Jeszcze kwestia spraw organizacyjnych:
Proc = Skrytojebca
Pod = Thorim
MS = Fineesh
KK = Kamael
Acro = Acro
Drago = Darlen
Początkowo w grze wezmą udział tylko niektóre osoby. Na początku wprowadzę tylko trójkę, potem (jeszcze dziś) kolejną dwójkę. Jedna osoba zostanie wprowadzona kiedy indziej. Tak dla jajPorozsyłam jeszcze PMki z dodatkowymi informacjami dot. postaci etc. Jakby ktoś chciał o coś publicznie pytać ? w temacie z rekrutacją. Tutaj TYLKO RPG.
---
Wyzima, 2 marca 1316 r.
Wieczór
Mrok spowijał zakamarki Wyzimy. Miasteczko nie miało w sobie nic z dawnej świetności miasta, nadal było tylko marnym cieniem skleconym naprędce po gigantycznej katastrofie 1304 r. Mimo, że istniało stosunkowo krótko, ulicami już płynęły tradycyjne ilości ścieków, a w ciemnych uliczkach czaili się przeróżni złodziejaszkowie, mordercy i inny element. W większości zebrali się żeby rabować, palić i gwałcić ? ale nie wszyscy. Z ciemnego zaułka, zdawałoby się ? pustego można było usłyszeć odgłosy cichej rozmowy. Ale tylko, jeśli się miało znakomity słuch. Nieludzki wręcz.
- Dobra, dobra, ale właściwie to jaką moc ma ten artefakt?
- Nie wiadomo dokładnie, Skrytojebco, tłumaczyłem Ci to setki razy. Zapomniałem… debil z Ciebie. Krążą różne plotki. Tak czy inaczej, jeśli im wierzyć, zapewnia on naprawdę niesamowitą moc. Porównywalną z mocą Loży… - zakończył tajemniczo Thorim. Obydwaj rozmarzyli się.
- Załatwiłeś konie i prowiant?
- Ta. Będzie do odebrania u mojego znajomego. W stajniach. Chodźmy ? rzucił Skrytojebca i zniknął bezszelestnie w mroku. Za nim ruszył Thorim, nieuchwytny jak cień.
***
- Ile jesteśmy Ci winni? ? rzucił zdawkowo szpieg.
- Konie… jedzenie… hmm… to będzie… Dwieście.
- ILE, *****? ? Oczy Thorima zapłonęły, chociaż na twarzy zastygł nieludzki spokój. Skrytojebca zgrzytnął zębami:
- Możemy dać najwyżej sto, śmieciu.
- Nie ma mowy. Wiecie jak trudno jest załatwić tyle towaru niepostrzeżenie? Człowieku, sto pięćdziesiąt to moje ostatnie słowo. Płacicie albo idę do straży.
Thorim nie zdążył zacząć zabawy w negocjacje. Gdzieś w okolicach Skrytojebcy coś błysnęło. Chwilę później na buty towarzyszy chlapnęła gęsta, ciemna krew i zwaliło im się pod nogi martwe ciało.
- Tyle tego ? rzucił jak zwykle elokwentny i błyskotliwy wojownik. ? Może weźmiemy więcej?
- Jasne. Jak dają, to brać ? zaśmiał się Thorim. ? Tylko jedna sprawa… - nie do kończył. Błyskawicznie rzucił się pod ścianę. Sekundę później klęczał na obezwładnionym człowieku. ? Co tu, *****, robisz? ? Skrytojebca popisał się kolejną niesamowitą wypowiedzią. Nieznajomy coś wyrzęził, po czym wypluł siano z ust.
- Nie zabijajcie, ludzie!
Thorim posłuchał. Chwilowo. Miał czas.
- To może i zabrzmi dziwnie, ale… mogę wam pomóc.
Zadziwiające, ale nikt nie zaczął skakać z radości.
- Konkrety, elfi synu, bo skończysz w kawałkach!
- Z tego co podsłuchałem… - tutaj nieznajomy musiał zaczerpnąć powietrza po kopniaku od Skrytojebcy. Przełknął kilka wyzwisk na temat szpicli i podjął temat. ? Szukacie Artefaktu.
Thorim wciągnął powietrze. Zadziwiający brak opanowania.
- Wiesz, co by ***** było jakby się rozniosło że mamy na jego temat informacje?
- Byłoby to samo, co wtedy, gdyby się rozniosło jakie informacje na jego temat mam ja.
Zapadła cisza. Szpieg wstał i odsunął się od obcego.
- To długa, długa historia. Opowiem kiedy indziej… jeżeli będzie okazja. Teraz istotne jest tylko to, że wiem jak dotrzeć do artefaktu i mam na jego temat trochę wiadomości. I mam pewne… środki. ?eby do niego dotrzeć.
- Jakie znowu środki?
Nieznajomy nie odpowiedział. Czar, który tkał już od jakiegoś czasu wypalił. Kula ciemnej energii trzasnęła w Skrytojebcę i Thorima. Gwałtownie odlecieli do tyłu i uderzyli w ścianę.
- A propos, jestem Darlen. Skoro uprzejmości mamy za sobą, proponuję stąd wyjechać. W tym mieście nic miłego mnie nie spotka ? uśmiechnął się mag i wsiadł na konia patrząc na zbierających się z ziemi. Raczej nie wyglądali na szczęśliwych, ale zdecydowanie ich też nic miłego nie mogłoby spotkać, gdyby zostali przyłapani w stajniach miasta z kradzionym ekwipunkiem i trupem. Wykrzywieni dosiedli obładowanych zapasami koni i wyjechali w noc.