<
+ Odpowiedz w tym wątku
Strona 1 z 3 1 2 3 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 1 do 10 z 24
  1. #1
    Zagorzały Fan FNiN Awatar Awangardowy Kaloryfer
    Dołączył
    Dec 2009
    Płeć
    Wiek
    28
    Posty
    1,365

    Domyślnie Avangardowa twórczość :P

    Dzisiaj poczułem przypływ weny i machnąłem taką... nowelkę. Może komuś się spodoba?

    ************************************************** *******

    Statek z cichym szumem siłowników powoli osiadł na powierzchni ziemi. W powietrze wzbił się tuman kurzu na chwilę zasłaniając obły kształt kadłuba. Lądowisko ? stare i zarośnięte ? znajdowało się przed podniszczoną, szarą bazą, niegdyś chwalebnym ziemskim mieszkaniem kolonistów Alfy x5. Wokół rozciągała się majestatyczna, przygnębiająca pustka oszałamiająca swym ogromem. Aż po horyzont ciągnęła się niezmierzona pustynia pyłowa gdzieniegdzie upstrzona kolorowymi plamami niszczejących resztek po ludziach, mieszkających tu jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Nikt nie wiedział, czemu nagle zniknęli… Niewielu też chciało wiedzieć.
    Drzwi otworzyły się. Z pojazdu wysunęła się drabinka, po której zaczął schodzić w kombinezonie przeciwpromiennym człowiek. Powoli, mozolnie, pokonując w grubym ubraniu wszystkie stopnie, zwlekł się na sam dół i rozejrzał. Za nim zaczęli w równie żółwim tempie wychodzić kolejni. W końcu wszyscy znaleźli się na płycie. Każdy dźwigał na plecach masywny worek ze sprzętem, a za pas zatknięty miał anihilator. Przez dłuższy czas ludzka masa stała i jakby nie dowierzając kontemplowała rozciągający się dookoła krajobraz. Potem powoli, niechętnie, jedno po drugim weszli do środka. Wszyscy trzymali w rękach odbezpieczone miotacze.
    * * *

