Odp: ZS2 Irregular Christian Camp
- My mamy pół rodziny w Hamburgu - wyjaśnił chłopak - Ale może jakiś inny język sobie zacznę.
Rozmowa o Duolingo w tym momencie była trochę absurdalna, ale dziewczyna wyglądała jakby potrzebowała zmiany tematu. Kręciło mu się w głowie. To wszystko było takie trudne. Spojrzał na Hiszpana, nie będąc pewnym czy ten zrozumiał jego słowa.
Odp: ZS2 Irregular Christian Camp
Nie wolno wierzyć tym młokosom z Wielkiej Brytanii. W dupie byli i gówno widzieli. Tak, strzały poszły, ale ani Aarón, ani Enrique, mnie nie trafili. Powiem więcej, to ich właśnie zgubiło, ta głupia kłótnia o zasługi, nędzna próba sięgnięcia po status, na który nie zasługiwali. Zajęci kłótnią i przemocą wobec siebie, na parę chwil całkowicie zapomnieli o mnie. A ja, cóż... Ich śmierć nie przynosiła mi zaszczytów - i dlatego skutecznie działałem, mając znacznie wyższe cele. To była warta zapamiętania lekcja, którą można przekazać potomnym i wiernym.
Machnięcie skrzydłami posłało Mostowiaka w bok, pozwalając uniknąć przeszywający ciemne niebo język.
- No już, Mostowiak! Ile jeszcze? Czyżbyś nagle stracił w siebie wiarę? Może zainteresowanie się tobą było błędem? Nie widzę tu żadnego wspaniałego wojownika!Jest tu tylko taki słaby wiejski klecha! - Humanoidalna ropucha wypluwała z siebie słowa, mierząc w ciemność czarne ślepia.
Kapelan zacisnął mocniej dłoń na rękojeści, zarazem próbując rozruszać dalej bolącą drugą rękę. Chwilę unosił się nad potworem, jak najbardziej chcąc rozciąć jej gardło, lecz... Zatrzymał się na moment, niemalże dając się zastrzelić, po czym krzyknął, zamachując się ostrzem.
Demon, który zasługiwał na śmierć. Grzech, który plugawi tę ziemię. Ale jest też to grzech, który niszczy sam siebie. Owszem, pragnął go zanihilować i przynieść chwałę Bogu, tak jak Archanioł Michał przy każdym egzorcyzmie w śpiewie oznajmiał władzę Pana. Pragnął przeżyć moc idącą od Ojca, gdy w ogniu przebija się przez cielsko bestii. Pragnął cały swój grzech przelać na tę istotę przez pięść... Ale to wszystko było samolubne. W jego intencji, nie w imię Boga. A dla Boga zwycięstwem będzie wszelkie zniszczenie grzechu... Nawet jeśli zrobi to sam sobie.
W powietrzu rozległy się strzały z karabinu, zwracające uwagę Ropuchy, pozwalające jednak kapelanowi zanurkować między budynki.
I to jest różnica między nimi a nami. W hierarchii znamy swoje miejsce, wiemy, kim jesteśmy, spełniamy rozkazy i jesteśmy lojalni. A oni? Wielka mi tożsamość, wielka mi świadomość samego siebie. Głodni wszystkiego, przekonani o swej wielkości, zdolni do najgorszych występków. Zamiast skupić się i raz porządnie mnie dorwać, nawet jeśli szacunek przypadlby Dowódcy... To pokłócili się. Pokłócili się wśród wybuchających pocisków, wrogiego oddziału i kilku frakcji ich grupy! Doprawdy, żałosne. W tym momencie poczułem, że mimo wszystko Dzieci Tirofijo były niczym więcej niż przeszkodą w boskim planie. Byłem przeznaczony do ich zniszczenia, po prostu. Nawet nie zauważyli, jak moi ludzie zaczęli strzelać, a ja sam zniknąłem w gąszczu...
Minęło kilka minut, lecz widział ich bardzo dobrze, skrywając się na zapleczu jednego ze sklepów, do którego wszedł tylnym wejściem. Ropucha i wąż gorąco dyskutowali obok zdeformowanych żołnierzy, krzycząc, plując, sykając i wznosząc bronie.
- Do jasnej kurwy, Enrique! Co ty robisz? Miałeś przejąć patrol przy drodze do elektrowni...
- A co ty tu robisz?
- Ja... Wiedziałem, że tu będzie.
- Skąd?
- od Isaac-... Co cię to w ogóle interesuje?
- Ah, tak. Isaac. Widzisz, też dostałem cynka, że w tej części będzie Nóż ze Wschodu.
- Co za chujj... I?
