<
+ Odpowiedz w tym wątku
Strona 2 z 11 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 11 do 20 z 104
  1. #11
    (dawniej Kowal) Awatar KamcioKowal
    Dołączył
    Jun 2008
    Płeć
    Wiek
    28
    Posty
    907

    Domyślnie Odp: Ogólnie o filmach

    Oglądałem Telefon. Świetny film, naprawdę.


    Za to ostatnio widziałem maksymalnie stereotypowy i chałowy film "o ratowaniu USA poprzez prezydenta/ który jest uosobieniem cnót wszelakich". Air Force One, czy coś w tym stylu.

    Leci samolot z prezydentem, jego dzielną żoną i na oko 13-letnią córką oraz dyplomatami. W tym rosyjskimi. Nagle ci ?LI (Rosjanie) łapią za broń i bez problemu rozwalają całą elitarną ochronę prezydenta, nie tracąc nikogo a zabijając wszystkich w kilka minut (liczyłem z ojcem- w kilku zabili 14 ochroniarzy bez problemu...).
    A przez resztę filmu prezydent- bohater, uosobienie cnót wszelakich!- w pięknym stylu pokonuje terrorystów (których ofc nie mogła pokonać cała świetnie wyszkolona ochrona), ratuje żonę i córeczkę (córeczka z oczami maślanymi wzrusza widza, żona podnosi na duchu męża obrońcę kraju... ).
    Oczywiście, wygłasza przy tym ze trzy niesamowicie patriotyczne monologi (Boże święty...), dochodzi do bitwy powietrznej między samolotami rosyjskich terrorystów a samolotami USA, podczas której jeden z pilotów bez wahania poświęca się w imię Ameryki.
    Potem giną wszyscy z samolotu, zdrajcy i ocalała załoga, przeżywa tylko szczęśliwa rodzina prezydenta. I happy end.

    Masakra po prostu...
    Ostatnio edytowane przez KamcioKowal ; 09-02-10 o 18:42
    Brytyjski oficer, przełom wieku XVIII i XIX:
    - Wy, Francuzi, walczycie o pieniądze - my Brytyjczycy walczymy o honor!
    Odpowiedź Roberta Surcoufa, francuskiego korsarza:
    - Sir, ludzie walczą o to czego najbardziej im brak.

  2. #12
    Zagorzały Fan FNiN Awatar Luk
    Dołączył
    Oct 2007
    Płeć
    Posty
    1,752

    Domyślnie Odp: Ogólnie o filmach

    Właśnie skończyłem oglądać siódmy docinek "Pacyfiku" . Kolejna wielka produkcja Toma Hanksa i Spielberga, tym razem opowiadająca o wojnie z Japonią na tytułowym Pacyfiku (jakby ktoś się nie domyślił ). Jeszcze cała seria w telewizji się nie pojawiła, ale można już co nieco powiedzieć. Z 10 odcinków wyemitowano 7. Osobiście wątpię, żeby te trzy ostatnie jakoś strasznie odstawały od reszty. Zapewne będą tak samo nużące.

    "Band of Brothers" to jeden z najlepszych i realistycznych obrazów pokazujących wojnę. Docenią go wojenni pasjonaci tacy jak Andrzej, jak i zwykli wżeracze popcornu. To porządny miniserial nakręcony z rozmachem, który zbiera bardzo dobre noty praktycznie pod każdym względem. Chciałbym powiedzieć to samo o "Pacyfiku", ale niestety nie mogę. Wydaje się, że Hanks i Spielberg potraktowali to tylko jako kolejną okazję do zarobku, i nic więcej. Nie widać w tym ani krzty pasji, choć to akurat z pewnością nie tylko ich wina. 10 odcinków Pacyfiku (no ok, na razie jeszcze 7 ) to nic innego, jak bardzo wydłużona "Cienka Czerwona Linia". Ten sam okres, te same działania wojenne i ta sama muzyka Hansa Zimmera. Tylko inni aktorzy i o wiele głupsze dialogi.

