Gdyby ktoś chciał zobaczyć dawne wypowiedzi:
http://forum.fnin.eu/showthread.php?t=349
Chciałem poruszyć temat o Księciu Półkrwi, który to wszedł nie dawno na ekrany kin. Ja mogę ten film podsumować jednym słowem - kupa. Jedyny plus to zdjęcia, za które Bruno Delbonella dostaje ode mnie szczere gratulacje. Fabuła, gra aktorska, a nawet muzyka wypadły podle. ?enująco wręcz. Montaż tego wszystkiego już mnie dobił. W kilku momentach miałem wrażenie, że coś się ze sprzętem w kinie dzieje i obraz przeskakuje. A tu się okazuje, że w tej części Pottera po prostu ktoś (wytwórnia, montażysta, a może reżyser? Nie wiem. Stawiam na to, że wszyscy razem wzięci) wziął nożyczki, pociął taśmę na kawałki, posklejał i powiedział "zrobione". Bubel totalny. Kicz po prostu. Już nie wiem jakich słów użyć. Założę się, że nikt z Was po wyjściu z kina nie będzie potrafił zanucić żadnego muzycznego motywu, nawet tego głównego autorstwa Williamsa, bo on po prostu pojawia się w takich udziwnionych wersjach, że ciężko go jeszcze odróżnić... Owszem, jako tło do filmu to muzyka ta pasuje całkiem nieźle. Ale to tak tylko, jeśli ktoś bezmyślnie będzie gapił się w ekran. Gdy się jednak wsłucha, dojdzie do wniosku, że to po prostu crescenda, tremola, szybkie pasaże i czasem jeszcze waltornia, chór lub bęben dla podkreślenia. W ten sposób grać i komponować to i ja potrafię. Brakuje tutaj zwykłej muzyki. Dźwięków, które układają się w jakąś spójną całość. W większości utworów do tego filmu można by wyciąć początek, środek albo koniec i nikt nie zauważyłby braku.