No dobra, będę wrzucać fragmentami, bo na razie jeszcze daleko do ukończenia całości. Jest to kontynuacja pierwszego "Pajęcznika". Jeżeli tamten się nie podobał, to z tym z pewnością będzie tak samo. Osobiście ta część bardziej mi się podoba. Ale koniec reklam, zaczynamy.
Zegar na ścianie wybił godzinę pierwszą w nocy. Aurelia była już w połowie najnowszego numeru BRAVO, gdy jedna z palących się wokół, różowych świeczek momentalnie wybuchła płomieniem. Z dymu wyleciał z szelestem mały, czarny kształt. Dziewczyna zerwała się z łóżka i przetruchtała przez pokój. Ogień zniknął tak szybko jak się pojawił. Schyliła się i podniosła lekko osmalony, czarny zeszyt. Zza okładki wypadł jeszcze mały naszyjnik z pentagramem. Aurelia poznała go od razu. Nie musiała wczytywać się w kolejne strony Pajęcznika, by wiedzieć co się stało. Opadła na krzesło i zaczęła płakać.
Przez kilka następnych dni Felix i Net niemal nie widywali Niki. Na lekcjach była nienaturalnie cicha, podczas przerw znikała i nikt nie był w stanie powiedzieć co się z nią dzieje. Gdy próbowali pukać do drzwi jej domu ona była nieobecna, lub nie zwracała uwagi. Odpięła kamery Manfreda i nie reagowała na próby kontaktu przez Net.com.
Pewnego dnia, na lekcji geografii, Konstancja wyrwała Nikę do odpowiedzi. Dziewczyna właśnie była w trakcie wymieniania najważniejszych portugalskich polityków, gdy nagle z krzykiem zgięła się wpół i opadła na kolana. Nie słyszała nic prócz niezrozumiałych strzępków zdań, a przed oczami migały jej niezliczone, chaotyczne obrazy.
Ocknęła się w gabinecie doktora Jamnika, który przyglądał jej się badawczo.
-Czy wy sobie żartujecie?-spytał poddenerwowany-Mdlejecie i budzicie się w tym samym momencie! No to już jest po prostu szczyt!
My?, pomyślała zdziwiona Nika i obejrzała się. Na sąsiednim łóżku siedziała, niemniej zdezorientowana, Aurelia.
-No nareszcie, martwiliśmy się o ciebie-powiedział Net, gdy Nika dołączyła do nich podczas przerwy.
-Chciałam tylko spytać, czy coś potem pisaliście-odparła sucho dziewczyna. Delikatnie wyplątała się w uścisku przyjaciela-Zresztą nieważne-rzuciła i już miała odejść, gdy poczuła na ramieniu rękę Neta. Odwróciła się niechętnie.
-Nie odzywasz się od kilku dni-powiedział Felix-martwimy się o ciebie.
-Niepotrzebnie. Już piłam aspirynę i witaminę C.
-Nie o to chodzi! Od czasu… od wtedy stałaś się strasznie cicha. Masz depresję?
Dziewczyna nie odpowiedziała. Ruszyła korytarzem nie oglądając się za siebie.
W tym samym czasie Aurelia spacerowała tam i z powrotem w toalecie dziewczyn. Przy uchu trzymała telefon. W końcu usłyszała dziewczęcy głos:
-Jam jest wielka, wszystkowiedząca Wyrocznia. Specjalnie zstąpiłam z niebios, by odebrać telefon i spytać cię, o zacna rozmówczyni, czego chceta?
-Nie wygłupiaj się. Robię dziś małą imprezkę. Wpadniesz?-odparła lekko zniecierpliwiona Aurelia.
-Sorki, miałam przed chwilą ostre zawroty głowy. Jestem w drodze do domu, a starzy mnie już dzisiaj raczej nie wypuszczą.
Aurelia pośpiesznie wyjęła Pajęcznik i otworzyła go na zaznaczonej stronie. Zaczęła czytać nieco zażenowana.