    BoB była świetna pod tym względem, że każdy odcinek przedstawiał tę samą, prawdziwą wojnę, oczami innych żołnierzy Easy Company, więc i od trochę innej strony. Narracja stała na wysokim poziomie. Mieliśmy słuszny kompromis pomiędzy spokojnym i powolnym przedstawieniem życia i myśli bohaterów, a wartką akcją, ujęciami z ręki niczym z "Szeregowca Ryana" i wyprutymi flakami. Z początku przywiązywaliśmy się do bohaterów, a później patrzyliśmy jak powoli się staczają, giną lub przeżywają własny wewnętrzny dramat i w końcu załamują się. Scenariusz na podstawie prozy Ambrose'a był po prostu świetny. Muzyka, aktorstwo... miód i orzeszki. W "Pacyfiku" natomiast sposób w jaki została opowiedziana historia, jest radykalnie różny. Przez pierwsze pięć odcinków oglądamy przygody szeregowca Leckie'go. O jego kolegach z oddziału dowiadujemy się niewiele, wiemy tylko że są i raz na jakiś czas oglądamy ich twarze. Jednak to ewidentnie na Luckie'm skupia się akcja. Przez te pierwsze pięć odcinków co jakiś czas przeskakujemy na chwilkę do Stanów i oglądamy krótkie scenki dotyczące Eugene'a, który bardzo chce walczyć, choć nie może. Potem okazuje się że jednak może, jeśli tylko bardzo chce no i trafia na pierwszy front mijając się z naszym Luckie'm, który tymczasem ranny odpływa do domu. W ten sposób w połowie serialu akcja przeskakuje na nowego, tak naprawdę zupełnie obcego nam bohatera. Jakby ktoś dwie różne historie chciał na siłę połączyć, tylko przez fakt, że dzieją się w tej samej części świata i dotyczą wojny z tym samym wrogiem. W dodatku serial strasznie dobija. Wiadomo, że tam na wyspach nie było wesoło, ale przygnębienie wprost wylewa się z ekranu i człowiek zaczyna się powoli zastanawiać, czy by nie obejrzeć sobie czegoś żywszego, czegoś w stylu Bruckheimera, może "Helikopter w Ogniu"? Niektóre sceny strasznie się dłużą lub są po prostu nudne i całkowicie zbędne. Jeśli już zdarzy się jakiś zabawny moment, to ginie on w otaczającym go smutku i widz szybko zapomina, że żołnierze też potrafią się śmiać. Jest to też pewnie wina leniącego się ostatni Zimmera. Ścieżka do "Pacyfiku" wypada dość marnie. W sumie nudzi tak samo na filmie, jak i na płycie. Oj, gdyby Michael Kamen wciąż żył...

    Motyw z "Band of Brothers"
    http://www.youtube.com/watch?v=a23ibUHxlNY

    Motyw z "Pacyfiku"
    http://www.youtube.com/watch?v=UtmAiNG2Lxk

    Co więcej, Kamen potrafił napisać muzykę poważną, smutną, skłaniającą do refleksji, jak i żywą, świeżą i pobudzającą. Generalnie scor z BoB to zdecydowanie najlepsza muzyka wszech czasów napisana pod serial oraz najlepsze dzieło Kamena, w dodatku jego ostatnie. Uzupełnienie głównego motywu stanowią jego druga, nieco inna wersja i dwie suity. Moim zdaniem najlepsza, jest druga, czyli ta:
    http://www.youtube.com/watch?v=ag8KbhbCKXI

    Coś pięknego...

    Jedyna rzecz, która w "Pacyfiku" została na równie dobrym poziomie co w "Band of Brothers" to efekty. No i może jeszcze zdjęcia, choć niekoniecznie.
    Każdą sprawę można rozwiązać w trojaki sposób: dobrze, źle i po mojemu.
    Fear leads to anger; anger leads to hate; hate leads to suffering. - Yoda


    "Cudzej pizzy się nie zeżera!"
    ~Buka

  3. #13
    Zagorzały Fan FNiN Awatar Andrzej
    Dołączył
    Apr 2010
    Płeć
    Wiek
    30
    Posty
    1,570

