<
+ Odpowiedz w tym wątku
Strona 2 z 3 PierwszyPierwszy 1 2 3 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 11 do 20 z 21

Wątek: Palladyn

  1. #11
    Zainspirowany FNiN Awatar Olona
    Dołączył
    Sep 2010
    Płeć
    Posty
    111

    Domyślnie Odp: Palladyn

    Trochę interpunkcja nawaliła, przez co się źle czyta. Do tego co jakiś czas przeskakujesz na wielką literę, co też trochę utrudnia lekturę. Poza tym na razie za mało napisane, więc nie można dokładniej ocenić.
    Jestem nieuczciwy i uczciwie możesz liczyć na moją nieuczciwość. Bo uczciwi są nieprzewidywalni.. Zawsze mogą zrobić coś niewiarygodnie.. głupiego.
    Hej rybomordy! Chcesz negocjować obślizgły palancie? Spójrz co mam! Mam słoik pełen ziemi! Mam słoik pełen ziemi! I zgadnij co jest w środku?!
    -Jack Sparrow
    -Kapitan Jack Sparrow
    -Chyba najgorszy pirat o jakim słyszałem...
    -ale słyszałeś?
    Kapitan Jack Sparrow

  2. #12
    Zafascynowany FNiN Awatar Stempel
    Dołączył
    May 2011
    Płeć
    Posty
    404

    Domyślnie Odp: Palladyn

    Ogółem spoko. Lubię fantasy, dlatego podobało mi się. Co prawda interpunkcja faktycznie trochę nawaliła, ale nie zwracam na to zbytnio uwagi. Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejną część.
    "Nie wiem, jaka broń będzie użyta w trzeciej wojnie światowej, ale czwarta będzie na maczugi"
    Albert Einstein

  3. #13
    Moderator FNiN Awatar Mortenka
    Dołączył
    Nov 2010
    Płeć
    Posty
    439

    Domyślnie Odp: Palladyn

    Pośród drzew pojawiła się mgła. Nie taka z której leśne pająki tkają zwiewne szaty dla istot Lasu. Ona była inna. Gdy pierwszy raz przelała się przez próg chatki poczuł ból (gdzie?), a w sercu niepokój. Nie było dane mu bliżej jej zbadać -Właśnie świtało i promienie Słońca przeniknęły ją na wskroś czyniąc Ją ulotną-zdrętwiały patrzył jak Odchodzi...
    W pośpiechu narzucił ubranie i wybiegł na zewnątrz. Czuł strach, a zarazem ciekawość. Jej blade kosmyki bezszelestnie sunęły ku jaskini - nie wahał się ani chwili. Znał wszystkie zjawiska, jakie działy się tu od zawsze, ale to było dla niego coś nowego. Z drżeniem (czego?) wszedł do środka. Jej kłęby zaczęły przeistaczać się w kobietę. Najpierw ujrzał oczy: szare i smutne, a jednak patrzące weń z nadzieją.
    - Kim jesteś?
    - Jestem jedną z biliardów czeka cię okrutna kara. Gorsza od śmierci, gorsza od największych męczarni. Gorsza od wszystkiego.
    - Ale dlaczego? Za co?
    - To dla Ciebie niepotrzebne i zbyt okrutne dla mnie by do tego wracać. Ważniejsze jest to, co Cię czeka.
    - Mnie? Ale o co chodzi?
    - Podążasz ścieżką, którą szłam. Powielasz moje błędy, moje czyny… A On wysłał mnie, bym cię ostrzegła.
    - Kto Cię wysłał? Jakie błędy? Na Bratha (co za Brath?) nic nie rozumiem! Nic nie rozumiem....
    - Milcz! (Po co ona kazała mu patrzeć? Chce szpanować przeistoczeniem? )
    Kobieta rozwiała się nagle i otuliła go kłębami szarej mgły. (Mgła może być mroczna? No i wilgotna?)
    Czuł ból, smutek, niepokój, strach, gniew i… wściekłość. Widział siebie samego, słyszał śmiech katów ostrzących topory. Słyszał płacz (ofiary się śmieją?) i przekleństwa swoich ofiar. Widział wytykające go i słyszał ptasi śpiew do tej pory taki radosny, który teraz napawał go lękiem.
    Słońce poczęło chylić się ku zachodowi, gdy wszystkie doznania ustały. Nadzieja była znów obok. (Nie rozumiem tego zdania, ale niech będzie.)
    -Wstań i idź. Zostałeś ostrzeżony. Twoje życie nadal jest w twoich rękach. (To było moim zdaniem niepotrzebne) dostałeś szansę, ale jeśli ją zmarnujesz… - Mgła nagle znikła. Słyszał tylko jej śmiech i powtórne ostrzeżenie.

    Mam nadzieję, że się nie obrazisz, poprawiłam ten pierwszy fragment, coś dopisałam coś ujęłam. To tylko sugestie, mają ci pomóc w budowaniu zdań, interpunkcji etc. Jasti ani Klaudią nie jestem, też błędów mogłam narobić, ale co tam. Jak chcesz, możesz mi coś podesłać na PW zanim wstawisz na forum to zrobię z tym to samo.
    Ogólnie sama fabuła jakoś mnie nie powala, na razie nie wiadomo o co chodzi, kim jest główny bohater. No i radzę zdecydować się, czy piszesz w pierwszej osobie, w stylu takiego pamiętnika, czy narracja trzecioosobowa wszechwiedząca. Proponuję tą drugą, ale jak chcesz. Ważne, żeby nie mieszać.

