Na pasztetową też można mówić kiełbasa, tylko po co się oszukiwaćPoza tym śmieszą mnie "kawowi puryści", którzy uważają, że tylko taka kawa, jaką oni piją, to prawdziwa kawa. To żałosne tak mówić i smutno mi, że niektórzy się tak zachowują.
Na pasztetową też można mówić kiełbasa, tylko po co się oszukiwaćPoza tym śmieszą mnie "kawowi puryści", którzy uważają, że tylko taka kawa, jaką oni piją, to prawdziwa kawa. To żałosne tak mówić i smutno mi, że niektórzy się tak zachowują.
Pułkownik Aureliano Buendia zorganizował trzydzieści dwa zbrojne powstania i wszystkie przegrał. Wyszedł cało z czternastu zamachów, siedemdziesięciu trzech zasadzek i sprzed wycelowanych w niego karabinów plutonu egzekucyjnego. Odrzucił dożywotnią rentę ofiarowaną mu po wojnie i do późnej starości utrzymywał się ze sprzedaży złotych rybek.
To nie purytanizm, to fakt. Tego ersatzu nie można nazwać kawą. To tak, jakby powiedzieć, że parówki to mięso 100 %.Poza tym śmieszą mnie "kawowi puryści", którzy uważają, że tylko taka kawa, jaką oni piją, to prawdziwa kawa. To żałosne tak mówić i smutno mi, że niektórzy się tak zachowują.
There are no atheists in foxholes
Ernie Pyle
Lotnisko Rhein-Main we Frankfurcie. Ląduje angielski samolot. wyhamowuje, staje i stoi. Wieża każe mu kołować do terminala, Anglik stoi. Wreszcie przyznaje się, że nie wie, w którą to stronę. Wieża tłumaczy mu drogę, przy okazji rzuca uwagi pod adresem Brytyjczyka, kończąc pytaniem: Nigdy nie byłeś we Frankfurcie?
Anglik odpowiada: Byłem, w 1944 roku. Ale wtedy tylko coś zrzucałem i nie lądowałem tutaj.
Herbata: tylko i wyłącznie czarna, niecałe 1,5 łyżeczki cukru i dość słaba, bo torebkę wyciągam po kilkunastu sekundach. No i oczywiście żadnych fusów - nie znoszę, jak mi coś pływa w herbacie.
Nie przepadam za smakowymi, jeśli już nie mam wyjścia to mogę wypić cytrynową.
Kawy nie lubię. I chyba nigdy się nie przekonam do niej. Chociaż zdarzają się sytuacje w których muszę się napić kawy, bo już śpię na stojąco - ale to tylko w naprawdę wyjątkowych sytuacjach. Niektórzy z Was mogą kojarzyć film z Polconu 2011, gdzie widać jak piję kawę - ci którzy nie widzieli, niech wiedzą, że miny dziwne robiłem przy tym. Na swoją obronę mam to, że nawet Luk stwierdził, że kawa z tego automatu jest paskudna.
Czasem mogę wypić cappuccino (z dużą ilością cukru), ale też nie przepadam, więc piję z 2 razy w roku.
A z innych ciepłych napojów, to lubię gorącą czekoladę.
Ostatnio edytowane przez Drago ; 26-02-13 o 20:56
Zamieszczone przez Rafał Kosik, Vertical
Jakakolwiek forma latte bądź espresso, najbardziej lubię niestandardowe typu o waniliowa bądź tiramisu. Z herbat to wszystkie owocowe (poza cytrusami), zielone czasem białe. Ostatnio bardzo polubiłam cynamonowo-jabłkowe piramidki Liptona. Nigdy nie słodzę i zawsze siorbię tylko gorące. Nie znoszę zimnych gorących napojów .
Ogólnie też rzadko piję kawę, iż ma ona na mnie skutek odwrotny - chce mi się po niej spać. Za to herbatę pije bardzo sporadycznie. Głównie piję tylko wodę i zimne mleko.