-Ciotka Zuzanna…
-Ależ ona nie żyje od pięciu lat!
-Ciotka Zuzanna zjadła szyszkę!-powiedziała, teraz już naprawdę wnerwiona Aurelia.
Chwila ciszy.
-A no chyba że tak-jej rozmówczyni miała już nieco uspokojony głos-Spotkanie u ciebie?
-Tak-powiedziała, po czym rozłączyła się. Schowała komórkę, poprawiła strój, posłała buziaka do swojego odbicia w lustrze i wyszła na korytarz natychmiast niknąc w tłumie stylowych plebsów.
Następna była lekcja wychowania fizycznego z Cedynią. Nauczyciel przyniósł z kantorka piłeczkę pingpongową, rzucił ją oniemiałym uczniom, po czym usiadł na ławce i zasnął. Oskar poleciał po piłkę do nogi i po chwili chłopacy zaczęli rozgrywać mecz. Nika siedziała samotnie na ławce zamyślona. Nie zauważyła, gdy obok niej dosiadła się Aurelia. Gdy ta lekko szturchnęła ją w ramię, ta posłała jej wkurzone spojrzenie, które po chwili płynnie przeszło w zdziwienie. Zresztą Aurelia również czuła się nieswojo. Po chwili jednak przełamała się i powiedziała, czując się jak kompletna idiotka:
-Ciotka Zuzanna zjadła szyszkę.
Spojrzenie Niki stało się jeszcze bardziej zagubione. Aurelia w myślach przeklęła siebie i to cholerne hasło.
-Eeee, to znaczy…-dziewczyna próbowała improwizować-ciocia miała… wypadek. Iiii… rodzice jadą do niej do szpitala. I robię dzisiaj małą imprezkę. Wpadniesz?-Nno, wreszcie to z siebie wyrzuciła.
Nika odwróciła głowę spodziewając się ujrzeć za sobą Klaudię. Nie zobaczyła nikogo. Znów spojrzała na Aurelię.
-Do mnie mówisz?-spytała powoli.
-Ale masz refleks!-odpowiedziała sarkastycznie Aurelia-normalnie umierać, nie żyć!
-Do mnie mówisz?-powtórzyła osłupiała Nika.
-Nie, do trzydziestu osób na tej sali!
-To dobrze, bo już myślałam, że chcesz mnie obrazić.
Aurelia wzięła głęboki wdech i powoli wypuściła powietrze.
-Mówię do ciebie. Wpadniesz dziś na imprezę? Jak chcesz, to weź swoją obstawę-wskazała na grających Felixa i Neta.
Nika zastanowiła się.
-To jakaś pułapka?-zapytała
Aurelia zbliżyła swoją twarz do jej twarzy.
-Też miałaś te wizje. Możesz sobie wmawiać, że to nic takiego, ale ja wiem swoje. To ma coś wspólnego z Reginą. Jeśli cię to nie obchodzi, to trudno, ale jeżeli jesteś choć trochę taka jak wszyscy myślą, to przyjdź dzisiaj pod wieczór do mnie do domu-i nie czekając na odpowiedź ruszyła w stronę grupy dziewczyn, które rozprawiały na temat wyższości Justina Biebera nad Zackiem Efronem.
Co to miało być?!, myślała rozgorączkowana Nika. I, co ważniejsze, co wszyscy myślą?!?!
Było już około godziny czwartej. Felix, Net i Nika stanęli przed drzwiami domu Aurelii. Dziewczyna pierwsza się poruszyła i zapukała w drzwi. Po kilku sekundach stanęła w nich Aurelia.
-No nareszcie-mruknęła-Właźcie.
Przyjaciele zostawili kurtki w obszernym hallu i podążyli za gospodynią do jej pokoju. Gdy Nika przekroczyła próg ledwo powstrzymała się od parsknięcia. Niemal wszystko było różowe, złote, różowe, lub ewentualnie złote. Gdzieniegdzie zdarzały się też plamy różu i złota.