  4. #14
    Zainspirowany FNiN Awatar Kolekcjoner dusz
    Dołączył
    Apr 2011
    Płeć
    Wiek
    26
    Posty
    162

    Domyślnie Odp: Palladyn

    III
    Wojna

    Po tym jak Shakur III został nowym władcą Aralili w królestwie zapanowała Anarchia.Do niedawna podbite plemiona zaczęły się buntować,a przywódcy wojsk Aralili okazali się zdradzieccy .Nemei zabrał królowi połowę Onsydianu ,Feniksis przywłaszczył sobie Archendie,Limirczyn,Bukałow i Kages jako bracia rozdzielili między sobą Karmen,Ondeus i Wiadem jako kuzyni wzięli sobie Astanutus.Asklepios zabrał Singurus ,a inni rozdzielili kraj na sześć części z czego powstały kraje :Nemesydian,Fenikdia,Libukarme,Ondewiantus, Aslerius i Mibliotia.Shakur próbował rozgromić zdrajców,ale jego władza była za słaba.Jego królestwo upadło.Sam król po trzydziestu latach rządzenia i osiemdziesięciu latach życia zmarł.
    *************************
    Słońce piekło niemiłosiernie.W tym gorącu wyruszyłem w podróż do Lithans .Problem w tym że do Niziny Wieśniaków idzie się przez niezacienione bezludzie.Gorsze rzeczy się jednak dzieją. Przywódcy wojsk Aralili,a teraz już ogromnych państw ,połączyli to w jeden kraj Obsylian.Początek nazwy wziął się od tego że miał to być najsilniejszy i największy kraj.Zresztą nie wiele rozumiem z pogłosek jakie doszły do moich uszu, oprócz tego że chcą nas zaatakować.Wojna z Obsylianczykami to trudna sprawa.Margoria o wszystko się martwi.Czy nie zabraknie broni?Czy nie przegramy?Coraz silniejsze myśli przychodziły wszystkim do głowy.
    ****************************
    W Lithans jak zwykle panował wrzawa.Szukali nowych rycerzy i pielęgniarek.Ludzie wpadali w panikę,ukrywali swoje żony i dzieci w bezpiecznych miejscach.
    ******************************
    Poszedłem do karczmy, aby napić się miodu.Nagle usłyszałem ogromny hałas.Dźwięk toczących się armat, rytmicznego tupotu stóp żołnierzy i krzyki przerażenia zlały się w całość.
    -Co się stało?-Spytał ktoś głośno.
    -Obsylianczycy.-Odkrzyknął jakiś mężczyzna na placu.

  5. #15
    Moderator FNiN Awatar Mortenka
    Dołączył
    Nov 2010
    Płeć
    Posty
    439

    Domyślnie Odp: Palladyn

    Hej no, interpunkcję też poprawiłam, więc co się z nią stało? Beznadziejnie się tak czyta. Moje zdanie na temat treści już znasz, nie będę się rozpisywać.

  6. #16
    Zainspirowany FNiN Awatar Kolekcjoner dusz
    Dołączył
    Apr 2011
    Płeć
    Wiek
    26
    Posty
    162

    Domyślnie Odp: Palladyn

    Cytat Zamieszczone przez Mortenka Zobacz posta
    Hej no, interpunkcję też poprawiłam, więc co się z nią stało? Beznadziejnie się tak czyta. Moje zdanie na temat treści już znasz, nie będę się rozpisywać.
    Mój komputer ma tak że jeśli masz za dużo kart.To albo usunie połowę liter albo połowę znaków .

  7. #17
    Antyspiskowiec Awatar kam193
    Dołączył
    Apr 2009
    Płeć
    Wiek
    28
    Posty
    2,967

    Domyślnie Odp: Palladyn

    To zamknij pozostałe karty, interpunkcja ważniejsza. I zapamiętaj: spacje stawiamy zawsze po przecinku, kropce, znaku zapytania, wykrzykniku, średniku, dwukropku, a nigdy przed. Inaczej wszystko się zlewa i ciężko czytać. Pomijam, że każdy taki znak powinien być w odpowiednim miejscu

    Przykładowo:
    Cytat Zamieszczone przez Kolekcjoner dusz Zobacz posta
    Mój komputer ma tak że jeśli masz za dużo kart.To albo usunie połowę liter albo połowę znaków .
    winno wyglądać mniej-więcej tak:
    Mój komputer ma tak, że jeśli masz za dużo kart, to albo usunie połowę liter albo połowę znaków.
    (Zaznaczam, że ekspertem nie jestem.)
    Dobranoc.
    Doba powinna trwać 30 godzin!

