Po lekcjach wstąpili na krótko do Felixa, ponieważ nikogo nie było po prostu zabrali podpisane pakunki i ruszyli na Pragę. Eliza szybko pobiegła do siebie. Jej mama była już w domu, ale pracowała w gabinecie. Dziewczyna rzuciła plecak w kąt. Zawołała głośno, że idzie do koleżanki, zagarnęła teczkę do której wczoraj spakowała prace i tyle ją było widać.
U Niki usiedli dookoła stołu. Gospodyni szykowała herbatę, a chłopcy z niecierpliwością czekali aż Liz pokaże w końcu te słynne rysunki. Nie zawiedli się, prace były równie szczegółowe co poprzednie. Net jak urzeczony wpatrywał się w dzieło ukazujące roboty z Instytutu.
- Ledwie uszliśmy z życiem - powiedział. - To wygląda jak zdjęcie.
Obrócił rysunek. Z tyłu był pusty. Obrócił następny i następny.
- Czego szukasz? – Chciała wiedzieć Nika.
- Daty.
- Sorki nie datuję moich arcydzieł. Niektóre rysuję kilka godzin inne kilka dni. A teraz czekam na wyjaśnienia.
Po kolei zaczęli opowiadać jej wszystko, od samego początku ich znajomości. Panna Kowalczyk słuchała uważnie, w odpowiednich momentach zadając pytania. Czas bardzo szybko mijał i nadszedł moment pożegnania. Stali już na klatce gdy nagle Net uderzył się w czoło.
- A co z kombinezonami? Zapomnieliśmy o nich.
- Spokojnie, co się odwlecze to nie uciecze. Po prostu obejrzyj go w domu.
- Jesteś pewien, że to dobry pomysł.
Felix skinął głową.
- Skoro tak twierdzisz. Dobra, do zobaczenia jutro – Eliza pomachała nowym znajomym i zniknęła w głębi wynajmowanego mieszkania.
Dwa tygodnie później
Eliza pożegnała się z przyjaciółmi i zamknęła drzwi. Nie była jeszcze pewna czy może tak nazywać Felixa, Neta albo Nikę mimo że ci traktowali ją jak jedną z nich. Jak kogoś bliskiego. W kuchni siedziała Alicja, mama Elizy. Wyglądała na złą i nerwowo bawiła się telefonem. Zresztą pani Kowalczyk była niezadowolona odkąd jej córka przyprowadziła do domu swoich znajomych.
- Co się stało mamo?
- Lizzie mam do ciebie prośbę.
- Nie nazywaj mnie tak. To oznacza złe wieści.
Kobieta westchnęła.
- Przestań się z nimi zadawać. Spędzaj jak najmniej czasu. Zwłaszcza z Niką. Rozumiesz?
- Nie, nie rozumiem.
- To nie jest dobre towarzystwo. Unikaj ich jak tylko możesz.
- Możesz mi to wyjaśnić?
- Nie w tym momencie.
- Prosisz mnie o to, żebym przestała się spotykać z ludźmi z którymi chodzę do jednej klasy i z którymi zaczęłam się dogadywać nie podając żadnych argumentów.
- Kochanie to dla twojego dobra.
- Guzik mamo, coś ci się w nich nie podoba. I nie chcesz mi powiedzieć co!
- Co to za oskarżycielski ton? – Eliza skuliła się słysząc donośny głos matki.
- Przepraszam – wymamrotała cicho.
- Nie wolno ci się z nimi spotykać i koniec – pani Alicja mówiła już ciszej, jednak nie mniej dobitnie.
- Bo ty tak mówisz?
- Dokładnie.
- Nie zgadzam się! - krzyknęła Eliza i poszła do swojego pokoju. Wzięła z szafy sporych rozmiarów torbę i wepchnęła do niej paczkę.
- Wychodzę.
- Dokąd?
- Nie wiem.
- Nie kłam. Nie wolno ci wyjść z tego mieszkania!
- No to patrz – Eliza trzasnęła drzwiami. Skierowała się w stronę klatki schodowej, a potem wyszła do parku. W tym samym czasie Alicja Kowalczyk sięgnęła po komórkę. Wybrała numer.
- Biorę to zlecenie Bereniko.
- Na pewno?- kobiecy głos w słuchawce wyrażał troskę. - To najniebezpieczniejsze zadanie jakie można dostać. Na pewno chcesz wejść do jaskini lwa? A co z twoją córką?
- Nie twoja sprawa podeślij transport pod umówione miejsce. Będę tam za pół godziny.
- Dobra tylko wróć w jednym kawałku. Nie mamy drugiej tak dobrej Łowczyni Prawdy.
- Jestem waszą jedyną Łowczynią. Nie martw się, wrócę.
Energicznym ruchem schowała telefon do kieszeni, wyszła na klatkę i zapukała do drzwi opatrzonych prostą tabliczką.
- Jest u ciebie Eliza?
Ostry, niemal żołnierski ton sprawił, że Nika cofnęła się o krok.
- N…nie.
Alicja pokiwała głową.
- Jak ją zobaczysz to przekaż, że ma kłopoty. I to duże - po czym odwróciła się i wróciła do siebie. Dziewczyna patrząc przez wizjer zobaczyła jak wychodzi chwilę później ubrana w dziwny czarny strój. Godzinę później do drzwi zapukała jej Eliza.
- Mogę się u ciebie przespać?
- Czemu? Co się stało?
- Awantura z mamą. Nie chcę ci się narzucać. Jak nie mogę, to sobie jakoś poradzę.