-Wystrój, jakby kopalnia złota się tu porzygała, co nie?-powiedział dziewczęcy głos. Przyjaciele ze zdziwieniem rozpoznali Laurę. Była ubrana całkowicie na czarno, a na jej ramieniu wisiała dosyć pokaźna, czarna torba.
-Odwal się, Lau-warknęła Aurelia-Siadajcie gdzie chcecie-zwróciła się do swoich gości.
-Powiesz nam może o co chodzi?!-spytała poirytowana Nika
-Za moment. Zaraz wracam.
I wyszła.
Laura popatrzyła na nich, a oni patrzyli na nią.
-Co ty tu w ogóle robisz?-spytał Felix-nie wiedziałem, że się znacie.
-Właściwie, to niemal nie wiem o co chodzi-odparła dziewczyna-Ale wiecie, z ciotką Zuzanną nie ma co zadzierać.
-O CO CHODZI Z T? CIOTK? ZUZANN??!?!-wybuchła Nika
-Zjadła szyszkę-odpowiedziała tamta. Przyglądała się im badawczo-Czy wy nie wiecie o co chodzi?
-Nie wiedzą-powiedziała Aurelia wmaszerowując do pokoju. W dłoni ściskała czarny notatnik. Laura zerwała się.
-Czy to jest Pajęcznik?!-wykrzyknęła
Tamta kiwnęła głową.
-Skąd go masz?-spytała podejrzliwie Nika
-Regina wysłała mi go czasoprzestrzenią płomienia zanim…-Aurelia urwała i spojrzała w bok.
-Dlaczego właśnie tobie?!-zapytała nerwowo Laura-Przecież dane w nim zawarte są niemal bezcenne! Więc czemu…
Aurelia przerwała jej ruchem dłoni.
-Ponieważ Regina była moją siostrą.
Zapadła cisza jak po wystrzale. Cała czwórka wpatrywała się w gospodynię okrągłymi oczami.
-Przecież macie zupełnie inne nazwiska…-powiedział Net
-Uciekła z domu, gdy miałyśmy dziesięć lat. Nie mogła znieść tego, jak traktowali ją starzy.
-Ciąganie po lekarzach, psychologach w sprawie tych jej zdolności…-Laura pokiwała głową-Tjaa… opowiadała mi o tym.
Teraz na nią zostały skierowane zdziwione spojrzenia.
-Rozwiń wypowiedź-poprosiła Aurelia-czemu niby ci o tym opowiadała?
Laura westchnęła.
-A co mi tam, i tak to już nie jest tajne-westchnęła po raz drugi i zaczęła mówić-Kiedy zdecydowałam się na wyjazd na ferie do Trzech Kuzynek… powiedzmy, że wynajęłam Reginę do ochrony. Miała tam być w razie kłopotu z Kuzynkami. W odpowiednich miejscach jest dosyć znaną postacią, a do tego pomagałam jej parę razy w kilku sprawach i w ogóle byłyśmy dobrymi znajomymi, więc dała mi zniżkę.
-Więc to stąd miała kasę-wymruczała Aurelia-Ale w jakich niby sprawach jej pomagałaś?
-To tajne-powiedziała Laura-Obiecałam jej, że nikomu nie powiem. W każdym razie później wtajemniczyłam ją w sprawę z Maszyną ?yczeń… wiesz o co chodzi?-spytała Aurelię
-Taa. Kontynuuj.
-Jeśli można-przerwał Net-Przecież wtedy mówiłaś, że szukasz przepisu na nieśmiertelność, czy czegoś takiego.
