Ktoś kręcił się po hotelu szukając boya hotelowego. Zaszedł go od tyłu i przystawił do jego ust szmatkę nasączoną eterem, tą substancją, po której w filmach ludzie od razu tracą przytomność. Zaciągnę go do kantorka i przebrał się w jego ciuchy. Wszedł do windy. Wyłączył światło w korytarzu, by nie widział jego twarzy, ale strój tak. Zapukał do drzwi. Gdy Kam otworzył, przybysz powiedział, że w całym hotelu jest awaria wentylacji i teraz musi sprawdzić każdy pokój. Kam odwrócił się, żeby go wpuścić, a wtedy z kieszeni hotelarza wysunął się widelec z dwoma ostrzami, "widełki". Po chwili na korytarzu rozległ się krzyk, a potem z dmuchawki wystrzeliła w kierunku lwa strzałka z substancją usypiającą. Zaciągnął ciało kama do lwa i położył bezwładnie. Wrócił po prawdziwego boya, przebrał się w swoje ciuchy, a jego w jego. Zadźgał go tym samym widelcem. Zaniósł ciało do pokoju kama, po czym ułożył bezwładnie obok lwa. Potem szponami, czy raczej pazurami i zębami Wikiego, zmasakrował ciała. Następnie krwią ubrudził pazury i zęby Wikiego i szybko się ulotnił. Wszystko po to, by wyglądało, jakby to lew zabił obu (a ten krzyk z przerażenia był właśnie po to, żeby kam w chwili śmierci też myślał, że to lew zabił jego i boya). Była to niecnie uknuta intryga i ludzie, którzy rano znaleźli ciała nie mieli wątpliwości, że to lew rozszarpał swego pana i boya hotelowego. Kam193 był mieszkańcem.