- Oj tam... Jak dorwę jakąś koszulę, to nie będzie widać, więc moje szanse na rynku matrymonialnym aż tak nie spadną... - Judyta starała się humorem przykryć nerwy - Ciekawe co pingwiny powiedzą... Pewnie że to dowód, że mam diabła pod skórą...
Wersja do druku
- Oj tam... Jak dorwę jakąś koszulę, to nie będzie widać, więc moje szanse na rynku matrymonialnym aż tak nie spadną... - Judyta starała się humorem przykryć nerwy - Ciekawe co pingwiny powiedzą... Pewnie że to dowód, że mam diabła pod skórą...
- To była dla ciebie "wesołość"? - żachnął się. - Wiesz, na czym mi zależy. Czego... wymagam. Wyrosłem już z uganiania się za pendejos. - Oh, me gustaría. - Spróbuj być milszy, to może wesoły Fran wróci.
Ledwo starczyło mu siły woli by odwrócić się i odejść. Dios, quiero besarlo. Quiero tanto. No,no puedo. No quiero. Quiero! Gah! Zacisnął pięści. Nie tym razem.
Twoje serce zdaje się wkrótce wybuchnąć. Czerwienisz się. Wstydzisz się swoich czynów.~
Nie. To gniew. Zranił MNIE. I zapłaci za to. Zmuszę go... Zmuszę go do odpowiedniego zachowania. Będzie doskonalszy w taki sposób. Podziękuje mi jeszcze.-
- Fran. Fran, do kurwy nędzy! - Niemalże zakrzyknął Julien. - Stój. To rozkaz.
- Rozmawiasz z humanistką, mój drogi, nauki empiryczne to trochę nie ten adres. - Zaśmiała się. - Ale pewnie, możemy spróbować.
Nalała wody do szklanki i postawiła na stole.
- Teraz nie powinno wpływać na nią nic innego, możesz nią poruszyć? - Zapytała, odsuwając się od obiektu eksperymentu.
Ból głowy już trochę minął, więc skupił się na szklance wody. Spróbował podnieść wodę, jednak coś czy to w jego głowie, bądź poza nią stawało mu opór. Woda tylko cicho plusnęła, jakby ktoś do niej wrzucił monetę.
- Wydaje mi się że podnoszenie jest cięższe, ale mogę nią zamieszać - powiedział i wprawił wodę w ruch, zanim głowa nie zmusiła go do przestania.
- Nie przyjmuję rozkazów! - odkrzyknął, nie zwalniając kroku.
Nogi Juliena szybko ruszyły ku Hiszpanowi, doganiając go.
- Stój. To. Rozkaz. - Ręka chłopaka dosięgnęła ramienia w wyjątkowym jak na jego krzepę uścisku, próbując obrócić Frana w swoją stronę.
- Nie potrafisz odpuścić, co? - Warknął, odsłaniając kły. Miał ochotę go popchnąć, przycisnąć do ziemi, ugryźć. No! Opamiętaj się! Strącił jego rękę, choć musiał użyć do tego więcej siły, niż by wolał. - No comprendo... nie rozumiem tego, co się ze mną dzieje. Nie jestem w pełni sobą. Trudniej panować mi nad... instynktami. - Z trudem dobierał słowa. - Dlatego p r o s z ę, odpuść, zanim cię skrzywdzę.
- Och! Wow, to jest niesamowite. - Zrobiła wielkie oczy. Kiedy woda przestała się kręcić spojrzała na Andrzeja, który złapał się za głowę. - Okej, dostałam dowód, ale chyba na razie już wystarczy, co? Odpocznij, a potem zastanowimy się jak to w ogóle możliwe.
- Nie odpuszczę... Tchórzu.
Purpurowe ślepia biły emocjami, świdrującym wzrokiem atakując Hiszpana.
Więcej. Więcej. WIĘCEJ. Potrzeba mi tego więcej. Błagam, niech on już ulegnie. Niech sprawi, że będę dumny... Że zejdzie ze mnie ten piekielny ogień. Muszę go spełnić. Czuję to. Jestem tak pełen wszystkiego... Muszę to spełnić.-
Ręka chłopaka szybko znalazła się na włosach Frana, przeczesując je, łapiąc zarazem w splątanym uścisku.
Chcę za nie pociągnąć. Chcę widzieć... Jak mnie atakujesz. Spodoba ci się.-
Powinienem go ugryźć. Rozdrapać twarz. Sprawić, by krwawił. Wtedy się nauczy. Wtedy będzie się zachowywał tak, jak chcę.
Wiesz,jak brzmisz, prawda?
Nieprawda. To co innego.
Brzmisz dokładnie jak...
NIE.
Brzmisz jak on.
Czuł, jak nogi się pod nim trzęsą. Ze wszystkich sił zmuszał się, by stać bez ruchu. Ten gniew... nie powinien go czuć. Nie chciał go czuć. DLACZEGO ZMUSZASZ MNIE DO ZŁEGO.
- Desperacja... - wycedził przez zęby. Na czoło wystąpił mu zimny pot. - Nigdy. Nie jest... Hot.