-Zgadza się, o to chodziło-dziewczyna potaknęła-Maszyna ?yczeń to potężne źródło energii, którą można wykorzystać w niemal każdy sposób. Tyle, że ja się na tym nie znam. No, wiecie, te całe czary-mary, telekineza i tak dalej. Specjalizuję się w, powiedzmy, teorii, no wiecie, historia takich zjawisk, symbole i te rzeczy. Regina uparła się, że zajmie się tą sprawą. W sumie racja, ta moc mogłaby się im przydać.
-Jakim im?-przerwał Felix
-I tu się zaczyna część ściśle tajna-dziewczyna zrobiła przepraszającą minę. Przeniosła wzrok na gospodynię-A teraz może nam wyjaśnisz po cholerę nas tu ściągnęłaś, co? Epitafium mamy układać, czy co?
Aurelia nie zareagowała.
-Czy coś, co miało tysiące, a może nawet miliony lat, mogłoby tak po prostu umrzeć? Wątpię. Do tego sprawa ucieczki Kuzynek ucichła bardzo szybko, nie sądzicie? Ostatnio wchodziłam na stronę pewnego biura podróży i co? Za dwa dni w Sudety jedzie wycieczka z Gdańska. I zgadnijcie w jakim pensjonacie się zatrzymają.
Zapadła cisza.
-Kuzynki nadal mają swoją moc-ciągnęła Aurelia-Moc Skały wróciła z powrotem do swojego dawnego… hm… ciała.
-A ty myślisz…-zaczęła Nika
-Ja to wiem. Ona też tam jest.
Laura odchrząknęła.
-Nie chcę ci psuć nadziei, ale wątpię w twoją teorię.
-Więc jak wyjaśnisz te wizje, co?!-zdenerwowała się Aurelia
-Nie kłóćcie się-przerwała im Nika-Konstruktywnie, co chcesz zrobić?
Aurelia popatrzyła na nią.
-Chcę tam pojechać i przebadać sprawę.
-Po pierwsze: ty wcale się nie znasz na wykrywaniu źródeł mocy, ani nie znasz tamtego terenu. Po drugie: nawet, jeśli znajdziesz Maszynę, to nic z nią nie zrobisz. Po trzecie: jak Kuzynki cię przyuważą, to cię zabiją, lub, ewentualnie, ukradną ciało-zaoponowała ponownie Laura.
-Dlatego was potrzebuję-powiedziała Aurelia niechętnie popatrując na Nikę. Ta odwzajemniła spojrzenie-Moich starych nie będzie przez kilka dni. Mamy terenówkę. Zamierzam tam pojechać.
Nika parsknęła.
-W środku roku szkolnego? Ty chyba sobie stroisz żarty!
-Wolę to, niż budę-powiedziała Laura-Ja się piszę. Nawet, jeżeli teoria Aurory jest nieprawdziwa, to i tak musimy powstrzymać Kuzynki, bo znowu zaczną polować na ciała.
-Jak mnie nazwałaś?-przerwała jej Aurelia
-Aurora. Jak ta rzymska bogini. No, wiesz, Aurelia nie brzmi zbyt szpanersko. Na mnie na przykład mówią Runa. Wiecie, od tych symboli, co je badam…
-Aurora-wyszeptała Aurelia-Ona też tak na mnie mówiła…
-Regina?-spytała Nika. Tamta powoli pokiwała głową.
Net wstał i otrzepał się.
-No dobra, dziewczyny. Było miło, ale muszę iść do domu i… eee… pomóc mamie w pieluchowaniu bratosiostry.
-Przecież jest tam ta twoja ciocia Adelajda i prateściowa-zdziwił się Felix
-No to muszę nakarmić dysk twardy danymi. Nieważne. Chodźcie, idziemy-powiedział do przyjaciół.
Felix również dźwignął się na nogi. Chciał pomóc wstać Nice, jednak ona nie ruszała się z miejsca.
-Naprawdę chcecie tam jechać?-spytała-Niby kto was zawiezie?
-Umiem prowadzić samochód-odparła hardo Aurelia.
-A policja?
-Koperty się znajdą.