    Domyślnie Odp: Ogólnie o filmach

    Dziękuję luk.
    Tak, oceniam BoB, bo jest solidnie zrobionym serialem, udział wielu pojazdów pancernych tylko dodaje smaczku tej produkcji.
    Jedyne spostrzeżenia, jakie mam do tej produkcji to:
    a) troszkę nietrafny wybór tematu. Moim zdaniem znacznie lepszą jednostką, której dzieje można byłoby zekranizować, byłaby 82nd Airborne Division zwaną ''All Americans'', a konkretniej 504 PIR. Dzieje tej jednostki są znacznie dłuższe(zaczynają się bowiem jeszcze podczas I Wojny Światowej - a taki wątek, w połączeniu za spektakularnymi desantami na Sycylii, pod Salerno, Anzio, a wreszcie w Normandiii - St. Mere Eglise - i Market Garden - mniam, mniam...) niż mocno przereklamowanej 101st Airborne Divison(którą mam w zwyczaju nazywać ''Krzycząco-Skrzeczącymi Orłami'')
    b) bardzo negatywny aspekt, od którego mnie mdli - mianowicie mania na 101st po obejrzeniu serialu. Nagle zaroiło się od mnóstwa ''znafcuf'', którzy uważają Normandię za kluczową bitwę II WŚ, a kluczowe bitwy tej operacji to atak na baterię niedaleko Brecourt i St. Mere Eglise. Jak zacząłem czytać wypowiedzi tych geniuszy na stronach rekrutacyjnych niektórych GRH, to żal mi się zrobiło.

    Co do ''Pacyfiku'' - obejrzałem dwa pierwsze odcinki i jestem - jak do tej pory - mocno zawiedziony. Nie tak wyobrażałem sobie ciężkie walki na Guadalcanal. Bitwę przedstawiono megaschematycznie, czyli na bezmyślnym pchaniu się mas Japończyków na stanowiska amerykańskich Browningów. Nie tak to sobie wyobrażałem. Liczyłem na ciężkie bitwy, walki o lotnisko na Guadalcanal, coś w stylu ''Cienkiej Czerwonej Linii''.
    Podobnie średnio oglądało mi się sceny walki o lotnisko na Peleliu. Już w Call of Duty: World at War znacznie lepiej to wygląda w dodatku z niezłą muzyczką w grze. Tu tego nie ma. Jak tak mają wyglądać odcinki nr 8 i 9, przedstawiające moje ulubione bitwy na Pacyfiku(Iwo Jima i Okinawa), to ja z całego serca dziękuję Spielbergowi i Hanksowi.
    W odcinku nr 8 polegnie John Basilone, zabity odłamkiem japońskiego granatu. Jeden z niewielu(być może jedyny) odznaczonych Medalem Honoru przed bitwą poległych na Iwo Jimie.