    Skargi, prośby, odwołania do mnie - poradnik > > >
    - [...] Eee... A co znaleźliśmy?
    - Zobaczysz. Idziemy do pałacu. Sprowadź Anguę, może być nam potrzebna. I przygotuj nakaz rewizji.
    - To znaczy młot, sir?

    Vimes i Marchewa,
    Na glinianych nogach, T. Pratchett

  8. #18
    Zainspirowany FNiN Awatar Kolekcjoner dusz
    Dołączył
    Apr 2011
    Płeć
    Wiek
    26
    Posty
    162

    Domyślnie Odp: Palladyn

    IV
    Miecz i zbroja .


    Około pół mili dalej setki Obsydiańskiej armii brnęło do bram miasta . Oddział lśnił niczym woda w promieniach letniego słońca-światło odbijało się od mieczy i włóczni , tarcz , zbrojach i hełmach.Wszyscy mężczyźni zebrali się na placu Lithans .Każdy mężczyzna miał miecz, hełm i zbroję . Po chwili dało się słyszeć dźwięk rogu wojennego całe pięć tysięcy ludzi pobiegło w stronę Obsydianczyków .


    ***********

    - Ferre, weź jeszcze to! - smukła dziewczyna wyminęła płaczących staruszków i podbiegła do młodego, przystojnego chłopaka odzianego w stalową, połyskującą zbroję, siedzącego na koniu. Podała mu wstążkę, z naszytą niebieską łzą.
    - Będziemy z rodzicami tęsknić.
    - Ja za wami też.
    - Kocham cię, uważaj, braciszku.
    Posłał jej uśmiech, uśmiech pełen wątpliwości. Musiał spełnić obowiązek wobec narodu, bronić kraju. Nie mógł zostać i prowadzić spokojnego życia wśród spokojnych lasów, urodzajnych ziem. Zebrał cugle i niemal w jednym miejscu zwrócił konia ku laskowi, gdzie podążył galopem.
    Dziewczyna wzięła pod rękę płaczącą matkę, ojciec usiadł na ławce przed domem.
    - A jeśli coś mu się stanie?
    - Mamo, spokojnie, wróci do nas. Posprzątam w kuchni... - odwróciła wzrok i starła łzę. Nie wiedziała jak to będzie, ale miała niepokoić i tak strudzoną rodzicielkę? Oddając się myślom podążyła ku misce pełnej glinianych naczyń, które musiała umyć. Po pięciu minutach drogi usiadła nas strumieniem, powoli szorując brudne naczynia, gdy zaskoczył ją ów widok. Ku niej podążał kary koń, osiodłany, bez jeźdźca. Podskoczyła gwałtownie wypuszczając płaski talerz, który potoczył się do strumyka, gdzie popłynął z prądem...
    - Ulrig!
    Spieniony koń zatrzymał się tuż przed nią. Zarżał boleśnie i szturchnął ją łbem. Złapała za cugle, zręcznie wskoczyła i skierowała go ku chacie, on jednak pobiegł w kierunku, z którego przybył. Po przedarciu się przez gęsty las, z pokrwawioną twarzą, zobaczyła coś, czego się nie spodziewała...
    Zobaczyła zmasakrowane ciało brata. Porozrywane i postrzępione. Co najdziwniejsze, zbroja leżała nietknięta, tak jak reszta uzbrojenia. Torba leżała upchana w środek kolczugi. Przerażona dziewczyna pisnęła tak, że wszystkie ptaki poderwały się i z głośnym świergotaniem odleciały z pobliskich drzew. Było ciemno, bo las tu był wyjątkowo gęsty. Śmierdziało zgnilizną. Rozejrzała się. Dopiero teraz przyszło jej do głowy, że, jeżeli to coś lub, co gorsza, ktoś, tutaj jest, sama jest zagrożona. Zawróciła konia i centralnie przed jej nosem na gałęzi wisiała wstążka, którą mu podarowała. Lekko przedarta po środku, ale czysta, jakby nietknięta. Ostrożnie ją zsunęła z patyka, wetkała do kieszeni i cwałem ruszyła do domu.
    Roztrzęsiona zsiadła, oporządziła konia, odprowadziła do stajni i miała zamiar nic nie mówić rodzicom, póki co. Chciała ukryć się w pokoju i to przemyśleć, ale w drzwiach natknęła się na ojca.
    - Co jest? Dziwnie wyglądasz. Ta twarz!
    - Byłam w lesie, usłyszałam chyba wilka, więc zaczęłam uciekać na oślep... - ciągnęła kłamstwo, jąkając się przy każdym słowie. Bała się, że to ją zdradzi, ale ojciec nie znał jej na tyle dobrze, by poznać kiedy mówi prawdę, a kiedy nie.
    - Idź do matki, niech to przemyje.
    Przytaknęła nieznacznie głową i zniknęła w drzwiach. Po chwili usłyszała jeszcze krzyk ojca
