Witam.
Do tej pory obawiałem się wstawiania moich jakichkolwiek literackich utworów. Teraz jednak, stwierdziłem, że skoro na tym forum tyle już takich tematów powstało, to czemu by nie umieścić swojego opowiadanka... W każdym razie, myślę, że Wasza opinia i Wasze sugestie pomogą mi w moich dalszych literackich próbach. Przedstawiam Wam teraz pierwszy fragment (przepraszam, że trochę krótki) opowiadania pt.: "Zemsta smoka". Dalsze fragmenty będę wstawiał co jakiś czas, jeżeli poniższy spotka się z przynajmniej minimalnym uznaniem .
Rozświetlone i głośne miasto wyraźnie kontrastowało z czernią panującej nocy. Mocno poruszeni mieszkańcy w pośpiechu podążali do swoich domostw. Chcieli zachować swój dobytek, ale przede wszystkim życie. Na kamiennych, masywnych murach również wiele się działo. Zabiegani strażnicy nawet po otrzymaniu rozkazów utrzymywali nerwową atmosferę i z niepokojem oraz determinacją wpatrywali się w okoliczne tereny spowite mrokiem nocy.
- Już się nie mogę doczekać – powiedział krępy krasnolud stacjonując pośród swoich towarzyszy na wieży strażniczej. – Jak myślicie, bo według mnie walka ze smokiem to naprawdę świetne wyzwanie!
- Chyba żartujesz! – zbulwersował się drugi krasnolud. – Rozum ci odjęło, Marinn!? Walka ze smokiem to poważna rzecz! One są dzikimi bestiami! Nie słyszałeś, jak ten potwór zniszczył Mortolgam?
Marinn machnął lekceważąco ręką.
- A wiesz co ja o tym myślę, Bard? Myślę, że te wszystkie historie są mocno nafaszerowane fantazją ich autorów.
- W takim razie powinienem czuć się urażony – wtrącił się kolejny krasnolud o basowym, donośnym głosie.
Pozostali zaniemówili z wrażenia, gdyż owym krasnoludem był Morn. Bardzo znany i szanowany, każdy w mieście o nim słyszał, z powodu heroicznego wyczynu, którego dokonał dziesiątki lat temu. Otóż będąc o wiele młodszy, stoczył walkę ze smokiem i go pokonał, ratując życie wielu niewinnym osobom. Sam jednak o mały włos nie stracił nóg oraz utracił lewe oko, dlatego na jego twarzy widniała czarna przepaska, co w połączeniu z kilkoma bliznami i niskim głosem, sprawiało, że wyglądał na naprawdę groźnego wojownika, którym faktycznie był.
- Ja… - Marinn próbował się wytłumaczyć, jednak przerwał mu Morn.
- Nie gadaj już więcej bzdur, bo młody jesteś i głupi jak but, jak to się kiedyś, za starych czasów mówiło. Nie masz pojęcia o smokach, ani o tym, jakie potrafią być groźne – Morn złapał go za tunikę i bez trudu uniósł do góry. – Jednak tej nocy będziesz miał najprawdopodobniej okazję ujrzeć to stworzenie i jego siłę… Zobaczymy, czy się nie zesrasz ze strachu!?
W momencie, gdy stary krasnolud odstawił Marinna dał się słyszeć przerażający krzyk, taki którego nikt w mieście nie mógłby z siebie wydać. Zatem skąd on pochodził? To oczywiste, od smoka zbliżającego się do miasta!
Zapraszam do oceniania i proszę o konstruktywną krytykę.