Mnie się bardzo podobało. Jedyne co mnie uderzyło to fakt, że ta wymiana po prostu się skończyła i słuch zaginął, ale może ktoś z innych krajów wróci w następnej części i jeszcze zamąci?
Dla mnie jest super, nie ma co narzekać.
Mnie się bardzo podobało. Jedyne co mnie uderzyło to fakt, że ta wymiana po prostu się skończyła i słuch zaginął, ale może ktoś z innych krajów wróci w następnej części i jeszcze zamąci?
Dla mnie jest super, nie ma co narzekać.
"Chodzmy więc do tego sklepu i zróbmy sobie dobrze"-Net Bielecki "Felix, Net i Nika oraz Świat Zero" str. 274
Ja jestem na 75% pewny że w następnej części będzie o rewizycie.
^A to przez zasady na za dużą sygnaturę.
Odniosłam wrażenie że ta część to kilkanaście różnych pomysłów połączonych ze sobą, czasem trochę na siłę. Np. Bulbot mi trochę w tej historii nie pasował, a gdy został już użyty, to tak na siłę i by mieć pretekst do odnalezienia Zosi... Albo Typek i jego pieczarki. W sumie sama scena jest fajna i robi klimat, ale jakoś tak nie widzę związku z resztą. Najfajniejsza według mnie scena, z klasztorem i kozołakami, pod koniec lekko rozczarowuje, ale podoba mi się ta alegoria do pochopnego oceniania
Nie jest to najfajniejsza części, bo się trochę kupy nie trzyma wszystko, ale i tak pomysły wymiatają
Poza psem, książka jest najlepszym przyjacielem człowieka. Wewnątrz psa jest za ciemno by czytać. - Groucho Marx
Ta cześć jest dobra ale nie genialna . Mam nadzieje na następne
Czytałam, czytałam i w końcu przeczytałam. Będzie zapewne pełno spoilerów, więc kto nie jeszcze skończył - niech nie czyta. Mój najdłuższy post dotychczas na forum, enjoy
Najprościej będzie chyba zacząć od tego, co mi... może nie przeszkadzało, ale wydawało się nielogiczne czy drazniące. Przede wszystkim ludzie z wymiany zostawieni sami sobie. W szkole, nawet takiej, która ma najbardziej niezorganizowanego dyrektora i prawą rękę na świecie, istnieje jeszcze ktoś, kto się zajmuje zwykle takimi wymianami. Nawet, jeśli dyrektor chciał wszystko sam zorganizować, to po pierwszej wtopie powinien był do tego kogoś wyznaczyć, chociażby po to, żeby mieć na kogo zwalić wszystkie błędy i pomyłki... Rozumiem, że miało to służyć karykaturalnemu pokazaniu naszego społeczeństa, ale przez pierwsze sto stron miałam wrażenie, że pan Rafał chciał to zrobić strasznie na siłę. Nie twierdzę, że się nie śmiałam, bo byłaby to nieprawda, jednak rzucało się to w oczy. Trochę za bardzo, jak na mój gust.
Po drugie... Helenka... Przez pierwsze kilka części była zabawna, z czasem się zaczęła robić coraz bardziej irytująca. Malowanie paznokci trzy razy? Tępota, która nie pozwala nawet na nauczenie się, jak wysłać maila? To nawet nie było śmieszne. Brawa dla Stokrotki, który w końcu postanowił ją wywalić, choć powinien był to zrobić z pięć części wcześniej. Ktoś o takim IQ nie powinien pracować w szkole, a już na pewno nie jako sekretarka, która ma za zadanie ogarnąć działanie całej placówki. I w końcu dyrektor powiedział nauczycielom, że to, co robią na lekcjach jest... mało normalne i nie na tym polega nauczanie. Może coś jednak z niego będzie
Po trzecie wieczne włamywanie się wszędzie trójki 15-latków, które zawsze uchodzi im na sucho. Były kiedyś plany zrobienia czegoś podobnego i mogę powiedzieć, że wlamywanie się gdziekolwiek wcale nie jest takie proste. Rozumiem, że oni są geniuszami, a wszyscy wokoło to debile, ale mimo wszystko włamianie się do Pałacu Kultury i Nauki to lekka przesada.