    - Mama jest nad strumieniem! - co dało jej okazję do wymknięcia się. Faktycznie, poszła tam, ale nieco niżej od miejsca, w którym się spodziewała matki. Umyła twarz i postanowiła odwiedzić swojego przyjaciela - Tanromina. Często w dzieciństwie bawili się w trójkę, ona, jej brat i on. Chłopcy byli w tym samym wieku, więc on też powinien mieć rozkaz pójścia na wojnę. Bała się, że nie zdąży go złapać w domu. Nie chciała stracić ani chwili, osiodłała ponownie konia i już była w drodze.
    Gdy dotarła do chaty, zaniepokoiła ją pustka wokół gospodarstwa. Przestraszona popchnęła drzwi i zasapana ze zmęczenia wpadła na grupę ludzi otaczających Tanromina. Złapał ją za łokieć i potrząsnął.
    - Co się dzieje?
    Znał ją na tyle dobrze, żeby wiedzieć że coś musiało się wydarzyć. Zamrugała powiekami i nieprzytomnie się rozejrzała. Wyciągnął ją na podwórze, gdzie odetchnęła i opowiedziała całą historię...
    - Pomogę ci, ale z wyjazdem mogę się opóźnić tylko jeden dzień. Powiem tylko rodzicom.
    - Nie ma to jak mieć na kogo liczyć, dzięki.
    - A więc tak jak mówiłem, rodzice utrzymują, że jest na polu bitwy, dobrze? Prędzej czy później się dowiedzą, ale nie lepiej dla nich byłoby sądzić, że zmarł na polu chwały, czy napadnięty nim dojechał?
    - Tak. Masz rację... - po policzku pociekły łzy, gorzkie łzy. Prawda bywa okrutna, czasem wolałoby się być oszukanym, niż ją znać.
    ***
    - Na króla naszego kraju, co to jest?! - męski donośny głos rozniósł się echem po okolicy. - Jak ty go poznałaś? - dodał, cofając się.
    - To, to są jego rzeczy, poza tym, Ulrig go poznał, no, kto inny mógłby tu być, napadnięty?
    - Musimy go pochować, ale jak wyjaśnimy znalezisko tak zmasakrowanych zwłok? Wybacz mi, nie mam czasu, muszę się stawić najpóźniej...
    - Rozumiem. Powiem mojemu ojcu, że znalazłam jakiegoś podróżnika, a obyczaj brathański nakazuje pogrzebać... i tak dalej. Nie poznają go, proszę, pomóż mi ukryć te rzeczy - spojrzała bezradnie na poskładaną stertę składającą się ze zbroi, miecza,nagolenników, hełmu, naramienników... Wziął prawie wszystkie rzeczy, ale miecz ciągle mu wypadał.
    - Może ja wezmę?
    - Nie, nie dasz rady - uśmiechnął się, na ile był w stanie, ze wzrokiem odległym, jakby wyobrażał sobie tę śmieszną sytuację, jaką byłaby niemożność podniesienia miecza przez chłopską dziewczynę. Maciągając kilka mięśni twarzy w dziwny grymas, złapała za rękojeść i podniosła. Ręka jej drżała, ale dumnie trzymała jeszcze przez parę sekund.
    - I co?
    - Nieźle, nie spodziewałem się tego po tobie. Położymy to w jakimś wiadomym dla ciebie miejscu, taka zbroja to dobytek, po wszystkim - zawiesił głos - jak im powiesz, sprzedacie to, albo zrobicie co chcecie...
    ***
    - Dzięki jeszcze raz za wszystko, jak ja się odwdzięczę!
    - Obyś miała okazję.
    Pomachała na pożegnanie, smętnie wracając do codziennych obowiązków.
    ***
    Jak mogłam być tak głupia! Co ja zrobię?! Ferrego nie ma, więc z naszej rodziny nikt się nie stawił... Przyjadą tu! Co ja im powiem!? Że ojciec pochował mojego brata nie wiedząc że to on, ponieważ ich nie bardzo roztropna córka chciała starych, spracowanych rodziców oszukać w kwestii śmierci jedynego brata?! Idiotka ze mnie. Rzucała się z myślami po izbie. Wpadła w poważne tarapaty, a jedyną osobą, która znała jej tajemnicę był Tanromin, będący daleko stąd...
    Już po niedługiej chwili znalazła się nad strumieniem dzierżąc miecz. Odetchnęła, wzięła rozmach i... odłupała kawałek kory. Wynik uznała za zgoła nie zadowalający, ale nie miała wyjścia. Biedni rodzice, wpędziłam ich w gorsze tarapy niż byłby bez tego wszystkiego...
    Ostatnio edytowane przez Kolekcjoner dusz ; 23-04-12 o 16:21

  9. #19
    Zainspirowany FNiN Awatar Kolekcjoner dusz
    Dołączył
    Apr 2011
    Płeć
    Wiek
    26
    Posty
    162

    Domyślnie Odp: Palladyn

    "Szczęście"

