gdy światło zastąpi ciemność. Zrozumiesz to, kiedy nadejdzie czas. - powiedziała Ra-Shija.
Dziewczyna była już prawie przy wyjściu, gdy usłyszała jeszcze.
- I strzeż się Zakonu Węża.
Nika wypadła z grobowca i biegła ile sił w nogach pomiędzy kolejnymi namiotami. Co ciekawe, nawet gdy biegła tuż obok strażników ci traktowali ją jak powietrze. Kolejną obserwacją było, że doskonale wie, gdzie się kieruje. Po dziesięciu minutach opuściła obóz i zwolniła tempa. Wcale się nie zdziwiła, gdy po kolejnej pół godzinie biegu zauważyła światła hotelu. Dopiero teraz zdała sobie też sprawę, że w ogóle nie odczuwa zmęczenia. Całkiem jej się to, szczerze mówiąc, podobało. Wspięła się na górkę na której stał hotel. Był tu niezwykle malowniczy widok nie tylko na grobowiec, ale też na zaczynające się kilkaset metrów dalej miasto. Otworzyła drzwi i wpadła do środka. Zauważyła, że przy recepcji stoi Sayid.
- Nika! - ucieszył się Egipcjanin - Słyszałem, że byłaś na wycieczce w grobowcu. Podobało ci się?
Dziewczyna przytaknęła.
- A gdzie są twoi przyjaciele?
- Zostali - odpowiedziała tylko dziewczyna.
- I przyszłaś sama?
Dziewczyna przytaknęła po raz kolejny. Coś mówiło jej, by nie rozmawiała z mężczyzną.
- Coś nie jesteś zbyt rozmowna. Słuchaj, chciałem ci kolejny raz podziękować za ten obraz.
- Nie ma problemu.
- O, co tu masz? - Sayid spojrzał na przedmiot trzymany przez Nikę
- Nic takiego.
- Pokaż, nie zabiorę ci - Sayid uśmiechnął się.
- Przepraszam, chcę się położyć - dziewczyna minęła go.
- Pokaż mi to! - tym razem Sayid niemal warknął, lecz Nika pobiegła na górę i zamknęła drzwi.
Egipcjanin spojrzał wściekle na korytarz, w który wbiegła Nika i przez moment wyglądał, jakby zastanawiał się czy za nią nie pójść. W końcu machnął ręką zdenerwowany, wyszedł przed hotel i wsadził papierosa do ust.
- Możemy mieć mały kłopot - powiedział do mężczyzny w czarnych ubraniach, i masce węża na twarzy.
******
Kiedy półtorej godziny później opuszczali grobowiec, pan Bielecki był, delikatnie mówiąc, nie w humorze.
- Synu, co ci odbiło!? - Grzmiał - Najpierw bez pozwolenia bierzesz laptopa, teraz paskudzisz grobowiec. Wiesz, co powiedział doktor Jennings?
- Że nic się nie stało, i tak wyschnie.
Seniora zatkało.
- To... Wiesz, co musiał pomyśleć?
Felix przypatrywał się przyjacielowi z mieszanką rozbawienia, ale i dziwnego poczucia winy. Wreszcie podszedł do pana Bieleckiego.
- To nie jest całkowicie wina Neta. - Powiedział - Też troche moja. Założyliśmy się z Netem, kto wymyśli głupszy dowcip. Net chciał mnie przebić. - gładko powiedział półprawdę. Net spojrzał na niego z wdzięcznością. - Ale w większości jednak jego - dodał złośliwie, a wdzięczna mina Neta ustąpiła miejsca morderczej.
Tymczasem rozpoczeło się jakieś dziwne zamieszanie. Strażnicy biegali to w jedną, to w drugą stronę. Przyjechał autobus z naukowcami, co było dość dziwne, bo był już przecież późny wieczór. Tata Neta podszedł do przechodzącego Jenningsa i rozmawiali po Angielsku. Kiedy wrócił, minę miał nietęgą.
- Marku, czy coś się stało? - zapytała jego żona.
Mężczyzna spojrzał na nią ponuro.
- Ktoś ukradł znaleziony kilka dni wcześniej dysk twardy.
Ostatnio edytowane przez T-rex ; 10-06-14 o 18:32
(y) Super! Czekam na kolejny fragment!
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)