Po czwarte wycieczka (której im tak właściwie zazdroszczę, sama bym z chęcią na taką pojechała. Po wywaleniu CyBorka, jego "Zuzi" i paru innych osób oczywiście ). Nie rozumiem, jak miałoby to pozytywnie wpłynąć na finanse szkoły, skoro szkoła takich wycieczek nie sponsoruje, a na dodatek było powiedziane, że zapłacił za to ojciec Aurelii.
Wątki Felix-Nika i Net-Justyna, które nie wiem, po co były w książce. Sytuacja na końcu przedstawiała się praktycznie tak samo, jak na początku, to znaczy Net kocha Nikę, Laura jest superwyrozumiałą dziewczyną Feliksa, a Justyna zostanie pewnie bohaterką epizodyczną. Pewnie to efekt tych próśb wieki temu o "więcej romansu", a ja tego "romansu" nie potrzebuję, na dodatek jeszcze jakby przeprowadzone na siłę, bo trudno mi uwierzyć, żeby dwie osoby, które naprawdę bardzo się lubią, w czasie 2-dniowej rozłąki zainteresowały się kimś innym. Kolejna rzecz na siłę.
Zgadam się, że książka sprawiała wrażenie, jakby była posklejana z wyrwanych z kontekstu fragmentów, tu wymiana, tu wycieczka, tam jeszcze Bulbot. Trochę jak GNL
Pewnie się starzeję, że tak to wszystko dostrzegam, w poprzednich częściach prawie nie widziałam takich szczegółów, czepiam się, wiem...
Ale w końcu, W KOŃCU skończyli drugą klasę. To duży plus, pewnie kolejna opowieść będzie o niesamowitych przygodach na wakacjach. Oby te przygody były tak niesamowite, żeby wyszła z tego druga TMK... o zajefajność książki mi rzecz jasna chodzi
O dziwo, postacią, do której się przekonałam był CyBorek. Najwięcej ogarniał, jakby się zmienił od... chyba OS, kiedy zaczął pracować w gimnazjum.
Rzecz jasna, nie czytało się tego źle, jak zwykle się wciągnęłam, a na dodatek nie czytam ostatnio nic oprócz lektur, więc przyjemnie było przeczytać coś lżejszego.
Dużo negatywnych opinii się pojawia, to ja się wyłamię
Mnie się bardzo podobało - zdecydowanie było lekko, przyjemnie, zabawnie, a głównie to cenię w tej serii. Fakt faktem - występował wyraźny podział na część z obcokrajowcami i wycieczkę, ale w zasadzie mi to nie przeszkadzało. Mnie się podobało rozdzielenie świętej trójcy - w końcu nie są zrośnięci, każdy funkcjonuje jako oddzielna osoba. Pojawiły się u nich nieco bardziej ludzkie cechy - nieznacznie wyszli za ramkę wyidealizowania. Jest pełno rzeczy, których mogłabym się przyczepić - choćby tego, że gdyby to mnie zabrano telefon, to albo zaczęłabym się awanturować, albo wróciła na własną rękę, albo narobiłabym nauczycielowi problemów po powrocie. Albo że włamywanie na basen i ciśnięcie kitów o ośmiornicach jest tak wiarygodne jak latające różowe słonie. Albo wspomniane wyżej przyjęcie obcokrajowców w taki sposób. I tysiąc innych rzeczy Ale... no, to jest FNiN, inna rzeczywistość, nie ma co się czepiać - to świat, gdzie funkcjonuje święty Mikołaj Także - miało być zabawnie, moim zdaniem było i jestem zadowolona
Motyw z Zosią był dość ciekawy (tu również bym się przyczepiła - jeśli uczeń nie stawia się na wyjazd klasowy, to nauczyciel powinien zadzwonić do rodzica, bo w innym przypadku dzieciaki mówiłyby że gdzieś jadą, a spieprzały na tydzień gdzie im się podoba), trochę przewidywalny, ale ogólnie mi się podobał.