    Spod kopyt odpryskują drobne kamyczki. Słychać głośne parsknięcie, niemal czuć pracę mięśni. Zaczynał się krajobraz nizinny, z gęstą i zieloną trawą. Z tyłu widać jeszcze było wierzchołki najwyższych drzew w lesie, parę nasion musiał wiatr przywiać i tu, bo niegdzie było widać młode pędy z giętkimi, sterczącymi i młodymi patykami. Bezkres. Zielona przestrzeń zdawała się nie mieć końca, monotonny krajobraz, który przecinała tylko wąziutka, polna droga. Po ostatnich ulewach często były jeszcze niezaschnięte kałuże, które rozpryskiwały się brudząc pęciny konia. Głośne wdechy i wydechy zmęczonego galopem zwierzęcia. Pochylony i uczepiony szyi jeździec jest okuty w szeroką, połyskującą, ciężką zbroję. Zaczerwienione oczy wskazują na nieprzyzwyczajenie takiej osoby do takiej podróży. Słońce na szczęście nie wyglądało za często zza chmur, a wilgotne powietrze chłodziło przegrzane ciała.
    Spieszyła się, miała czas do wieczora. Nawet nie wiedziała, czy zmierza w dobrą stronę i ile jeszcze drogi przed nią. Zginęłaby na tej zielonej pustyni, prędzej czy później. Sama nie wiedziała, po co to robi. Prędzej czy później wpadnie, wyda się. Zostałaby ukarana, albo przynajmniej dostałaby naganę i odesłaliby ją do rodziców...
    Koń był skrajnie wyczerpany, stali u podnóża pierwszego większego pagórka do tej pory. Zręcznie zeskoczyła i ściągając cugle przez szyję ruszyła ociężale pod górę. Z każdym krokiem towarzyszył jej brzęk zbroi oraz ciężkie oddechy jej i rumaka.
    ******************
    -Ruszamy dopiero za tydzień, do tego czasu sprawdzimy wasze umiejętności! A teraz, rozgośćcie się i czujcie jak u siebie! Suto zastawione stoły już czekają!
    Ktoś podbiegł do niej i złapał konia za wiszące pod gardłem wodze. Zeskoczyła z konia i nie miała pojęcia co począć. Wszystko ją bolało i szła krzywo. Powoli zmierzchało, a chyba w zbroi spać nie powinna. Nie znała obyczajów panujących na dworze, tata opowiadał o nich bratu, ale nie zawsze słuchała. Znajdowała się w ogromnej warowni zbudowanej głównie z kamienia. Otaczający mur był wysoki na siedem metrów, zakończony ostrymi palami. Ciężko byłoby się potajemnie wspiąć, ponieważ u nasady były wmurowane duże, rzeczne kamienie, a wyżej już znajdowałbyś się w zasięgu wzroku strażników. Spacerowała po placu w zbroi, co przyciągało uwagę coraz większej liczby gapiów. Weszła do stajni i niedługo odnalazła swego rumaka. Wpadła, jak jej się zdawało, na genialny pomysł zostawienia zbroi właśnie tam. Ściągnęła i zakopała głęboko w słomie. Została w swoich gospodarczych ubraniach, przy których zazwyczaj pracowała przy lżejszych pracach domowych. Były to wygodne, długie buty z miękkiej skóry, obcisłe, ciemne spodnie wchodzące w cholewkę buta oraz białopodobna, ponieważ niebarwiona tunika nieprzypominająca niczym fartucha. Ojciec powiadał, że przypomina to wszystko strój łucznika, tylko oni mieli wszystko lepszej jakości. Tak chyba mogła pojawić się na zamku, nie budząc podejrzeń, jedynie niesmak. Plan nie był zbyt chytry, miała udawać po prostu służkę, a gdy trzeba będzie powracać w swój strój rycerza. Takie dwie twarze, na pewno pozwolą jej obyć się z obyczajami rycerskimi i dworskimi.
    Weszła szerokimi drzwiami, ale z lewej strony warowni, skąd unosił się przyjemny zapach. Obok drzwi stał drewniany wóz z nakryciem, a za nim kurnik niczym nie odgrodzony. Zastanowiła się, jakimże to cudem kury nie rozbiegają się na wszelakie strony, postanowiła więc to zbadać. Gdy podeszła bliżej, znikąd wystrzelił w jej stronę średniej wielkości pies. Widziała jego czarną sierść i białe kły...
    Pisnęła i chciała się wycofać, ale przewróciła się na tył, opadając na ręce. Odpychała się nogami i rękami, tworząc dziwną plątaninę, przypominającą pająka. Pies złapał ją za łydkę, chlupnęła krew, a z bocznych drzwi wyleciała jakaś gruba kobieta z wałkiem w ręku, krzycząc coś do psa. Dziewczynie zrobiło się słabo i powoli odpłynęła do krainy Morfeusza..

  10. #20
    Zainspirowany FNiN Awatar Kolekcjoner dusz
    Dołączył
    Apr 2011
    Płeć
    Wiek
    26
    Posty
    162

