[+15]W poszukiwaniu Artefaktu, czyli SUPER PRZYGODA KU*WO!
Jeszcze kwestia spraw organizacyjnych:
Proc = Skrytojebca
Pod = Thorim
MS = Fineesh
KK = Kamael
Acro = Acro :D
Drago = Darlen
Początkowo w grze wezmą udział tylko niektóre osoby. Na początku wprowadzę tylko trójkę, potem (jeszcze dziś) kolejną dwójkę. Jedna osoba zostanie wprowadzona kiedy indziej. Tak dla jaj :P Porozsyłam jeszcze PMki z dodatkowymi informacjami dot. postaci etc. Jakby ktoś chciał o coś publicznie pytać ? w temacie z rekrutacją. Tutaj TYLKO RPG.
---
Wyzima, 2 marca 1316 r.
Wieczór
Mrok spowijał zakamarki Wyzimy. Miasteczko nie miało w sobie nic z dawnej świetności miasta, nadal było tylko marnym cieniem skleconym naprędce po gigantycznej katastrofie 1304 r. Mimo, że istniało stosunkowo krótko, ulicami już płynęły tradycyjne ilości ścieków, a w ciemnych uliczkach czaili się przeróżni złodziejaszkowie, mordercy i inny element. W większości zebrali się żeby rabować, palić i gwałcić ? ale nie wszyscy. Z ciemnego zaułka, zdawałoby się ? pustego można było usłyszeć odgłosy cichej rozmowy. Ale tylko, jeśli się miało znakomity słuch. Nieludzki wręcz.
- Dobra, dobra, ale właściwie to jaką moc ma ten artefakt?
- Nie wiadomo dokładnie, Skrytojebco, tłumaczyłem Ci to setki razy. Zapomniałem… debil z Ciebie. Krążą różne plotki. Tak czy inaczej, jeśli im wierzyć, zapewnia on naprawdę niesamowitą moc. Porównywalną z mocą Loży… - zakończył tajemniczo Thorim. Obydwaj rozmarzyli się.
- Załatwiłeś konie i prowiant?
- Ta. Będzie do odebrania u mojego znajomego. W stajniach. Chodźmy ? rzucił Skrytojebca i zniknął bezszelestnie w mroku. Za nim ruszył Thorim, nieuchwytny jak cień.
***
- Ile jesteśmy Ci winni? ? rzucił zdawkowo szpieg.
- Konie… jedzenie… hmm… to będzie… Dwieście.
- ILE, *****? ? Oczy Thorima zapłonęły, chociaż na twarzy zastygł nieludzki spokój. Skrytojebca zgrzytnął zębami:
- Możemy dać najwyżej sto, śmieciu.
- Nie ma mowy. Wiecie jak trudno jest załatwić tyle towaru niepostrzeżenie? Człowieku, sto pięćdziesiąt to moje ostatnie słowo. Płacicie albo idę do straży.
Thorim nie zdążył zacząć zabawy w negocjacje. Gdzieś w okolicach Skrytojebcy coś błysnęło. Chwilę później na buty towarzyszy chlapnęła gęsta, ciemna krew i zwaliło im się pod nogi martwe ciało.
- Tyle tego ? rzucił jak zwykle elokwentny i błyskotliwy wojownik. ? Może weźmiemy więcej?
- Jasne. Jak dają, to brać ? zaśmiał się Thorim. ? Tylko jedna sprawa… - nie do kończył. Błyskawicznie rzucił się pod ścianę. Sekundę później klęczał na obezwładnionym człowieku. ? Co tu, *****, robisz? ? Skrytojebca popisał się kolejną niesamowitą wypowiedzią. Nieznajomy coś wyrzęził, po czym wypluł siano z ust.
- Nie zabijajcie, ludzie!
Thorim posłuchał. Chwilowo. Miał czas.
- To może i zabrzmi dziwnie, ale… mogę wam pomóc.