    Ja jestem świeżo po obejrzeniu horroro-thrillero-wojennego filmu pt.: ''Deathwatch'', u nas jako ''Dolina Cieni''.
    Film dość ciekawy w historii, choć nieco powiela wątek z ''Bunkra SS'': mamy 1917 rok na froncie zachodnim. Kompania Y z 5. Batalionu przypuszcza w nocy szturm na niemieckie pozycje. Poznajemy kilkunastu ludzi z tej kompanii: kapitana Jenningsa(Laurence Fox, znany m. in. z jednej z głównych ról w filmie ''Bunkier''), młodego oficera, który stanowisko dostał dzięki swojemu szlacheckiemu pochodzeniu, surowego, ale przy tym opiekuńczego sierżanta Tate'a(Hugo Speer), okrutnego szeregowego Quinna, który kocha zabijać ludzi, a wojna tylko mu tego dostarcza(w tej roli Andy Serkis - tak, tak - to on był Gollumem), fanatycznego katolika Bradforda(Hugh O'Conor), sympatycznego Szkota McNessa(Dean Lennox Kelly), przystojnego i koleżeńskiego szeregowca Hawkestone'a(Hans Matheson), trzeźwo myślącego ateistę, sanitariusza, kaprala Fairwheatera(Matthew Rhys), twardego snajpera Starinsky'ego(coś mi tu pachnie polskim pochodzeniem - w tej roli Kris Marshall), ciężko rannego Chevasse'a(Ruaidhri Conroy) i wreszcie - głównego bohatera filmu - 16-letniego Charlesa Shakespeare'a(Jamie Bell), który skłamał co do swojego wieku, i nie potrafi się przystosować do wojennej rzeczywistości.
    Setki ludzi wypada z okopów wprost pod ogień niemieckich karabinów maszynowych. Co chwilę pada któryś towarzysz broni. A wreszcie Niemcy wypuszczają gaz. W obłokach gazu i ciemnościach wspomniana grupka się odłącza od reszty kompanii. Trafiają oni do niemieckiego okopu, gdzie napotykają trzech Niemców. Jeden ginie od razu, drugi ucieka, a trzeciego biorą do niewoli. Jeniec jest wyraźnie przerażony, ale nie pojawieniem się Brytyjczyków. Krzyczy ciągle, że wszyscy zginą, jeśli zaraz nie odejdą, błaga Tate'a, by zabrał go ze sobą, powtarza, że ''coś'' czai się w ziemi.
    Grupka Brytyjczyków miała się o tym przekonać już niebawem...
    Pierwsze wrażenie bardzo dobre: po pierwsze należy uznanie się muzyce, która jest dobrze dobrana i pasuje do okoliczności, zwłaszcza na początku, przed i w czasie ataku Brytyjczyków na niemieckie okopy. Kolejna sprawa, godna pochwały, to ciekawy klimat: nieustannie padający deszcz, błoto po kolana, tłuste szczury i wszędzie rozkładające się zwłoki. Zwłoki niemieckich żołnierzy, zabitych od niemieckich kul, kolb, pałek i bagnetów. Do tego dochodzą tajemnicze odgłosy spod ziemi, czy cieknąca krew spod drogowskazu. Godne pochwały jest także aktorstwo - tutaj zasługują na uwagę głównie Torben Liebrecht(jaki Friedrich, jeniec), Laurence Fox, Hugo Speer i Jamie Bell. Poradizli sobie oni - i nie tylko oni - z dość schematycznymi postaciami. Kolejna rzecz - to zamysł filmu. Niestety, bardzo przywodzi na myśl ''Bunkier SS'', ale jest bardziej smaczna atmosfera. Zawiera też - co w horrorach jest niezwykłą rzadkością - przesłanie i morał.
    A teraz minusy: po pierwsze - dość nieporadny scenariusz. Postaci nie można poznać, nie dowiadujemy się o nich za wiele. Scenariusz wygląda, jakby ktoś go na siłę skracał, bądź wydłużał. Postacie są dość przerysowane i schematyczne, dlatego nie budzi u nas takiej emocji ich śmierć. Dodatkowo dochodzi brak typowego strachu - ja, człowiek bardzo strachliwy - przez cały film ani razu się nie wystraszyłem, tylko odczuwałem lekki niepokój. A może tak miało być? I coś, czego nie mogłem strawić - uzbrojenie i umundurowanie. Mamy tu błąd na błędzie: Brytyjczycy używający karabinów powstałych dobre 20 lat po zakończeniu I WŚ - Lee-Enfield Mk. I No.4, Niemcy używający Mauserów Kar98k i pistoletów maszynowych MP-28(11 lat przed wynalezieniem), oporządzenie pochodzące z następnej wojny...
    Ogółem, film bardzo ciekawy, warty obejrzenia. Polecam każdemu, niekoniecznie wielbicielom filmów wojennych, bo przesłanie jest uniwersalne i można je interpretować w różnoraki sposób.
    There are no atheists in foxholes

    Ernie Pyle

    Lotnisko Rhein-Main we Frankfurcie. Ląduje angielski samolot. wyhamowuje, staje i stoi. Wieża każe mu kołować do terminala, Anglik stoi. Wreszcie przyznaje się, że nie wie, w którą to stronę. Wieża tłumaczy mu drogę, przy okazji rzuca uwagi pod adresem Brytyjczyka, kończąc pytaniem: Nigdy nie byłeś we Frankfurcie?
    Anglik odpowiada: Byłem, w 1944 roku. Ale wtedy tylko coś zrzucałem i nie lądowałem tutaj.