- Ja nie mam nic przeciwko, a tata wraca w niedzielę. Ale może być problem z miejscem do spania.
- Mam śpiwór. Moja mama tu była?
- Tak. Kazała ci przekazać, że masz kłopoty i to duże. A potem gdzieś wyszła ubrana na czarno - odpowiedziała Nika zamykając drzwi na klucz. – O co chodziło?
- Poszła do pracy, jest kimś w stylu agenta. Nie mam pojęcia kiedy wróci więc wolę się przespać u ciebie. Rano wrócę do domu i wezmę książki. Lekcje odrobię na przerwie bo nie mamy dużo. Gdzie mogę się rozłożyć?
- Może tu koło fotela?
- Jak ty uważasz. Nie chcę ci robić kłopotów.
- Cóż, twoja wizyta jest przede wszystkim niespodziewana.
Nika obserwowała jak Eliza wyciągając z torby śpiwór, pidżamę, kosmetyczkę i paczkę z Instytutu.
- Przygotowałaś się jak widzę.
- W szafie mam torbę na awaryjne wypadki. Kilka razy się przydała. Prezent na urodziny od Sereniti.
- A czemu nie masz kombinezonu na sobie?
- Po prostu uznałam, że dziś chcę pochodzić w swoich zwykłych ciuchach – powiedziała otwierając paczkę. W środku był srebrzystoszary skafander złożony równo w kostkę, długi kabel z końcówką USB i dość gruba instrukcja obsługi. Początkowo był tam jeszcze ciemnopomarańczowy kontroler wyglądający jak zegarek, ale od momentu otrzymania paczki dziewczyna nosiła go na ręku.
- Rozgryzłaś jak działa skaner?
Eliza zaczęła majstrować przy zegarku. Po chwili stała w zwiewnej, czarnej sukience przypominającej rozgwieżdżone noce niebo.
- Piękna - szepnęła Nika.
Metodą prób i błędów w ciągu tych dwóch tygodni przekonali się o niezwykłości tkaniny wiele razy i mimo przeczytania instrukcji nanotechnologia nie raz ich zastanawiała. Gdyby teraz Nika chwyciła swojego gościa za ramię obie poczułyby ciepło skóry. Gdyby chciała ją ukłuć, lub w jakikolwiek inny sposób zranić, jej atak odbiłby się nie czyniąc szkody żadnej ze stron, Eliza odebrałaby go jako zwykły nacisk.
- Nie do końca, nauczyłam się zgrywać stroje z Internetu. Trzeba podłączyć kontroler do komputera, nacisnąć przycisk B6 i przytrzymać puki nie pojawi się informacja o nowym sprzęcie. Potem po prostu wrzucasz takie zdjęcia jakie ci pasują. Ale ponoć Felix ma pomysł jak uruchomić skaner. Ta instrukcja jest do bani, większość tego co tam pisze mija się z celem.
- Też to zauważyłam. A szkoda.
- Masz coś przeciwko temu żebym pierwsza poszła do łazienki?
- Spoko ja już jestem po kąpieli. To moja pidżama.
Eliza przyjrzała się uważnie jej powyciąganym dresom i starej koszulce.
- Dobra. Zaraz wracam.
Kilka minut później wsunęła się do śpiwora, a Nika zgasiła lampkę.
- Dobranoc. I dzięki za to, że mogę tu nocować
- Nie ma sprawy. Dobranoc.
Kilka minut później, gdy zaczynały już przysypiać, niespodziewanie drzwi szafki otworzyły się i ze środka wyfrunęła szklanka. Uderzyła w ścianę tuż nad głową Liz i pękła nie czyniąc żadnego hałasu.
- Nie przejmuj się- powiedziała sennie Nika - polata i wróci do kredensu.
- Cóż nie wróci. Właśnie się rozbiła nad moją głową. I co dziwniejsze dokładnie na dwie połówki.
- Hę?
Nagle z szafki wyleciał również talerz. Nika machnęła ręką i naczynie posłusznie wrócił do szafki.
- O ja cię. Jak ty to zrobiłaś?!
Nika ziewnęła głośno i wzruszyła ramionami.
- Jestem telekinetykiem. Od dawna przedmioty w moim otoczeniu dziwnie się zachowują. Od jakiegoś czasu ćwiczę nad tym z różnym skutkiem. Teraz mi się udało, ale równie prawdopodobne byłoby, że talerz spadnie, albo walnie w okno.
- Dasz radę wyrzucić szklankę do kosza?
- Spróbuję, ale nic nie obiecuję.
Nika popatrzyła na drzwi pod zlewem i zmarszczyła brwi. Chwilę później te otworzyły się gwałtownie. Zamrugała kilkukrotnie i skierowała swój wzrok na resztki szklanki. Szkło wystrzeliło z dłoni Elizy i uderzyło w drzwi od łazienki.
- Cóż, trochę nie wyszło.
- Chyba zacznę się ciebie bać?
- Dlaczego?
- Jak pomyślę, że możesz w ten sposób kogoś zaatakować…
- Nie bądź głupia, nie mam zamiaru robić czegoś podobnego. Idź spać, bo nie wstaniemy.
Dziękuję za wszystkie pozytywne komentarze, które bardzo motywują mnie do pracy. Proszę jednak, by były dłuższe i bardziej konstruktywne. Cytujcie to co wam się szczególnie podoba, albo co dla mnie dużo ważniejsze, co was razi. Bez krytyki całość będzie o wiele słabsza.