    Domyślnie Odp: Palladyn

    -W międzyczasie za pomocą ognisk, poinformowano Karkah i Torn o nadciągającej
    hordzie. Ithans z 5 tys. żołnierzy samodzielnie mogło się bronić najwyżej kilka dni. W drogę, na
    pomoc, szybko wyruszył Zakon Paladynów, jednak nawet pośpieszny marsz do Ithans zająłby im
    prawie cały dzień, więc Ithans przynajmniej na początku bitwy musiało liczyć na pomoc 3 tysięcy
    uzbrojonych w co popadnie Tornijczyków, którzy mogli pojawić się na przedpolu Ithans już po kilku
    godzinach.
    Po szaleńczym biegu, oddział Niela miał ledwie chwilkę by ochłonąć, gdyż zaraz trzeba było
    ubierać się w pełne zbroje i ruszać do walki. Na mury Ithans Alanil skierował 4 tys. żołnierzy,
    zadaniem reszty było bronić mieszczącego się pod miastem opactwa i choćby chwilowo powstrzymać
    pierwszy impet hordy Obsydianczyków. Na południe od niego wylano kilkadziesiąt beczek smoły, którą
    zamierzano podpalić, gdy tylko wdepną w nią pierwsi wrogowie. Oprócz tego przygotowano
    kilkanaście wilczych dołów, a także kilka dostarczonych przez Jarena, magicznych min.
    Minuty dzielące Ithans od bitwy dłużyły się w nieskończoność. Ogromne susy, jakimi
    poruszały się Obsydianczycy, wydawały się niewiele przybliżać je do miasta. Wreszcie pierwsi ich wojownicy
    znaleźli się w zasięgu balist, skorpionów i tripantiów (zwanych także margonelami) ustawionych na
    dziedzińcu opactwa. Zostali oni zasypani gradem włóczni oraz kamieni wielkości pięści.
    Wrogowie zdążyły dobiec do pułapek, ale gdy tylko to się stało znaleźli się w ognistym piekle. Obrońcy nie
    potrzebowali żadnej strzały do podpalenia smoły. Jeden z wrogów nadepnął na ognistą minę. Po
    eksplozji jego płonące szczątki wpadły w kałużę czarnej mazi. Dokonano ważnej rzeczy – horda
    straciła pierwszy impet. Przez parę minut Ithańsczycy rozkoszowali się widokiem ponad tysiąca
    płonących żywcem wrogów (ale jednocześnie musieli zatykać nosy, gdyż swąd spalonego orczego
    mięsa był nie do zniesienia nawet dla zakatarzonych alergików). Napierające wciąż szeregi
    napastników wpychały pierwsze rzędy w ogień, z tyłu zaś niepowstrzymanie parła do przodu armia
    Seldera. Niektórzy inteligentniejsi Obsydianczycy zaczęli obchodzić
    opactwo z boków. Aby uniknąć okrążenia części wojsk, Alanil postanowił wycofać oddziały z
    opactwa. Przebywający tam żołnierze oddali jeszcze jedną salwę z machin miotających, poczym
    podpalili je, żeby, ani orki, ani żołdacy Obsydianu, nie mogli ich użyć, po czym w zwartym szyku
    wycofali się za mury Ithan.
    Ogień powoli zaczął dogasać. Nieprzeliczone tłumy najeźdźców (ale i tak uszczuplone
    o prawie 5 tysięcy), przelały się przez opactwo i okrążyły Ithans zachowując jednak bezpieczną
    odległość, żeby obrońcy nie mogli nikogo ustrzelić. Część hordy próbowała stawić czoła armii
    Obsydianu, jednak bezskutecznie. Inni rąbali drzewa, by sklecić z nich prymitywne katapulty i drabiny.
    Zamierzali rozpocząć szturm zaraz po zapadnięciu zmroku, a powoli zaczynało się ściemniać. Selder
    zajął zniszczone już przez orki opactwo. Jego podwładni zaczęli tam wznosić ogromne trebusze, które
    mogły nawet stamtąd ostrzeliwać Ithans kilkutonowymi głazami. Słońce zaszło. W kierunku miasta
    poleciały pierwsze pociski z katapult wroga. Ustawili się oni gęsto, co piąty trzymał drabinę. Król Obsydianu wlazł na niewielki kamień i wyciągnął w górę topór. Zanim go jednak opuścił, spadł z głazu
    z czterema strzałami w plecach. Nadleciały one z nie oczekiwanej strony – ze wschodu. Oddziały
    Torns przybyły na ratunek. Gdy kilka tysięcy ludzi z furią wpadło w odwrócone do nich plecami
    szeregi Obsydianu ogarnęła panika, a ponieważ w tym samym czasie do szturmu na miasto
    ruszyły oddziały Seldera, dwie trzecie hordy znalazło się w pułapce bez wyjścia pomiędzy murami
    Ithans, odsieczą z Tornes oraz szeregami Andarum. Pozostałe kilkanaście tysięcy orków, którym udało
    się uciec z okrążenia na zachód, szerokim łukiem wróciło do Nawiedzonego Jaru.
    Gdy z armii Obsydianu pozostawała tylko garstka, doszło do pierwszych starć Tornijczyjczyków
    ze Strażnikami Andarum. Szeregi ludzi pękły niczym bańka mydlana, pomimo tego, że ich
    przeciwnicy byli cały czas pod silnym ostrzałem zza murów Ithans. Cios miecza półtytana bez trudu