Zadziwiające, ale nikt nie zaczął skakać z radości.
- Konkrety, elfi synu, bo skończysz w kawałkach!
- Z tego co podsłuchałem… - tutaj nieznajomy musiał zaczerpnąć powietrza po kopniaku od Skrytojebcy. Przełknął kilka wyzwisk na temat szpicli i podjął temat. ? Szukacie Artefaktu.
Thorim wciągnął powietrze. Zadziwiający brak opanowania.
- Wiesz, co by ***** było jakby się rozniosło że mamy na jego temat informacje?
- Byłoby to samo, co wtedy, gdyby się rozniosło jakie informacje na jego temat mam ja.
Zapadła cisza. Szpieg wstał i odsunął się od obcego.
- To długa, długa historia. Opowiem kiedy indziej… jeżeli będzie okazja. Teraz istotne jest tylko to, że wiem jak dotrzeć do artefaktu i mam na jego temat trochę wiadomości. I mam pewne… środki. ?eby do niego dotrzeć.
- Jakie znowu środki?
Nieznajomy nie odpowiedział. Czar, który tkał już od jakiegoś czasu wypalił. Kula ciemnej energii trzasnęła w Skrytojebcę i Thorima. Gwałtownie odlecieli do tyłu i uderzyli w ścianę.
- A propos, jestem Darlen. Skoro uprzejmości mamy za sobą, proponuję stąd wyjechać. W tym mieście nic miłego mnie nie spotka ? uśmiechnął się mag i wsiadł na konia patrząc na zbierających się z ziemi. Raczej nie wyglądali na szczęśliwych, ale zdecydowanie ich też nic miłego nie mogłoby spotkać, gdyby zostali przyłapani w stajniach miasta z kradzionym ekwipunkiem i trupem. Wykrzywieni dosiedli obładowanych zapasami koni i wyjechali w noc.
Odp: W poszukiwaniu Artefaktu, czyli SUPER PRZYGODA KU*WO!
Darlen spojrzał spod kaptura na swoich nowych towarzyszy. Skrytyjobca wyglądał wyjątkowo głupkowato.
- Za parę mil bedziemy mogli się zatrzymać. Nie znajdą nas. Użyłem zaklęcia mylącego.
//AK//na przyszłość: proszę o rozbudowane wypowiedzi, bo natrzaskamy tu po 1000 postuff :P
//Drago// Mało jest, bo gdy kogoś poznaję to nie jestem zbyt wylewny :P
Odp: W poszukiwaniu Artefaktu, czyli SUPER PRZYGODA KU*WO!
//I jechali tak z Wyzimy. Trzy postacie. Chudy, niski czarnowłosy Skrytojebca, wyglądający o wiele inteligentniej niż było w rzeczywistości. Wysoki Darlen o szarych włosach z kpiącym uśmiechem na ustach. I Thorim. Jak większość szpiegów, średniego wzrostu, chudy, niemal cień człowieka.//
Thorim czuł się dziwnie niespokojny. Nie ufał magowi, ale zdawało mu się, że ten bał się sz.p. Skrytojebcy. Może miał na niego jakiś wpływ. Tylko, żeby znowu się nie nawalił, a może będzie jako tako bezpiecznie. Nic nie jest gorsze od małego, rozszalałego debila.
-To na czym dokładnie polega to Twoje zaklęcie, Darlen?
Odp: W poszukiwaniu Artefaktu, czyli SUPER PRZYGODA KU*WO!
Darlen wyglądał na trochę poddenerwowanego takimi pytaniami, ale zmusił się do odpowiedzi:
-Zaklęcie tworzy pewien rodzaj anty-zapachu, zwierzęta będą miały spore trudności ze znalezieniem tropu. A dodatkowo dzięki iluzji nie widać śladów. Niestety nie działa długo, ale widzę że zbliżają się burza która pewnie zatrze nasz ślad... Już parę razy używałem tego zaklęcia, więc mam je dobrze opanowane.