  4. #14
    Zagorzały Fan FNiN Awatar Andrzej
    Dołączył
    Apr 2010
    Płeć
    Wiek
    30
    Posty
    1,570

    Domyślnie Odp: Ogólnie o filmach

    A dziś jestem po obejrzeniu kanadyjskiego filmu ''Passchendaele: trzecia bitwa'' w reżyserii Paula Grossa.
    Mamy 1917r. Dramat opowiada o przeżyciach rannego żołnierza Kanadyjskiego, cierpiącego na neurastenię oraz problemach rodzeństwa niemieckiego mieszkającego w Kanadzie. Cała trójka spotka się w końcu niedaleko tytułowego Passchendaele, gdzie w październiku 1917r. rozegrała się jedna z najkrwawszych(i najbardziej bezsensownych) bitew I WŚ, w której niemałą rolę odegrali kanadyjscy żołnierze.
    Pierwsze wrażenie: doskonałe. Pierwsze pięć minut filmu zrobiło na mnie bardzo dobre wrażenie: scena walk kanadyjskich żołnierzy w ruinach kościoła z obsługą niemieckiego karabinu maszynowego, doskonale zachowane realia epoki, mające odzwierciedlenie w umundurowaniu, oporządzeniu i uzbrojeniu, aktorzy mówiący w swoich językach(a więć nie ma paskudnego nawyku Zachodniego, w którym wszyscy aktorzy mówią po angielsku), dobra muzyka.
    Potem jest już tylko gorzej. Sądziłem, że sceny w Kanadzie będą krótkim przerywnikiem, po którym znów trafimy w błotniste okopy Flandrii. Niestety, melodramatyczny, nudny wątek problemów rodzeństwa Mannów ciągnie się niemiłosiernie, jak ostrzał artyleryjski, przez bitą godzinę. Dowiadujemy się o niechęci miejscowych, o heroizmie tytułowego bohatera(czyli samego reżysera i scenarzysty), sierż. Dunnego, o dwulicowości brytyjskiego oficera. Oczywiście, między Sarah Mann(Caroline Dhavernas), a Dunnem musi wywiązać się romans. Zniesmaczyło mnie to już do końca, bo zamiast porządnego kina wojennego otrzymałem powtórkę, wręcz jeszcze nędzniejszą imitację ''Pearl Harbor''. Jest nuda, nuda i jeszcze raz nuda.
    Sama bitwa to ostatnie 20 minut filmu, w deszczu i słońcu. Natarcie Niemców na pozycje 60 Kanadyjczyków przypomina mi jak żywo natarcia Japończyków na Guadalcanal w ''Pacyfiku'' czy natarcia Sowietów podczas II WŚ. Niemcy idą wyprostowani, nie strzelają, wprost na stanowiska Lewisów i Enfieldów. W efekcie ginie kilku Kanadyjczyków, a natarcie Niemców załamuje się przy stracie kilkudziesięciu zabitych. Wygląda to maksymalnie badziewnie(masakra żołnierzy wyłącznie jednej ze stron...) i tanio, że tylko z litości obejrzałem do końca.
    I wreszcie - na końcu mamy patos: dzielny Dunne ratuje Davida Manna(Joe Dinicol), niosąc go na krzyżu do własnych pozycji, podczas obserwacji go przez żołnierzy niemieckich i kanadyjskich.
    Ogólnie rzecz biorąc - zapowiadało się fajnie, było nawet interesująco. Ale potem Gross zniszczył wszystko. Jestem potwornie zawiedziony, że po raz kolejny zmarnowano dobry temat na porażającego gniota. Zrobiono romans wojenny, mimo, że reżyserzy powinni wbić sobie do głów, że romans i wojna nie idą w parze, i robi się albo jedno, albo drugie. Można zrobić porządne kino wojenne z miłością - jeśli to jest w umiarze - vide ''Ślicznotka z Memphis''. Ale nie można zrobić romansu z filmu wojennego. Ocena: 2/10.
    Ostatnio edytowane przez acrobot ; 04-05-10 o 23:48
    There are no atheists in foxholes

    Ernie Pyle

    Lotnisko Rhein-Main we Frankfurcie. Ląduje angielski samolot. wyhamowuje, staje i stoi. Wieża każe mu kołować do terminala, Anglik stoi. Wreszcie przyznaje się, że nie wie, w którą to stronę. Wieża tłumaczy mu drogę, przy okazji rzuca uwagi pod adresem Brytyjczyka, kończąc pytaniem: Nigdy nie byłeś we Frankfurcie?
    Anglik odpowiada: Byłem, w 1944 roku. Ale wtedy tylko coś zrzucałem i nie lądowałem tutaj.