    przepoławiał człowieka, nawet odzianego w dobrej jakości kolczugę. Ludzie mieli szansę ze
    Starożytnym, tylko jeśli w co najmniej tuzin rzucali się na niego z nadzieją, że swoim ciężarem
    powalą go na ziemię, lub próbowali przebić jego zbroję w słabym punkcie. Próby takich działań
    okupione zostały straszliwie ciężkimi stratami. W ciągu kilkudziesięciu minut wybita została ponad
    połowa z trzech tysięcy żołnierzy Torn, kiedy w tym samym czasie Strażników Andarum ubyło
    mniej niż stu. Jedyną osobą w okolicy, która mogła łatwo i z bezpiecznego miejsca zabijać
    podwładnych Selera, był Jaren. Stanął on na najwyższej wieży Ithan i stamtąd nieprzerwanie miotał
    deszczem kul ognia.
    Gdy niedobitki ,,odsieczy” wycofały się w kierunku Torn, Selder rozkazał rozpocząć ostrzał
    Ithans z trebuszy rozmieszczonych w opactwie. Gigantyczne głazy wyrzucane przez nie w kierunku
    miasta, niszczyły jego mury tak skutecznie, że spora część żołnierzy zaczynała obawiać się, czy
    miasto zdoła się utrzymać jeszcze przez te parę godzin dzielących obrońców od przybycia Paladynów.
    Po jakimś czasie zewnętrzne mury, albo raczej to, co z nich zostało, opustoszały. Na pokruszonych
    kamieniach leżało kilkaset ohydnie porozdzieranych, zgniecionych przez kamienie ciał Ithańsczyków.
    Ci, którym udało się przeżyć, schronili się za wewnętrzny, wyższy i mocniejszy mur. Jaren zszedł
    z wieży aby, zająć się leczeniem wielu dziesiątek rannych. Mieszkańców miasta ogarnął paraliżujący
    strach, gdyż Selder nie kwapił się do szturmu wiedząc o nadchodzącej armii Zakonu Paladynów.
    Nie musiał szturmować. Jego machiny oblężnicze powoli, ale skutecznie obracały gród w kupę
    gruzów.
    Wtem, wśród zupełnych ciemności, w lesie na zachodzie zajaśniało białe, silne, ale
    rozproszone magiczne światło. Wielki Mistrz Degnus van Saur dawał znak nadziei dla Ithans. Selder
    natychmiast ustawił szeregi swojej armii w szyku bojowym, tak aby móc walczyć na dwa fronty –
    przeciwko paladynom i ewentualnej „wycieczce” zza murów obleganego miasta. Jednocześnie nie
    przerywał ostrzału.
    Z lasu wysunęła się armia świetlistych rycerzy. Ich pięknie zdobione zbroje i miecze jaśniały
    delikatnym, kojącym wzrok, i dodającym sercu otuchy, światłem. Tuż przed pierwszym szeregiem
    wojsk świątyni każdy z paladynów wystrzelił w stronę przeciwnika magiczny promień. Ciął on
    niewidzialnym, przecinającym każdy medal ostrzem, każdego, kto na pole bitwy przybył ze złymi
    intencjami. W armii Andarum byli tylko tacy. Niektóre z promieni, przebiwszy się przez 20
    strażników i mnichów i mur opactwa uszkodziły przeklęte trebusze, które zdążyły już
    mocno nadwyrężyć wewnętrzny, a teraz w zasadzie już jedyny, mur Ithans.
    W mieście, Alanil i jego zastępca Niel szykowali cały garnizon do ataku na podwładnych
    Seldera, czekając na chwilę, gdy zajmą się oni walką z paladynami i, miejmy nadzieję, zapomną
    o Ithans. Widząc, jak magia rycerzy przerzedziła jego szeregi, zanim jeszcze brzęknęły o siebie
    pierwsze klingi, Selder dostrzegł jedyną szansę na wygranie bitwy poprzez okrążenie
    Karkahczyków. Kiedy jego armia rozpoczęła wykonywanie najnowszych rozkazów, jej część
    znalazła się plecami do Ithans. Na to tylko czekał Alanil. Dał znak do ataku na Strażników. Ruszył na
    czele 50 jeźdźców, a za nimi biegło 3 tys jego żołnierzy.
    Konnica wpadła między szeregi Andarum. Stratowali kilku mnichów , ale
    obalić Strażników nie było już tak łatwo. Alanil pędził prosto na jednego z nich. Trzy metry przed
    nim zeskoczył z konia, w kierunku głowy olbrzyma. Półtytan nie uchylił się, zajęty ubijaniem konia
    pod jeźdźcem. Dodatkowo, oryginalny wyczyn Ithańsczyka zbił Starożytnego z pantałyku. Zanim
    otrząsnął się ze zdziwienia, miecz Alanila przeszył go pod nosalem hełmu przez szczękę w kierunku
    mózgu, zabijając go na miejscu. Alanil ledwo zdążył się uchylić przed magicznym pociskiem,
    wystrzelonym obok przez jakiegoś mnicha, a zaraz potem przeciął strażnika Andarum, niemal na pół,
    potężnym ciosem zdobycznego miecza jego pobratymca. Skrzyżował klingi z nadbiegającym w jego
    kierunku kolejnym strażnikiem, ale wtem poczuł, że ziemia ucieka mu spod stóp. Strażnik porzucił