Na taką ripostę trudno było cokolwiek odpowiedzieć.
Net przymknął oczy.
-Nika, ty chyba nie zamierzasz…
-Zamierzam. Jeżeli jest jakaś szansa, że Regina żyje, to nie mogę tak po prostu tu siedzieć. Ona umarła przeze mnie. Poza tym nie pozwolę Kuzynkom na kolejne transfery. Musimy to zakończyć. Kiedy wyjazd?
Postać w czarnym płaszczu mknęła ulicami Warszawy. Nie rozglądała się ani nie zatrzymywała. Wyglądałoby to nawet poważnie, gdyby nie fakt, że starała się nie wywrócić pod ciężarem dwóch wypchanych toreb z Biedronki.
Dotarła do jednego ze zrujnowanych, ale jeszcze nie wyburzonych domów na przedmieściach. Rozejrzała się bacznie dookoła, po czym zagłębiła się w mrok starej kamienicy. W końcu doszła do jedynych pełniących jeszcze swą funkcję drzwi w tym domostwie. Zapukała dwa razy szybko, raz wolno i znów dwa razy szybko. Drzwi uchyliły się, a postać weszła do domu.
-Ceny znów poszły w górę?-spytał wysoki, barczysty chłopak w czarnej, skórzanej kurtce-Mam nadzieję, że nie. Jeżeli jeszcze raz będę musiał słuchać narzekań Bumiego na temat jego niedoborów…
-?elatyna!!!-ryknął ktoś za jego plecami. Chłopak, który otworzył drzwi został niemal staranowany przez wózek inwalidzki. Jego właściciel, dwunastoletni, lekko otyły blondyn, natychmiast odebrał torby z zakupami i zaczął nerwowo w nich grzebać.
-Nic się nie zmieniło-mruknęła dziewczyna zdejmując płaszcz i wieszając go na prowizorycznym wieszaku. Odgarnęła wpadające do oczu, brązowe kosmyki włosów-Sorki, Kaien. Następnym razem postaram się załatwić to szybciej.
-Kanciapa, wróciłaś?!-rozległ się żeński, nieco skrzeczący głos.
-Zgadłaś, Sunny, słoneczko ty moje!-odkrzyknęła.
Natychmiast rozległ się łomot. Do zrujnowanego pokoju wparowała nastroszona i wyraźnie wściekła dziewczyna. Miała rozwichrzone, niemal białe włosy, lekko zadarty nos i ciemne oczy.
-Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie mówiła do mnie „słoneczko”!-wrzasnęła.
Tamta tylko machnęła ręką i padła na fotel.
-Khana, mówię do ciebie!
-Przestańcie się kłócić-poprosił Kaien z niemiłym przeczuciem, że nie odniesie to skutku, co oczywiście się sprawdziło. Khana i Sun nawzajem piorunowały się wzrokiem.
Rozległo się kolejne pukanie. Normalne. Kaien podszedł do drzwi, a dziewczyny ubezpieczały go po obu stronach. W progu stał policjant. Bez pytania wmaszerował do domu.
-No a wy, dzieciaki, dalej swoje?-spytał-Jak długo zamierzacie mieszkać w tej ruderze?
-Ile damy radę-uśmiechnęła się słodko Khana-Kawki?
-Chętnie-mężczyzna zaczął spacerować po salonie. Zatrzymał wzrok na wciągającym biały proszek Bumim.
-No proszę, czyżby narkotyki?-spytał
-?elatyna-wyjaśniła szybko Sun-ma na jej punkcie fioła. Co nie Bumi?
Chłopak popatrzył na nich nieprzytomnym wzrokiem, pijacko się uśmiechnął i zasnął. Kaien plasnął się w czoło dłonią aż echo poszło. Nie było sensu wyjaśniać, że dla tego dzieciaka takie zachowanie było absolutnie normalne.