  5. #15
    Zagorzały Fan FNiN Awatar Patryx
    Dołączył
    Oct 2008
    Płeć
    Wiek
    29
    Posty
    1,613

    Domyślnie Odp: Ogólnie o filmach

    Ogląda ktoś filmy Hitchkoka? Ja oglądałem niedawno "Ptaki" i jestem pod wrażeniem. Niby nic takiego szczególnego a fajny, budujący napięcie film.

  6. #16
    Zagorzały Fan FNiN Awatar Awangardowy Kaloryfer
    Dołączył
    Dec 2009
    Płeć
    Wiek
    28
    Posty
    1,365

    Domyślnie Odp: Ogólnie o filmach

    A ja właśnie obejrzałem dopiero co "Pulp Fiction" Tarantino. To jest po prostu arcydzieło, majstersztyk, dzieło geniuszu
    Opisu filmu nie będę dawał, bo można go znaleźć wszędzie. Ogólnie mówiąc, jest to coś w konwencji "seks, przemoc, przekleństwa, krew, flaki, bijatyki, strzelaniny, więcej seksu, więcej przemocy, więcej przekleństw" Naprawdę robi wrażenie, a końcowa scena.. eh, jak oni wychodzą z tego baru, to takie wzruszające. Soundtrack też świetny, Tarantino naprawdę ma gust. Mnóstwo aluzji, odniesień, przesłań, kultowych scen i tekstów... Przez pierwsze 2h film to tylko bezmyślna rzeźnia... A potem zaczyna się wszystko przeplatać Podsumowując, wirtuozeria reżyserska. Nie obejrzeć tego to jak ślubować celibat i abstynencję do końca życia - człowiek będzie wybrakowany

  7. #17
    Zagorzały Fan FNiN Awatar Luk
    Dołączył
    Oct 2007
    Płeć
    Posty
    1,752

    Domyślnie Odp: Ogólnie o filmach

    Pulp Fiction... No taaak. Dobry film. Kino specyficzne. I faktycznie tak jak mówisz, z początku film wydaje się głupią rzeźnią. Dopiero pod koniec nabiera sensu. A to dlatego, że koniec tak na prawdę jest początkiem, nie? Tarantino na swój, oryginalny sposób prowadzi narrację. Polecam obejrzeć Bękartów Wojny, jeśli jeszcze nie widziałeś (rewelacyjny Christoph Waltz). Tarantino bawi się kinem, miesza różne konwencje, wyłamuje się ze schematów. Jego filmy nic sensownego nie przekazują, nie niosą ze sobą żadnego głębokiego przesłania. Zioną często bezmyślną brutalnością. Jednak nie znaczy to, że są proste i masowe. Są świetne same w sobie, bo to po prostu Tarantino .

    Do Hitchkoka od dłuższego czasu się przymierzam. Doskonale wiem, że to mistrz suspensu, ale jakoś nie miałem okazji oglądać żadnego jego dzieła tak na poważnie, w całości.

    EDIT: O, właśnie. Mam oryginalne Bękarty na dvd. Chyba sobie dzisiaj wieczorkiem obejrzę
    Ostatnio edytowane przez Luk ; 28-05-10 o 21:03
    Każdą sprawę można rozwiązać w trojaki sposób: dobrze, źle i po mojemu.
    Fear leads to anger; anger leads to hate; hate leads to suffering. - Yoda


    "Cudzej pizzy się nie zeżera!"
    ~Buka

  8. #18
    Zagorzały Fan FNiN Awatar Awangardowy Kaloryfer
    Dołączył
    Dec 2009
    Płeć
    Wiek
    28
    Posty
    1,365

    Domyślnie Odp: Ogólnie o filmach

    EQUILIBRIUM
    Fabuły nie będę zdradzał, nie będę nawet zarysowywał świata przedstawionego. Nie jest to jakoś naciągane, powiedziałbym nawet że realistyczne. Ale nie chcę spojlić.
    Co prawda rzucają się w oczy nieliczne błędy, niedoróbki, bezsensy... Ale film wart jest obejrzenia. Akcja, thriller, s.f. - takie mniej więcej klimaty. Dużo zwrotów akcji, niestety niektóre rzeczy przewidywalne niczym fabuła Avatara... ale warto. Naprawdę świetna rzecz, znakomicie się ogląda, emocjonujące (rotfl, to słowo wybitnie pasuje)... Słowem, must-see dla tych którzy nie widzieli