- Chciałem zapolować.
- To mój rewir.
- Tak? A nie centrum miasta?
- Tfu! Znalazłem go, jako pierwszy. Mam prawo go zabić.
- Jesteś śmieszny, Aarón.
- Ty jesteś śmieszny, Enrique.
- Lepiej stąd spieprzaj.
- Zmuś mnie.
- Masz rację. Nikt nie będzie tęsknić, gdy to ja stanę się centralną głową.
Szczęk odbezpieczanych broni. Warknięcia nienawiści. Gotowość do ataku.
Grzech niszczy sam siebie.
Nie widzieli, jak wyleciał z witryny ze wzniesionym mieczem.
Zaczęli ze sobą walczyć. Ogień leciał w każdą stronę od każdej frakcji. Moja grupa, Enrique, Aarón, Przywódca... Czysty chaos. Chaos, który potrzebował porządku. Między drzewami zbliżyłem się do nich, i dwoma sprawnymi strzałami załatwiłem obu naraz. Ciekawe co bardziej czuli - gniew spowodowany kłótnią czy brak mózgu? Nie cieszyłem się jednak do końca, że to zrobiłem. Owszem, chciałem ich dorwać i zakończyć ich marne żywota... Ale to tylko część tego wszystkiego. To była tylko droga ku wyższemu celu. Nie było w tym mojej chwały. Muszę jednak przyznać, że to okropna śmierć. Umrzeć z takiej błahostki, zostając zdrajcą i koniec końców sprowadzając do upadku Dzieci Tirofijo... Żałosne. Przez moment zrobiło mi się nawet smutno, miałem nawet myśl, czy nasza walka nie powinna poczekać na lepszych ludzi po ich stronie... Ale czymże to się miało różnić od ich zachowania? Ponadto... Charles i Isaac byli zbyt niebezpieczni. Słabi na swój sposób... Ale niebezpieczni. Im szybciej ich bym znalazł, tym mniej chrześcijan straciłoby życie w walce z tymi komunistami...
Mostowiak otarł zakrwawiony miecz o mundur ropuchy, zabierając zarazem pistolet z czarnego łapska, po czym wzbił się w powietrze, przeczuwając, gdzie ma lecieć. Ostatkiem chwili spojrzał na rozpłatane cielska humanoida i węża w kałuży ich posoki.
- Żałosne. - Szepnął kapelan, po czym ruszył przez mrok.
Odp: ZS2 Irregular Christian Camp
[Fran nie rozumie niemieckiego i z każdą chwilą coraz trudniej utrzymać mu fasadę nicsięniedziania. Zanim uda mu się wyartykułować swoje myśli, pukanie w drzwi rozlega się ponownie. Tym razem jednak nie jest to Damian. To nieumarli, chcący za wszelką cenę dostać się do środka. Ich martwe twarze są widoczne w oknach, walenie wprowadza dzieci w przerażenie. Fran jest sparaliżowany.]
Odp: ZS2 Irregular Christian Camp
-No to... przeprosiny przyjęte - odpowiedział po chwili ciszy, siląc się na nieudolny uśmiech.
- Co do wczoraj - dodał po kolejnej chwili niezrecznej ciszy. - Nie chciałem cię ograniczać albo kontrolować. Po prostu... boję się - dodał półgłosem.
Odp: ZS2 Irregular Christian Camp
Po raz kolejny poczuła jak szczerość Andrzeja burzy mury, które próbowała wokół siebie zbudować.
- Wiem. - Skinęła głową. - I pewnie masz rację, że gdyby sytuacja była odwrotna też bym się bała i próbowała cię powstrzymać. Ale zanim to zrozumiałam, byłam już od dłuższego czasu w obozie. Ja... - Zawahała się - Nienawidzę czuć się bezsilna, kiedy widzę, że komuś, na kim mi zależy, dzieje się krzywda. I nie wiem czy mogłabym mu w ogóle pomóc, ale mogłam zrzucić winę za tę bezsilność na ciebie i na to, że mnie trzymałeś.
Odp: ZS2 Irregular Christian Camp
Enrique i Aarón byli grzeszni z racji swoich własnych, obrzydliwych osobowości. Zasługiwali na śmierć, jak najbardziej, lecz to była prosta piłka - mieli umrzeć źli do szpiku kości, którzy odrzucili Boga. Tylko... Co zrobić, gdy serce zdaje się być czyste, umysł natomiast jest skażony niebezpiecznymi ideami, które ciągną za sobą zaślepionych? Co z demagogami, myślicielami, którzy wierzą w dobro, zarazem odchodząc od boskiego planu? Herezja, za którą należy się kara, ale czy słuszna? Wiedziałem, że konfrontacja z Charlesem i Izaaciem była nieunikniona, w końcu przez ich działania straciliśmy tak wielu ludzi... Ale coś mnie w tym męczyło. Przez jakiś czas, oczywiście. Bóg w końcu zawsze objawi się wiernemu, nawet jeśli przez moment zwątpi. W zasadzie szkoda, że sami tego nie zauważyli. Gdyby tylko stworzyli partię chadecką...
