Akurat za wiele o wiejskich dziewczętach nie wiem, w każdym razie jednak, jaki by nie był powód, czy kwestia płci, czy wychowania i społeczeństwa, to chyba takie są (albo były). Być może w innej sytuacji, kiedy to "wiejskie dziewczynki" zarządzałyby gospodarstwami wiejskimi, interesowałyby się tym, co się wokół nich dzieje i nie byłyby zajęte sobą. A być może nigdy nie będą zarządzać, bo nie interesują tym, co się dzieje dookoła i są zajęte sobą.
Zacytowany fragment po prostu mówi o jakiejś prawidłowości, prawdopodobieństwie, czy dziewczynka będzie dobrym świadkiem, czy nie, nie o żadnej regule. I są dziewczynki lepiej nadające się na świadków niż chłopcy, ale pewnie rzadziej się tak zdarzało.
W każdym razie, oczywiście zacytowałeś to, co było najwygodniejsze dla Ciebie
"Już sama natura...", czyli można wywnioskować, że zarówno natura jak i wychowanie wpływają na różnice między dziewczynkami a chłopcami (w kontekście bycia świadkiem), w każdym razie, co by nie wpływało, różnice są. I znów to jest pewna prawidłowość, nie reguła, która się sprawdza w każdym przypadku.Dziewczyna taka jest nawet jako świadek niebezpieczną, szczególnie w pierwszych początkach menstruacji. W ogóle między kobietą a mężczyzną jako świadkami jest różnica. Już sama natura inaczej wyposażyła kobietę, a inaczej mężczyznę. Dlatego nie można uważać za kłamstwo, jeśli kobieta jedną i tą samą sprawę przedstawia inaczej niż mężczyzna, a zwłaszcza w wypadkach gwałtownych. Powodem tego jest to, że kobieta inaczej widzi, inaczej czuje i zupełnie inaczej całą rzecz sobie w pamięci utrwala.
I tylko o to mi chodziło. I autorowi też. W samym zacytowanym fragmencie nie ma nic więcej, wszystko ponadto, to moim zdaniem niepotrzebna nadinterpretacja.
To są jakieś prawidłowości, niestety (akurat te podane przez Ciebie oczywiście skrajne i niekoniecznie prawdziwe), ale gdy powiemy, że "cygani nie potrafią pracować uczciwie i częściej zarabiają kradnąc lub żebrząc" albo "Białorusini to dobrzy studenci, bo szanują szanse jaką dostali, bo u nich w kraju jest o wiele gorzej" czy "Azjaci to sumienni pracownicy", to oczywiście nie będzie to prawda zawsze, ale jednak w kontekście poradnika takiego jak powyżej (kto ma być świadkiem? Kto cię może okraść? Kogo zatrudnić z obcokrajowców? - KAŻDY, ale...) jest moim zdaniem jak najbardziej dopuszczalne. Bo prawdziwe. Ale tylko jako trend, nie reguła.
Y... Ale przecież tak jest. Jest mnóstwo brzydkich kobiet, które z tym żyją, jest mnóstwo ładnych, które mają w dupie to, jak wyglądają, i jest mnóstwo takich, którym zależy, by ładnie wyglądać i się podobać innym, więc się starają i dopasowują do jakichś standardów piękna. Absolutnie nikt nie jest do niczego zmuszany i lekko przeraża mnie to, co powyżej napisałeś.
No i - kobietom nie wolno pracować w kopalniach? Pierwsze słyszę... Chociaż, jak to sobie wyobrażę, to pewnie byłaby jakaś feministyczna szopka medialna, wszyscy baliby się cokolwiek skrytykować, kobieta byłaby traktowana ulgowo i wszyscy musieliby za nią nadrabiać, a jakby jej odmówili, bo się nie nadaje, to skandal i afera na pół kraju... Brr, Kosik, wszędzie Kosik.