  9. #19
    Fan FNiN Awatar x3Firankax3
    Dołączył
    Jan 2010
    Płeć
    Posty
    837

    Domyślnie Odp: Ogólnie o filmach

    Ciało - polski film. Kompletnie zagmatwany. Jak ktoś się nie pogubi w fabule to gratulacje. Akcja czasem bezsensownie zagmatwana, ale fajnie się ogląda. Czasem można się pośmiać z zakonnic lub z babci szpiega. Niezapomniane sceny z "bąbelkiem", "Kubusiem Puchatkiem", itp.
    Mimo tych niedociągnięć - polecam. Moja ocena: 7/10.

  10. #20
    Zagorzały Fan FNiN Awatar Andrzej
    Dołączył
    Apr 2010
    Płeć
    Wiek
    30
    Posty
    1,570

    Domyślnie Odp: Ogólnie o filmach

    U-571
    Generalnie, ten film to katastrofa.
    Fabuła jest nadzwyczaj prosta: Amerykanie chcą przechwycić Enigmę wraz z książkami kodów, dlatego też zostaje zebrana załoga, która wchodzi na pokład amerykańskiego okrętu podwodnego, ucharakteryzowanego na niemieckiego U-Boota. ich zadanie to zwabić U-Boota, dostać się na jego pokład, zabrać książki i Enigmę, a następnie zatopić go i powrócić. Dziwnym trafem napotykają na uszkodzony niemiecki okręt podwodny U-571. Z Amerykanów tylko jeden mówi po niemiecku i wprowadza w błąd załogę U-Boota. Następnie Amerykanie jak zwykle nie potrafiący opędzić się od zrobienia małej rozróby, wyciągają broń i wykaszają wszystkich zaskoczonych Niemców, wpadają pod pokład i dopadają Enigmę. Odpalają ładunki i... torpeda trafia ich okręt podwodny. W związku z tym gaszą ładunki, zanurzają się i... do walki!
    A teraz fakty. Kiedyś na pewnym forum usłyszałem bardzo dobry scenariusz do tego filmu:
    "28 stycznia 1944r. U-571 pod dowództwem Oblt. Gustava Lüssowa płynie sobie na patrol. Znajduje się na zachód od Irlandii, w pozycji 52.41N, 14.27W. Nagle wyłania się australijski samolot (RAAF-Sqdn 461/D) i widzi U-571. Pilot stwierdza, że okręt jest brzydki, generalnie żaglowce są ładniejsze. W związku z tym, aby nie drażnić swego zmysłu estetycznego rzuca sobie bombę głębinową. U-571 z 52 członkami załogi idzie na dno, nikt się nie ratuje."

    Tyle o U-571.
    Następnie, w filmie pokazano scenę, gdy załoga niemiecka na samym początku wyciąga karabin maszynowy i strzela do rozbitków zatopionego statku. Fakt jest taki, że do takiej sytuacji doszło tylko raz. Otóż, 12 marca 1944r. załoga niemieckiego U-852 zatopiła grecki parowiec SS ''Peleus''. Po wynurzeniu się i przesłuchaniu dwóch członków załogi owego parowca, dowódca U-852, Kptlt. Heinz-Wilhem Eck rozkazał strzelać do rozbitków oraz obrzucić ich granatami. W wyniku tego rozkazu zginęło 31 z 35 rozbitków. W parę dni później U-852 został wyrzucony na brzeg, jego załoga dostała się do niewoli, a dowódca, II oficer i oficer medyczny zostali rozstrzelani w październiku 1945r. jako jedyni oficerowie Kriegsmarine skazani za zbrodnie wojenne.

