Anka prędko porozstawiała miski z sałatkami na stołach. Ale na koniec zostało najważniejsze. Przynieść obozowiczom talerze i sztućce.
Wersja do druku
Anka prędko porozstawiała miski z sałatkami na stołach. Ale na koniec zostało najważniejsze. Przynieść obozowiczom talerze i sztućce.
- Ja... - Na samo wywołanie jej stanu musiała oprzeć się o pobliską ławę, dysząc ciężko. - Izydor, błagam cię. Jak równa równemu. Czy wiesz o co chodziło z "za dwie godziny"? Co on mówił? Potrzebuję go TERAZ.
- Ten to ma gadane... - odpowiedział odprowadzając dziewczynę wzrokiem. Wziął dwa talerze i gdy Pola wróciła zapytał:
- To co, siadamy w kuchni, czy szukamy stołu?
- Możemy usiąść przy stole. Zajmiesz mi miejsce? Pomogę jeszcze Ance rozdać sztućce.
Andrzej przytaknął i znalazł jakiś stół trochę na uboczu, gdzie nie tłoczyło się najwięcej osób. Postawił na nim talerze i przysiadł, czekając na Polę i resztę. Rozejrzał się po twarzach osób ze stołówki, wszyscy wyglądali na głodnych. Może zapamiętają nam to śniadanie..., pomyślał. Czekając, próbował ułożyć sobie w głowie co zobaczył w domku.
Dziewczyny szybko rozdały wszystkim sztućce i talerze. Każdy dostał też po kubku, ale na stoły wjechały tylko baniaki z wodą.
Pola rozniosła obozowiczom widelce, uśmiechając się uprzejmie. Kilku osób brakowało. Stanęła na uboczu i rozejrzała się, jej wzrok przykuła figura pod lasem. Julien. Upewniła się, że jej przyjaciele są zajęci i nikt nic od niej nie chce i wymknęła się z restauracji. Podeszła do chłopaka.
- Julien?
Chłopak spojrzał na dziewczynę dumnym wzrokiem, przenikając ją na wskroś.
Cel, ofiara, sojusznik czy przeszkoda?
- Oh? - Westchnął, krzyżując ręce.
Przerywasz mój pochód zwycięstwa. Nieodpowiedzialnie, Apollonio.-
Zmierzyła go wzrokiem i oparła rękę na biodrze. Sama jego obecność powodowała u niej wzmożoną czujność, choć jednocześnie wcale się go nie bała.
- Mam ci coś do powiedzenia, więc posłuchaj mnie teraz bardzo uważnie. Nie wiem o co ci chodzi. Nie wiem jaki jest deal z tobą i Magdą. Nie wiem czego chcesz od chłopaków. Ale wiem, że coś jest z tobą nie tak i daję ci słowo, że dowiem się co. Prowadź swoją małą grę w najlepsze. Rób to z Franem, jeśli ci na to pozwoli, to nie moja sprawa. Ale chcę, żebyś był świadom, że jeśli z twojej winy choćby włos spadnie mu z głowy, to będziesz rozliczał się za to ze mną. A ja nie boję się pobrudzić sobie rąk i nie widzę w tobie małego delikatnego chłopca. Jesteś niebezpieczny, ale ja też i możesz się o tym przekonać. Skrzywdzisz któregokolwiek z nich - wskazała głową na restaurację w której krzątali się jej przyjaciele - to pożałujesz, że kiedykolwiek postawiłeś stopę na tym obozie.
- Masz tak piękne włosy, Polu. - Szepnął Julien, odwracając się bardziej w stronę dziewczyny. - Są ogniste... Niczym ty. Płomień, póki co tlący się, a jednak pełen potencjału, nie sądzisz? Powiedz mi, uważasz, że zdołam go rozpalić na tyle, że mnie zaboli? Czy może coś go zgasi... Ja... Opiekunowie... Albo i Andrzej?
Chłopak zachichotał, pokazując jej język.
Znowu to czujesz. Nie chcesz tak mówić.~
Ale oni sami mnie prowokują. Nie oddam swojej pozycji. Ten strach... Ta obawa... Są interesujące.=