Stokrotka, który w sumie od paru części delikatnie 'dojrzewa', nagle przeżył jakąś drastyczną zmianę, ale w sumie to również mi się podobało. Zwolnienie Helenki - zastanawiałam się zawsze, czemu on jeszcze tego nie zrobił To daje spore pole do popisu dla Kosika - może w kolejnej części do szkoły będą przychodzić nowe sekretarki, jedna za drugą coraz gorsza? Może Helenka powróci i okaże się, że ona tak naprawdę umie wszystko robić, ale wygodniej jej było malować paznokcie? A może pojawi się sekretarka, która tysiąckrotnie przewyższa intelektualnie Stokrotkę i biedaczek się zawstydzi? No, nie wiem, ale mam nadzieję, że Kosik wymyśli coś ciekawego na to miejsce
"Bar Najlepsze Żeberka Hargi w pobliżu portu prawdopodobnie nie zalicza się do najlepszych lokali miasta. Obsługuje klientów, którzy preferują ilość nad jakość i rozbijają stoły, jeśli jej nie dostaną. Nie szukają potraw wyszukanych czy egzotycznych, ale wolą dania konwencjonalne, jak embriony ptaków nielotów, mielone organy w powłoce jelit, plastry ciała świń czy bulwy bylin przypalane w zwierzęcym tłuszczu; w ich gwarze określa się je jako jajka, kiełbasę, bekon i frytki."
Jak teraz zacząłem myśleć na temat wątku Zosi, to wpadło mi do głowy porównanie ze słynną na całą Polskę aferę z Katarzyną W. i małą Madzią. Jest wyolbrzymione przez media, jest wymyślony porywacz, jest winna matka... Możliwe, żeby stąd pan Kosik wziął inspirację?
Mi się SCH bardzo podobało, zresztą jak każda książka FNiN.
Bardziej przypadła mi do gustu ta część, w której odbywała się wymiana, moim zdaniem była dużo ciekawsza niż wycieczka nad jezioro.
Trochę się zdziwiłam gdy zakończyło się jedynie na odnalezieniu Zosi, do praktycznie samego końca miałam jednak nadzieję, że bohaterowie będą jednak szukać tego skarbu...
Najbardziej zaskoczyła mnie przemiana Stokrotki, to była rzecz, której się nie spodziewałam przeczytać w żadnej z części. No i oczywiście zwolnienie Helenki... Zawsze sie zastanawiałam dlaczego on ją jeszcze trzyma na tej posadzie, ciekawe czy sobie bez niej poradzi
Jestem ciekawa jak będzie wyglądała nauka FNiN w trzeciej klasie, czy ich klasa będzie taka jak dawniej, czy jednak ta wycieczka coś im da, ciekawe też czy nauczyciele zastosują się do rad dyrektora, czy będą uczyli tak jak dawniej...
Dobra, wtf ja przeczytałem? Gdzie jest reszta książki?!
Serio, czytając to cały czas czekałem "no dobra, pierdoły pierdołami, kiedy zacznie się akcja" a tu nagle bum, i książki koniec.
Zdecydowanie najgorsza część, w sumie na równi z buntem maszyn.
Pomijając takie pierdoły jak np te telefony (tak, już widzę jak ktookolwiek oddaje nauczycielowi telefon, czy włamywanie się wszędzie gdzie się da, czy cholera polowanie na królika! w lesie z kuszy zrobionej z niczego przez 15 latka wychowanego w mieście, który potem tego królika wypatroszył i przygotował do upieczenia - i ktokolwiek chciał to jeść. (Srysly, WTF?!)
Cała ta książka zostawia wrażenie jak zlepek opowiadań, zero zależności między którąkolwiek akcją w książce.
Jedyna pozytywna sprawa wynikająca z prawie 500 stron książki to wywalenie Helenki, i ogarnięcie się dyrektora, bo zwiastuje to całkiem ciekawą akcję z zatrudnianiem nowej sekretarki etc w następnej ksiażce, zakładając że Kosik tego nie zawali.
A, no i rozdzielenie ekipy na plus, chociaż na chwilę, chętnie przeczytałbym po rozdziale z perspektywy każdego z nich, osobno.
Nie wiem, zawiedziony jestem, zbioru opowiadań nie kupiłem, a teraz zostałem w sumie wrobiony w kupno drugiego.
Bo cała "afera" ciągnąca się w tle rozwiązuje się na 5 stronach książki, linkiem w mailu, SRYSLY?
Cóż, jestem zawiedziony.
Ostatnio edytowane przez Asru ; 05-12-13 o 11:40
Olejmy wszystko, liczy się tylko to co teraz
Ty jesteś blisko, więc mogę nawet dziś umierać
I tak przeżyłem więcej niż przeciętniacy
Bo nie bałem się wziąć swojego życia w swoje łapy
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)