Jak się przyjdzie do herbaciarni w Zabrzu to pan zawsze tam zamawiam i uważam, że jest herbatą owocową, jest jednak naparem owocowym i to straszna różnica. Nie zmienia to faktu, że dla mnie jest to herbata, na dodatek jedyna słuszna To znaczy owocowe pijam najczęściej, zwykłą czarną to chyba tylko jak jestem w gościach, ktoś pyta czy chce herbatę i okazuje się, że tylko czarną Chyba że - zwykle zimą - czarna herbata plus cukier/miód i cytryna. Normalnie nie słodzę napojów, jedyny właśnie wyjątek stanowi herbata z cytryną - ma być odpowiednio cytrynowa (ok. pół cytryny na jeden kubek - znów ten trudny moment w gościach, gdy ktoś da mi plasterek cytryny... ) i mocno słodka (dwie łyżeczki cukru/wymiennie miód, z miodem smaczniejsza).
Co do kawy - nazwę ją sobie kawą rozpuszczalną, cokolwiek na to powiecie, napisane ma na opakowaniu 'kawa rozpuszczalna' i takiej nazwy ja używam. Codziennie piję taką rano i nie jestem w stanie już rozpocząć dnia bez kawy. I wcale nie chodzi o kofeinę ani nic takiego, bo przy każdej kawie - rozpuszczalnej, parzonej, z ekspresu i każdej innej jakoś potrafię zasnąć, a rozpuszczalna ma naprawdę śladowe ilości kofeiny. Ja się po prostu przyzwyczaiłam i tyle, uważam, że dzień rozpoczęty bez kubka kawy jest nierozpoczęty i mogę iść spać dalej Zrobienie sobie tegoż napoju jest dla mnie takim symbolicznym rozpoczęciem dnia - jeśli z jakiegoś powodu nie mogę mieć mojej kawy, a było tak np. na moich wakacjach, bo żyjąc w samochodzie ciężko liczyć na czajnik - kupowałam kawę na stacji lub nawet zdarzało mi się pić 'kawę' z kartonika, która ekstraktu z kawy miała kilka procent, a kofeiny to już nawet nie wspomnę Ale to było działanie psychologiczne, dla utrzymania ładu i harmonii mojej osoby
Ogólnie lubię też bardzo kawę z ekspresu, z ekspresu ciśnieniowego, ze spienionym mlekiem, cappuccino i tego typu rzeczy. Bardzo ubolewam, ale niestety nie mam ekspresu. Za to dostałam na urodziny świetny zaparzacz (to słowo chyba nie istnieje, co? ) do kawy - leje się wodę do jednego pojemniczka, sypie kawę na takie sitko, stawia na gazie, woda paruje przelatując przez fusy i mam sam napar bez fusów - dobry, mocny, no i, jak napisałam, co najważniejsze fusy zostają osobno. Kawa z pływającymi fusami jest fuj i bleh.
A, i kawa zawsze z mlekiem, ale bez cukru. Leję tak ze dwa centymetry mleka do kawy i staje się ona automatycznie posłodzona - mleko jest słodkawe, a sama kawa zbyt kwaśna, no i taka... niemleczna
I jeszcze jedno - kawa i herbata jest przeze mnie wypijana zwykle w przeciągu 5 minut od zrobienia/zaparzenia, bo później już jest zbyt chłodna. Niektórzy twierdzą, że to parzy, niemniej jednak ja się tak przyzwyczaiłam i owszem, jest gorąca, ale właśnie taka ma być
Ostatnio edytowane przez Drago ; 28-02-13 o 23:19
"Bar Najlepsze Żeberka Hargi w pobliżu portu prawdopodobnie nie zalicza się do najlepszych lokali miasta. Obsługuje klientów, którzy preferują ilość nad jakość i rozbijają stoły, jeśli jej nie dostaną. Nie szukają potraw wyszukanych czy egzotycznych, ale wolą dania konwencjonalne, jak embriony ptaków nielotów, mielone organy w powłoce jelit, plastry ciała świń czy bulwy bylin przypalane w zwierzęcym tłuszczu; w ich gwarze określa się je jako jajka, kiełbasę, bekon i frytki."