Jeśli policjant zamierzał jeszcze coś powiedzieć, to uniemożliwiła mu to Khana wchodząc do pokoju z parującym kubkiem i plikiem banknotów. Mężczyzna schował pieniądze do kieszeni i wypił kawę.
-U mnie czysto-rzucił do słuchawki radiostacji i wyszedł.
Sun i Kaien wpatrywali się to w drzwi, to w Khanę.
-Zwariowałaś?-spytała Sun-Koleś zdziera z nas całą kasę, a ty go jeszcze kawą częstujesz?!
-Jakaś ty nieczuła-odparła ze sprytnym uśmiechem tamta-Przecież nie można odmówić człowiekowi gorącego napoju z dodatkiem plwocin.
-Niee…-wymruczał Kaien
-Ouu taak-wymruczała Khana
Przez następne kilka minut w zrujnowanym salonie słychać było tylko śmiech.
-Sssso sie stao?-spytała zaspana ośmiolatka wchodząc do pokoju. Ziewnęła głęboko i rozejrzała się po twarzach zgromadzonych. Zachichotała.
-Mocne! Ciekawe, czy kiedyś zauważy.
-Antena, trzymaj się, łaskawie, z dala od moich myśli, co?!-zdenerwowała się Sun
-Twoich i tak nie czytam-odparła dziewczynka-zwłaszcza gdy oglądasz zdjęcia tych z Tokio Motel i wyobrażasz sobie…
-Kochanie, nie wyjawiaj nam szczegółów, dobrze?-poprosiła Khana posyłając Sun rozbawione spojrzenie. Kaien zachichotał, podczas, gdy Sunny gotowała się ze złości. W końcu porwała z torby z zakupami paczkę papierosów i pomaszerowała do swojego pokoju.
Antena popatrzyła na nieprzytomnego Bumiego, który chwiał się niebezpiecznie na swoim wózku.
-Zawiozę go do łóżka-powiedziała dziewczynka i zaholowała kolegę do sypialni. W salonie pozostali Khana i Kaien. Dziewczyna usiadła w fotelu i patrzyła w sufit.
-Roxy i Dan są w mieście?
-Tjaa, gołąbeczki chol…-Kaien urwał słysząc
Nagle do domu wpadła zamaskowana, ubrana na czarno postać. Gdy tamci zerwali się z miejsc, ona zerwała kaptur z twarzy. Khana z powrotem opadła na fotel.
-Puka się-powiedziała
-Owszem, ale ładniejsze-odparła z uśmiechem Laura-Przynoszę świeżutkie wieści.
Następnego dnia poranek był chłodny i zanosiło się na solidny deszcz. Aurelia biegała z domu do samochodu i z powrotem przenosząc bagaże. Gdyby był tu ktoś inny pewnie stanęłaby na środku podwórka, tupnęła nogą i zmusiła tego kogoś do tachania pakunków. No ale była sama. Jak zawsze.
Zaklęła, gdy okazało się, że walizka z perfumami już się nie zmieści.
-Może pomóc?-usłyszała za sobą. Odwróciła się i ujrzała Nikę. Dziewczyna miała na sobie stary, czarny płaszcz, a przez ramię przerzuciła niewielką torbę. Podeszła bliżej i przyjrzała się poukładanym byle jak bagażom.
-Fiu-stwierdziła
-Fiu-zgodziła się Aurelia
-Widzę, że nie uwzględniłaś, że ktoś poza tobą zabiera ze sobą jakieś rzeczy.
-Uznałam, że nikt nie jest na tyle szalony, żeby zabrać się ze mną.
Nika popatrzyła przez chwilę na stos klamotów, po czym ostrożnie zaczęła wyjmować walizki.
-Co robisz?!-przeraziła się Aurelia-Te torby mają priorytet!
