Nie mam żadnej fobii w tak mocnym stopniu, żebym się panicznie czegoś bał, ale jakieś tam zalążki we mnie drzemią, i tak:
- Bardzo nie lubię pająków. Zwierzęta te są fajne do momentu, kiedy są albo bardzo małe, albo za szybą. Kiedyś taki jeden wielki i owłosiony usiadł mi na nogę, to mało co na zawał nie zszedłem. Biegiem oddaliłem się od tego miejsca na bezpieczną odległość, ciągle się otrzepując... Brr!
- Czuję pewną niechęć do os, pszczół i innych podobnych. O wiele lepsze to niż pająki, ale jak lata takie coś koło mnie, to wolę mieć to ciągle na oku. A co, jak mnie użądli?
- Odczuwam lekki dyskomfort na dużych wysokościach. Niby nic, ale jednak w środku coś tam się we mnie niepokoi.
- No i boję się ludzi, to się liczy? Taki ze mnie mały aspołeczny introwertyk.