    Kapitan Johnny B. Stevens, głównodowodzący misji „Powrót”, zrzucił z siebie kombinezon po czym w ubraniu padł na łóżko zmęczony do granic możliwości. Już sama podróż na tę zapyziałą, nikomu niepotrzebną wysepkę go wyczerpała… A co dopiero kilkunastogodzinne przygotowywanie wymarłej bazy do zamieszkania. Systemy chłodzenia, ogrzewanie, oświetlenie, zabezpieczenia, uzdatnianie wody i tuziny innych ? wszystko to trzeba było sprawdzić, włączyć i w razie potrzeby naprawić bądź usprawnić działanie.
    Dokładnie 78 lat temu na Alfę x5 przyleciała pierwsza ekipa kolonistów z Federacji Intergalaktycznej. Odnaleziono tu podziemne złoża wody. Czystej wody. I ? dodatkowo ? przeogromne zasoby selenitu, bez którego Federacja nie mogła się obyć. W trybie ekspresowym została zmontowana i wyszkolona ekipa. Przydzielono im sprzęt, dano rozkazy i wysłano tutaj. Wtedy ta planeta wyglądała podobnie, jak dziś. Wyglądała jak martwa. Ale to się nie liczyło. Nikt nie przybywał tu na piknik… ani organizować wycieczkę szkolną. Tu się pracuje.
    Przez pierwsze miesiące wszystko szło gładko. Badanie planety nie sprawiało problemów ? zresztą według raportów nie żyje tutaj absolutnie nic. To trochę dziwne, zważywszy na wodę pod powierzchnią… Ale badania niczego nie wykryły. Kiedy wszyscy szykowali się do masowej kolonizacji i wydobycia selenitu, nagle łączność się urwała. Nikt nie dawał znaku życia. Sprawa została wyciszona, rząd nie pisnął ani słówka. Wyglądało to, jakby nagle wszyscy badacze po prostu… zniknęli. Wyparowali. Jak kamień w wodę. Nieprzyjemne wydarzenia trzymano w tajemnicy przez niemal 8 dziesięcioleci… Ale teraz ktoś sobie o tym przypomniał i zarządził wysłanie ekspedycji. Czemu go to tak interesowało? Nie wiadomo. Jasne jest jedynie, że to właśnie Stevens został oddelegowany do tej misji. A on już po kilkunastu godzinach miał serdecznie dość tej planety… Wolał na razie nie myśleć, co będzie za tydzień… Miesiąc… Rok.
    Z tych przygnębiających rozważań wyrwało go pukanie. Poderwał się z łóżka, wsunął za pasek anihilator i podszedł kocim krokiem do wideofonu. Na ekranie ukazał się jego zastępca na stanowisku dowodzącego misją, Jimi Goode. Nieco uspokojony wyłączył blokadę drzwi i wpuścił kolegę.
    - Johnny, chodź. Musisz, po prostu musisz to zobaczyć!
    - Ale o co chodzi? Co znaleźliście?
    - Buszowaliśmy po całej bazie… Przejrzeliśmy też wszystkie pomieszczenia załogi. I znaleźliśmy coś, z czym powinieneś… się zapoznać.
    - Czy to jest warte wyjścia z tej kajuty? Czy to mi się spodoba?
    - Jest warte wyjścia… I stanowczo Ci się nie spodoba. ? skończył przyjaciel, krzywiąc się z odrazą. Stevens westchnął, po czym zatrzasnął drzwi i ruszyli korytarzami oświetlonymi migającymi, przedpotowymi lampami luminowymi. Powoli kroczyli po zakurzonej, zimnej, stalowej podłodze schodząc z głośnym tupotem glanów wojskowych po schodach i złażąc po drabinkach. Spacer skończył się na piętrze -8, przed wielkimi, hermetycznymi wrotami o metrowej grubości.
    - Jimi, co tam było?
    - Nie wiadomo. Prawdopodobnie coś w rodzaju magazynu… A może skarbca. Istotne jest raczej to, co znaleźliśmy… w środku. ? pozieleniał mężczyzna. Przez chwilę stał, wahając się, po czym pociągnął za klamkę. A potem zapalił światło w środku. Stevens przez chwilę wstał, wpatrując się oszołomionym wzrokiem w to, co leżało w środku. Po kilku sekundach zgiął się wpół i zwymiotował.
    Pod wrotami leżało ciało ludzkie. Szkielet okryty szmatami, niegdyś będącymi kombinezonem armii. Zwinięty w pozycji embrionalnej, pustymi oczodołami wpatrywał się w miejsce, gdzie przed chwilą były drzwi, jakby oczekując ratunku. Na wewnętrznej stronie wrót znajdowały się długie rysy. Rysy wycięte ludzkimi paznokciami. Stevens otarł usta, oparł się o ścianę po czym wykrztusił:
    - …jak?...
    - Nie wiemy. Wrota były otwierane tylko od zewnątrz. Prawdopodobnie zatrzasnął się w środku.
    - Ale czemu, do cholery, nikt nie otworzył? Przecież tam wszędzie jest monitoring i mikrofony. Dowiedzieliby się od razu!
    - Tego też nie wiem… Jedyne logiczne wyjaśnienie jest takie, że nie miał kto mu otworzyć.
    Ostatnie słowa wicedowodzącego wybrzmiały echem w stalowych ścianach magazynu. Szkielet zadrżał i rozsypał się w proch. Stevens skrzywił się.
    - Dobra… Przyjmijmy, że inni zginęli, lub stało im się coś, co uniemożliwiło pomoc temu człowiekowi… i spowodowało ich śmierć. Ale dlaczego, do cholery…
    - …znaleźliśmy tylko jego ciało? ? z ponurą miną dokończył Goode. ? Dlaczego nie było tutaj kilkudziesięciu trupów, pozostałości po kolonistach? Dlaczego jest tu tylko on?
    Stevens jęknął i osunął się na ziemię. Usiadł powoli, oparł się o ścianę i ukrył głowę w ramionach.
    - A miało być rutynowe uzdatnianie do zamieszkania… Miała być zwykła, prosta, misyjka… Dlaczego to musiało się przytrafić akurat mnie?
    Nikt nie potrafił odpowiedzieć.
    * * *