To jest bardzo dobre słowo, zresztą niesamowite urządzenieZa to dostałam na urodziny świetny zaparzacz (to słowo chyba nie istnieje, co? ) do kawy - leje się wodę do jednego pojemniczka, sypie kawę na takie sitko, stawia na gazie, woda paruje przelatując przez fusy i mam sam napar bez fusów - dobry, mocny, no i, jak napisałam, co najważniejsze fusy zostają osobno.
Ostatnio edytowane przez Fileas ; 28-02-13 o 20:31
Pułkownik Aureliano Buendia zorganizował trzydzieści dwa zbrojne powstania i wszystkie przegrał. Wyszedł cało z czternastu zamachów, siedemdziesięciu trzech zasadzek i sprzed wycelowanych w niego karabinów plutonu egzekucyjnego. Odrzucił dożywotnią rentę ofiarowaną mu po wojnie i do późnej starości utrzymywał się ze sprzedaży złotych rybek.
Także używam tego urządzonka od bodaj czterech czy pięciu lat - a nazywa się ono kafeterka.
There are no atheists in foxholes
Ernie Pyle
Lotnisko Rhein-Main we Frankfurcie. Ląduje angielski samolot. wyhamowuje, staje i stoi. Wieża każe mu kołować do terminala, Anglik stoi. Wreszcie przyznaje się, że nie wie, w którą to stronę. Wieża tłumaczy mu drogę, przy okazji rzuca uwagi pod adresem Brytyjczyka, kończąc pytaniem: Nigdy nie byłeś we Frankfurcie?
Anglik odpowiada: Byłem, w 1944 roku. Ale wtedy tylko coś zrzucałem i nie lądowałem tutaj.
O, może to słowo jest lepsze, zaparzacz jakoś dziwnie brzmi, na dodatek Firefox mi to podkreśla Rozwijając jeszcze ten temat, robię sobie w tym albo dwa espresso albo jedną kawę, do której po wlaniu do kubka dolewam już osobno trochę przegotowanej wody, bo niestety owa kafeterka (Firefox też nie akceptuje tego słowa ) ma za mało pojemności w zbiorniczku, leję trochę mleka i nie ukrywam, że taka kawa jest zdecydowanie lepsza od zwyczajnie zalanych fusów czy kawy rozpuszczalnej (czy tam 'kawy' rozpuszczalnej). No i w sumie dość szybko się robi, właśnie ze względu na to, że wody tam zbyt wiele nie wchodzi i samo urządzonko jest małe. Przed urodzinami nie wiedziałam, że coś takiego istnieje i bardzo się cieszę, że moja ciocia kupiła mi chyba jeden z bardziej trafionych prezentów w życiu
"Bar Najlepsze Żeberka Hargi w pobliżu portu prawdopodobnie nie zalicza się do najlepszych lokali miasta. Obsługuje klientów, którzy preferują ilość nad jakość i rozbijają stoły, jeśli jej nie dostaną. Nie szukają potraw wyszukanych czy egzotycznych, ale wolą dania konwencjonalne, jak embriony ptaków nielotów, mielone organy w powłoce jelit, plastry ciała świń czy bulwy bylin przypalane w zwierzęcym tłuszczu; w ich gwarze określa się je jako jajka, kiełbasę, bekon i frytki."
Jeśli chodzi o herbatę, to niedawno miałem możliwość skosztować oryginalnej Yerba Mate z Argentyny.
Na całym świecie uznawana jest za napój przeciwko zmęczeniu i depresji. Zwiększa sprawność umysłową
i fizyczną, działa jako środek przeciwreumatyczny oraz oczyszcza organizm z toksyn. W Argentynie (i wielu innych krajach Ameryki Południowej) Yerba Mate pije się praktycznie non stop w tradycyjnym naczyniu z owocu tykwy i przez specjalną rurkę - bombillę. Niby herbata ziołowa, a jednak w ogóle nie przypomina naszych polskich ziółek. Yerba Mate smakiem przypomina raczej... mieszankę tytoniu i siana.
Jeśli ktoś ma okazję skosztować tego niezwykłego napoju, to gorąco polecam. Mi osobiście nie przypadł on do gustu, lecz jestem dumny z tego, że przynajmniej przez chwilę mogłem zakosztować w indiańskm przysmaku
Ostatnio edytowane przez Zdobywczak ; 14-04-13 o 20:32
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)