    Kolejny fakt, to heroizm i wręcz mityczne już bohaterstwo Amerykanów, walczących do ostatniego naboju. Jak to określił pewien forumowicz:

    -Amerykanie są zawsze przeszkoleni na wszystkie stanowiska nawigator, sonarzysta, wachtowy, mechanik, elektryk itd.,
    -Amerykanie z broni krótkiej zawsze trafiają, a jak zostaną przypadkowo trafieni dalej walczą, umierają dopiero po pokonaniu wroga,
    -Amerykanie są w stanie prowadzić okręt podwodny(inne zresztą też)w 8 osób,a le jak zajdzie potrzeba 1 osoba też da radę (patrz pkt 1.),
    -Amerykanie do zatopienia dużych okrętów wojennych używają 1 torpedy, bo więcej nie potrzebują,
    -Amerykanie nie obawiają się ciśnienia wody, to ciśnienie obawia się ich,
    -Amerykanie zawsze, ale to zawsze na pontonie dopłyną gdziekolwiek chcą a jak raz na milion zabłądzą, zawsze są w stanie z pontonu nadać sygnał dla swoich samolotów,
    -Amerykanie na Bismarcka wysłaliby kuter rybacki z karabinem maszynowym, w zupełności by wystarczył,
    -Amerykanie w zanurzeniu na okręcie podwodnym są w stanie zatopić pod wodą każdy okręt podwodny wroga
    -Amerykanie każdą załogę Kriegsmarine, niezależnie od stopnia, zatrudniliby co najwyżej do czyszczenia pokładu

    Również absolutną bzdurą jest zatopienie niszczyciela na powierzchni z rufowej wrzutni torpedowej z odległości ok. 500 w dzień, w dodatku gdy niszczyciel idzie równo za okrętem. Tak samo podwodne zatopienie okrętu podwodnego.
    Oraz strzelanie z broni maszynowej pod pokładem. Generalnie, użycie jakiejkolwiek broni wewnątrz U-Boota(i jakiegokolwiek innego OP) wiązałoby się z uszkodzeniem mechanizmów oraz rykoszetami.

    Tyle jeśli chodzi o fakty.
    Dodam, że logika w tym filmie również kuleje. Jak to kiedyś określiłem, w tym filmie brakuje tylko sceny wrzucenia związanego Hitlera na dno pontonu i powrót do Ameryki.
    Aktorstwo jest beznadziejne i bezbarwne. Straszliwie rozdrażniło mnie ukazanie marynarzy z U-Bootów jako morderców i zbrodniarzy. Aż dziw bierze, że żaden z weteranów z U-Bootów nie powiedział nic o tym(m. in. as U-Bootwaffe Erich Topp). Zwłaszcza po obejrzeniu ''Das Boot'' Wolfganga Petersena.
    Jeśli ktoś chce - proszę bardzo. Ale potem niech obejrzy ''Okręt''. Ogólnie, nie polecam. Całkowita strata czasu i energii na taką bzdurę.
    Ostatnio edytowane przez Andrzej ; 20-07-10 o 21:03
    There are no atheists in foxholes

    Ernie Pyle

    Lotnisko Rhein-Main we Frankfurcie. Ląduje angielski samolot. wyhamowuje, staje i stoi. Wieża każe mu kołować do terminala, Anglik stoi. Wreszcie przyznaje się, że nie wie, w którą to stronę. Wieża tłumaczy mu drogę, przy okazji rzuca uwagi pod adresem Brytyjczyka, kończąc pytaniem: Nigdy nie byłeś we Frankfurcie?
    Anglik odpowiada: Byłem, w 1944 roku. Ale wtedy tylko coś zrzucałem i nie lądowałem tutaj.

+ Odpowiedz w tym wątku
Strona 2 z 11 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 ... OstatniOstatni

Informacje o wątku

Użytkownicy przeglądający ten wątek

Aktualnie 1 użytkownik(ów) przegląda ten wątek. (0 zarejestrowany(ch) oraz 1 gości)

     

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
Odwiedź nas na Google+!
wspiera nas:
©FNiN.eu 2006-2024. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Developed by: Hern.as

Strona korzysta z plików cookies. Jeśli nie chcesz,
by pliki cookies były zapisywane na Twoim dysku
zmień ustawienia swojej przeglądarki.
Rekomendacje: Quizado.com - Symulator Familiady, zorganizuj swoją własną Familiadę