    Minęło kilka dni. Od czasu znalezienia ciała nic nie sprawiło im kłopotów. Nie było niespodzianek. Powoli przywracali do stanu używalności starą bazę… Dzisiaj mieli po raz pierwszy wyjść poza bramy obozu i postawić stopy na pustyni. Odziali się w kombinezony przeciwpromienne, uzbroili i wyszli na pole.
    Światło emitowane przez czerwonego olbrzyma VK 1100 Perspicua Stella bezlitośnie uderzyło ich w oczy. Krzywiąc się odpalili osłony fotochromowe w okularach hełmów i utyskując ruszyli w drogę. Szli długo, zapadając się po kostki w pyle i co jakiś czas zapisując odczyty na GPSie oraz filmując wszystko, co widzieli. A nie widzieli zbyt wiele ? ot, pustynia po horyzont, porozrzucane gdzieniegdzie szczątki maszyn i części elektroniczne. Tu i ówdzie wzniesienia i dolinki… Jednak w większości po prostu nudna, płaska jak stół równina. Gwiazda powoli wypalała tę planetoidę… Zamieszkanie tutaj raczej nie byłoby mądrą decyzją. To z pewnością stara planeta… Stara i umierająca. ?ycie tutaj się skończyło. O ile w ogóle istniało…
    Nagle jeden z członków zespołu wrzasnął, jednym płynnym ruchem wyszarpnął z kabury miotacz i potężną wiązką laserową uderzył w jakieś miejsce nieopodal. W powietrze wzbiła się chmura gazu i spory kawał ziemi wyparował.
    - Co się stało? Na mózg ci padło? Chcesz po powrocie do domu myć statek z tego pyłu, idioto?
    - T-t-tam… Tam coś było! Ruszało się! Coś żywego!
    Stevens powoli rozejrzał się. Nic nie zauważył. Pustka.
    - Jak tylko wrócimy, to wyślę cię na badania wzroku… i psychiatryczne. Tu nic nie ma, człowieku!
    Nie wiedział, jak bardzo się mylił…
    * * *

    Po długim, wyczerpującym patrolu żołnierze zmęczeni wrócili do bazy. VK 1100 powoli chyliła się ku zachodowi, majestatycznie opadając za linię widnokręgu. Grupka ludzi, powłócząc nogami, powoli dowlokła się do drzwi budynku. Wtoczyli się do środka, zatrzaskując drzwi i rozeszli się do kajut. Stevens wpadł do pokoju, wziął szybki prysznic, zjadł kolację i rzucił się do łóżka. Pozostali zapewne podobnie.
    Rano, po kilkunastu godzinach snu, dowódcę obudził paniczny łomot do drzwi. Sturlał się z łóżka i ledwo patrząc na oczy wpuścił dygoczącego zastępcę. Wyciągnął spod łóżka miednicę z wodą i zanurzył w niej głowę. Już bardziej rozbudzony wytarł twarz i spojrzał pytająco na przerażonego przyjaciela.
    - Sir… Znaleźliśmy… To znaczy… Nie znaleźliśmy… O bogowie… Nie, to straszne…
    Stevens podszedł i zniesmaczony spoliczkował go.
    - Otrzeźwiej, chłopie!
    - Dzięki… Johnny… Wczoraj Dave nie poszedł na patrol, prawda?
    - No tak, został w kajucie. Miał jakieś… problemy z żołądkiem. Ale co z tego?
    - Wołaliśmy go dzisiaj rano, ale nie odpowiadał…
    - Wyważcie drzwi, geniusze!
    - Właśnie przed sekundą to zrobiliśmy.
    - I co? Powiesił się, czy co? ? Stevens zaczynał tracić cierpliwosć.
    - Nie… Nie ma go.
    - Jak to nie ma? ? wrzasnął dowodzący wzbogacając swój okrzyk niezwykle skomplikowaną przeplatanką aż 6 przekleństw w jego ojczystym języku.
    - Nie ma. Zniknął!
    Stevensowi rozszerzyły się źrenice.
    - Sprawdziliście monitoring?
    - Nie ma sensu. Kamera… zniknęła razem z nim.
    - Nie wychodził?
    - Zamek w drzwiach nie odnotował otwierania.
    Kapitan usiadł na łóżku z oczami wielkimi jak pięciozłotówki. Powoli przytroczył do pasa wszystkie bronie, jakie miał w zasięgu rąk i wybiegł z pokoju odpychając podwładnego.
    * * *

    - Wygląda na to, że stało mu się to samo co tym sprzed 80 lat. Nie pomogli zatrzaśniętemu i nie znaleziono ich ciał… bo zniknęli.
    - Przecież to niemożliwe. To absurd! Jak człowiek może po prostu… zniknąć? Trzeba byłoby go zanihilować albo potraktować wybuchem nuklearnym!
    - Ale to jedyne logiczne wyjaśnienie, sir. Oni po prostu… zniknęli, zostali zniknięci, nieważne.
    Zapanowała martwa cisza. Wszyscy ukradkiem rozglądali się dookoła.
    - Nie ma sensu tu być. Idźcie do pokojów i spakujcie się. Za 15 minut widzimy się w tym samym miejscu i odlatujemy. Goode! Przygotuj statek.
    Wszyscy rozbiegli się do pokojów, a Jimi pospieszył na lądowisko.
    * * *

