Tak, w 2012 będzie koniec świata, a Ziemia jest płaska i leży na grzbiecie żółwia, a Mikołaj istnieje, a w Klewkach wylądowali Talibowie, a społeczność internetowa to kulturalni geniusze, a Justin Bieber gra najlepszego rocka na świecie, a świstak siedzi i zawija w sreberka, a to wcale nie zaboli, a te dżinsy wcale cię nie pogrubiają, a Bóg istnieje.
Myślę, że to jednoznacznie definiuje mój stosunek do tej sprawy.
---
PhtfffffffffffNa początku, gdy o tym usłyszałem, to sie przestraszyłem. jakby nie było, za dwa lata miałbym zginąc.
Nie ma żadnych 'za'Jednak po wielu rozmowach z koleżankami rożważyliśmy wszelkie za i przeciw i doszlismy do wniosku, ze na pewno do końca świata nie dojdzie.
Tak, coś się kończy, coś się zaczyna, Uroboros ukąsi własny ogon, Laro Dorren aep Shiadhal Nic się nie stanie, nic się nie skończy. Ile razy przepowiadali koniec świata? Za każdym razem NIC się nie stało.Zapewne coś sie wydarzy, coś dobiegnie końca - zacznie się coś nowego.
Jednak książeczki dla dzieci to takie same pierdoły jak koniec świata w 2012.Przeczytałem tam, że kiedys dojdzie, do czegoś takiego, że słońce wybuchnie.
Niektórzy będą się cieszyli, że nie muszą wydawać kasy na prezenty, przygotowania do świąt etcBTW, "koniec świata" przypada na kilka dni przed Bożym Narodzeniem. Ciekawe czy zepsuje to radosną, świąteczną atmosferę
No ba! Jak zwykle w takich przypadkachA podobno już jakieś arki budują i namioty gdzieś w górach wyprzedają