-A co w nich jest takiego?-zdziwiła się Nika
-Kremy na rano, na dzień, na wieczór, na noc, pod oczy, pod uszy, pod pachy, do stóp, kolan, twarzy, włosów, przeciw zmarszczkom, przeciw cellulitowi, przeciw nadmiernemu wydzielaniu sebum, matujący, nawilżający, wyszczuplający, pobudzający, pachnący, tłusty, półtłusty, chudy, z wyciągiem z nagietka, piwonii, kaktusa, palmy, kokosa...
-I pewnie jeszcze krem po goleniu?
Aurelia urwała obrażona. Nika westchnęła, pokręciła głową i uniosła ręce. Bagaże, w których znajdowały się „specyfiki” zawierające wodę wyleciały z bagażnika i z hukiem wylądowały na ziemi. Aurelia pisnęła słysząc tłuczące się buteleczki i flakoniki. Nika tylko pokiwała głową z uznaniem dla swoich zdolności i wrzuciła swoją torbę do pustego niemal w połowie bagażnika.
-Widzę, że drogie panie jakoś sobie radzą-usłyszały z tyłu. Nika uśmiechnęła się do Neta, podczas gdy Felix zaczął kolejne ładowanie.
-Następni-jęknęła Aurelia, wciąż spoglądając z niewyraźną miną na powywalane torby.
-Myślałem, że chcesz, żebyśmy jechali z tobą-powiedział Felix
Aurelia mruknęła coś niewyraźnie. Z daleka usłyszała dziwny warkot. Przybierał na sile. Nagle na posesję wtargnął stary, poobijany samochód terenowy. Zatrzymał się dopiero tuż przed nią.
-Siema Aurora!-krzyknęła Laura wysiadając z pojazdu-Sprowadziłam wsparcie!
Od strony kierowcy wysiadła szczupła, na oko czternastoletnia dziewczyna z rozwichrzonymi, brązowymi włosami. Ubrana była całkowicie na czarno. Z tylnych okien wynurzyły się głowy innych dzieciaków.
-No nie mów, że chcesz brać ze sobą jeszcze tych tutaj!-wrzasnęły jednocześnie Aurelia i obca dziewczyna. Mierzyły się wzrokiem jak wściekłe kotki.
-O tak, to będzie niezapomniany wyjazd-mruknęła pod nosem Laura
Może nie wiedzieliście, ale w samochodzie jest osobny hamulec. Nie tylko ten zwykły, nożny. Tego drugiego często nie zauważa się gołym okiem. Prowadzenie samochodu, zanim się znajdzie i zwolni ten hamulec, przypomina wleczenie bernardyna do wanny.
-Dobra, dobra, świetnie nam idzie-wymamrotała Aurelia po pół godzinie, gdy znalazła i zwolniła to cholerstwo.
Felix przez chwilę słuchał słów z krótkofalówki, którą pożyczyła im, jadąca z tamtymi dzieciakami, Laura.
-Khana… ekhm, prosi, żebyś jechała szybciej, bo jak nie, to w nas… ekhm, uderzy-powiedział po chwili
Aurelia zjechała na pobocze. Za nią stanął wehikuł Khany.
-No i czego ona się tak denerwuje?-mruknęła do Laury
Ta jednak nie odpowiedziała. Miała lekko zieloną twarz i starała się oddychać głęboko.
-Nie wiedziałam, że ten złom potrafi jeździć na dwóch kołach-wycharczała Sun
-I to tak długo-dodał Bumi
Khana mruknęła pod nosem coś o… ekhm, niewdzięcznikach.
Z zewnątrz słychać było głuche trąbienie.
-Czy ona bije pięścią w kierownicę?-zainteresował się Kaien
Laura zerwała się z miejsca i wystrzeliła z samochodu z hukiem zamykając drzwi.
-Coś przegapiłem?-zapytał obudzony nagłym hałasem Dan
-Rozwód-odparła flegmatycznie Sun-Runa rozstała się ze śniadaniem.
No, to tyle. Nie wiem kiedy wrzucę dalszą część. Proszę o wyrozumiałość.