Kurde, ale teraz już tak nie jest. Są tysiące kobiet, które zarabiają i będą zarabiały więcej niż Ty i ja razem wzięci. Mnóstwo ojców samemu wychowuje dzieci. Większość osób robi to, co chce, do czego się nadaje lub do czego została zmuszona przez życie, ale absolutnie niezależnie od płci.
Truestory: Moja siostra chodzi na mecze piłkarskie, na stadiony, do pubów itd. Ja oglądam My Little Pony .
Kwestia zatrudnienia - nie mam pojęcia, z jakich powodów kobiety mają mieć trudniej. Widocznie jakieś cechy (bo zakładamy podobne umiejętności i kwalifikacje) powodują, że dana osoba będzie gorsza na tym stanowisku od drugiej, być może częściej te cechy występują u kobiet. Że niepoprawne politycznie? Ale prawdziwe! Z prawdą mamy walczyć?
Moja mama pracuje w państwowej spółce, często musi się użerać z innymi pracownikami. Twierdzi, że z facetami jej się o wiele lepiej pracuje, że oni lepiej potrafią zarządzać i nie kierują się emocjami, są konkretni - w przeciwieństwie do kobiet, czasem jak jedna sobie coś ubzdura, to nie odpuści, że są zawistne itd. Ale zdarzają się przypadki przeczące tej prawidłowości! (konkretny człowiek, konkretny przypadek zupełnie nie pasujący do tego spostrzeżenia... Ale jednak spostrzeżenie skądś się musiało wziąć... Może dlatego, że mama jest kobietą, nie nadaje się na świadka i źle ocenia rzeczywistość, albo pogląd ten jest uwarunkowany przez seksualność - konkurencja wobec samic, współpraca z samcami? )
No i poza tym, jak tę sytuację rozwiązać? Parytety? Toż to najgłupszy pomysł, jaki może być, ale... Kolejny autentyczny przypadek, w liceum był konkurs programistyczny, drużynowy, bardzo poprawny, bo czteroosobowa drużyna musiała się składać z co najmniej dwóch dziewczyn. Oczywiście mogły być i cztery. To jest mądre? No i - sprawiedliwe w ogóle? U mnie w klasie w liceum było 5 dziewczyn na 32, powinno być po równo? Niby dlaczego i w ramach jakich ideałów? (w klasach biologiczno-chemicznych sytuacja była odwrotna, zdecydowana większość dziewczyny).
Kwestia wychowywania dzieci - nie mam pojęcia, co się teraz w przedszkolach dzieje i na ile te rewelacje o których piszecie i piszą media, to prawda, a na ile wymysły lub patologiczne przypadki, ale... Też mi się to nie podoba. Niemniej, nie wypowiem się, bo nie znam tematu.
Mogę tylko powiedzieć, że wychowanie przez rodziców jest o wiele ważniejsze. Jak rodzice są walnięci na punkcie podziału ról według płci, to to wpajają dzieciom, jak mają zdrowe podejście, i dzieci będą miało zdrowe podejście... O ile oczywiście ktoś się tymi dziećmi zajmuje... (co teraz tez jest straszne w "dzisiejszych" czasach, włącza się dziecku telewizor, kupuje komputer i niech się samo sobą zajmuje, ostatnio widziałem filmik... No, nieważne, to rozmowa na inny temat) Jak w przedszkolu trafi się jakaś walnięta osoba, wpajająca w dzieci złe ideały ("złe" to pojęcie względne), to rodzice, mając autorytet u dziecka, będą mu potrafili wyjaśnić niektóre kwestie i silniej wpłynąć na dziecko, niż inni.
EDIT:
Łoł... Rafał Kosik, "Nowi Ludzie" - dokładnie takiego słowa używał jako poprawnego politycznie określenia osób niepełnosprawnych, chorych, innej orientacji seksualnej i wszystkich "dyskryminowanych"... Łoł.
(EDIT2: no i napisałeś "są niereprezentowane politycznie" wcześniej )
No i jeszcze jedno. Biologiczne różnice pomiędzy płciami nie ograniczają się tylko do różnic fizycznych, ale i psychicznych. To jest założenie, z którym wszyscy się zgadzają?