Przez chwilę jechali w ciszy.
-To chyba będzie dobre miejsce na nocleg, co ty na ty Skytojebco?
Odp: W poszukiwaniu Artefaktu, czyli SUPER PRZYGODA KU*WO!
- ...znalazł się specjalista od siedmiu boleści, magik chędożony... - Skrytojebca prowadził pod nosem monolog dotyczący Darlena i specjalizacji zawodowej jego matki, dopiero po chwili zareagował.
- A! Niby może być, ale za blisko miasta, mogą nas wypatrzyć... Ewentualnie proponuję rozbić się za tamtą górką po drugiej stronie tej rzeczki. - Mówiąc to, jedną ręką drapał się po rzyci. Drugą wskazał drobne wzniesienie po drugiej stronie źródełka, płynącego wzdłuż gościńca.
Odp: W poszukiwaniu Artefaktu, czyli SUPER PRZYGODA KU*WO!
- W takim razie wy rozbijcie obóz, a ja rzucę parę zaklęć, dla bezpieczeństwa. Zawiadomią nas gdyby ktoś się zbliżał.- to powiedziawszy zaczął, okrążać teren i nucić formuły zaklęć, lecz dało się też dosłyszeć stwierdzenie, jakoby Skrytojebca miał maniery do dupy.
Wiedział że jest nie powinien obozować z tymi ludźmi, ale coś mu mówiło że można im ufać. Tylko Darlen zawsze miał takie przeczucie...
Odp: W poszukiwaniu Artefaktu, czyli SUPER PRZYGODA KU*WO!
Dwójka jeźdźców powoli zjechała z traktu w stronę wzniesienia. Cóż, Skrytojebca mimo debilizmu instynkt miał i wiedział gdzie się chować. Bezpieczni i nieniepokojeni przez nikogo rozbili obozowisko i rozpalili ogień. Parę kilometrów dalej słychać jeszcze było wrzaski kotów, przekleństwa wozaków i krzyki ludzi mordowanych w ciemnych uliczkach. Ale tylko dla ludzi z bardzo, bardzo wyczulonym słuchem...
Odp: W poszukiwaniu Artefaktu, czyli SUPER PRZYGODA KU*WO!
Thorimowi jak zwykle coś nie pasowało.
-Nie ufam tym wszystkim hokusom pokusom. Mimo wszystko, radziłbym też tradycyjną metodą wystawić kogoś na straż i po jakimś czasie zmienić. Tak na wszelki wypadek.
Odp: W poszukiwaniu Artefaktu, czyli SUPER PRZYGODA KU*WO!
- Masz, coś do moich manierów, magiku? - Skrytojebca zrobił (w jego mniemaniu) groźną minę i zaczął bawić się sztyletem - Zresztą nie słyszałem nigdy, aby maniery były czymś dobrym, zawsze z tym kłopoty. Powiesz jedno niewinne określenie na... ladacznicę, a już się rumieni taki arystokratyczny chłopaczek, bo mężczyzną tego nie można nazwać.
Odp: W poszukiwaniu Artefaktu, czyli SUPER PRZYGODA KU*WO!
- Skrytojebco, on już odjechał - rzucił Thorim z niesmakiem. - Powiedz raczej co myślisz... co próbujesz myśleć na temat mojej propozycji.
Nie zdążył spróbować myśleć, bo wrócił Darlen.
- Myślę że tutaj będzie w porządku, a mój koń w pełni jeszcze nie odzyskał sił. Zresztą sądzę że ta burza nie zachęci ich do szwendania się po okolicy.
To mówiąc odwrócił się od towarzyszy i zaczął zajmować się koniem.
- Thorimie, mógłbyś przynieść garnek z wodą z rzeki. Oczyszczę ją zaklęciem i ugotujemy kolację.- reszta grupy mogła usłyszeć jak magowi burczy w brzuchu.