Prawda. Wprawdzie przewija się parę razy Johanna, ale ogółem nielogizmy i przedramatyzmy. Nuuuda.
Prawda. Wprawdzie przewija się parę razy Johanna, ale ogółem nielogizmy i przedramatyzmy. Nuuuda.
"Vive in umbra, utinam lucem creare"
"My, sadyści, wiemy jak bawić się bez małaWiemy jak katować, by ofiara zapłakałaTo jest ta cudowna krew
To jest nasz morderczy zewMamy noże, których nie ma nikt innyDo zabawy ogień i sznurNa pale nawlekamy niewinnych
Taa i to ciągłe: kocham Peetę (tak to się pisze ? ) czy nie kocham, kocham czy nie kocham. A poza tym jakieś takie już naciągane, na siłę. Kage, tak ogólnie zauważyłam, że Johanna trochę podobna do Reginy jest Może dlatego obie lubisz.
Ja sobie poczytam, bo życie jest krótkie.
Pierwsza najlepsza i tak...
Dlaczego? Bo jest prosta, innowacyjna, dobrze się ją czytało, akcja idzie wartko. Późniejsze części są... przekombinowane i na siłę, dla mnie przynajmniej. O ile druga jest OK, to trzecia... nienajlepsza.
"Odrzucam waszą rzeczywistość i zastępuję ją swoim własnym światem!."Adam Savage︻芫----
Dostałam wszystkie trzy części <3 Czytałam recenzje z tyłu książki. Że niby ostatnia najlepsza?! W życiu! -.- Ogólnie odświeżam serię. I co raz bardziej mi się podoba. Wątek rebelii, a raczej jej braku, leży i błaga o litość. Ta druga to mam wrazenie, że zrzynka z pierwszej. Mimo to kocham tą serię.
Ja sobie poczytam, bo życie jest krótkie.
Złota Łopata za odkop tygodnia.
W każdym razie trochę się wyłączę i powiem, że filmy są moim zdaniem lepsze od książek, które nawet nie zawierają wiele więcej treści na temat uniwersum, którego byłem bardzo ciekaw a musiałem się obejść smakiem. Poza tym spora zasługa aktorów i nie mówię tylko o Lawrence, która spija całą śmietankę, ale też Harrelson i "ten, co gra Peetę" a w ogóle to nawet Dormer, co to poza tym, że wyrywa Kapitana Amerykę i sprowadza nieszczęścia na królów tudzież władców radzi sobie z innym trochę typem postaci.
Seria jako trylogia: no pierwsza część jak to pierwsza - czy jest to dzieło przełomowe, no sorry ale nie; za to całkiem fajne i w sumie nie aż tak przewidywalne, szkoda, że autorka nie zdecydowała się zabić jakoś Peety może nie rękami Katniss ale w sposób mocno z nią powiązany, jednak chłopak jest potrzebny w kolejnych tomach więc rozumiem; tom drugi to pomost do tomu trzeciego i nic więcej, częsta przypadłość tomów drugich, szkoda szkoda, ale ujdzie bo wprowadza kolejnych ciekawych bohaterów - nie opuszcza mnie jednak wrażenie, ze to jak zachowuje się Katniss jest wyraźnie ustawione, w sensie widać, że to nie wynika z psychologi postaci tylko z potrzeb autorki; łapię narzekania na tom ostatni, ale wynikają one z tego, że autorka zdecydowała się rozłożyć inaczej akcenty - mnie się to podoba bo nie mamy powtórki z poprzednich tomów nie to, co Władca Pierścieni (bleh) za to seria jako cała zyskuje nowy wymiar.*
Ale właśnie chciałem powiedzieć - cofając się do dyskusji z początku tematu - że jak dla mnie Igrzyska nie mogą wystarczyć jako jedyne źródło ucisku - a seria jest tak napisana jakby było one w tym aparacie najważniejsze i najpotężniejsze - brakuje tu atmosfery paranoi, charakterystycznej dla systemów totalitarnych np. znikających ludzi. Tutaj (vide II tom) jeśli ktoś stwarza problemy to wysadza się kopalnię czy zakład szwalniczy (tak to się nazywa? ). Takie wysadzenia mają o wiele mniejszą moc oddziaływania niż właśnie zniknięcia. Inny przykład - prądu zawsze brakuje - tak samo jest w Korei Płn. ale w Korei nigdy nie brakuje go na tłumienie jakichkolwiek przejawów buntów, więc płot, którym Katniss wychodzi do lasu na polowania - no, cóż jestem pewien, że on powinien być non stop podłączony do prądu. Ale do czego zmierzam: według mnie Collins wymyśliła Igrzyska, a potem, żeby te igrzyska miały szanse zaistnieć musiała stworzyć Panem wraz z jego ustrojem i przyłożyła się do tego mniej niżby należało. Wszystko zmienia się w III tomie kiedy zamiast walki na arenie dostajemy walkę medialną, przegadywanie się w telewizorze (generalnie tak to wygląda) a Katniss ostatecznie staje się symbolem bunt. Nie traktowałbym więc tej książki jak studium antyutopii: to książka rozrywkowa, która staje się historią (poniekąd) o wojnie medialnej. Co najwyżej może to być książka dla dzieci, której zadaniem jest wprowadzić je w temat, żeby przeżyły mniejszy wstrząs czytając właśnie Orwella, Huxleya czy z polskich autorów - Zajdla, Wnuka - Lipińskiego etc. Nowych wartości ani nowego spojrzenia na stare wartości Igrzyska Śmierci (jako seria) ze sobą nie niosą.
PS Jakbym miał pisać epilog tej serii to związałbym Katniss z jakimś kolesiem, który ani razu nie pojawia się w książkach bo mam dość zdeka schematu rozdarcia (Edward?, Jacob?; Gale?, Peeta?; czy już w ogóle Felix?, Net? (beka z SCH) Laura?, Nika? (beka z SCH)) - schematu nadużywanego w młodzieżówkach.
*Nie zauważyłem nawet, że mi wyszedł taki potworek zdaniowy, ale już nie chce mi się poprawiać.
Ostatnio edytowane przez Snorri ; 31-12-14 o 13:05
Jeśli nie chcesz mojej zguby,
krrrokodyla daj mi luby.
Przeczytałem wszystkie, a w kolejny piątek idę do kina na Koskogłosa 2. Polecam i film i książkę!
//Zapraszamy do rozwijania swoich wypowiedzi //Morti
Ostatnio edytowane przez Mortenka ; 29-11-15 o 12:36
"pokój z tobą i chomikami twoimi"
Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)