Przystanął. Minęło sporo czasu od ostatniej wizyty w siedzibie cechu, więc postanowił najpierw zgłosić się do dyrekcji. Pamiętał opowieści z ery, kiedy Podróżnicy byli wolnymi ludźmi, chodzili gdzie chcieli, zlecenia wykonywali jakie chcieli. Wszystko się zmieniło, ale większość Posłańców chórem stwierdziła, że im się podoba. Nie mieli wyboru. A najgorsze dopiero przed nim. Kończył 27 lat i według standardów mógł już przyjmować własne zlecenia i do tego osobiście prowadzić Grupę, ale starsi koledzy uprzedzali, że dopiero wtedy dyrekcja „zaczyna naprawdę włazić człowiekowi w dupę”.
-Panie mój, panie! Wielki wojowniku!- dopiero po tych słowach zorientował się, że nadal stoi w Holu, na rozstaju korytarzy, nie mogąc zdecydować się między dyrekcją, a własną celą. Obejrzał się powoli. Widział cały Okrągły Hol wyłożony marmurem, od podłogi po sufit. Rzeźby przedstawiające czarowników zaczynały się nad frontowymi drzwiami, by dalej płynnie zmienić się w liście i kwiaty róży. Te z kolei wyrzeźbiono aż do obydwu korytarzy, nad którymi wyryto runy. Przedsionek ten miał średnicę około dziesięciu metrów. Ogromna, konstrukcja była widoczna z większej części miasta. Pod ścianami rozciągały się recepcje i szatnie, zajmując połowę długości sali. Mały, wołający człowieczek stał pod samymi drzwiami i machał energicznie odzianą w rękawiczkę ręką. Same wrota były tutaj tyle warte, że dyrekcja wynajęła strażników, aby pilnowali dwóch zdobionych złotem i klejnotami skrzydeł. Za jedną misternie wykonaną szybę, Ragen mógłby żyć na Rajskich wyspach przez mie…
Z zamyślenia ponownie wyrwał go ów irytujący, karzełkowaty człowieczek, liczący około sześćdziesięciu wiosen.
- Oh Panie! Jakież masz szęścię, bo widzisz, akurat szłem se ulicą, widzisz do świętego domu szłem i … - Rig pozwolił by ciężka torba, wyładowana przegubami, stopami, bomami, ochronkami, olinowaniem, bloczkami, statecznikami i hakami zsunęła mu się z ramienia. Dobytek z łoskotem uderzył o marmurową posadzkę, a odgłos ten rozszedł się echem po całej sali, w jednej chwili uciszając przykurcza.
- Primo, nie jestem Panem, secondo nie jestem wojownikiem, tercjo, czego chcesz?-oczy wkurzającego-małego włóczęgi rozszerzyły się, palce nerwowo zacisnęły na płaszczu, a wzrok powędrował ku ukrytemu w rękawie sztyletowi. Nie było na nic czasu. Ręka obcego sięgała ku sztyletowi. Nieznajomy ciągle coś mówił, ale Rig już nie słuchał. Tak jak na trakcie, po błyskawicznej analizie sytuacji, pierwsze co zrobił, to zaczął szukać broni. Miecz i sztylet odpadały ? schował je przed wejściem do gmachu. Topór ? nawet w pokrowcu mógłby zmiażdżyć czaszkę ? odpada, za daleko. Jego oczy błyskawicznie przeskakiwały z miejsca na miejsce, ale ręka przeciwnika już była przy rękojeści. Szybkie spojrzenie ? recepcjoniści byli za daleko, żeby przyjść mu z pomocą. Torba! Czy to o nią chodziło temu bandycie? Wzrok Podróżnika padł na statecznik, przedłużkę masztu i w końcu na czekan. Nie zdąży! Odchylił tułów wyprowadzają silny prawy prosty. Za późno. Ręka przykurcza wyłoniła się z fałdy płaszcza, dzierżąc białą niegdyś chusteczkę. Obcy mrucząc przeprosiny donośnie się wysmarkał zwinął chusteczkę i spojrzał krzywo na wygiętego Rig'a.
- Panie...-
- Ragen!-
- Panie Ragen coś się stało?- Chłopak zastanowił się, czy obcy się z niego nabija.
- Nie, nic, zupełne nic...- mimo że wyraz twarzy młodzieńca nie zaliczał się do normalnych, rozmówca sprawił wrażenie uspokojonego