    gdzieś tarczę, i teraz lewą, wolną ręką podniósł Alanina na wysokość metra nad ziemię. Alanil już był
    przygotowany na śmierć, był pewien, że zaraz miecz drania z Andarum spadnie na niego rozcinając
    mu trzewia. I spadł na niego… ucięty łeb półtytana. Alanil upadł na ziemię i spojrzał na swojego
    wybawcę. Był to Niel, który za pomocą znalezionej gdzieś kosy, niemalże zgilotynował przeciwnika,
    podchodząc go od tyłu. Nie czekając na podziękowania podciął kosą kolejnego strażnika, a Alanil,
    dobił. Następnie razem ochoczo rzucili się na następnego przeciwnika.
    Magia paladynów przeważyła nad brutalną siłą strażników. Siły Andarum powoli spychano
    w kierunku rzeki Yss. Wojska Ithans były w stanie jednak tylko utrzymać pozycję. Na polu bitwy
    wyróżniały się dwa obszary śmierci: wokół Jarena i wokół Seldera. Kto w nich się znalazł - w jednym
    mnisi i półtytani, w drugim żołnierze Ithans i Karkah – nie miał szans, by przeżyć. Obydwaj
    magowie z wolna zbliżali się do siebie. Wreszcie spostrzegli się nawzajem. Walczący, którzy
    znajdowali się pomiędzy nimi, szybko usunęli się na bok, żeby zejść z drogi magicznym pociskom,
    miotanym przez obu nienawidzących się nawzajem czarodziejów.
    Walka przycichła. Wszyscy zamarli w oczekiwaniu na wynik najważniejszego pojedynku na
    polu bitwy - dwóch najpotężniejszych wojowników. Niektórzy, daleko od magów, trwali jeszcze
    w zwarciu, ale i oni zaprzestali walki po oślepiającym błysku i huku, który po nim nastąpił.
    Wypuszczona przez Jarena ognista kula zderzyła się ze strumieniem płomieni, który Selder wystrzelił
    ze swojej starożytnej różdżki. Mag z Ithans, specjalista od magii ognia w Kapitule, nie mógł pozwolić,
    by ktoś go pokonał w jego własnej domenie i także utworzył strumień ognia. Miejsce, gdzie zderzały
    się obydwa płomienie, świeciło jaśniej od słońca, a żar bijący stamtąd na kilkadziesiąt metrów dawał
    do zrozumienia, że panująca w środku temperatura w mig stopiłaby najtwardszy metal. Potęga
    Pradawnej Różdżki Ostatecznej Destrukcji dzierżonej przez Selera dodawała mu tyle mocy, że jego
    ogień zaczął powoli przeważać nad magią obrońcy Ithans. Wtedy Jaren pomyślał, że pora zrobić użytek
    z wiedzy, jaką nabył podczas podróży po innych kontynentach. W pewnym królestwie za oceanem
    tamtejsi magowie opanowali sztukę wytwarzania magicznego ognia tak silnego, że nie powstydziłby 30
    się go żaden, nawet najsilniejszy smok. Gdy Jaren do strumienia zwykłego ognia dołączył zaklęcie
    Smoczej Pożogi, fala uderzeniowa zdmuchnęła Selera, jak huragan kartkę papieru. Od śmierci
    uchroniła go tylko szybko wyczarowana magiczna tarcza. Dopiero gdy przeleciał prawie milę, zdołał
    zatrzymać swój lot. Wściekły z bezsilności wobec nieznanej sobie potęgi, wylądował na ziemi.
    Po chwili, przez pole bitwy przetoczył się głośny ryk wściekłości. Zaklęcie Jarena było tak, silne,
    że zniszczyło należący do Seldera artefakt, rozbijając go na kilka części.
    Rozpacz Seldera została zagłuszona przez głośne ,,HURRRA!!!”, jakie wydobyło się z gardeł
    Paladynów i Żołnierzy Ithan. Wojsko Andarum po klęsce swojego wodza poszło w rozsypkę.
    Niektórym udało się uciec, teleportować, ale ci, co na rejteradę nie mieli żadnych szans, składali broń i
    poddawali się, albo wręcz popełniali samobójstwo. Bitwa była wygrana, lecz okupiona ciężkimi
    stratami. Zginęło wielu ludzi, zwłaszcza z Torn i Ithans. Opactwo zostało zniszczone, a większość
    grodu zmieniła się w kupę gruzów. Miasto, choć zrujnowane, pozostawało póki co bezpieczne,
    a odbudowę można było rozpocząć niemal natychmiast.-Na tym zakończył swoją opowieść Refel. Jeden z wojowników, który dotrwał do końca bitwy
    Ostatnio edytowane przez Kolekcjoner dusz ; 25-05-12 o 21:55

+ Odpowiedz w tym wątku
Strona 2 z 3 PierwszyPierwszy 1 2 3 OstatniOstatni

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

     

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
Odwiedź nas na Google+!
wspiera nas:
©FNiN.eu 2006-2025. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Developed by: Hern.as

Strona korzysta z plików cookies. Jeśli nie chcesz,
by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku
zmień ustawienia swojej przeglądarki.
Rekomendacje: Quizado.com - Symulator Familiady, zorganizuj swoją własną Familiadę