Mostowiak wzleciał ponad miasto, próbując spojrzeniem przebić się przez gęsty dym oraz iskrzące ogniki, oświetlające słabo ulice. Widział niewiele, ot przemykające gdzieniegdzie sylwetki, na pierwszy rzut oka chaotycznie, lecz... Mężczyzna podleciał na dach jednego z budynków, nie chcąc zaburzać swej percepcji bezustannym wznoszeniem się i opadaniem. Teraz mógł patrzeć swobodnie przez mrok, zapamiętując drobne poruszenia.
Musiało minąć kilka minut by zauważył, że wrogie demony przeskakują między budynkami o równych porach i jednakowych szlakach... Zagęszczając się w jednym punkcie.
Wątpliwości moralne dalej pozostawały, ale - moi ludzie umierali. Możliwe, że nie mielibyśmy tylu strat, gdyby zasadzka na obóz Dzieci Tirofijo się udała... Ale cóż. Byli zdolni zamontować działko przeciwko pociskom moździerzowym, wszyscy byli na nogach i z bronią, nie mówiąc o tym, że Aarón wyszedł ze swoim oddziałem naprzeciw mnie, wiedząc, że to ja prowadzę front. Wiedzieli wszystko i naprawdę, nie miałem pojęcia jak w takiej dziczy im się to udawało. Oh, choć z każdym zabitym katolikiem moje serce krwawiło, tak musiałem oddać temu komuniście pochwalę. Wiedział jak mnie ograć wraz z tym swoim przydupasem... I naprawdę, dopiero oderwanie się na moment od walki dało mi wgląd na tego skurczybyka. I tak, winszuję jego inteligencji... Ale widać, że ideowo to okropny leń. Sam by stanął do walki, a nie siedział w tej oddali, chroniony przez Izaaca... Prawdziwy marksista. Niech robole walczą w ich wojnach, gdy wielcy możni bezpiecznie sterują całym światem z ciemności. Idealny obraz świata.
Miał rację. Z każdą setką metrów widział znacznie większe skupiska demonów, wychudzonych i o popękanych skórach, biegających w zwartych szeregach, niemalże w muzycznym rytmie. Widział przenoszone bronie i działka, widział samochody bojowe, widział stojący w środku krzątających się istot bunkier, w którym co jakiś czas znikały... By zaraz wrócić, trzymając z uśmiechem chleb?
Kapelan już zamierzał polecieć bliżej, lecz gdy tylko poruszył skrzydłami, usłyszał... Chrumknięcie.
Chwilę później poczuł zapach paelli, przygotowywanej przez Jorge na poligonie.
Odp: ZS2 Irregular Christian Camp
- Rozumiem - skinął głową, patrząc na Polę. Chciał ją objąć, przytulić, ale pewna niepewność go powstrzymywała. - Podobnie się czułem, gdy zabrały cię siostry. Bałem się, nie wiedziałem co ci zrobią i nie mogłem nic z tym zrobić. I... dlatego nie chcę się więcej rozdzielać. Musimy się wybrać do tej elektrowni i to zakończyć, ale... razem. Tylko tak mamy szansę wyjść z tego cało.
Odp: ZS2 Irregular Christian Camp
- Przynajmniej według logiki młodzieżowych powieści science fiction, a w takiej najwyraźniej występujemy - stwierdziła z przekąsem, ale po raz pierwszy uśmiechnęła się lekko - Wiem, masz rację. Ale mimo wszystko nie potrafię się nie cieszyć, że nas wtedy rozdzieliły. W klasztorze... No, w każdym razie dobrze że cię tam nie było.
Milczała przez chwilę, skubiąc końcówkę warkocza.
- Ale... - Podniosła wzrok i spojrzała mu w oczy. - To znaczy, że między nami już wszystko okej, tak?
Odp: ZS2 Irregular Christian Camp
To jest chyba wyciągnięcie ręki?
- Chyba tak? - w odpowiedzi spojrzał pytająco na dziewczynę, jednocześnie wyciągając niepewnie dłoń.
Odp: ZS2 Irregular Christian Camp
- To się cieszę. - Uśmiechnęła się delikatnie i splotła swoje palce z jego palcami. - Tęskniłam.