    Stevens obrzucił niecierpliwym wzrokiem pokój. Chyba wszystko… Zarzucił na ramię plecak i wyszedł z pokoju. W drzwiach zderzył się z Goode`m. Chłopak upadł na ziemię i zwinął się w kłębek, patrząc na niego wzrokiem totalnego pomyleńca.
    - Jimi! Co znowu?
    Chłopak wziął kilka głębokich oddechów, po czym wyjąkał:
    - Statek.
    - Co statek? Nie! Nie… NIE! Nie mów, że…
    - Zniknął. ? rzucił chłopak, po czym zerwał się z podłogi i zanosząc się obłąkańczym śmiechem pobiegł korytarzem i zniknął za zakrętem. Stevens przez chwilę stał w miejscu niezdolny do ruchu. A więc tak wygląda koniec, pomyślał. Wszyscy zginiemy…
    Z tych ponurych rozważań wyrwała go jedna, przerażająca myśl. Niemal w stanie przedzawałowym, z tętnem sięgającym chyba 200 uderzeń na minutę wyrwał z kieszeni klucz kapitański i drżącymi rękami otworzył przypadkową kajutę. A potem zajrzał do środka. Otworzył następną. Również zajrzał.
    Pusto.
    Stevens osunął się na ziemię, zwinął w kłębek i zaniósł histerycznym śmiechem, który szybko przeszedł w szloch.
    Za jego plecami na ścianie wisiał obraz przedstawiający jakiegoś pioniera badań kosmicznych. Człowiek ten patrzył na niego z pogardą i nienawiścią. A potem powoli, złośliwie uśmiechnął się, ukazując spiczaste, ostre zęby. Obraz zafalował… Zmienił się w plazmę… Spełzł ze ściany… I zaczął powoli, nieubłaganie zbliżać się do Stevensa…

  2. #2
    Zagorzały Fan FNiN Awatar Procesor
    Dołączył
    Mar 2008
    Płeć
    Posty
    1,756

    Domyślnie Odp: Krótka nowelka S.F. Indżoj! :D

    Bardzo fajne... Ale za szybkie. Cały wątek można by spokojnie rozpisać na książkę, trzymającą w napięciu... A tu tylko taka namiastka napięcia, bo akcja jest zbyt szybka. Jezu, ile bym ci dał, żebyś to rozpisał na np. 50 stron. To by było coś!

    EDIT: Gratuluję, spowodowałeś, że ateista, który od dawna nie powiedział "jezu" lub "o boże" właśnie to powiedział

  3. #3
    Zainspirowany FNiN Awatar grey lady
    Dołączył
    Dec 2009
    Płeć
    Wiek
    30
    Posty
    51

    Domyślnie Odp: Krótka nowelka S.F. Indżoj! :D

    Fajne. Nawet bardzo. Tylko troszkę przypomina "Solaris". Facet przybywa na stacje badawczą, a tu wszyscy znikają... (w "Solaris" wariują, a jeden znika. Chyba, bo nie pamiętam) Literówek raczej nie ma, stylistycznie ok.
    Gwiazdy, światła nieba,
    czuwają nad ludźmi, o których
    rozmarzony wzrok rywalizują.
    Ale jedno jest przeznaczenie. Jedna jest droga.

  4. #4
    Zagorzały Fan FNiN Awatar Awangardowy Kaloryfer
    Dołączył
    Dec 2009
    Płeć
    Wiek
    28
    Posty
    1,365

    Domyślnie Odp: Krótka nowelka S.F. Indżoj! :D

    Danke schon

    Wzorowane po części na opowiadaniu "Kolonia" Philipa K. Dicka, mojego osobistego boga s.f. (skombinujcie, warto). Skojarzenie z Solaris też miałem.

    50 stron, Procek... Są ferie, czemu nie? Będzie napięcie! No, tylko w sumie jak znasz zakończenie nie będzie takiej zabawy. Ale...

    PS. Szerzę wiarę chrześcijańską

  5. #5
    Zagorzały Fan FNiN Awatar Procesor
    Dołączył
    Mar 2008
    Płeć
    Posty
    1,756

    Domyślnie Odp: Krótka nowelka S.F. Indżoj! :D

    Można to rozszerzyć o parę wątków pobocznych, mogą znajdować na planecie coraz to bardziej dziwne zjawiska itp. Do tego jakiś epilog ładnie uzupełniający całość i będzie zajebiście. Zrób to, a będziesz moim guru xD

  6. #6
    Zagorzały Fan FNiN Awatar Awangardowy Kaloryfer
    Dołączył
    Dec 2009
    Płeć
    Wiek
    28
    Posty
    1,365

    Domyślnie Odp: Krótka nowelka S.F. Indżoj! :D


    Mam już pewien zarys. Najpierw prolog opowiadający pobieżnie o losach poprzedniej wyprawy.
    Potem ta historia, tylko oczywiście wzbogacona, dodatkowe wątki itp.
    A na końcu epilog w stylu przyjeżdża ktoś z zapasami żywności i nikogo nie znajduje.

    Hmm...

    EDIT: Procek, 2 sprawy:
    1. To jest nowela Musi być krótkie i jednowątkowe
    2. Nie przeklinaj

  7. #7
    Zainspirowany FNiN Awatar grey lady
    Dołączył
    Dec 2009
    Płeć
    Wiek
    30
    Posty
    51

    Domyślnie Odp: Krótka nowelka S.F. Indżoj! :D

    No to przerób tą nowelę na powieść i wszystko będzie ok, a za parę lat będziesz znanym pisarzem s-f
    Gwiazdy, światła nieba,
    czuwają nad ludźmi, o których
    rozmarzony wzrok rywalizują.
    Ale jedno jest przeznaczenie. Jedna jest droga.

  8. #8

  9. #9
    Zegix Awatar Zegarmistrz
    Dołączył
    Jan 2007
    Płeć
    Posty
    3,648

    Domyślnie Odp: Krótka nowelka S.F. Indżoj! :D

    No, no... Nareszcie coś nieco dłuższego, coś co stanowi zamkniętą całość. Na dodatek przyjemnie się to coś czyta . Jak już Procesor mówił, można to rozpisać, nawet nie na powieść, ale dłuższe i solidne opowiadanie, ale... Może lepiej byłoby napisać coś innego? Zresztą, jak chcesz i tak przeczytam .

  10. #10
    Super Moderator FNiN Awatar Jasti
    Dołączył
    Jun 2008
    Płeć
    Wiek
    31
    Posty
    2,728

    Domyślnie Odp: Krótka nowelka S.F. Indżoj! :D

    No, no. Nareszcie czytam coś, co naprawdę mi się podoba Znów pojawiła się sprawa pisowni zwrotu grzecznościowego wielką literą ("I stanowczo Ci się nie spodoba."), a to stosujemy tylko w bezpośrednim zwrocie do adresata (czytaj: listy, posty na forum, czasem wiersze, etc.). No, ale ogólnie nie mam zarzutów pod względem ortografii, interpunkcji czy kompozycji. Treściowo oczywiście bardzo fajnie Może ja tam nie lubię czytać o takich rzeczach, no ale dobra Ogólnie mi się podobało Poprzednicy mieli rację, że to by można było rozciągnąć w czasie, no ale... właściwie jeszcze nie masz zamkniętych drzwi, nie? Możesz teraz opisać co się dzieje ze 'znikniętymi' ludźmi, chyba, że w Twoim zamyśle oni po prostu umierają.

    W każdym razie - liczę, że napiszesz coś jeszcze, hm?
    "Bar Najlepsze Żeberka Hargi w pobliżu portu prawdopodobnie nie zalicza się do najlepszych lokali miasta. Obsługuje klientów, którzy preferują ilość nad jakość i rozbijają stoły, jeśli jej nie dostaną. Nie szukają potraw wyszukanych czy egzotycznych, ale wolą dania konwencjonalne, jak embriony ptaków nielotów, mielone organy w powłoce jelit, plastry ciała świń czy bulwy bylin przypalane w zwierzęcym tłuszczu; w ich gwarze określa się je jako jajka, kiełbasę, bekon i frytki."

+ Odpowiedz w tym wątku
Strona 1 z 3 1 2 3 OstatniOstatni

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

     

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
Odwiedź nas na Google+!
wspiera nas:
©FNiN.eu 2006-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Developed by: Hern.as

Strona korzysta z plików cookies. Jeśli nie chcesz,
by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku
zmień ustawienia swojej przeglądarki.
Rekomendacje: Quizado.com - Symulator Familiady, zorganizuj swoją własną Familiadę